1. 
   W aptekach miały być dostępne darmowe szczepionki przeciwko grypie, pneumokokom i COVID-19. Tymczasem w rzeczywistości plan jest daleki od realizacji
2. 
   – [Procedura] jest tak skomplikowana, że od dwóch tygodni jeszcze nikt w Polsce jej nie przeszedł. Sama instrukcja wypełnienia druków liczy ponad sto stron – mówi Marcin Wiśniewski, prezes Związku Aptekarzy Pracodawców Polskich Aptek
3. 
   Farmaceutom zdecydowanie nie jest do śmiechu. Skomplikowana biurokracja mocno ich przerasta. — Dziś wróciliśmy do papieru, poczty, rozbudowanych procedur i tygodni oczekiwania na uwagi NFZ — podsumowuje Marcin Wiśniewski
4. 
   Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu

Bezpłatne szczepionki w aptekach to mit? Środowisko farmaceutów i pacjentów nie jest zadowolone

Apteki miały wykonywać darmowe szczepienia przeciwko COVID-19, ale też przeciwko grypie i pneumokokom. Ten postulat cieszył się dużym zainteresowaniem wśród farmaceutów, a tym bardziej pacjentów, którzy dzięki takiemu pomysłowi mieli szansę na podejmowanie działań profilaktycznych. Dotychczas jednak żadna placówka nie zawarła stosownego kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia.

Sprawę komentuje Marcin Piskorski, prezes Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET – Nie słyszałem, żeby ktokolwiek podpisał umowę na szczepienia – przyznaje.

Awantury w aptekach przez darmowe leki. Farmaceutka: jeden wielki strach

Z kolei Marcin Wiśniewski, prezes Związku Aptekarzy Pracodawców Polskich Aptek twierdzi, że przyczyny takiego stanu rzeczy leżą w skomplikowanej biurokracji i spóźnionych przepisach. Jego zdaniem procedura jest niemożliwa do pokonania.

– Jest tak skomplikowana, że od dwóch tygodni jeszcze nikt w Polsce jej nie przeszedł. Sama instrukcja wypełnienia druków liczy ponad sto stron. Ci, którzy wypełnili i wysłali druki do NFZ, skarżą się, że w tym czasie Fundusz zmienił wymagania, więc muszą zaczynać wypełnianie od nowa – mówi Marcin Wiśniewski na łamach portalu rp.pl.

Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo.

Przedstawicielom środowiska farmaceutycznego nie jest do śmiechu

W mediach społecznościowych aż roi się od komentarzy.

– Drugi raz wysyłam wniosek o umowę, bo pierwszy nie miał polskich znaków, ze względu na brak aktualizacji programu do ofert (błąd po stronie NFZ). I czuję, że tym razem też będzie do poprawy. Pacjenci się śmieją, że ta umowa to na następny sezon jest – pisze farmaceutka w jednym z postów.

Z kolei farmaceutom zdecydowanie nie jest do śmiechu. Już na początku października pojawił się przepis ustawy refundacyjnej, który dał podstawę do zawierania oraz rozliczania przez NFZ umów z podmiotami prowadzącymi apteki. Dotyczyły one szczepień ochronnych finansowanych ze środków publicznych. Początek października to ostatni dzwonek dla osób, które chcą zaszczepić się przeciwko grypie, a darmowe szczepienia miały wejść w życie od 1 listopada, gdy sezon infekcyjny trwał już w najlepsze. Farmaceuci uważają, że można przymknąć na to oko, ale utrudnienia w realizacji tych planów są ich zdaniem niedopuszczalne.

– W naszej ocenie utrudnienia są wprowadzone celowo, żeby szczepienia w aptekach po prostu zablokować. I jest to kompletnie niezrozumiałe, bo apteki są najłatwiej dostępnym miejscem, w którym pacjenci mogą zostać szybko i bezpiecznie zaszczepieni, a populacja Polski jest jedną z najsłabiej wyszczepionych w Europie. Państwu powinno zależeć na znoszeniu, a nie budowaniu barier proceduralnych – mówi Marcin Wiśniewski.

Dodaje, że utrudnienia tego typu są obecne dopiero teraz. W poprzednich latach podobne dokumenty zawierały dwie strony, więc można było podpisać je rano, przesłać przed południem, a wieczorem szczepić pacjentów. — Dziś wróciliśmy do papieru, poczty, rozbudowanych procedur i tygodni oczekiwania na uwagi NFZ — komentuje.

Farmaceutka: nie łącz z lekami na cukrzycę. Dodatkowo zbijają cukier

Szczepionki w aptekach. Na co mogą liczyć pacjenci?

Obecnie darmowe szczepionki dotyczą seniorów od 65. roku życia oraz dzieci i nastolatków poniżej 18. roku życia. Jest to szczepionka przeciwko grypie. Pozostali pacjenci mogą skorzystać z 50 proc. refundacji, co oznacza, że zapłacą ok. 25 zł. W tym celu należy udać się po receptę do lekarza i wrócić do przychodni z wykupioną szczepionką.

Dorośli mogą przyjść do apteki w celu szczepień, jednak tylko na zasadach komercyjnych. W materiale na Rp.pl możemy przeczytać, że „bez umów NFZ nie ma podstaw, by płacić za podanie preparatu. Apteka może – ale nie musi – pobrać opłaty za szczepienie”.

Warto przeczytać!  Powinniśmy się bać ptasiej grypy? Ekspert wyjaśnia, komu może grozić

Opinia wiceprezesa Naczelnej Rady Aptekarskiej dla „Rzeczpospolitej”
|

rp.pl

Mariusz Kisiel, prezes Związku Aptek Franczyzowych, podkreślił, że wycena usługi szczepień pozostaje w gestii każdego właściciela apteki. Zwrócił uwagę na trudności, z jakimi borykają się farmaceuci, próbując wystawić refundowaną receptę farmaceutyczną na szczepionki. Kisiel wyraził ubolewanie z powodu ograniczonej możliwości wystawiania takich recept przez farmaceutów i zaznaczył, że pacjenci często są zmuszeni udać się do lekarza, aby uzyskać receptę ze zniżką, co w wielu przypadkach może prowadzić do rezygnacji z decyzji o szczepieniu. Jak podkreśla, pacjenci bardzo chętnie korzystają z apteki jako miejsca szczepienia.

– Kiedy była taka potrzeba, farmaceuci stworzyli 2 tys. aptecznych punktów szczepień przeciw covidowi. Udowodniliśmy, że potrafimy szczepić. Doświadczenia belgijskie i angielskie pokazują, że apteki gwarantują skokowy wzrost wyszczepialności. Niezrozumiałe jest więc, dlaczego straciliśmy ten sezon – komentuje Marcin Piskorski.

Tak powinna wyglądać recepta na darmowe leki. Kluczowy jeden szczegół

***

Posłuchaj podcastu „Anatomia Śmierci”

– To jest niezwykła kazuistyka, kilkadziesiąt przypadków na świecie, dlatego nie należy się obawiać, że spotka nas czy naszych bliskich – mówi w podcaście „Anatomia Śmierci” Agnieszka Graczyk-Szuster, kardiolożka pracująca w Szpitalu Klinicznym Przemienienia Pańskiego Uniwersytetu Medycznego im. K. Marcinkowskiego. A chodzi o tzw. syndrom Łazarza, gdy „zmarły” budzi się do życia.

Co to technicznie znaczy, że człowiek nie żyje? Kiedy może się okazać, że to był „fałszywy alarm”? I czy w Polsce możemy odetchnąć i nie obawiać się, że zostaniemy pochowani za życia? W zasadzie tak.