Ćwierć wieku od czasu, gdy rekord świata Johnsona na 400 metrów przypieczętował jego miejsce w historii | Aktualności | Dziedzictwo
Kiedy 25 lat temu Michael Johnson ustawiał się w blokach startowych przed finałem biegu mężczyzn na 400 metrów podczas Mistrzostw Świata w Lekkoatletyce w Sewilli, nie było w nim tylko znajomej opalenizny.
Pozłacane buty do biegania, w których pochodzący z Dallas biegacz osiągnął swój słynny dublet na dystansie 200–400 metrów podczas Igrzysk Olimpijskich w Atlancie w 1996 r., zostały wykonane z ciemnoniebieskiego nylonu spadochronowego.
Sądząc po jego formie w półfinałach Mistrzostw Świata w 1999 r., Texan Superman był gotowy do lotu po torze Estadio Olimpico. Po trzech latach walki z kontuzją, trzy tygodnie przed 32. urodzinami, Johnson uzyskał 43,95, zwalniając do względnego truchtu na ostatnich 100 m.
Wydawało się, że w końcu rekord świata w wyścigu na jedno okrążenie – 43,29 sekundy, ustanowiony przez jego rodaka Harry’ego „Butcha” Reynoldsa w Zurychu w 1988 roku – znalazł się w zasięgu amerykańskiego złotego chłopca.
„Myślę, że to we mnie” – wyznał Johnson po półfinale. „Nigdy nie biegłem tak szybko, zamykając się tak daleko. Wiem, że jestem w formie, aby biegać szybciej niż 43,29. Muszę tylko upewnić się, że nie popełnię żadnych poważnych błędów”.
Rekord życiowy Johnsona wyniósł 43,39, był to jego najlepszy czas w historii, gdy w 1995 r. w Göteborgu zdobył drugi ze swoich trzech poprzednich tytułów mistrza świata w biegu na 400 metrów.
Mając na swoim koncie także dwa złote medale mistrzostw świata w biegu na 200 metrów, a także rekord świata w tym biegu – ustanowiony w finale w Atlancie w czasie 19,32 sekundy – ten inteligentny absolwent marketingu może już teraz twierdzić, że jest najlepszym „długim” sprinterem wszech czasów.
Johnson chciał jednak, aby rekord świata na dystansie 400 metrów przypieczętował jego historyczne osiągnięcie w lekkoatletyce.
„Naprawdę byłem zdrowy”
Zarówno on, jak i jego trener Clyde Hart – będący dla niego przewodnikiem od początku nauki na Uniwersytecie Baylor w Waco – uznali finał w Sewilli za idealną okazję.
„Od początku sezonu 1999 skupialiśmy się na tym, żeby dotrzeć do finału i pobić rekord świata” – wspominał Johnson w serii One Moment in Time dla World Athletics.
„Pomimo radzenia sobie z kontuzjami, które mnie dręczyły od 1996 r., w tym momencie byłem naprawdę zdrowy. A 1999 r. miał być rokiem pobicia rekordu świata na 400 m.
„Miałem zamiar przejść na emeryturę po igrzyskach olimpijskich w Sydney w 2000 roku i nie chciałem zaczynać ostatniego sezonu pod presją zdobycia złotego medalu i pobicia rekordu świata”.
„Klucz: zwiększyć tempo wyścigu o 60m”
Johnson nie był specjalnie zachwycony koniecznością pokonywania czterech rund biegu na 400 metrów z dniem odpoczynku pomiędzy półfinałami i finałem, ale program zawodów dał mu okazję do dopracowania planu ataku na rekord Reynoldsa.
Michael Johnson prowadzi w biegu na 400 metrów na Mistrzostwach Świata w Sewilli w 1999 r. (© Getty Images)
„Wiedzieliśmy na podstawie wszystkich analiz, które przeprowadziliśmy na przestrzeni lat, od czasu, gdy byłem blisko rekordu świata, że trzeba szukać sposobu na nadrobienie tego dodatkowego czasu” – wspominał Johnson.
„Rekord świata wynosił 43,29. Mój rekord życiowy to 43,39. Gdzieś trzeba nadrobić dziesiątą część sekundy.
„Znaleźliśmy to w pierwszej części wyścigu. Wiedzieliśmy, że kluczem do pobicia rekordu świata jest jak najszybsze dotarcie do 60 m – osiągnięcie tempa wyścigu o 60 m”.
W ćwierćfinale Johnson wszedł w rytm, czując się tak samo płynnie w swoim charakterystycznym wyprostowanym kroku, jak w Atlancie. „Sposób, w jaki byłem w stanie wykonywać wyścigi, po prostu płynął o wiele łatwiej i naturalniej” – powiedział.
„Wiedziałem, że w półfinale mogę pobić rekord świata, biegnąc 43,95, zwalniając. Biegłem w tempie rekordu świata. Wiedziałem, że to się dzieje.”
Johnson został wylosowany na piątym torze na Estadio Olimpico wieczorem 26 sierpnia. Bezpośrednio za nim był Alejandro Cardenas, znany z szybkiego startu.
Mimo że Meksykanin z opaską na głowie początkowo nieco się zataczał, Johnson wskoczył na wyższy bieg szybciej niż zwykle.
Pokonując 100 m w czasie 11,10 s. i 200 m w czasie 21,22 s., dotarł na 300 m w czasie 31,66 s. i majestatycznie utrzymywał formę na ostatniej prostej, pokonując ostatnie 100 m w czasie 11,52 s.
Zwycięski czas Johnsona wyniósł 43,18 sekundy, czyli o 0,11 sekundy mniej od rekordu świata.
„Teraz wszystko było kompletne”
„Przynajmniej to zrobił” – ogłosił nieżyjący już, wielki autorytet w dziedzinie lekkoatletyki Peter Matthews w swoim komentarzu dla międzynarodowej transmisji telewizyjnej. „Od lat oczekiwaliśmy tego czasu od tego człowieka.
Kibice w Sewilli gratulują Michaelowi Johnsonowi (© Allsport)
„Tutaj w Sewilli zdobył swój czwarty tytuł mistrza świata na 400 metrów i ustanowił 11-letni rekord świata. To przypieczętowało jego miejsce w księgach historii”.
Tak, rzeczywiście.
Johnson zakończył karierę z ośmioma złotymi medalami na Mistrzostwach Świata i czterema na Igrzyskach Olimpijskich – i jako pierwszy od czasów Tommiego Smitha posiadacz rekordu świata mężczyzn na 200 m i 400 m.
„Byłem zadowolony, gdy przekroczyłem granicę, a także ulżony” – powiedział Teksańczyk z talentem Midasa o tamtej nocy w Sewilli, ćwierć wieku temu.
„Trener i ja myśleliśmy, że mogę zejść poniżej 43 sekund, ale ostatecznie było bliżej niż myśleliśmy. Pobiłem rekord zaledwie o 0,11.
„Ale byłem zadowolony. Zawsze chciałem rekordu świata na 400 m. Teraz wszystko było gotowe”.
Simon Turnbull dla Światowego Dziedzictwa Lekkoatletycznego