Bielsko-Biała

Damian Stawicki rusza samotnie na rowerze śladami św. Antoniego z…

  • 29 marca, 2023
  • 4 min read
Damian Stawicki rusza samotnie na rowerze śladami św. Antoniego z…


Ksiądz Kazimierz Hanzlik, proboszcz parafii św. Antoniego w Kalnej poznał Damiana ponad dwa lata temu. – Po rozpoczęciu pandemii przyszedł tak czas odwilży od obostrzeń i wtedy pojawił się u nas w parafii. Opowiedział mi wtedy, że był na rowerze w Santiago de Compostela, w Chorwacji, w Medjugorje; o tym, jak zmieniły go te wyprawy. To było niezwykłe. Mówię: powiedz świadectwo z ambonki. Tak zrobił. Częściej bywał u nas na Mszy św., został koordynatorem formującej się u nas grupki kilkunastu osób, które tu przeżyły swoje nawrócenie. Co miesiąc się spotykają na adoracji Najświętszego Sakramentu, wspólnej modlitwie, formacji.

Jak dodaje ks. Hanzlik: – Damian jest dla mnie człowiekiem głębokiej wiary. To takie „wielkie dziecko”, które ufa Panu do końca; potrafi mu zawierzyć jak dziecko we wszystkim. Niezwykle pokorny człowiek, ale i wytrwały. Wie, że za modlitwą musi iść działanie i świadectwo. Wiem, że do wyprawy śladami św. Antoniego jest świetnie przygotowany duchowo i fizycznie – jako rehabilitant i trener personalny…


Damian Stawicki o swojej samotnej pielgrzymce śladami św. Antoniego opowiadał uczestnikom Mszy św. w Kalnej.
 


Damian Stawicki o swojej samotnej pielgrzymce śladami św. Antoniego opowiadał uczestnikom Mszy św. w Kalnej.


Urszula Rogólska /Foto Gość


Warto przeczytać!  Pielęgniarka na misjach – list naszej misjonarki Agnieszki z Afryki – Misje

Taka sytuacja: jest rok 2020. Damian Stawicki ze Starego Bielska właśnie zakończył swoją rowerową wyprawę szlakiem św. Jakuba z Bielska-Białej do Santiago de Compostela w intencji taty Dariusza, zmarłego kilka miesięcy wcześniej na raka. Rower został w Porto. Damian przyleciał do Wiednia. Przed nim ostatni etap – droga do Bielska. Nie ma już przy sobie pieniędzy. Idąc nad ranem ulicami miasta, spotyka rodzinę pakującą się na wakacje na chorwackiej wyspie Krk. Chwila rozmowy, dostaje na drogę czekoladę i 50 zł. Sprawdza możliwości podwózki BlaBlaCarem. Jest jedna. Pan Darek może zabrać kogoś z Wiednia do Bielska za… 50 zł.

– Mój tato miał na imię Dariusz. Jego firma miała siedzibę w Wiedniu. A celem mojej wcześniejszej wyprawy była Chorwacja… – opowiada Damian. – Na wyprawie do Santiago naprawdę przekonałem się czym jest wiara i zaufanie Panu Bogu, pielgrzymowanie i modlitwa…

Przed nim 4500-5000 km – zależnie od trasy, którą wybierze. W sobotę 1 kwietnia br. Damian startuje rowerem o 6 rano sprzed siedziby OSP w Starym Bielsku, by zdążyć do kościoła św. Antoniego w Kalnej. Tu o 7.30 chce uczestniczyć w nabożeństwie pierwszosobotnim i Mszy św., po której z błogosławieństwem relikwiami św. Antoniego, udzielonym mu przez ks. proboszcza Kazimierza Hanzlika wyruszy do… Maroka. Przed nim 4500-5000 km – zależnie od trasy, którą wybierze. Po drodze do Marrakeszu odwiedzi Padwę, La Salette, kościół Gwiazdy Morza w Barcelonie i Fatimę. Chce w ten sposób wypełnić misje św. Antoniego, który chciał ewangelizować Afrykę, zanieść tam Chrystusa – po śmierci swoich współbraci w Maroku. Jednak sztorm zniósł łódź, którą franciszkanin płynął w stronę Sycylii i Italii.

Warto przeczytać!  Klimczok: pogoda na jutro (26.03). Warunki pogodowe - Beskid Śląski


Rowerowy pielgrzym Damian Stawicki i ks. Kazimierz Hanzlik z relikwiami św. Antoniego przed kościołem w Kalnej.
 


Rowerowy pielgrzym Damian Stawicki i ks. Kazimierz Hanzlik z relikwiami św. Antoniego przed kościołem w Kalnej.


Urszula Rogólska /Foto Gość


– Dlaczego z Kalnej i szlakiem św. Antoniego? To dłuższa historia – opowiada. – Nasza rodzina była taką tradycyjnie religijną. Rodzice zabierali mnie i brata ci niedzielę do kościoła. Tak naprawdę zacząłem szukać Boga po śmieci taty w 2019 r. Z perspektywy czasu widzę jak byliśmy prowadzeni przez Pana Boga. Przed śmiercią taty zaczęliśmy z bratem odmawiać Nowennę Pompejańską. Tata odszedł w siódmym dniu naszej modlitwy. Bardzo czułem opiekę Maryi, która potem zaprowadziła mnie do Medjugorje… Wcześniej byłem na mojej pierwszej dalszej wyprawie rowerowej, w Chorwacji. Spotkałem na trasie dwie osoby, które jechały właśnie do sanktuarium Matki Bożej w Medjugorje. Nic nie wiedziałem o tym miejscu, ale chodziło mi ono po głowie. Sylwestra po śmierci taty spędziłem właśnie tam. To było dla mnie mocne doświadczenie, które pozytywnie wstrząsnęło moim sercem. Tam poznałem ludzi, którzy pragnęli i szukali Boga, i tam dowiedziałem się o szlaku św. Jakuba.

Warto przeczytać!  Porąbka Kozubnik to były luksusy w PRL. Tak to miejsce wygląda współcześnie. Część została odnowiona, część jest w ruinie. Zobaczcie zdjęcia

Niedługo potem pojechał z mamą do Rychwałdu, gdzie znalazł tablicę informacyjną, że i stamtąd wiedzie szlak do Hiszpanii. – Pomyślałem: zrobię to. Zabiorę wszystkie intencje, szczególnie tatę – mówi pielgrzym.

Ciąg dalszy na następnej stronie.




Źródło