Polska

Dlaczego polscy rolnicy sprzeciwiają się Zielonemu Ładowi

  • 13 kwietnia, 2024
  • 8 min read
Dlaczego polscy rolnicy sprzeciwiają się Zielonemu Ładowi


Pięć pokoleń rodziny Włodarskich uprawiało niewielką działkę w powiecie pułtuskim w województwie środkowo-mazowieckim.

„40 lat temu zajmowało się tu rolnictwem 11 rodzin. Teraz są tylko trzy” – powiedział Henryk Włodarski RTÉ News, wymieniając nazwiska sąsiadujących rodzin, które już nie zajmują się rolnictwem.

Pan Włodarski i jego żona Agnieszka Włodarska prowadzą drobne gospodarstwa sadownicze i zbożowe.

Podobnie jak wielu małych i średnich rolników w Polsce, rodzina Włodarskich sprzeciwia się unijnemu Zielonemu Ładowi, a dokładniej unijnej strategii „Food to Fork Strategy”, która stanowi rolną transzę porozumienia.

Zielony Ład wyznacza cele dla państw członkowskich UE dotyczące osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r.

Dla rolników oznacza to wprowadzenie bardziej przyjaznych dla środowiska metod uprawy.

Rodzina posiada skromne dziewięć akrów ziemi i w miesiącach letnich sprzedaje lokalnie swoje produkty, utrzymując styl życia, który stopniowo zanika.

Gospodarstw rolnych w Polsce jest ponad 1,3 mln, ale to o prawie 15% mniej niż dekadę temu.

20 lat członkostwa w UE i dotacje w ramach WPR pomogły w modernizacji sektora i przejściu w kierunku większego rolnictwa komercyjnego.

Dane Europejskiej Agencji Środowiska pokazują, że emisje z rolnictwa w Polsce są niższe od średniej w UE, ale przewiduje się, że do 2030 r. wzrosną o 10–15%.

Ten przewidywany wzrost, a nie taki, jakiego oczekuje UE, wynika w dużej mierze ze wzrostu produkcji zwierzęcej na skalę przemysłową.

Przykładowo, Polska jest obecnie największym producentem drobiu w Europie.

Jednak według polskiego głównego urzędu statystycznego średnia wielkość polskiego gospodarstwa rolnego pozostaje niewielka – około 30 akrów, a drobni rolnicy nadal zajmują nieco ponad połowę wszystkich gruntów rolnych w kraju.

Agnieszka Włodarska i Henryk Włodarski, plantatorzy owoców i zbóż ze środkowo-wschodniej Polski

Włodarscy twierdzą, że rosnące koszty produkcji utrudniają zarabianie na życie.

„Wielcy rolnicy również narzekają, że nawozy są bardzo drogie” – powiedział Włodarski.

„Kiedy porównam koszt zboża z kosztem nawozu, trzeba teraz sprzedać 4 tony zboża, aby kupić tonę nawozu”.

Pani Włodarska, która „żeby przeżyć”, pracuje na drugim stanowisku, stwierdziła, że ​​od początku wojny na Ukrainie cena sprzedaży ich zboża spadła o 50%.

Warto przeczytać!  Polska nie zagra Lewandowskiego z Holandią w pierwszym meczu Grupy D

Jest to częsta skarga polskich producentów zbóż i żywności, którzy od ponad roku protestują także przeciwko wejściu na polski rynek tańszej ukraińskiej żywności.

W ramach Zielonego Ładu producenci będą musieli zmniejszyć ilość przyjmowanych gazów cieplarnianych, czemu sprzeciwia się wielu większych producentów w Polsce, m.in. hodowców zwierząt.

Porozumienie, pierwotnie opublikowane w 2020 r., nakładało na rolników obowiązek ograniczenia stosowania pestycydów o 50% do 2030 r.

Kolejny element wymaga od rolników utrzymywania 4% gruntów ugorowanych w celu poprawy różnorodności biologicznej.

To irytuje Włodarskich, którzy niemal każdy skrawek ziemi wykorzystują do uprawy warzyw.

„Nie cieszymy się, że będziemy musieli płacić podatki od gruntów, które trzeba pozostawić nieuprawiane” – powiedziała pani Włodarska.

Wyższe koszty produkcji, zmniejszone zyski, sprzeciw wobec Zielonego Ładu i złość na ukraiński import żywności – to wszystko tworzy burzę doskonałą.

Skargi te przejawiły się od początku roku w szeregu masowych ogólnokrajowych protestów rolników.

Rolnicy protestowali w zeszłym miesiącu w Krakowie

Szacuje się, że 20 marca około 70 000 polskich rolników zablokowało ponad 550 dróg w całym kraju, aby podkreślić swoje żądania, powodując zakłócenia w ruchu w miastach i dużych miasteczkach.

Panowie Włodarski, pani Włodarska i ich 20-letni syn Bartolomiej włączyli się w lokalną akcję na terenie swojego powiatu, parkując traktor i blokując wraz z innymi rolnikami autostradę do Warszawy.

Stowarzyszenia polskich rolników argumentują, że warunki Zielonego Ładu będą zbyt kosztowne w realizacji w czasach, gdy wielu rolników zmaga się ze wzrostem kosztów produkcji.

Komisja Europejska przyjęła do wiadomości protesty rolników przeciwko Zielonemu Ładowi w wielu państwach członkowskich w ostatnich miesiącach i w lutym zniosła wymóg ograniczenia stosowania pestycydów o połowę do 2030 r.

Partie Zielonych i organizacje zajmujące się prawami środowiska w całym bloku skrytykowały zwrot o 180 stopni.

Większość eurodeputowanych w Parlamencie Europejskim, pod naciskiem głównego konserwatywnego bloku EPP, odrzuciła propozycję Komisji w głosowaniu w listopadzie ubiegłego roku, pozostawiając władzom wykonawczym UE niewielki kapitał polityczny niezbędny do utrzymania przepisów dotyczących pestycydów.

Warto przeczytać!  Polska otrzyma pierwsze F-35A w grudniu | Aktualności

Komisja udzieliła także rolnikom rocznego zwolnienia z obowiązku utrzymywania ugorów, ale i to nie przekonało Włodarskich.

„W tym roku będzie to 4%, w przyszłym będzie już 8%. I stopniowo będzie to 25%” – powiedział sceptyczny pan Włodarski, wyłudzając dane z powietrza.

Ich zaufanie do polityków i UE jest niewystarczające.

Paulina Sobiesiak-Penszko, dyrektor programu zrównoważonego rozwoju i klimatu w Polskim Instytucie Spraw Publicznych, powiedziała RTÉ News, że protesty są efektem „kryzysu pieniężnego”, z jakim borykają się rolnicy, który – dodała – rozpoczął się przed wprowadzeniem Zielonego Ładu.

„Mamy ogromny problem komunikacyjny związany z wdrażaniem Europejskiego Zielonego Ładu” – stwierdziła pani Sobiesiak-Penszko.

„Uważam, że wprowadzenie tak ogromnych zmian wymaga przygotowania i szeroko zakrojonej polityki informacyjnej, a tego obecnie brakuje”.

Łatwo zrozumieć dlaczego.

Plan strategiczny polskiego rządu dla rolnictwa liczy ponad 1500 stron, przez co jest dla wielu niedostępny.

Premier Polski Donald Tusk, liberał gospodarczy stojący na czele prounijnego rządu koalicyjnego, przyjął protekcjonistyczne podejście do tej kwestii.

W lutym powiedział polskim rolnikom, że zwróci się do Brukseli o dalsze zmiany w Zielonym Ładzie.

Tusk i jego minister rolnictwa przeprowadzili także rozmowy ze swoimi ukraińskimi odpowiednikami, aby rozwiązać spór dotyczący importu żywności.

Po spotkaniu z premierem Ukrainy Denysem Szmyhalem w zeszłym miesiącu w Warszawie Tusk powiedział, że oba kraje są bliskie osiągnięcia porozumienia.

Rozwiązanie sporu dotyczącego ukraińskiego importu może złagodzić część protestów.

Eksperci twierdzą, że grupy internetowe powiązane z Rosją podsycają protesty rolników w Polsce, wzbudzając nastroje antyukraińskie w związku ze sporem dotyczącym importu żywności.

Gospodarstwo rodzinne w Pogorzelcu, powiat pułtuski

Nie wszyscy rolnicy protestują.

Marcin Hermanowicz to kolejny sadownik w piątym pokoleniu.

45-letni ojciec dwójki dzieci prowadzi rodzinną plantację jabłek na powierzchni około 30 akrów w powiecie grójeckim, około 70 km na południe od Warszawy.

W miesiącach letnich na polach hrabstwa kwitną niekończące się, schludne rzędy drzew owocowych.

Warto przeczytać!  Rosja może zepchnąć strefę buforową do państwa NATO: sojusznika Putina

Hermanowicz powiedział, że Zielony Ład jest „trudny do wdrożenia”, ponieważ „rolnicy nie rozumieją, dlaczego tak się dzieje”.

„Nie do końca rozumiem również, dlaczego niektóre produkty są wycofywane”.

Powiedział, że pestycyd stosowany przez jego rodzinną firmę do jabłek powinien zostać objęty ograniczeniami zgodnie z wytycznymi UE, bez publikacji nowych badań wyjaśniających, dlaczego został zakazany.

Hermanowicz nie brał udziału w ostatnich protestach, ale powiedział, że rozumie tych, którzy to robią.

„Myślę, że głównym powodem protestów plantatorów jest spadek ich dochodów. Zielony Ład zapewnia plantatorom inne koszty, nie otrzymując w rzeczywistości innych korzyści” – powiedział.

Jednak jego zdaniem Zielony Ład nie jest winien obniżonych dochodów.

Jego zdaniem większe znaczenie mają niskie ceny oferowane rolnikom przez sieci supermarketów oraz konkurencja ze strony importu spoza UE.

„Za jabłka płacą mi tyle samo, co 20 lat temu, mniej więcej. Moje koszty wzrosły o 50%” – powiedział Hermanowicz.

Pod jego rządami firma rodzinna poszerzyła swoją działalność o nowe rynki eksportowe i zdywersyfikowała działalność, produkując cydr i brandy jabłkową.

Pani Sobiesiak-Penszko stwierdziła, że ​​Polska spóźniła się z przygotowaniem rolników na zieloną transformację i że teraz należy wziąć pod uwagę perspektywę rolników, aby przygotować się na „wyzwania, przed którymi mogą stanąć”.

Jej zdaniem protesty nie zakończą się przed wyborami do Parlamentu Europejskiego na początku czerwca.

„Myślę, że po tym proteście Europejski Zielony Ład ulegnie zmianie” – powiedziała.

„Wiele się mówi o odejściu od rygorystycznych zasad w kierunku raczej łagodniejszych zachęt”.

Takie podejście może okazać się bardziej popularne wśród drobnych rolników, którzy obecnie postrzegają transakcję jako zagrożenie dla swojej przyszłości.

Pani Włodarska stwierdziła, że ​​na ich obszarach wiejskich „na palcach jednej ręki naprawdę można policzyć” liczbę młodych ludzi, którzy „chcą pozostać na wsi”.


Źródło