Czy w 2024 inflacja odbije i ponownie nadszarpnie domowe budżety Polaków?
O przyczynach podwyższonej inflacji po roku 2020 wie każdy, jednak na potrzeby tego tekstu pozwolę sobie pokrótce je przytoczyć. Obniżanie kosztu pieniądza zwiększało liczbę osób, które mogły otrzymać kredyt. Do tego zarówno społeczeństwa, jak i firmy mogły korzystać z licznych subsydiów czy ulg, mających na celu zapobiegać obniżaniu jakości życia w trudnych czasach. Następowała zatem kreacja taniego pieniądza. To w połączeniu z zerwanymi łańcuchami dostaw spowodowało pojawienie się zwiększonej ilości waluty w obiegu przy jednoczesnym spadku podaży produktów. Mniejsza podaż lub chwilowe braki towarów wraz z nominalnie zwiększającą się ilością pieniędzy w obiegu doprowadziło do wzrostu cen produktów, czyli inflacji.
Problem tempa wzrostu cen, który początkowo miał być przejściowy, zaczynał wymykać się spod kontroli. Gdy został dostrzeżony przez decydentów, ci postanowili podwyższać stopy procentowe. Skutkiem działania nie jest jedynie droższy koszt pożyczki, który zniechęca do inwestycji na kredyt, ale również surowsze kryteria jego otrzymania. To zmniejszyło kreację taniego pieniądza. Dla osób, które już miały zaciągnięty dług na zmienną stopę procentową, oznaczało to wyższe raty uszczuplające domowy budżet. Wynikiem była zmniejszona konsumpcja, ponieważ nie było za co kupować, chyba że na kredyt, na który już nie każdy mógł sobie pozwolić. Do tego oprocentowanie lokat bankowych było coraz wyższe, co zachęcało do skorzystania z tej opcji obywateli, którzy posiadali nadwyżki gotówki. W konsekwencji założenia lokaty waluta została „zamrożona” w banku na jakiś czas i nie wpływała na rynek. Powyższe powodowało zmniejszenie ilości pieniądza w obiegu, co również prowadziło do duszenia inflacji.
Promocja
Efekt bazy
W roku 2023 oprócz wyżej wymienionych przyczyn istotny wpływ na obniżanie wskaźnika CPI (inflacji konsumenckiej) miał efekt bazy. Dane inflacyjne najczęściej przedstawiane są w ujęciu miesięcznym i rocznym. Te drugie odnoszone są więc do wyników sprzed roku. Oznacza to, że nawet jeżeli w 2023 roku wzrost cen nominalnie utrzymywałby się na stałym poziomie, to wartości byłyby odnoszone do coraz wyższych odczytów, gdyż w 2022 roku dynamika cen rosła z miesiąca na miesiąc. Zatem w styczniu 2023 wskazanie 16,6% było wynikiem odniesienia danych rynkowych do bazy na poziomie 9,2% (ze stycznia 2022). W listopadzie natomiast odczyt 6,6% był wynikiem odniesienia cen do prawie dwa razy wyższej bazy, jaką było 17,5% (listopad 2022).
Czy w 2024 inflacja będzie dalej spadać?
Próba przewidzenia przyszłej sytuacji w gospodarce jest o tyle trudna, gdyż nie można jej odnosić 1 do 1 do przeszłości, ponieważ w funkcji czasu warunki rynkowe ulegają zmianie. Wchodząc w rok 2024 w Polsce, mamy inny obraz gospodarczy niż np. dwa lata wcześniej, kiedy to inflacja także była podwyższona i jednocyfrowa (styczeń 2022 — 9,4%). Aktualna dynamika cen jest na niższym poziomie (6,2%), a jej dalszy spadek stoi pod znakiem zapytania. Dlaczego? Pierwszym aspektem jest wygasający efekt bazy, gdyż w 2023 roku mieliśmy do czynienia z dezinflacją i licząc od lutego, każdy kolejny odczyt był niższy od swojego poprzednika (z wyjątkiem listopada). Niższy punkt odniesienia z pewnością nie będzie akceleratorem dalszych spadków. Ponadto nie wiemy, do kiedy rząd utrzyma zerową stawkę vat na żywność. Aktualne rozporządzenie zakłada, że do końca marca 2023 roku. Zgodnie ze styczniową wypowiedzią prezesa NBP zapis ten obniża poziom inflacji o ok. jeden punkt procentowy. Kolejnym aspektem jest ciągły brak zniesienia dopłat do rachunków za energię. Nie wiemy, czy usunięcie osłon nastąpi w tym roku. Jeżeli tak, to czy będzie ono natychmiastowe, czy może stopniowe. Oczywiście to drugie złagodziłoby presję inflacyjną. Wiemy jednak, że gdy subsydia znikną, nastąpi urynkowienie cen, a to wiązać się będzie z ich wzrostem, co będzie podbijać inflację.
Czy czeka nas odbicie inflacji?
Nie chciałbym, by ten tekst był złym prorokiem, jednak wszystko na to wskazuje. Przedstawione powyżej predykcje nie uwzględniają nowych programów kredytowych na zakup nieruchomości, wzrostu wynagrodzeń Polaków, ewentualnych wzrostów cen paliw na stacjach benzynowych, które również stwarzają presję inflacyjną. Jej duszeniu z pewnością sprzyja utrzymywanie kosztu pieniądza na wysokim poziomie (5,75%), jednak w przypadku jakichkolwiek obniżek stóp procentowych nawet i na tym polu będziemy mieć wsparcie dla wzrostu dynamiki cen. Wydaje się zatem, że kolejny rok (jak nie dwa) będą latami, przez które przejdziemy z niechcianym towarzyszem, w postaci kroczącej inflacji (5-10%). Już sam fakt uświadomienia sobie tego scenariusza powoduje, że mentalnie przygotujemy się do dalszego życia w realiach wciąż rosnących cen, co pozwoli nam zawczasu podjąć kroki, dzięki którym będziemy lepiej przygotowani na uciążliwą inflację, która tym razem nie zaskoczy aż tak wielu obywateli, jak miało to miejsce w czasie pandemii.
Autor: Dawid Górny — analityk w InternetowyKantor.pl