Świat

17 godzin na znalezienie miejsca katastrofy, w której zginął Ebrahim Raisi, prezydent Iranu

  • 25 maja, 2024
  • 10 min read
17 godzin na znalezienie miejsca katastrofy, w której zginął Ebrahim Raisi, prezydent Iranu


Na krótko przed niedzielnym fatalnym lotem helikopterem prezydent Iranu Ebrahim Raisi wraz z delegacją urzędników wyższego szczebla odprawili wspólną modlitwę. Ktoś proponował zjedzenie lunchu, ale prezydent odmówił, twierdząc, że spieszy mu się do następnego celu.

Pan Raisi wszedł na pokład samolotu i usiadł przy oknie. Minister spraw zagranicznych Hossein Amir Abdollahian zatrzymał się, aby zrobić sobie zdjęcie z tłumem wypełniającym asfalt. Uśmiechnął się i położył jedną rękę na piersi, w drugiej trzymając brązową teczkę.

Około godziny 13:00 z lądowiska dla helikopterów na granicy Iranu z Azerbejdżanem wystartował konwój trzech helikopterów, w środku którego znajdował się prezydencki statek. Jednak około pół godziny po locie helikopter prezydenta zniknął.

Wezwania do pasażerów helikoptera prezydenta spotykały się z ciszą, dopóki ktoś nie odpowiedział. „Nie wiem, co się stało” – powiedział ajatollah Mohammad-Ali Al-Hashem zrozpaczony. „Nie czuję się dobrze.” Dwie godziny później jego telefon również zamilkł.

Po trwających 17 godzin poszukiwaniach urzędnicy rządowi rozpoczęli agresywne wysiłki, aby uchronić się przed możliwymi zagrożeniami z zagranicy, a zwłaszcza niepokojami w kraju, mając świadomość powstania prowadzonego przez kobiety i dziewczęta w 2022 r., które domagało się upadku Republiki Islamskiej.

Podczas gdy najwyższy przywódca Iranu, ajatollah Ali Chamenei, zapewniał Irańczyków w ogólnokrajowej telewizji, że nie muszą obawiać się jakichkolwiek zakłóceń w bezpieczeństwie kraju, urzędnicy zaczęli się kłócić. Iran postawił swoje siły zbrojne w stan najwyższej gotowości, obawiając się, że wrogowie tacy jak Izrael czy ISIS mogą przeprowadzić tajne ataki. Kierowała relacjami medialnymi z katastrofy, kontrolując przepływ informacji i zakazując wszelkich sugestii jakoby prezydent nie żył. Rząd rozmieścił na ulicach Teheranu i innych dużych miast agentów bezpieczeństwa ubranych po cywilnemu, aby zapobiec antyrządowym protestom lub obchodom śmierci pana Raisiego, a jednostki ds. cyberbezpieczeństwa policji i Ministerstwa Wywiadu monitorowały posty Irańczyków w mediach społecznościowych.

Relację dotyczącą tego, co wydarzyło się w kilka godzin po katastrofie, zebrano na podstawie relacji wyższych urzędników irańskich podróżujących z prezydentem; reportaże i filmy z telewizji państwowej; oświadczenia rządowe; raporty i nagrania wideo typu open source; pięciu urzędników irańskich, w tym dwóch członków Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej; trzech irańskich dyplomatów; były wiceprezydent; kilku irańskich dziennikarzy; oraz fotograf, który był obecny w centrum zarządzania kryzysowego w pobliżu katastrofy i który brał udział w poszukiwaniach.

Na pokładzie helikoptera przewożącego pana Raisiego i pana Amira Abdollahiana, ministra spraw zagranicznych, znajdował się także pan Al-Hashem, który był imamem piątkowej modlitwy w północnym mieście Tabriz; Malek Rahmati, gubernator prowincji Azerbejdżan Wschodni; oraz gen. Seyed Mehdi Mousavi z jednostki Ansar Korpusu Strażników Rewolucji, irańskiego odpowiednika Secret Service, który był szefem ochrony prezydenta. Helikoptery podążały zaplanowaną trasą lotu, ale wkrótce po starcie napotkały gęstą mgłę w dolinie pofałdowanych zielonych gór.

Mehrdad Bazrpash, minister transportu i Gholam-Hossein Esmaili, szef sztabu prezydenta, byli w głównym helikopterze. Właśnie wyłonił się z mgły, gdy zauważyli zamieszanie w kokpicie.

Bazrpasz zapytał pilota, co się dzieje, wspominając te pierwsze godziny, powiedział telewizji państwowej. Stracili z oczu helikopter prezydenta i nie odpowiadał on na wezwania radiowe – powiedział mu pilot, sugerując, że mógł awaryjnie lądować. Pilot zawrócił – powiedział Bazrpash, okrążając okolicę kilka razy, ale mgła utrudniała widoczność i zejście w dolinę było zbyt ryzykowne.

Ostatecznie oba helikoptery wylądowały w kopalni miedzi w górach w północno-zachodnim Iranie, 75 km od najbliższego miasta. W ciągu kilku godzin skromny biurowiec miałby zostać przekształcony w doraźne centrum zarządzania kryzysowego, w którym pracują setki urzędników, dowódców wojskowych, a nawet turystów pieszych i motocyklistów terenowych, Azin Haghighi, fotograf z Tabriz, który był na centrum – stwierdził w rozmowie telefonicznej.

W telewizji państwowej pan Esmaili powiedział, że dzwonił na telefony komórkowe pana Raisiego, pana Amira Abdollahiana, pana Al-Hashema i jeszcze jednego urzędnika. Nikt nie odpowiedział.

Wybrał numer pilota, ale w końcu odebrał pan Al-Hashem.

„Gdzie jesteś?” – zapytał pan Esmaili, relacjonując rozmowę. „Co się stało? Czy możesz dać nam znak, abyśmy mogli znaleźć Twoją lokalizację? Czy widzisz pozostałych? Czy wszystko w porządku?”

„Jestem pośród drzew” – powiedział. „Jestem sam. Nie widzę nikogo.

Kiedy pan Esmaili nalegał, aby podał więcej szczegółów, duchowny opisał, że przebywał w lesie ze spalonymi drzewami. Podczas kolejnych rozmów jego głos zaczął słabnąć i brzmiał na bardziej zdezorientowanego. Po około dwóch godzinach przestał odpowiadać.

Bazrpash zadzwonił do Krajowego Centrum Kontroli Lotnictwa i Kosmonautyki, aby uzyskać współrzędne helikoptera, jednak tamtejsi technicy byli w stanie podać jedynie szacunkową lokalizację miejsca katastrofy, a ze względu na oddalenie miejsca nie mogli wyśledzić sygnałów telefonicznych.

Warto przeczytać!  Prawnik Sheezan Khan w sprawie śmierci aktora Tunisha Sharma

Dokładna lokalizacja pozostawała nieuchwytna. Z helikoptera nie było sygnału. Zaczęła wybuchać panika, gdy urzędnicy na pozostałych helikopterach zdali sobie sprawę, że samolot prezydenta rozbił się gwałtownie i że pan Raisi, który był powszechnie postrzegany jako prawdopodobny następca najwyższego przywódcy, oraz inni na pokładzie zostali ciężko ranni lub nie żyją.

Urzędnicy powiadomili Teheran i wezwali zespoły poszukiwawczo-ratownicze, ale dotarcie na miejsce zajęło wiele godzin, gdyż spowolniła je niebezpieczna pogoda i wąskie drogi wijące się wokół gór, powiedział Bazrpash w wywiadzie dla telewizji państwowej.

Bazrpasz powiedział, że urzędnicy partii prezydenckiej nie czekali na ekipy ratunkowe, lecz wyruszali samochodami z ludźmi z kopalni miedzi. Dodał jednak, że wśród mgły, wiatru i deszczu zmuszeni byli porzucić samochody i udać się do pobliskich wiosek, mając nadzieję, że miejscowa ludność pomoże im znaleźć miejsce katastrofy. Stwierdził, że wysiłek okazał się daremny i wrócili do kopalni.

W Teheranie zaplanowane posiedzenie gabinetu nadzorował Mohammad Mokhber, pierwszy wiceprezydent, a obecnie pełniący obowiązki prezydenta. Chociaż wiedział o katastrofie i możliwości śmierci pana Raisiego, nadal zajmował się przyziemnymi sprawami rządowymi i czekał do końca spotkania, aby przekazać tę wiadomość reszcie gabinetu, twierdzi Ali Bahadori Jahromi, rząd rzecznik.

Pan Chamenei, najwyższy przywódca, który został poinformowany o wypadku natychmiast po tym, jak urzędnicy ustalili, że zaginął helikopter prezydenta, zwołał w swoim domu nadzwyczajne posiedzenie Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Iranu, doradzając jej członkom utrzymanie porządku i siłę projektu, według członka Korpusu Strażników i urzędnika rządowego, którzy zostali poinformowani o spotkaniu, ale nie byli upoważnieni do publicznego omawiania go.

Ministerstwo Kultury i Przewodnictwa Islamskiego zadzwoniło do organizacji medialnych i ustaliło wytyczne dotyczące relacji, wydając zakaz sugerowania, że ​​prezydent i inni urzędnicy mogą nie żyć, poinformowało czterech dziennikarzy w Iranie, którzy poprosili o anonimowość w obawie przed zemstą.

Pierwsze doniesienia, że ​​helikopter prezydenta „twardo lądował”, pojawiły się w państwowej telewizji wczesnym popołudniem. Przez wiele godzin w oficjalnych i półoficjalnych serwisach informacyjnych krążyła dezinformacja, według niektórych doniesień, że pan Raisi wracał do Tabriz lub że był cały i zdrowy, lub że pasażerowie helikoptera twierdzili, że wszyscy przeżyli.

Irański biznesmen i analityk mediów, obaj cieszący się dużą popularnością w mediach społecznościowych, powiedzieli w wywiadach, że Ministerstwo Wywiadu skontaktowało się z nimi w niedzielę około 18:00 i nakazało usunięcie postów w mediach społecznościowych dotyczących katastrofy. W czwartek Fars News poinformowało, że skrzydło wywiadowcze Korpusu Gwardii aresztowało osobę, która według nich zamieściła nieprawidłowe informacje na temat helikoptera prezydenta.

Warto przeczytać!  Rodzice oskarżają kanadyjskiego nauczyciela plastyki o to, że wystawiał w Internecie „wytwórnię pracy dzieci” po sprzedaży prac uczniów

Jednak około godziny 23:00 w niedzielę Ministerstwo Kultury i Przewodnictwa Islamskiego zwróciło się do mediów państwowych o przejście na nawoływanie do modlitwy i poleciło im przygotować się na oficjalne ogłoszenie rano.

Po powrocie do kopalni gen. Hossein Salami, naczelny dowódca Gwardii, objął dowództwo nad operacją i osiedlił się w sali konferencyjnej, na której na dużym ekranie wyświetlana była trójwymiarowa mapa miejsca katastrofy.

„Było chaotycznie; wszyscy byli zdenerwowani” – powiedział fotograf Haghighi. „Grupy poszukiwawcze wyruszały partiami i wracały, twierdząc, że nic nie można zobaczyć. W centrum kontroli ludzie krzyczeli, biegali z pokoju do pokoju i desperacko szukali wiadomości.

Iran potrzebował swoich zaawansowanych dronów, aby zlokalizować miejsce katastrofy, ale zostały one rozmieszczone nad Morzem Czerwonym, w związku z czym kraj musiał zwrócić się do Turcji z prośbą o drona – głosi oświadczenie irańskich sił zbrojnych. Ostatecznie jednak zaawansowany irański dron wrócił z Morza Czerwonego i znalazł miejsce katastrofy – głosi oświadczenie.

Gdy w poniedziałek pojawiło się pierwsze światło, ekipy ratownicze wyruszyły pieszo. Pan Haghighi, który towarzyszył jednemu z nich, powiedział, że wspinanie się na stromą górę, a następnie zejście przez błotnisty las zajęło im półtorej godziny.

Jednak pierwsi na miejsce dotarli motocykliści-ochotnicy. Na nagraniu widać, jak jeden z nich biegnie między drzewami i krzyczy „Haj Agha, Haj Agha”, po czym woła pana Raisiego, używając pieszczotliwych określeń. Kiedy napotyka złamany ogon helikoptera, zwęglony wrak i bagaże rozrzucone na ziemi, zawodzi: „Allah o Akbar, ya Hussein”, przywołując Boga i szyickiego imama.

Siły Zbrojne podały w oświadczeniu, że helikopter eksplodował w wyniku uderzenia kulą ognia, dodając później, że wstępne dochodzenie nie wykazało żadnych oznak nielegalnego działania ani kul na pokładzie samolotu. Wielu urzędników ma jednak wątpliwości, czy przestrzegano protokołów bezpieczeństwa i dlaczego prezydent podróżował samolotem w burzliwych warunkach.

W pobliżu gruzów odkryto ciała Raisiego i Amira Abdollahiana. Według trzech urzędników w Teheranie, dwóch członków Straży i pana Haghighhi, którzy widzieli ciała, oboje zostali spaleni nie do poznania.

Pana Raisiego można było rozpoznać po pierścieniu, a pana Amira Abdollahiana po zegarku.


Źródło