Była eskorta 1% opowiada o perwersyjnych igraszkach z elitą — i ich tajnych hasłach seksualnych
Nie ma Shane w jej grze.
Charlotte Shane, była pracownica seksualna, która obsługiwała 1% najbogatszych, w swoich nowych, niegrzecznych wspomnieniach wypowiada się na temat biznesmenów uprawiających seks.
Pikantna książka autorki zatytułowana „An Honest Woman: A Memoir of Love and Sex Work” trafiła na półki 13 sierpnia i opisuje w niej rozwiązły styl życia autorki, który prowadziła przez ponad dekadę, sypiając z mężczyznami z wyższych sfer w hotelach.
Zanim rozpoczęła pracę w branży towarzyskiej, Shane studiowała kobiecość — jednak ta miłosna akademiczka ostatecznie postanowiła poświęcić się mężczyznom i swoim nienasyconym pragnieniom.
„Zostałam pracownicą seksualną, ponieważ podejrzewałam i miałam nadzieję, że tak właśnie będzie: prywatna, drugorzędna forma celebryty. Alternatywna wersja mnie samej” – czytamy we fragmencie jej wspomnień opublikowanym w The Wall Street Journal.
W swojej książce autorka ujawnia, w jaki sposób zamożni mężczyźni radzili sobie z tabu panującym w biznesie, umawiając się z kobietami w luksusowych hotelach i wymieniając się tajnymi hasłami.
„Pomogło to, że eufemizmy wywołane nielegalnością przechyliły dialog w stronę afektacji” – napisała w tomie, w którym wszystko mówi. „”Zaintrygowany” oznaczał napalony, „odwiedzić” lub „spędzić czas z” oznaczało uprawiać seks, „przyjaciel” oznaczał stałego klienta”.
Shane wspomina moment, w którym nawiązała kontakt z klientem o imieniu Roger, 54-letnim prawnikiem z Waszyngtonu. Chociaż para miała się spotkać w hotelu Marriott w centrum miasta o godzinie 21:00, Shane przypadkowo przybyła 12 godzin wcześniej, o godzinie 9:00, ubrana w „zwykły strój biznesowy” i miała na sobie niebieską, skrojoną sukienkę typu „tight dress”.
Choć celowo nie planowała przybycia tak wcześnie, celowo ubrała się w strój, który umożliwiłby jej wejście do hotelu i sprawił, że poczułaby się, jakby „zasłużyła na to, żeby tam być”.
Roger zgodził się, że Shane bardziej niż zasługiwała na to, by tam być i „zapraszał” ją na spotkanie raz po raz. Po trzecim spotkaniu zaczął błagać o jej obecność.
„Muszę powiedzieć, że za każdym razem, gdy cię odwiedzam, mam ochotę widywać cię częściej” – napisał Roger po ich trzeciej randce.
Za każdym razem, gdy spotkanie przebiegało pomyślnie, Shane wysyłała klientom liścik z podziękowaniami za „wspaniały wieczór”, a w szczególności tym, których chciałaby ponownie zobaczyć.
Dość często Shane otrzymywał wiadomości z wyrazami podziwu od „żonatych mężczyzn, kawalerów, rozwiedzionych mężczyzn, mężczyzn starszych ode mnie o kilka lat lub kilkadziesiąt lat, mężczyzn zamożnych i mężczyzn żyjących pod przykrywką miażdżących długów”.
Po latach pracy w branży seksualnej Shane uznała, że nadszedł czas, aby odejść, ponieważ nie podobały jej się zmiany.
„W dzisiejszych czasach pracownicy seksualni, nawet ci pracujący osobiście, bez kont OnlyFans, muszą działać jak influencerzy, aby się reklamować, a moim zdaniem wyciąga to od nich zbyt wiele, niezależnie od wynagrodzenia” – napisała we wpisie na blogu „Meant For You” opublikowanym 10 lipca.
Shane przyznał, że marketing ewoluował od początku lat 2010., kiedy to profile zawierały zdjęcia stockowe, szampany i sekcję „o mnie”, w której wymieniono stopnie naukowe i języki.
Kiedy inne prostytutki dodawały pochwały do swoich profili, Shane poczuł się niepewnie co do umiejętności, jakie miała do zaoferowania, i zaczął się zastanawiać, czy będzie w stanie pobierać tyle samo, co inne pracownice seksualne.
Shane napisała, że „zbyt bardzo bała się, że zostanie przyłapana na kłamstwie, żeby udawać, że jest inaczej”.
Shane twierdzi, że wierzy, iż jej wspomnienia „inspirują czytelników do kochania w sposób bardziej przemyślany, do kochania lepiej” – napisała we wpisie na blogu „Meant For You”.