Dlaczego indyjski krykiet z obsesją na punkcie gwiazd potrzebuje zwykłego trenera Gautama Gambhira? | Wiadomości IPL
![Dlaczego indyjski krykiet z obsesją na punkcie gwiazd potrzebuje zwykłego trenera Gautama Gambhira? | Wiadomości IPL](https://oen.pl/wp-content/uploads/2024/05/Rohit-Sharma-and-GG-770x470.jpg)
W 2012 roku drużyna Kolkata Knight Riders, podobnie jak w tym sezonie, gościła w Chennai na swoim pierwszym finale IPL. W przeddzień spotkania z obrońcą tytułu CSK w ich jaskini Gautam Gambhir, obecnie trener, a wówczas kapitan, musiał podjąć jedną bardzo trudną rozmowę. Bardzo chciał, aby jego partnerem otwierającym był Manvindra Bisla, ale w tym celu musiał trzymać z daleka Brendona McCulluma. Kto upuszcza oryginalnego Bazballera, pierwszym ambasadorem marki IPL dla niezamaskowanego, pozbawionego formy dwudziestokilkuletniego Jat-boya z Hisar, który wystąpi w finale? Cóż, Gambhir tak.
Nie była to popularna decyzja, nawet McCullum się nadąsał. Opinie i nastroje zmienią się późnym wieczorem, gdy Bisła będzie w środku rundy swojego życia. Wiele lat później Bisla, obecnie członek panelu komentatorów Haryanvi w IPL, wciąż jest pytany o swoje zwycięskie 48-ball 89, w którym pięć szóstek pomogło KKR zdobyć pierwszy tytuł. Inni uczestnicy spotkania, eksperci telewizji indyjskiej i zagranicznej, podsycając szaleństwo związane z play-offami, opowiadali o odwadze Gambhira, by traktować gwiazdy jak zwykłych ludzi, oraz o tym, jak ten bardzo nieindyjski sposób myślenia odegrał rolę w tym, że KKR ponownie stał się świetny. Dokonał też czegoś bardziej znaczącego. Czytaj.
Kilka lat temu historyk Ramachandra Guha odchodząc z powołanego przez sąd Komitetu Administratorów, który tymczasowo zarządzał BCCI, napisał zjadliwy list z rezygnacją. Guha, prawdopodobnie pierwszy outsider, który rzucił okiem na wewnętrzne funkcjonowanie indyjskiego zarządu, wspomniał, że „syndrom supergwiazdy zniekształcił system”. Kwestionował także, w jaki sposób Dhoni pomimo przejścia na emeryturę w testach dostał kontrakt klasy A, a nawet zasugerował weto, jakim cieszyli się starsi gracze (czytaj Virat Kohli), decydując o kadencji trenera Anila Kumble’a.
Niezupełnie w tych kwestiach, ale Gambhir również był zaangażowanym bojownikiem, nieustannie rzucającym światło na stale rosnący kult jednostki indyjskiego krykieta. Ciągle powtarza, że nie rozumie, dlaczego Dhoni otrzymuje całą zasługę za dokończenie finału Pucharu Świata w 2011 roku i dlaczego prawie nie mówi się o Zaheerze Khanie, który to wszystko rozpoczął. Nawet będąc członkiem panelu komentatorów, sprzeciwiał się programowi hagiograficznemu nadawcy opartemu na TRP i mającym obsesję na punkcie gwiazd, emitowanemu 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu.
Kilka lat temu podczas sesji pytań i odpowiedzi The Indian Express Idea Exchange Gambhira zapytano, czy niezachwiane skupienie się telewizji wyłącznie na Dhoni i Kohli nie blokuje rurociągu produkującego gwiazdy. „Indie muszą wyjść z kultu bohaterów. Niezależnie od tego, czy jest to krykiet indyjski, czy chodzi o politykę, czy jest to krykiet z Delhi. Musimy przestać oddawać cześć bohaterom. Jedyne, co powinniśmy czcić, to indyjski krykiet, a jeśli już o tym mowa, Delhi czy Indie” – powiedział.
Gambhir nie ubiegał się jeszcze o stanowisko trenera Indii, a bliskie mu osoby mówią, że nie ma nawet żadnych przeczuć ze strony BCCI. Nie żeby indyjski krykiet zaprzątał sobie głowę takimi nudnymi formalnościami, jeśli chodzi o umawianie ważnych spotkań. Jak wszystkie spektakularne historie sukcesu IPL, cudowna przemiana Kolkata Knight Riders pod wodzą Gambhira mogła mieć zwykłe zakończenie – powołanie do roli trenera indyjskiej drużyny.
Transformacyjna zmiana
Jeśli Gambhir otrzyma najwyższe stanowisko, indyjski krykiet prawdopodobnie czeka ciekawe czasy i prawdopodobnie transformacyjna zmiana. Indie nigdy nie miały trenera na poziomie Gambhira. W wieku 42 lat mógłby być najmłodszym trenerem w Indiach i pierwszym, który z sukcesem grał w krykieta T20 i triumfalnie opracowywał strategię. Podobnie jak jego wielu poprzedników – Rahul Dravid, Anil Kumble, Ravi Shastri, Kapil Dev – nie był ani kapitanem Indii, ani supergwiazdą. Nie należał do Fab Four, nie wygrał Audi ani nie prowadził drużyny, która zdobyła Puchar Świata.
Gambhir nie jest członkiem rodziny królewskiej, lecz plebejuszem krykieta, który ma cechy przywódcze i może pochwalić się wynikami. Być może nie zajmuje wysokiego miejsca na indyjskiej liście wszechczasów, ale Indie wiedzą, że w ważnym dniu można mu zaufać. 98 w Pucharze Świata 2011, 75 w World T20 2007 – w obu zwycięskich finałach zdobył najwięcej punktów, nie miał tremy. W przeciwieństwie do krykieta tego pokolenia nie miał zwyczaju psuć ważnych meczów ICC.
A co z tymi, którzy postrzegają go jako zgorzkniałego byłego krykieta, który nienawidzi sławy innych? Prześledzenie podróży Gambhira pomoże lepiej go zrozumieć. Urodzony w Delhi, jego przygoda z krykietem rozpoczęła się w notorycznie skorumpowanej DDCA, gdzie jedna wpadka oznaczałaby dożywotnią stagnację jako klubowego krykieta. Konsekwentne występy w krykiecie w grupach wiekowych po raz pierwszy zapewniły mu zaproszenie na obozy Pucharu Świata do lat 16 i do 19. Jednak w obu przypadkach o włos o włos nie zabrakło mu występów w drużynach, które zdobyły tytuł mistrza świata. W swoim debiucie w pierwszej klasie nie był członkiem klubu Sonnet w szatni wypełnionej zawodnikami najbardziej wpływowego klubu w Delhi.
Jego walka o dostanie się do indyjskiej drużyny była epicka. Ciągle był wybierany i upuszczany. Kiedy już ugruntował swoje miejsce w drużynie narodowej, wywalczył sobie róg. Nie należał do żadnej kliki. Kiedy grał, nie można było go zobaczyć przytulającego się do seniorów przy siatkach lub wieczorami towarzyszącego ich grupie. Wiodąc życie żołnierza piechoty, Gambhir rozumie psychikę i znaczenie szeregowych członków zespołu. Gambhir miał swoją małą grupę. Gambhir, Virender Sehwag, Ishant Sharma, Munaf Patel, a później młody Virat Kohli – gdy byli razem, byli jak dom w ogniu.
Sądząc po ich publicznych sprzeczkach na boiskach do krykieta, czy Gambhir i Kohli mogą teraz być częścią tej samej drużyny? Jakiś czas temu to samo powiedzieli o Rohicie i Kohlim, ale to oni pozostają dwoma głównymi filarami zespołu. W krykiecie indyjskim zmiana mocy oznacza zmianę równań. Ci, którzy ich znają, mówią, że w Delhi przeszli długą drogę, a konfrontacje na boisku, które przerażają świat, są w Kotli codziennością. Większość walk na boisku kończy się wspólnym talerzem Chole Bhature. Odrobina Gambhiru dla tej utalentowanej strony może być sekretnym sosem Team India. Dzięki niemu Indie mają szansę ponownie uczynić krykiet sportem zespołowym.
Wyślij opinię na adres sandydwivedi@gmail.com