Dawna rezydencja królewska pustosze po groźbie zamachu bombowego już SZÓSTY raz w tygodniu, co rozgniewało turystów i lokalnych urzędników
![Dawna rezydencja królewska pustosze po groźbie zamachu bombowego już SZÓSTY raz w tygodniu, co rozgniewało turystów i lokalnych urzędników](https://oen.pl/wp-content/uploads/2023/10/76842155-0-image-a-32_1697914810167-770x470.jpg)
- W chwili dzisiejszej ewakuacji w pałacu przebywało 5000 osób
Pałac Wersalski został ewakuowany po raz szósty w ciągu zaledwie tygodnia po groźbie zamachu bombowego, co rozgniewało turystów i lokalnych urzędników.
„Ze względów bezpieczeństwa Pałac Wersalski ewakuuje gości i zostanie ponownie otwarty, gdy tylko zakończą się kontrole. Dziękuję za zrozumienie” – powiedziała dzisiaj dawna rezydencja królewska pod Paryżem w aż nazbyt znanym już przesłaniu.
Dzisiejsza ewakuacja po groźbie bombowej, która okazała się fałszywa, była szóstą taką ewakuacją w ciągu tygodnia.
Sytuacja zaczyna niepokoić nie tylko turystów, ale także lokalnych urzędników i podmioty sektora turystycznego, które dostrzegają ryzyko uszczuplenia się kluczowego źródła dochodu.
’Jestem z Kaliforni. To jedyna rzecz, którą chciałam zrobić w Paryżu. To frustrujące” – stwierdziła Juliette Harris, która przyjechała z mężem i dwójką dzieci i musiała opuścić pałac zgodnie z nakazem ewakuacji.
Nie chcąc pozostać w Wersalu, oddalonym o pół godziny jazdy pociągiem na zachód od Paryża, jej rodzina udała się następnie do Luwru w centrum miasta w nadziei, że i on nie zostanie zamknięty.
Po wygnaniu z pałacu ze względu na alarm bezpieczeństwa turyści musieli zadowolić się selfie w deszczu z posągiem króla słońca Ludwika XIV na rozległym dziedzińcu zewnętrznym.
Źródło policyjne podało, że w momencie sobotniej ewakuacji w pałacu przebywało około 5000 osób. Pałac został ponownie otwarty później tego samego dnia po kontroli.
Większość fałszywych pogróżek zamieszczanych na stronie internetowej francuskiej policji moncommissariat.fr jest trudna do wyśledzenia.
„Obawiałem się, że zostanie ogłoszony alarm, ale pomyślałem, że może nastąpić po południu” – powiedziała Camille Froment z regionu Tarn w południowej Francji, która przebywa z synem na dwóch tygodniach.
„Wyjeżdżam w poniedziałek i będzie ciężko” przełożyć wizytę w Wersalu – dodała.
Nawet o tej porze roku pałac może odwiedzić nawet 15 000 osób dziennie – powiedziała rzeczniczka, dodając, że „na razie nie zaobserwowaliśmy żadnej tendencji do odwoływania wizyt przez zwiedzających”.
Każda odwołana wizyta może zostać zwrócona.
Jednak burmistrz Wersalu Francois de Mazieres (LR) powiedział w piątek radiu Franceinfo, że goście „wahają się, czy teraz przyjść” i że jeśli ostrzeżenia będą się nadal powtarzać, „może to mieć wpływ na frekwencję”.
W mieście firmy już odnotowują spadek sprzedaży.
„Obrót zaczyna spadać” – powiedział Ahmed Imran, kierownik sklepu z pamiątkami kilkaset metrów od pałacu, w którym w ostatnich dniach doszło już do redukcji personelu.
Sprzedawcy uliczni z Senegalu i Gwinei sprzedający turystom bibeloty również stracili na sprzedaży z powodu licznych ewakuacji.
Chociaż sprzedaż bibelotów jest nielegalna, policja zwykle zostawia sprzedawców w spokoju. „Nie przeszkadzamy nikomu, nie nękamy turystów, a nasza obecność odstrasza gangi złodziei” – powiedział jeden z nich francuskiej gazecie Le Parisien.
Powiedział też, że podczas ewakuacji on i inni sprzedawcy będą musieli podążać za turystami opuszczającymi pałac, tracąc tym samym cenny czas, w którym mógłby zarobić pieniądze.
Tuż po alarmie stoły w restauracjach zapełniły się rozczarowanymi turystami, którzy przybyli schronić się w oczekiwaniu na ponowne otwarcie.
„Następnie wysycha i to szybko”, gdy stan alarmowy minie. „W dłuższej perspektywie będziemy widzieć coraz mniej turystów” – powiedział Enzo Aracil, kelner w kawiarni.
M’Baye, senegalski sprzedawca beretów, powiedział: „Przez tydzień nie zarobiłem ani jednego euro. Do tego mamy dużo mniej turystów, mam wrażenie, że frekwencja mocno spadła.
„Jesteśmy więc zmuszeni trochę zaczerpnąć z naszych oszczędności. To trudne, zwłaszcza gdy nadchodzi zima.
Inny sprzedawca, Alassane, również zauważył spadek liczby turystów w ciągu ostatnich dwóch tygodni od rozpoczęcia wojny na Bliskim Wschodzie, a groźby bombowe jeszcze bardziej pogorszyły sytuację sprzedawców.
Powiedział, że jeśli jest tłoczno, ludzie kupują mniej i nie lubią przebywać przed ruchliwymi atrakcjami od czasów wojny.
„Obawiam się, że w przypadku tych alertów już się nie pojawią” – dodał.
Frustracja zaczyna być także odczuwalna wśród policji, która przy każdym alarmie musi angażować znaczne zasoby, aby zabezpieczyć teren.
„To wymaga czasu, a w tym czasie koledzy nie wykonują swoich codziennych zadań” – powiedział Tony Vallee z policji regionu Yvelines.
Co najmniej 11 lotnisk w całym kraju przeprowadziło w czwartek ewakuację po otrzymaniu gróźb. W piątek ewakuowano 10 osób spośród 18, które były celem groźby bombowej.
W sobotę ewakuowano tylko jedno lotnisko – Tours w regionie Loary. Jak dotąd w żadnym dniu nie wystąpiły problemy na dwóch głównych lotniskach w Paryżu.
„Chcę to powiedzieć bardzo wyraźnie: mądrzy goście lub mali żartownisie, którzy grają w te gry, są w rzeczywistości wielkimi głupcami, a nawet poważnymi przestępcami” – powiedział wczoraj minister transportu Clement Beaune.
Francja podniosła poziom alarmu w następstwie śmiertelnego dźgnięcia nauczyciela na początku tego miesiąca przez mężczyznę, który przyznał się do tego czynu w imieniu grupy ekstremistycznej Państwa Islamskiego.
Do ataku w północnym mieście Arras doszło również w obliczu wzmożonych obaw o bezpieczeństwo po ataku palestyńskiej grupy terrorystycznej Hamas na Izrael, po którym nastąpiły odwetowe ataki powietrzne na Strefę Gazy.
W tym kontekście w ciągu ostatnich kilku dni Francję nękały fałszywe groźby bombowe nie tylko przeciwko Pałacowi Wersalskiemu, ale także Luwrowi i wielu regionalnym portom lotniczym, tuż przed rozpoczęciem jesiennych wakacji.