Świat

Dlaczego Palestyńczycy mogą liczyć na protesty amerykańskich studentów, ale nie arabskich sojuszników

  • 2 maja, 2024
  • 6 min read
Dlaczego Palestyńczycy mogą liczyć na protesty amerykańskich studentów, ale nie arabskich sojuszników


Autorzy: Nidal al-Mughrabi i Maya Gebeily

KAIR/BEIRUT (Reuters): Palestyńczycy mogą być zadowoleni, widząc, jak na kampusach amerykańskich uniwersytetów wybucha oburzenie w związku z izraelską ofensywą w Gazie, ale niektórzy mieszkańcy ogarniętej walkami enklawy zastanawiają się również, dlaczego podobne protesty nie dotknęły krajów arabskich, które od dawna uważały za sojuszników.

W tym tygodniu demonstracje wstrząsnęły amerykańskimi uniwersytetami, powodując konfrontacje między studentami, kontrdemonstrantami i policją, ale choć w państwach arabskich miały miejsce pewne protesty, nie były one tak duże ani tak głośne.

„Każdego dnia z podziwem, ale i smutkiem śledzimy protesty w mediach społecznościowych. Przykro nam, że te protesty nie mają miejsca także w krajach arabskich i muzułmańskich” – powiedział Ahmed Rezik, lat 44, ojciec pięciorga dzieci ukrywających się w Rafah na południu Gazy .

„Dziękuję studentom za solidarność ze Strefą Gazy. Wasza wiadomość dotarła do nas. Dziękuję studentom Kolumbii. Dziękuję studentom” – napisano na namiocie w Rafah, gdzie ponad milion ludzi chroni się przed ofensywą Izraela.

Powody względnego spokoju na arabskich kampusach i ulicach mogą obejmować strach przed rozgniewaniem autokratycznych rządów, różnice polityczne z Hamasem i jego irańskimi zwolennikami lub wątpliwości, czy jakiekolwiek protesty mogą wpłynąć na politykę państwa.

Amerykańskim studentom elitarnych uniwersytetów grozi aresztowanie lub wydalenie ze szkół, ale obywatele arabscy ​​protestujący bez zezwolenia państwa mogą spodziewać się surowszych konsekwencji.

A studenci amerykańscy mogą czuć większą motywację do protestowania, gdy ich własny rząd wspiera i zbroi Izrael, podczas gdy nawet te kraje arabskie, które utrzymują z nim pełne stosunki dyplomatyczne, były zdecydowanie krytyczne wobec jego kampanii wojskowej.

Warto przeczytać!  Kontrowersyjna, przypominająca Rosję ustawa o „zagranicznych agentach” w Gruzji wchodzi w życie po tygodniach protestów

Zapytani o konflikt Arabowie od Maroka po Irak konsekwentnie wyrażali wściekłość z powodu działań Izraela i solidarność z pogrążonymi w walkach mieszkańcami Gazy, co doprowadziło w zeszłym miesiącu do wyciszonych obchodów Ramadanu w całym regionie.

Wybuchły pewne wiece mające na celu wsparcie Palestyńczyków, zwłaszcza w Jemenie, gdzie Houthi przyłączyli się do konfliktu, strajkując na żegludze na Morzu Czerwonym.

Arabowie w całym regionie również okazali w mediach społecznościowych swoje przerażenie wojną i wsparcie dla swoich rodaków w Gazie, nawet jeśli nie wyszli na ulice.

Jednak niezależnie od przyczyny braku publicznych protestów, niektórzy mieszkańcy Gazy dokonują obecnie niekorzystnych porównań między zamieszaniem w Stanach Zjednoczonych a reakcją opinii publicznej, jaką widzą w innych krajach arabskich.

„Proszę arabskich studentów, aby zrobili to samo, co zrobili Amerykanie. Powinni byli zrobić dla nas więcej niż Amerykanie” – powiedziała Suha al-Kafarna, wysiedlona w wyniku wojny z domu w północnej Gazie.

OPINIA PUBLICZNA

W Egipcie, który zawarł pokój z Izraelem w 1979 r. i gdzie prezydent Abdel Fattah al-Sisi w dużej mierze zakazał publicznych protestów, władze obawiają się, że demonstracje przeciwko Izraelowi mogą później obrócić się przeciwko rządowi w Kairze.

Podczas sankcjonowanych przez państwo protestów w związku z wojną w październiku część demonstrantów zboczyła z ustalonej trasy i skandowała antyrządowe hasła, co doprowadziło do aresztowań.

„Nie można widzieć braku masowych protestów społecznych przeciwko wojnie i stłumionej reakcji na egipskiej ulicy w oderwaniu od szerszego kontekstu tłumienia wszelkich form publicznych protestów i zgromadzeń” – powiedział Hossam Bahgat, szef Egipskiej Inicjatywy na rzecz Osób Osobistych Prawa.

Warto przeczytać!  Transatlantyckie „bóle wzrostu”: jak Olaf Scholz zmusił Joe Bidena do zmiany czołgów na Ukrainę

Na Uniwersytecie Amerykańskim w Kairze siły bezpieczeństwa rzadziej interweniują na terenie kampusu i doszło do pewnych protestów. Jednak tamtejsza działaczka studencka, która poprosiła o anonimowość, powiedziała, że ​​nadal mogą ponieść konsekwencje za demonstrację.

„Aresztowanie tutaj nie przypomina aresztowania w USA. To zupełnie coś innego” – powiedział, dodając, że istniał „czynnik strachu”, który powstrzymywał wiele osób od wyjścia na ulice.

W Libanie, gdzie sukces na studiach stał się dla wielu młodych ludzi jeszcze bardziej osobiście ważny po latach kryzysów politycznych i gospodarczych, które zmniejszyły ich szanse na przyszły dobrobyt, kalkulacja jest jeszcze trudniejsza.

Kilku studentów, do których agencja Reuters zwróciła się podczas protestów na kampusie w Bejrucie, odmówiło udzielenia wywiadu, twierdząc, że obawiają się reperkusji ze strony władz uniwersytetu.

Złożona historia Libanu i innych państw arabskich, takich jak Jordania, które przyjmują wielu uchodźców palestyńskich, również wpływa na kwestię protestów społecznych.

W Libanie niektórzy ludzie obwiniają Palestyńczyków o wywołanie wojny domowej w latach 1975–1990. Inni obawiają się, że wszelkie jawne przejawy poparcia dla Palestyńczyków mogą zostać przejęte przez wspierany przez Iran Hezbollah, który od początku konfliktu w Gazie prowadzi wymianę ognia z Izraelem.

„Świat arabski nie reaguje jak Columbia czy Brown (amerykańskie uniwersytety), ponieważ nie mają na to luksusu” – powiedział Makram Rabah, profesor historii na Uniwersytecie Amerykańskim w Bejrucie.

Warto przeczytać!  Co najmniej 20 osób zginęło, a wiele osób zostało rannych w rosyjskim ataku rakietowym „podwójnego dotknięcia” na Odessę

Poza tym, dodał, ponieważ opinia publiczna już w dużej mierze popiera sprawę palestyńską, nie jest jasne, jaki skutek przyniosą protesty.

„Dynamika władzy i sposób, w jaki zmienia się postrzeganie społeczne, są po prostu inne w świecie arabskim niż w USA” – powiedział.

Dla Tamary Rasamny, Amerykanki libańskiego pochodzenia aresztowanej i zawieszonej za udział w strajku okupacyjnym w Columbii na miesiąc przed uzyskaniem dyplomu, ta rzeczywistość mocno uderzyła w ziemię.

Miała wygłosić przemówienie na zakończenie studiów i zastanawiała się, czy skuteczniejsze byłoby wysłanie wiadomości tam, czy poprzez ewentualne aresztowanie.

„A potem pomyślałam, że moje przemówienie dosłownie dotyczy bycia odważnym, odważnym i zabierania głosu – więc pomyślałam, że jeśli nawet nie słucham własnych słów, to kim jestem, żeby cokolwiek mówić? Taka była moja logika i było warto to” – powiedziała Reuterowi z Nowego Jorku.

Rasamny powiedziała, że ​​wie, że wyrażenie siebie w ten sposób mogłoby nie być możliwe, gdyby była w domu w Libanie.

„Mam wrażenie, że w Libanie obserwowanie tego, co się dzieje, byłoby bardziej frustrujące, ponieważ tak naprawdę nie było możliwości, aby za wiele z tym zrobić, np. wyjść na ulice” – powiedziała.

(Reportaż: Nidal al-Mughrabi i Nafisa Eltahir w Kairze, Maya Gebeily w Bejrucie, Mohammed Salem w Gazie, Maher Nazeh w Bagdadzie i Aidan Lewis w Londynie; tekst: Angus McDowall; redakcja: Ros Russell i Diane Craft)


Źródło