Świat

Ambasada Rosji w Waszyngtonie jest sceną protestów i gier szpiegowskich

  • 3 lipca, 2023
  • 10 min read
Ambasada Rosji w Waszyngtonie jest sceną protestów i gier szpiegowskich


W ciepły czerwcowy wieczór Benjamin Wittes siedział przy karcianym stoliku po drugiej stronie ulicy od ambasady rosyjskiej w Waszyngtonie i rozpoczynał swój pokaz świetlny.

Wokół niego zebrało się mnóstwo przewodów i sprzętu, w tym laptopa i dwóch potężnych projektorów świetlnych. Jeden z nich powiewał gigantyczną niebiesko-żółtą ukraińską flagę na białej fasadzie ambasady.

To był dopiero początek. „Mamy mały esej, który zamierzamy napisać, linijka po linijce, w trzech językach” — powiedział Wittes, wybitny ekspert w dziedzinie prawa bezpieczeństwa narodowego. „Chodzi o skradzione dzieci”. Pod koniec nocy transmitował ukraińskojęzyczne wulgaryzmy na temat prezydenta Rosji Władimira W. Putina na wysoki budynek ambasady.

Pan Wittes i jego przyjaciele raz na kilka tygodni oświetlają ambasadę od czasu wybuchu wojny na Ukrainie w zeszłym roku. Wyraźnie wchodzi Rosjanom za skórę. Tej nocy Rosjanie próbowali zamazać jego projekcje swoimi własnymi, w tym dwoma gigantycznymi białymi literami Z — nacjonalistycznym rosyjskim symbolem działań wojennych.

Pewnego razu, zeszłej wiosny, rosyjski reflektor ścigał ukraińską flagę po fasadzie ambasady w slapstickowej grze w kotka i myszkę, którą od tamtej pory oglądano w Internecie miliony razy. W kwietniu krzepki mężczyzna w dżinsach i T-shircie Baltimore Orioles wyszedł z ambasady i po cichu zasłonił projektory pana Wittesa z otwartymi parasolami w każdej ręce.

„Wdają się z nami w wojny w świetle reflektorów” – powiedział Wittes. „To naprawdę dość młodzieńcze”.

To także dziwna nowa normalność wokół głównej rosyjskiej placówki dyplomatycznej w Stanach Zjednoczonych, scena niemal ciągłych protestów, gier szpiegowskich i ogólnych dziwactw, ponieważ najbardziej wrogie stosunki między Stanami Zjednoczonymi a Rosją od dziesięcioleci rozgrywają się w sercu Waszyngtonu . Tysiące mil od frontu na Ukrainie teren ambasady stał się własną strefą walki.

Rosyjski ambasador Anatolij Antonow nazwał ją „oblężoną fortecą”. W obrębie wysokiego ogrodzenia, otoczonego kamerami bezpieczeństwa, kompleks jest samodzielną wioską, wraz z kompleksem apartamentów dla dyplomatów i ich rodzin, a także szkołą, placem zabaw i basenem. Ostatniego popołudnia można było zobaczyć młodą dziewczynę jeżdżącą na deskorolce w pobliżu ogrodu warzywnego.

W ostatnich latach na terenie ambasady pracowało aż 1200 rosyjskich pracowników. Departament Stanu nie chce powiedzieć, ilu pozostało — poziom zatrudnienia tutaj i w ambasadzie USA w Moskwie to obecnie drażliwy temat — ale w styczniu 2022 r. Antonow określił tę liczbę na 184 dyplomatów i członków personelu pomocniczego.

I chociaż personel ambasady może należeć do najmniej mile widzianych mieszkańców Waszyngtonu, urzędnicy administracji Bidena cieszą się, że tu są. Mówią, że utrzymanie stosunków dyplomatycznych jest niezbędne nawet w najgorszych czasach. Całkowite wyrzucenie Rosjan oznaczałoby też koniec amerykańskiej obecności dyplomatycznej w Moskwie, która działa m.in. na rzecz pomocy obywatelom amerykańskim przetrzymywanym w Rosji.

Warto przeczytać!  Birma potwierdza, że ​​kluczowe północno-wschodnie miasto na granicy z Chinami zostało zajęte przez sojusz etniczny

Pan Antonow wyprowadził się ze swojej oficjalnej rezydencji w zabytkowej kamienicy w pobliżu Białego Domu i obecnie mieszka w ambasadzie, według osób, które z nim rozmawiały. Jest doświadczonym dyplomatą, który spędził lata negocjując umowy o kontroli zbrojeń z amerykańskimi odpowiednikami w Genewie. Pełnił jednak również funkcję wiceministra obrony, kiedy Rosja zaanektowała Krym w 2014 roku i został dotknięty sankcjami Unii Europejskiej.

Często narzeka na swoje ograniczone kontakty z urzędnikami administracji Bidena i członkami Kongresu – Politico nazwało go kiedyś „samotnym Anatolijem” – a także na protesty i „chuligaństwo” przed bramami jego ambasady.

Protesty są rutynowe, a antyputinowskie pieśni i audycje hymnu narodowego Ukrainy przyciągają popierające klaksony z przejeżdżających samochodów. Domy po drugiej stronie ulicy obwieszone są ukraińskimi flagami i antyrosyjskimi hasłami. Sąsiedzi krzyczą „Slava Ukraini!” („Chwała Ukrainie”) na Rosjan, którzy przychodzą i odchodzą.

Bob Stowers, lokalny mieszkaniec, powiedział, że podczas codziennego spaceru obok ambasady zatrzymuje się przy każdej z sześciu kamer bezpieczeństwa i pokazuje w wiadomościach artykuł o uwięzionym przywódcy rosyjskiej opozycji Aleksieju Nawalnym. – To sprawia, że ​​czuję się trochę lepiej – powiedział.

Czasami sprawy przybierają poważniejszy obrót: mieszkańcy okolicy narzekają, że Wisconsin Avenue, główna arteria biegnąca obok ambasady, jest od czasu do czasu zamykana przez policję Secret Service badającą alarmy bombowe — według szacunków jednego z sąsiadów było ich aż 10 od czasu inwazji, chociaż niektórzy uważają, że Rosjanie wyolbrzymiają groźby zamknięcia protestujących. (Kiedyś wezwano saperów, by zbadali pralkę z papier-mache, która została pozostawiona na podjeździe ambasady; okazała się nieszkodliwym symbolem towarów konsumpcyjnych zrabowanych przez wojska rosyjskie).

Nieoficjalny znak drogowy w pobliżu końca podjazdu do ambasady głosi, że jest to „Zelensky Way”. Protestujący, w tym ambasador Ukrainy w Waszyngtonie, posadzili słoneczniki, narodowy kwiat Ukrainy, na trawie wzdłuż chodnika. Sąsiedzi mówią, że kwiaty zostały podarte w ciągu nocy.

Najbardziej rozgniewany Antonowa wydają się jednak wysiłki FBI mające na celu rekrutację szpiegów pośród niego.

„Zasadniczo nasza ambasada działa we wrogim środowisku” – powiedział Antonow rosyjskiemu serwisowi informacyjnemu Tass w zeszłym roku. „Agenci amerykańskich służb bezpieczeństwa kręcą się przed rosyjską ambasadą, rozdając numery telefonów CIA i FBI, pod które można zadzwonić w celu nawiązania kontaktu”. (Po początkowym stwierdzeniu, że pan Antonow może być dostępny na rozmowę, ambasada przestała odpowiadać na zapytania dotyczące tego artykułu).

Chociaż nie jest jasne, czy faktycznie wręczono jakieś wizytówki, FBI nie próbuje ukryć swoich wysiłków w celu rekrutacji Rosjan zza bram ambasady. Biuro opublikowało w tym roku wideo, zachęcające rosyjskich dyplomatów, którzy mogą sprzeciwiać się wojnie, do kontaktu. Wideo rozpoczyna się obrazem ambasady rosyjskiej, a następnie pokazuje przejazd autobusami i pociągami metra przez miasto do drzwi siedziby FBI.

Warto przeczytać!  Pięciu ukraińskich cywilów zabitych, gdy walczące strony zastanawiają się nad kolejnym ruchem

„Możesz wejść do dowolnego biura terenowego FBI i powiedzieć, że chcesz zmienić przyszłość”, wideo zapewnia potencjalnych szpiegów.

FBI nie komentuje twierdzeń pana Antonowa o agentach rozdających wizytówki, ale rzecznik powiedział, że biuro „szuka informacji od członków dowolnej społeczności interesów w celu przeciwdziałania zagrożeniom dla naszego bezpieczeństwa narodowego”.

Biuro nie odpowiadało też na pytania dotyczące tajemniczego domu po drugiej stronie ulicy od kompleksu ambasady. Mieszkańcy są rzadko widziani, a żaluzje są zawsze zaciągnięte, mimo że światła są zwykle włączone w nocy. Wielu sąsiadów zakłada, że ​​w domu pracują agenci FBI inwigilujący Rosjan. Teorii nie do końca zniechęca fakt, że obraz domu w Google Maps z poziomu ulicy został zamazany.

Rosjanie mają jakiś powód do paranoi. Wkrótce po rozpoczęciu budowy ambasady w 1977 roku, FBI i Agencja Bezpieczeństwa Narodowego zaczęły kopać tajny tunel pod kompleksem, aby uzyskać dostęp do komunikacji. Ale projekt musiał zostać porzucony po ujawnieniu go przez Roberta Hanssena, agenta FBI aresztowanego w 2001 roku za sprzedaż amerykańskich tajemnic do Moskwy. (Pan Hanssen zmarł w czerwcu.)

Douglas London, rosyjskojęzyczny były agent CIA i autor niedawnej książki o rekrutacji szpiegów, powiedział, że znalezienie w ambasadzie Rosjan chętnych do współpracy ze Stanami Zjednoczonymi będzie trudne, ale nie niemożliwe.

„Jeżeli jesteś rosyjskim urzędnikiem oddelegowanym do USA, poddali cię dodatkowej weryfikacji” – powiedział London. „Niemniej jednak jednymi z naszych najlepszych aktywów na przestrzeni lat byli rosyjscy urzędnicy w USA, którzy zgłosili się na ochotnika do pomocy. Myślę, że Putin musi się martwić o swoich Rosjan tutaj”.

Pan Antonow twierdzi nawet, że został zwerbowany osobiście. W czerwcu zeszłego roku powiedział rosyjskiej telewizji państwowej, że otrzymał list z Departamentu Stanu wzywający go do „denuncjowania mojej ojczyzny i potępienia działań rosyjskiego prezydenta”, jak twierdzi Tass.

Departament Stanu nie odpowiedział na prośbę o komentarz w sprawie rzekomego listu.

Ludzie, którzy znają pana Antonowa, nazywają go nieprawdopodobnym dysydentem. Mówią, że nie jest fanatycznym ideologiem, ale jest też niezawodnie lojalny wobec Kremla. Niektórzy ludzie Zachodu, którzy mieli z nim do czynienia, opisują go jako serdecznego, a nawet sympatycznego. Ale potrafi też wygłaszać zjadliwe monologi; dni przed inwazją jego kraju na Ukrainę pan Antonow zapewniał, że nie będzie wojny.

Warto przeczytać!  Huragan Otis niszczy Acapulco w Meksyku, zabijając 27 osób

Pomimo toksycznej chmury politycznej, która otacza go z wielu stron, pan Antonow stara się zachować normalne zwyczaje dyplomatyczne. W swojej rezydencji przyjmuje kolegów dyplomatów, witając ich kawiorem, dobrym winem, wódką i tym, co goście określają jako wykwintne jedzenie, choć narzeka na utratę ukochanego szefa kuchni, dzięki trzyletniemu limitowi wizowemu dla Rosjan.

Jest gospodarzem imprez towarzyskich, w tym przyjęcia świątecznego w grudniu dla mediów informacyjnych, w którym według osób, które tam były, uczestniczyli głównie dziennikarze spoza Ameryki. Uczestnicy otrzymali gruby magazyn opisujący bohaterską postawę Rosji przeciwko nazistom pod Stalingradem.

W swojej rezydencji w maju Antonow zorganizował „Noc jedności Rosji i Afryki”, podkreślając związki Kremla z wieloma narodami na kontynencie. Eleganckie sedany ustawione na zewnątrz, z tablicami dyplomatycznymi wskazującymi uczestników między innymi z Egiptu, Rwandy, Gwinei Równikowej i Maroka.

(Reporter New York Timesa, który poprosił o udział w wydarzeniu, otrzymał oficjalne zaproszenie e-mailem, a następnie otrzymał wiadomość uzupełniającą, w której nazwano zaproszenie „już nieważnym”, bez dalszych wyjaśnień.)

Pan Antonow może narzekać na życie w Waszyngtonie, ale Amerykanie w Moskwie mają się znacznie gorzej, twierdzą amerykańscy urzędnicy.

Protesty są tam powszechne poza ambasadą USA, choć urzędnicy uważają, że w przeciwieństwie do Waszyngtonu są one organizowane przez rząd przyjmujący. Rosyjscy agenci bezpieczeństwa nieustannie śledzą amerykańskich dyplomatów w mieście i czasami są zastraszani. W styczniowym dniu, kiedy niedawno zatwierdzona ambasador USA, Lynne M. Tracy, po raz pierwszy przybyła do swojego biura, w tajemniczy sposób zgasło zasilanie.

Jeden z byłych wyższych urzędników USA przypomniał niedawny incydent, w którym ktoś przykleił taśmą wielką literę Z do dachu samochodu amerykańskiego dyplomaty, który był w sklepie spożywczym. Telewizja państwowa wyemitowała później nagranie z drona przedstawiające samochód wjeżdżający do ambasady USA, powiedział były urzędnik.

W czerwcu ubiegłego roku miasto Moskwa zmieniło nazwę działki wokół ambasady USA, nadając jej nowy adres: Plac Donieckiej Republiki Ludowej 1. (Nazwa odnosi się do nierozpoznanego, zainstalowanego przez Rosję rządu okupowanej wschodniej ukraińskiej prowincji).

Rosjanie też mają swoje projektory i wyświetlają obrazy rzezi z amerykańskich wojen w Iraku, Wietnamie i Afganistanie na budynek naprzeciwko ambasady amerykańskiej.

Ponieważ wojna na Ukrainie trwa, wydaje się, że nic z tego nie ustąpi w najbliższym czasie. Na przykład pan Wittes jest głęboko zaangażowany. „Doskonalenie jego pokazów świetlnych wymagało dużo energii, pieniędzy i wielu eksperymentów”, mówi. Poza tym, jak powiedział, „uszczęśliwia to Ukraińców”.


Źródło