Biznes

Auta w cenie Thermomixa. Czy za cenę kultowego narzędzia kuchennego da się kupić dobry samochód?

  • 25 stycznia, 2023
  • 9 min read
Auta w cenie Thermomixa. Czy za cenę kultowego narzędzia kuchennego da się kupić dobry samochód?


Słyszeliście już o urządzeniach marki Thermomix? Nie? Gdzie udało wam się ukryć przed przedstawicielami namawiającymi na prezentacje urządzenia, które ma „spełniać kulinarne marzenia” i to bez wysiłku i bez brudzenia w kuchni?

Dla niewtajemniczonych: Thermomix to tzw. multicooker. Pierwsze „pra-Thermomixy” pojawiły się na rynku na początku lat 60., niemiecka firma Vorwerk oferowała je pod nazwą Universalküchengerät VKM5 – i były to po prostu kuchenne blendery. Nazwa jak dla bojowego wozu piechoty!

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

W 1971 r. pojawił się na rynku Heizmixer VM 2000, uznawany za prekursora obecnych Thermomixów. Dla kogoś, kto zna niemiecki, nazwa wyjaśnia pomysł, który stoi za urządzeniem – to mikser/blender z możliwością podgrzewania zmiksowanej zawartości. Urządzenie początkowo trafiało na rynek francuski, miało głównie ułatwiać robienie zup. Wystarczyło wrzucić do garnka składniki, zmiksować je przy użyciu zintegrowanego blendera, dolać wodę, dodać przyprawy i uruchomić podgrzewanie. W 1980 r. pojawiło się pierwsze urządzenie sprzedawane pod nazwą Thermomix, które poza blenderem z możliwością podgrzewania miało też przystawkę do gotowania na parze. W następnych generacjach dodawano kolejne funkcje.

Thermomix (po prawej) i jego komnkurent z Lidla. Multicookery to skrzyżowanie blendera z podgrzewanym garnkiem, oczywiście z mnóstwem dodatkowych funkcji.

Foto: Shutterstock/Karolis Kavolelis


Thermomix (po prawej) i jego komnkurent z Lidla. Multicookery to skrzyżowanie blendera z podgrzewanym garnkiem, oczywiście z mnóstwem dodatkowych funkcji.

Co potrafi współczesny Thermomix?

No cóż – to nadal skrzyżowanie blendera/miksera/garnko-patelni, urządzenia do wyrabiania ciasta, gotowania na parze, tyle że teraz sprzężone z wagą i komputerem z dużym ekranem dotykowym, który pełni rolę programatora, książki kucharskiej i terminalu, przy pomocy którego można pobierać z sieci tysiące przepisów na dania, napoje, desery. To taki kuchenny kombajn, który zastępuje większość przyborów kuchennych i potrafi poprowadzić „za rączkę” nawet najgorsze kulinarne beztalencia.

Przeczytaj również: Thermomix kontra „Lidlomix” – porównujemy dwa multicookery. Dzieli je cenowa przepaść, ale czy coś jeszcze?

Ile kosztuje Thermomix?

Największe emocje wzbudza cena. Aktualnie podstawowy zestaw kosztuje 5745 zł, ale niebawem ma podrożeć.

Można dokupić różne akcesoria, np. dodatkowe urządzenie Thermomix Friend, czyli okrojonego Thermomixa, który ułatwia i przyspiesza przygotowanie bardziej skomplikowanych dań. Urządzenia łączą się ze sobą bezprzewodowo, część receptury można zrealizować w jednym miksero-garnku, część w drugim. Bez problemów na zestaw wydać można ponad 7 tys. złotych.

Thermomix zastępuje wiele akcesoriów kuchennych, ale też za jego równowartość da się kompletnie wyposażyć kuchnię!

Do wykorzystania możliwości Thermomixa samo to urządzenie nie wystarczy – np. choć ten „kuchenny cud techniki” umie zagnieść ciasto na wypieki, to do ich wypieczenia i tak potrzebny będzie piekarnik. Na zakupie Thermomixa wydatki się kończą, korzystanie z oficjalnej platformy z przepisami Cookiedoo też kosztuje „tylko” 199 złotych rocznie.

Warto przeczytać!  Liczba ta samochodów wzrosła o ponad 100% w ciągu 11 dni | Wiadomości na rynkach

Zaletą Themomixa jest możliwość skorzystania z ponad 100 tys. gotowych przepisów.

Foto: Shutterstock/Karolis Kavolelis


Zaletą Themomixa jest możliwość skorzystania z ponad 100 tys. gotowych przepisów.

Wady i zalety Thermomixa

Sprzęt ma oszczędzać czas na samo przygotowanie dań i na naukę gotowania. Wystarczy wybrać przepis, zrobić zakupy według przygotowanej na platformie Cookidoo listy produktów, a później już tylko krok po kroku realizować instrukcję.

Jeśli ktoś chce jeść zdrowo w domu (wiele przepisów niskotłuszczowych, receptury pozwalające zachować większość wartości odżywczych itd.) nie marnować produktów, a nie ma smykałki do gotowania – to z Thermomixem uzyska świetne rezultaty. Jeśli gotuje dla dużej rodziny – to Thermomix może nie dać rady, bo pojemność użyteczna zintegrowanego garnka to tylko 2,2 litra (4-5 porcji zupy).

Jakie auto kupisz za cenę Thermomixa?

„Thermomix jest tylko dla bogaczy – kto inny wydałby tyle na garnek z mikserem! Jak ktoś ma Thermomixa, to przecież nie musi kupować taniego auta”. Nie, to absolutnie nie prawda! Te urządzenia sprzedawane są podczas prezentacji i często na raty, np. w schemacie 36 rat po ok. 160 zł (za podstawowe urządzenie).

Z Thermomixem jest trochę tak, jak z telefonami spod znaku nadgryzionego jabłka – wielu posiadaczy „prestiżowych” smartfonów też spłaca je latami. Dla uproszczenia przyjmijmy do celów naszego porównania, że cenowym odpowiednikiem Thermomixa będą auta z przedziału cenowego 5500-7500 zł. Sprawdźmy więc, jakie cztery kółka można za taką kwotę kupić.

Toyota Aygo I


Foto: Auto Bild

Przyjemne, skromne, oszczędne i niesłychanie zwinne miejskie autko, do kupienia za 5-7 tys. złotych. Jeśli uda się znaleźć egzemplarz bez korozji i niezbyt dużym przebiegiem (są takie!) i bez instalacji gazowej, to jest to zakup niskiego ryzyka. Razić mogą tylko plastiki we wnętrzu, wyglądające taniej niż tworzywa, z których wykonano obudowę Thermomixa. Przy rozsądnej jeździe trudno spalić więcej niż 5-6 l/100 km, więc w domowym budżecie powinno zostać trochę pieniędzy na dobre jedzenie poza domem.

Volkswagen Golf IV


Foto: archiwum / Auto Świat

Za 6-7 tys. złotych można kupić 20-letniego Volkswagena Golfa, zarówno z oszczędnym i mocnym silnikiem diesla, jak i z jednostkami benzynowymi. Do wyboru wersje 3 i 5-drzwiowe, kombi, albo emerycki sedan (Bora). W tym budżecie lepiej szukać benzyniaka, bo powinien mieć niższy przebieg, niższe będą też koszty ewentualnych napraw. Trudno znaleźć auto, do którego części byłyby tak tanie i dostępne jak do Golfa.

Warto przeczytać!  Jesteś na L4? ZUS zapowiada kontrole osób na zwolnieniach lekarskich. Co grozi za nieprawidłowe korzystanie z L4? Jak wygląda kontrola?

Alfa Romeo 156


Foto: Auto Bild

Nie chcesz wyglądać jak ktoś, kto kupił tanie auto, bo nie stać go na nową furę? Kup Alfę Romeo 156 – będziesz wyglądał na konesera, który docenia ponadczasowe piękno tego modelu. Technicznie nie jest tak źle – nawet włoskich diesli nie trzeba się aż tak bardzo bać. Oczywiście, przyda się sporo cierpliwości do drobnych, ale denerwujących usterek, trzeba też zaakceptować pewną dawkę patyny.

Polonez Caro/Caro Plus


Foto: Auto Świat

Polonezy z końcówki produkcji – choć pod wieloma względami lepsze od wcześniejszych wersji, na razie nie są aż tak cenione, jak „Borewicze” czy wczesne „akwaria”. To jednak tylko kwestia czasu. Do jazdy nadają się umiarkowanie – to ociężałe, niezbyt oszczędne auta – ale do odstawienia w suchym garażu, jako inwestycja, to niezły pomysł. Pod warunkiem że trafimy na ładnie zachowany egzemplarz w oryginalnym stanie. Warto też zainwestować w Trucka!

Audi 80 B3/B4


Foto: Auto Bild

To jeden z najsolidniejszych modeli w historii marki, przez co trudno mu uzyskać status pełnoprawnego klasyka. Blachy są ocynkowane i rdzewieją głównie na skutek niefachowych napraw powypadkowych albo skrajnego zaniedbania, a mechanika jest nie dość, że solidna, to jeszcze relatywnie łatwa w naprawach. Nawet 30-letnie Audi 80 wciąż nie wygląda na swój wiek, jeśli jest dobrze utrzymane, to jeździ całkiem współcześnie. W końcu jednak się doczeka statusu klasyka – w końcu to obiektywnie rzecz biorąc auto lepsze od BMW E30 i nie gorsze od Mercedesa 190. Jeśli komuś przeszkadza napęd na przód, czasem trafiają się też egzemplarze z napędem 4×4. A do czasu, kiedy 80-tka stanie się cenionym klasykiem – jeździć, korzystać!

Volkswagen Passat B5


Foto: Auto Świat

To kiedyś było drogie, prestiżowe auto, ale sprzedano ich tak wiele, że wciąż jest ich pełno – za 6-7 tys. zł można czasem znaleźć egzemplarze, które powinny posłużyć jeszcze kilka lat. Za takie pieniądze trudno o bezpieczniejsze i bardziej praktyczne auto. Chociaż wizerunkowo… lata świetlne za Alfą 156.

Saab 9-3/ Saab 9-5


Foto: Auto Świat

To niszowe propozycje dla dosyć odważnych i zaradnych. Saaby są stylowe, bezpieczne, stosunkowo solidne (choć są wersje, do których lepiej się nawet nie zbliżać, np. 3-litrowy diesel w modelu 9-5). Mimo bankructwa marki auta wciąż mają rzeszę fanów, którzy walczą o utrzymanie przy życiu jeżdżących egzemplarzy. Z dostępnością części jest lepiej, niż mogłoby się wydawać, co nie znaczy, że całkiem bezproblemowo.

Warto przeczytać!  Nie wszyscy muszą płacić abonament RTV. Kto może uniknąć opłaty?

Motocykl lub skuter w cenie Thermomixa: Romet Pony Mini 125


Foto: Romet Motors

Jesteś po 40-tce, a w dzieciństwie marzyłeś o motorynce, ale rodzice sprzeniewierzyli pieniądze, które dostałeś na komunię? Nie trać pieniędzy na Thermomix, wydaj je na motorynkę na sterydach, zrealizuj młodzieńcze marzenia. Przecież jako dziecko nie marzyłeś o mikserze za fortunę!

Za równowartość miksero-garnka dostaniesz fabrycznie nowy sprzęt, który może i wygląda trochę jak kultowa motorynka z PRL-u, ale dzięki chińskiej, wypróbowanej technice opartej na japońskich wzorcach, jest od niej pod każdym względem lepszy. Silnik 125 cm/3, hamulce tarczowe, niemal 8 KM mocy, prędkość maks. 90 km/h, a do tego zużycie paliwa niższe niż w oryginalnej motorynce!

Oczywiście, możesz też kupić za takie pieniądze oryginalnego Rometa Pony z lat 80-tych. Do jazdy nie warto, jako ozdoba do salonu – czemu nie? A jeśli chcesz być nowoczesny, to za cenę zestawu Thermomix+ Thermomix Friend kupisz elektrycznego Rometa E-Pony, który ma silnik o mocy 1,5 kW i baterie o pojemności 21,6 Ah. Prędkość maks. 45 km/h, zasięg do 70 km między ładowaniami.


Foto: Romet Motors

Moim zdaniem

Uwielbiam gotować i lubię celebrować gotowanie. Nie traktuję pracy „przy garach” jako straty czasu, często w kuchni improwizuję i eksperymentuję. Eksperymentalnie sprawdziłem też, jak gotuje mi się z Thermomixem – w moim przypadku Thermomix nie oszczędza czasu, bo mam w kuchni odpowiednie narzędzia i umiem z nich korzystać. Za to odbiera mi przyjemność z gotowania.

Pieniądze, za które mógłbym kupić Thermomixa, wolałbym wydać np. na rokującego youngtimera, albo na tanie auto do codziennej jazdy. Rozumiem jednak fanów tego sprzętu – osoby, które lubią technologie i modne gadżety, chcą dobrze i zdrowo jeść, ale nie lubią lub po prostu nie potrafią gotować.

W moim przypadku Thermomix sprawdziłby się tylko w jednej roli – jako poręczny sprzęt kuchenny do kampera, czyli tam, gdzie i tak nie mógłbym zabrać ze sobą sprzętów kuchennych z prawdziwego zdarzenia. Ale też ograniczeniami – dla mnie jedną z atrakcji dalekich podróży jest możliwość poznawania lokalnych kuchni, a z kolei na odludziu korzystanie z urządzenia elektrycznego o mocy 1000 watów, nie jest dobrym rozwiązaniem, lepiej sprawdza się… kociołek zawieszony nad ogniskiem. Do takich okazjonalnych zastosowań zapewne wystarczyłby mi też jakiś tańszy, nie tak modny multicooker, jak choćby kosztujący „Lidlomix” Monsieur Cuisine Smart, kosztujący 1/3 ceny Thermomixa.


Źródło