Świat

Atakowani pistoletami na wodę i nienawiścią, sezon powrotu turystów znów trwa

  • 12 lipca, 2024
  • 9 min read
Atakowani pistoletami na wodę i nienawiścią, sezon powrotu turystów znów trwa


Wojna z turystyką zaczyna się od nowa, a kwarantanny COVID-19 oficjalnie odeszły w zapomnienie. Ataki na podróże były powszechne w 2024 r., od malowania sprayem pary prywatnych odrzutowców na brytyjskim lotnisku Stansted, przez próby blokowania amerykańskich lotnisk, po zakaz wjazdu Izraelczyków na Malediwy.

Co jeśli zorganizują igrzyska olimpijskie i nikt nie przyjedzie? To prawdopodobnie nie wydarzy się w Paryżu tego lata, pomimo przemocy, ale wielu Europejczyków mówi, że nie chce turystów.

W USA Maui wciąż podnosi się po katastrofalnym pożarze, który zabił 102 osoby i zniszczył zabytkową Lahainę. Chociaż Maui Economic Development Board twierdzi, że przemysł turystyczny wyspy odpowiada za prawie cztery z pięciu dolarów tam wygenerowanych, młody pracownik hotelu przyznał, że na Hawajach „jest się w pewnym sensie wychowywanym tak, by nienawidzić turystów”. Takie nastawienie, jak również ambiwalencja Hawaiian Tourism Authority wobec turystyki, sprawiły, że wielu ludzi odniosło wrażenie, że turyści, bez względu na to, jak bardzo są szanowani, są niemile widziani.

Najnowsze wieści z frontu antyturystycznego mówią, że mieszkańcy Barcelony zaatakowali zagranicznych gości pistoletami na wodę. Demonstranci nawet założyli taśmę policyjną wokół wejść do hoteli i kawiarni.

Magazyn Time potraktował to jako wielki żart. „Tysiące wściekłych mieszkańców Barcelony wyszło na ulice w weekend, aby wziąć udział w proteście przeciwko masowej turystyce w hiszpańskim mieście. Ich broń? Skromny pistolet na wodę”.

„Nagrania wideo pokazują protestujących pryskających wodą z kolorowych pistoletów na podróżnych, którzy jedli obiad w Las Ramblas, dzielnicy pełnej turystów. Gdy przemoczeni turyści niezręcznie uciekali, Katalończycy skandowali „turyści, wracajcie do domu” i używali biurokracji, aby odgrodzić wejścia do hoteli i restauracji. Inni demonstranci trzymali transparenty z napisem „turystyka zabija miasto”.

Odwiedzający Barcelonę nie uznali „protestu” za tak przyjazny ani zabawny. „Turyści cieszący się dobrym posiłkiem w jednym z najpopularniejszych miast świata zostali zaatakowani przez miejscowych, ponieważ nadmierna turystyka osiągnęła punkt wrzenia” – donosi jeden z raportów. Materiał filmowy BBC pokazał 2800 demonstrantów rzucających się na turystów, strzelających do nich z pistoletów na wodę i wyganiających ich z restauracji i kawiarni.

Na zdjęciach widać, jak turyści, którzy zostali wytypowani do ataku, wyrażają strach i dezorientację. Czy to był atak terrorystyczny? Co oni rozpylili? Dlaczego? Czy zrobiłem coś złego? Większość decyduje się na ucieczkę zamiast walki, co może jedynie pogorszyć i tak już trudną sytuację.

W USA polewanie ludzi wodą może potencjalnie zostać uznane za napaść.

Protesty wybuchły po tym, jak lokalny rząd podniósł podatek od turystów i ogłosił koniec wynajmu krótkoterminowego w ciągu pięciu lat. Władze lokalne twierdzą, że koszty zakwaterowania wzrosły w Barcelonie o 68% w ciągu ostatniej dekady. Obwiniają wynajem krótkoterminowy, taki jak Airbnb, ale demonstranci biorą na celownik hotele, restauracje i indywidualnych turystów.

Podczas gdy krótkoterminowy wynajem bez wątpienia podnosi ceny mieszkań w Barcelonie, turyści, którzy tam przyjeżdżają, wkładają pieniądze do kieszeni właściciela restauracji, portfela kelnerki i miliardy do gospodarki miasta. W Barcelonie 26 milionów turystów wygenerowało 13,8 miliarda euro wydatków w 2023 roku.

Stopa bezrobocia w Hiszpanii wynosi około 11,3%, a wśród osób młodych w wieku 20-24 lata wynosi 25%. Mimo to sektor turystyczny odpowiada za 12,6% miejsc pracy w Hiszpanii, czyli 3 018 820 osób, co stanowi wzrost o 2,1% w porównaniu z rokiem poprzednim.

Ci, którzy wyszli na ulice, aby terroryzować turystów, najwyraźniej nie zgadzają się z ministrem przemysłu i turystyki Hiszpanii, Jordim Hereau. Powiedział on: „Branża turystyczna nie tylko rośnie ilościowo, jak pokazuje udany rekord z 2023 r. pod względem liczby wizyt i wydatków w miejscu docelowym, ale także – i co ważniejsze – jakościowo, z lepszymi miejscami pracy związanymi z sektorem turystycznym, niższym wskaźnikiem zatrudnienia tymczasowego i większą liczbą pracowników etatowych z umowami na czas nieokreślony”.

Barcelona nie jest jedynym antyturystycznym miejscem w Europie. The Telegraph niedawno ocenił, jak wrogie wobec brytyjskich gości były różne europejskie miejsca docelowe.

W skali od 1 do 10 Korfu i Prowansja uzyskały ocenę 2, Capri 3, a co zaskakujące, przeładowane turystami Santorini otrzymało zaledwie 4. Teneryfa otrzymała ocenę 5, a Wenecja i Split w Chorwacji 6 na 10. Amsterdam i Barcelona są w punkcie wrzenia, 7 na 10 osób jest rozczarowanych nadmierną turystyką. Majorka, 8 na 10, prowadzi na liście niezadowolonych.

Na Majorce „rzadko mija tydzień bez antyturystycznej demonstracji”. W maju ponad 10 000 osób maszerowało, aby zaprotestować przeciwko turystyce i brakowi niedrogich mieszkań. Kolejny antyturystyczny protest odbędzie się na Majorce w niedzielę 21 lipca.

Prezydent Balearów Marga Prohens powiedziała: „Właśnie dlatego, że kochamy turystykę i wierzymy w nasz model ekonomiczny, nadszedł czas, aby ustalić limity”. W planach jest podatek turystyczny i zakaz dużych statków wycieczkowych. Wenecja zrobiła to samo, pobierając opłatę w wysokości około 5,37 USD w najbardziej ruchliwe 29 dni.

Ale w Wenecji mieszka tylko 50 000 osób, a liczba ta może być dorównana liczbie turystów w ruchliwy dzień. Dla porównania, w Barcelonie mieszka 1,7 miliona osób, w tym 432 000 obcokrajowców, czyli 25%. Czy obcokrajowcy, w tym 43% z wyższym wykształceniem, zwiększają konkurencję o mieszkania?

Niestety, aktywizm antyturystyczny może również opierać się na uprzedzeniach. Tej wiosny rząd Malediwów postanowił zakazać wszystkim izraelskim turystom wjazdu na egzotyczne wyspy. Prawie 11 000 Izraelczyków odwiedziło Malediwy w zeszłym roku, co stanowi zaledwie 0,6% całkowitej liczby turystów. Malediwy to maleńka islamska republika składająca się z 1000 koralowych wysepek, znana z odosobnionych piaszczystych białych plaż i turkusowych lagun.

Prezydent Malediwów, Mohamed Muizzu, „postanowił wprowadzić zakaz paszportów izraelskich”. Jako powód podano oburzenie opinii publicznej wojną w Strefie Gazy (rozpoczętą atakiem Hamasu 7 października, w którym zginęło ponad 1200 Izraelczyków).

10 czerwca parlament Malediwów przedstawił projekt ustawy o zmianie prawa imigracyjnego, aby zakazać wjazdu posiadaczom paszportów izraelskich i Izraelczykom z podwójnym obywatelstwem. Jednak źródła na Malediwach później stwierdziły, że trudno będzie wprowadzić zakaz dyskryminacji wyłącznie wobec izraelskich Żydów, ponieważ w Izraelu mieszka również ponad 2 miliony muzułmanów.

Anonimowy lokalny biznesmen dodał, że marka Malediwów jako bezpiecznej przystani dla ludzi wszystkich wyznań i narodowości może zostać zniszczona. Zakaz dla Izraelczyków „może wywołać wrażenie, że antysemityzm lub religijny ekstremizm stanowią zagrożenie dla zagranicznych turystów”.

Albo jak napisał Reason Magazine: „Zakaz wjazdu Izraelczyków na Malediwy to hańba. Prezydent Mohamed Muizzu nie może twierdzić, że stoi po właściwej stronie historii, trzymając się jednocześnie podręcznikowej definicji bigoterii”.

Ta afera wyrządziła znaczne szkody wizerunkowe. Osobiście nie mam zamiaru latać 24 godziny, 32 minuty i płacić tysiące dolarów za wizytę w miejscu, które próbuje dyskryminować. Nie obchodzi mnie, jak ładne są hotele na Malediwach, plaże, surfing czy nurkowanie.

Światowe zrozumienie i docenienie różnych kultur są kluczowym elementem wkładu turystyki. Na całym świecie bezpośredni wkład podróży i turystyki do produktu krajowego brutto wyniósł 7,7 biliona dolarów amerykańskich w 2022 r., co stanowi znaczący 7,6-procentowy udział w całkowitym globalnym PKB.

Mimo to branża turystyczna nie jest niezniszczalna. Katastrofy takie jak COVID to jedno, atakowanie turystów, ponieważ chcą odwiedzić twój kraj, to zupełnie co innego.

Barcelona, ​​piękne miasto z historycznie przyjazną kulturą, jest w niebezpieczeństwie stania się puentą starego dowcipu Yogi Berra. „Jest tak tłoczno, że nikt już tam nie chodzi”.


Źródło

Warto przeczytać!  Mniej alkoholu lub jego brak to jedna ze ścieżek do lepszego zdrowia