Filmy

Carrie w wieku 50 lat: krwawa historia odważnej debiutanckiej powieści Stephena Kinga

  • 1 kwietnia, 2024
  • 10 min read
Carrie w wieku 50 lat: krwawa historia odważnej debiutanckiej powieści Stephena Kinga


Una szczęście dorosłem w epoce „seksownego Halloween”. Coroczny festiwal wszystkiego, co przerażające, stawał się coraz bardziej krzykliwy, bardziej usiany cukierkami i amerykański. Ale to były lata 90., więc entuzjastycznie promowano ideę młodych kobiet będących „seksownymi” wersjami strasznych rzeczy. Seksowna wiedźma. Seksowny diabeł. Seksowny czarny kot (?). Ten… seksowny Freddy Krueger – tak, obawiam się, że tak. Osobiście uważałem to za wstyd, bo chciałem nie być seksowną, ale dziewczyną pokrytą krwią. Wielka królowa balu maturalnego Guignol, która spaliła swoją szkołę, a potem całe miasto. Chciałam być Carrie White.

Nigdy nie przebierałem się za kultowego antybohatera Stephena Kinga, co być może było dobrą rzeczą, przynajmniej pod względem praktycznym – pomyśl o wszystkich krzesłach, które bym zniszczył. Ale pomimo tego i pomimo faktu, że nigdy nie miałem mocy telekinetycznych, poczułem coś pokrewnego z Carrie.

Opublikowano 50 lat temu, 5 kwietnia 1974 r., Carrie to debiutancka powieść „króla grozy”, prosta, ale pokręcona opowieść o licealistce, która nie pasuje. „Żaba wśród łabędzi”, „kozioł ofiarny”, jego bohaterka – córka samotna matka oszalała na punkcie Biblii – zostaje przemieniona w piękną królową balu, ale wydaje się to zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. I tak ma to zostać udowodnione, gdy tyran ze szkoły głównej rekrutuje jej nieudolnego chłopaka, aby zaaranżował spuszczenie świńskiej krwi na scenę, podczas której koronowana jest Carrie, wywołując w niej wściekłe upokorzenie, które doprowadza do śmiercionośnego, destrukcyjnego rozwiązania powieści.

Jak to możliwe, że ukazał się 50 lat temu? Mimo że została napisana w epoce przed smartfonami i mediami społecznościowymi, specyficzny ból nastolatki w tej powieści jest świeży i kłujący. Moje pierwsze doświadczenie z jej przeczytaniem – jako nastolatka, która desperacko chciała wyciągnąć „dorosłe” książki z biblioteki i przeżuć je dla fabuły – było zupełnie inne; nie było to szczególnie emocjonalne przeżycie. Ale jako dorosły poczułem się zaskoczony i wzruszony.

Tak się złożyło, że czytałem ją ponownie w ten sam niedawny weekend, kiedy wróciłem do mojej starej szkoły na koncert. Kiedy siedziałem na korytarzu, w którym kiedyś potykałem się nieelegancko podczas lekcji wychowania fizycznego i prób teatralnych, gdzie podczas apeli poruszałem się niezgrabnie na krześle, przeżycie to było instynktowne, spotęgowane Carrie. Czaiły się tam duchy przypadkowego okrucieństwa, drwin i dokuczań; nie mogłeś mi zapłacić, żebym znowu poszedł do szkoły.

Warto przeczytać!  Jak potwierdzają lekarze, Amitabh Bachchan przejdzie angioplastykę

I chociaż w pewnym sensie czytanie opisów Kinga dotyczących jego telekinetycznego zagrożenia jest wstrząsające – rozgląda się wokół „bydlęco”, „chrząka i pożera”, „wygląda jak małpa” – one również rezonują. Jako nastolatka znajdujesz się w ciele, w którym nie potrafisz jeszcze prowadzić; czujesz się, jakby wszystkie twoje kończyny były z ołowiu.

Carrie byłaby książką, która zmieniła wszystko w życiu Kinga. Z Lśnienie Do Nieszczęście, To Do Stojakod tego czasu opublikował ponad 60 powieści i sprzedał ponad 350 milionów książek, z czego mnóstwo – w tym Carrie – były przedmiotem wielu adaptacji. Ale fakt, że prawie do tego nie doszło, jest jedną z najsłynniejszych opowieści w literaturze: King początkowo wrzucił rękopis powieści do kosza, ale jego żona Tabitha wyłowiła go i nalegała, aby kontynuował.

Pracował w pralni, kiedy przypomniał sobie wakacyjną pracę woźnego w szkole średniej, która wymagała od niego sprzątania szatni dla dziewcząt. Wyobraził sobie wzruszającą scenę: niezdarną nastolatkę biorącą prysznic bez prywatności, dostajejącą pierwszą miesiączkę i obrzucaną tamponami przez kolegów z klasy. „Reaguje… walczy… ale jak?” napisał w swoich wspomnieniach, O pisaniu. Jeśli chodzi o postać Carrie, zainspirowały go dwie dziewczyny, które znał ze szkoły – obie odmieńców, obie zmarły młodo.

Stephen King zostaje odznaczony przez Baracka Obamę Narodowym Medalem Sztuki w 2014 roku

(Getty)

Manuskrypt został sprzedany, gdy miał 26 lat i był młodym rodzicem. Pracował jako nauczyciel w szkole średniej i King miał nadzieję kontynuować tę karierę, pisząc na boku. To znaczy, dopóki wydawcy nie zadzwonili do niego i nie poinformowali, że prawa do książki w miękkiej oprawie sprzedano za 400 000 dolarów (317 000 funtów). „Siła opuściła moje nogi. Nie upadłem dokładnie, ale w pewnym sensie opadłem ze świstem do pozycji siedzącej w drzwiach” – wspomina w O pisaniu. To nie był tylko sposób na pisanie na pełen etat, ale sposób na wyjście z życia, w którym nigdy nie było wystarczającej ilości pieniędzy. Oszołomiony King postanowił wyjść i kupić żonie „dziki i ekstrawagancki” prezent na Dzień Matki (najlepszy, jaki mógł znaleźć, jak powiedział, to suszarka do włosów).

Carrie czyta się jak książkę napisaną bez strachu, wizytówkę pisarza o ogromnej mocy opowiadania historii. Mająca zaledwie 272 strony, jest poprzedniczką ery Kinga z blokami wiatrowymi i w dużym stopniu powieścią pełną nastroju i obrazu. King wprowadza atmosferę klaustrofobicznego, wdzierającego się terroru, po czym podnosi napięcie aż do spektakularnego finału. Ale oznaczało to także narodziny bardziej odważnego, nowoczesnego rodzaju horroru. Tutaj wśród codziennych banałów czaił się strach, od głupców z bractwa po apodyktycznych rodziców.

Warto przeczytać!  ICEokracja. Opcja ICE. Epoka lodowcowa: topnienie

Po publikacji Carrie nie był w żadnym wypadku sukcesem z dnia na dzień. Sprzedaż w twardej oprawie była powolna. Książka w miękkiej oprawie nabrała jednak tempa, sprzedając się w milionach egzemplarzy w pierwszym roku. Recenzje też były mocne. New York Timesa uznał talent Kinga za niezwykły. „To, że jest to pierwsza powieść, jest niesamowite. King pisze z pewnością, jaką zwykle charakteryzują jedynie pisarze-weterani” – czytamy w recenzji. „Ta mieszanka science fiction, okultyzmu, socjologii szkoły średniej, dobrych i złych dzieci oraz genetyki okazuje się niezwykłą mieszanką”.

Czytając ją dzisiaj, uderzyło mnie także sumienie powieści. To opowieść o świecie, w którym mężczyźni nienawidzą kobiet – Billy Nolan, współtwórca upokorzenia Carrie, postrzega dziewczynę Chris Hargensen jako jednorazowy obiekt seksualny – i w którym boi się kobiecości. Nic dziwnego, że Margaret Atwood jest fanką. We wstępie do nowego wydania wydanego z okazji 50. rocznicy pisze: „pod «horrorem» w Kingu zawsze kryje się prawdziwy horror: aż nazbyt rzeczywista bieda, zaniedbanie, głód i nadużycia, które istnieją w Ameryce Dzisiaj”.

To opowieść o świecie, w którym mężczyźni nienawidzą kobiet i boją się kobiecości. Nic dziwnego, że Margaret Atwood jest fanką

Jedną z rzeczy, które najbardziej mi się podobają w tej powieści, jest jej niezwykły efekt albumu z wycinkami. Przeplatając tę ​​historię fragmentami i wycinkami z fabularyzowanych artykułów na temat „fenomenu Carrie”, King wywołuje złe przeczucia, drażniąc podglądacza w każdym z nas, który chce dowiedzieć się więcej o tej okropnej rzeczy, która się wydarzyła.

King dodał te elementy, jak twierdzi, z dwóch powodów: aby uzupełnić swoją zbyt krótką powieść i „wprowadzić większe poczucie realizmu” – naśladował pytanie „Czy to się naprawdę wydarzyło?” efekt audycji radiowej Orsona Wellesa Wojna światów. Jeden z wpisów ma formę biografii Sue Snell, która wysyła swojego chłopaka Tommy’ego na bal z Carrie i mówi: „W końcu nawet nakręcili o tym film. Widziałem to w kwietniu ubiegłego roku. Kiedy wyszedłem, byłem chory”. Przemoc na przedmieściach, wkrótce potem wersja filmowa? Złośliwy akcent prawdopodobieństwa.

Oczywiście nakręcili film Carrie – a kultowy film Briana De Palmy z 1976 roku traci te fragmenty, których nie da się przełożyć na film. King uważał, że film jest bardziej stylowy niż powieść. W swojej książce o gatunku horroru pt. taniec śmierciopisał epickie sceny końcowe, w których wytrzeszczające oczy i zakrwawiona Sissy Spacek przemykają przez szkolną salę gimnastyczną na tle tańczących płomieni, jako „wymarzoną rewolucję uciskanych społecznie”.

Warto przeczytać!  Sequel „Wiem, co zrobiłeś zeszłego lata” z 2025 r. może raz na zawsze zakończyć debatę na temat slasherów z lat 90.

Film odniósł ogromny sukces kasowy i często pojawia się na wysokich listach świetnych filmów. Oglądanie tego dzisiaj jest jednak niepokojącym przeżyciem: miękka mgiełka męskich spojrzeń w początkowej scenie pod prysznicem, w której piękne nagie młode kobiety myją się, wydaje się obrzydliwa. Ale kreacje, od Johna Travolty w roli tępego Billy’ego po monumentalne, nominowane do Oscara wezwanie Carrie przez Spaceka, są ponadczasowe.

Film De Palmy rzeczywiście zasłużył na nadużywany przymiotnik „kultowy”; mniej udany był remake z 2013 roku z Chloe Grace Moretz i Julianne Moore, który ma 50% oceny w serwisie Rotten Tomatoes. Ale biorąc pod uwagę skalę katastrof, to było niewiele Carrie: Musicalcoś, co praktycznie ma status ósmego cudu świata, jeśli chodzi o flopy.

Z okazji 50-lecia wydawnictwa „Carrie” ukazało się nowe wydanie

( )

Musical, opracowany przez Royal Shakespeare Company w 1988 roku, od początku wydawał się niewypałem: gwiazda Barbara Cook, grająca matkę Carrie, opuściła produkcję po tym, jak prawie została ścięta przez część planu. Na Broadwayu zostało to wymordowane – „nieskrępowany brak smaku”. New York Timesawerdykt – i stał się jedną z najdroższych klap w historii, tracąc 8 milionów dolarów i zamykając się po zaledwie 21 występach.

W swojej książce Nie od czasu Carrie: czterdzieści lat muzycznych klap na Broadwayu, Ken Mandelbaum opisał ten serial jako coś, do czego „będą porównywane wszystkie przyszłe muzyczne wpadki i uznane za niewystarczające”. Od tego czasu utwór powrócił jako kultowy hit, w tym w 2015 roku w Southwark Playhouse – ale z wyciętymi wieloma utworami. Znikł już „Out for Blood”, piosenka i taniec o zabijaniu świń, który sprawił, że publiczność nie wiedziała, gdzie szukać. Piosenka była tak sławna, że ​​jej imieniem nazwano niedawny 10-częściowy podcast.

W ciągu 50-letniej kariery Kinga toczyły się debaty na temat tego, czy można go nazwać wielkim pisarzem. Czy to „sztuka”? Wszystko, co sprzedaje się w takich ilościach jak on, zawsze wzbudzi podejrzenia. Carrie, przynajmniej dla mnie, to wspaniałe dzieło: trzymające w napięciu, od którego trudno się oderwać, aż do szpiku kości. I wciąż ekscytujące, pół wieku później.

Trudno jest teraz do tego wrócić bez niezwykłej wiedzy o tym, kim stał się King: jednym z naszych najbardziej płodnych i niezawodnych gawędziarzy. Szkoda, że ​​nie mogłem jej przeczytać 50 lat temu, nie wiedząc o tym wszystkim – po prostu zelektryzowany pojawieniem się debiutanckiego pisarza o głosie, który wprawiał w zachwyt i który sprawiał wrażenie, jakby miał całkiem bujną wyobraźnię. Co może dalej zrobić? Kto wiedział.

Wydanie z okazji 50. rocznicy powstania „Carrie” z nowym wstępem autorstwa Margaret Atwood jest już dostępne i opublikowane przez Hodder & Stoughton


Źródło