Świat

„Domagaliśmy się praw”: Bangladesz na krawędzi po tym, jak protest przeciwko kwotom przerodził się w przemoc | Protesty

  • 16 lipca, 2024
  • 6 min read
„Domagaliśmy się praw”: Bangladesz na krawędzi po tym, jak protest przeciwko kwotom przerodził się w przemoc | Protesty


Dhaka, Bangladesz — Maliha Namlah bała się o swoje życie.

Ona i setki innych studentów protestowało przed rezydencją wicekanclerza Uniwersytetu Jahangirnagar (JU) na obrzeżach stolicy kraju. Kampus był w stanie wrzenia. Wcześniej tego dnia członkowie Bangladesh Chhatra League (BCL), studenckiego skrzydła rządzącej partii Awami League, zaatakowali studentów.

Następnie, gdy nadszedł poniedziałkowy wieczór, Namlah i inni protestujący usłyszeli, że członkowie BCL ponownie zbliżają się do domu wicekanclerza wraz z uzbrojonymi osobami z zewnątrz, a perspektywa kolejnego starcia zawisła w powietrzu. Więc Namlah i jej przyjaciele pobiegli do rezydencji, znajdując tam schronienie i bezpieczeństwo.

Incydent ten był jednym z wielu podobnych napiętych zamieszek, które miały miejsce na uniwersytetach Bangladeszu w ostatnich dniach, gdy studenci protestowali przeciwko niedawnej decyzji Sądu Najwyższego o przywróceniu kontrowersyjnego systemu kwotowego na stanowiskach rządowych.

System kwotowy został zniesiony w 2018 r. po powszechnych protestach, a jego przywrócenie wywołało powszechny gniew i frustrację wśród wielu młodych Bangladeszczyków poszukujących pracy w rządzie. Uważają oni, że ich szanse zostały zmniejszone przez system kwotowy.

Protesty dramatycznie nasiliły się późnym wieczorem w niedzielę, kiedy tysiące studentów w całym kraju opuściło swoje akademiki, aby domagać się natychmiastowej likwidacji kwot. W poniedziałek kampusy uniwersyteckie zamieniły się w pola bitwy, a ciężko uzbrojeni aktywiści BCL starli się ze studentami protestującymi przeciwko systemowi kwot. Setki studentów zostało rannych.

Namlah cudem uniknęła obrażeń w ciągu popołudnia, ale później tej nocy znalazła się uwięziona w małym pokoju z tuzinem innych osób w kompleksie rezydencji wicekanclerza. Studenci twierdzą, że aktywiści BCL rzucali w nich cegłami, a nawet bombami benzynowymi.

Warto przeczytać!  Paryż zakazuje wypożyczania skuterów elektrycznych po tym, jak mieszkańcy miasta w przeważającej mierze unikają urządzeń w publicznym referendum

„Myśleliśmy, że nie wyjdziemy z tego żywi” – ​​opowiadała Namlah. „Ani policja, ani administracja uniwersytetu nie przyszły nam z pomocą. Ostatecznie nasi towarzysze protestujący zebrali się licznie i nas uratowali, ale kilku z nas zostało poważnie rannych” – powiedziała Al Jazeerze.

Dlaczego protesty się nasiliły?

Na stołecznym Uniwersytecie w Dhace (DU), będącym centrum protestów przeciwko reformie kwot, sytuacja była w poniedziałek gorsza niż w poprzednich dniach.

Nosząc hełmy i dzierżąc kije i żelazne pręty, setki członków BCL, wielu z nich podobno spoza DU, zaatakowało protestujących na terenie kampusu. Studenci zostali posiniaczeni i zakrwawieni. „Spokojnie maszerowaliśmy na terenie kampusu DU, ale nagle aktywiści Chhatra League zaatakowali nas kijami, a nawet maczetami” – powiedziała Al Jazeerze jedna ze studentek DU, prosząc o zachowanie anonimowości.

Grupa zwolenników Awami League wieczorem szturmowała nawet oddział ratunkowy szpitala Dhaka Medical College Hospital, gdzie ranni studenci przyjmowali leczenie. Atak wywołał powszechną panikę wśród lekarzy, pielęgniarek, pacjentów i odwiedzających oraz zakłócił usługi medyczne w wiodącej placówce medycznej kraju.

Jednakże prezydent BCL Saddam Hossain upierał się, że studenci zostali sprowokowani.

„Ci, którzy otwarcie identyfikują się jako 'Razakar’, muszą ponieść konsekwencje. Takie osoby nie mają miejsca w tym kraju, a my postanowiliśmy politycznie skonfrontować się ze studentami protestującymi przeciwko reformom kwotowym” – oświadczył Hossain podczas konferencji prasowej w poniedziałek.

Hossain nawiązywał do niedzielnego protestu późnym wieczorem, podczas którego studenci skandowali hasła w języku bengalskim, oznaczające „Kim jesteś? Kim jestem? Razakar, Razakar!” i „Domagaliśmy się praw, ale zostaliśmy nazwani Razakarami”.

Warto przeczytać!  Oskarżyciel o napaść seksualną musi zapłacić odszkodowanie żonie domniemanego sprawcy: japoński sąd

Wcześniej, w niedzielne popołudnie, premier Sheikh Hasina wspomniała również o Razakarach – osobach, które w 1971 r. współpracowały z armią pakistańską, kiedy to zginęło nawet trzy miliony ludzi, a miliony zostały przesiedlone, m.in. do Indii, w czasie powstawania Bangladeszu.

„Jeśli wnuki bojowników o wolność nie otrzymują świadczeń kwotowych, czy wnuki Razakarów powinny je otrzymać?” – zapytała Hasina.

Uwaga Hasiny obraziła protestujących studentów i osoby poszukujące pracy, które protestowały przeciwko 30-procentowej kwocie zarezerwowanej dla członków rodzin bojowników o wolność Bangladeszu z 1971 r. Uważają, że ta kwota niesprawiedliwie ogranicza ich możliwości i są podejrzliwi co do dokładności listy beneficjentów.

Wyjaśniając reakcję studentów, Nahid Islam, rzecznik protestujących, doprecyzował, że skandowanie hasła Razakar było sarkazmem, ponieważ stanowiło bezpośrednią odpowiedź na komentarz premiera.

Ale rząd Bangladeszu zakwestionował to wyjaśnienie. Mohammad A. Arafat, minister stanu ds. informacji, powiedział Al Jazeerze, że do poniedziałku ani Awami League, ani BCL nie próbowały przeciwstawić się protestującym studentom.

„Studenci, którzy sami identyfikowali się jako Razakar”, byli tym, co ich sprowokowało – powiedział, dodając, że członkowie BCL również zostali ranni w starciach na terenie kampusu.

Tak kwota, nie kwota, tak kwota

Jednak Asif Nazrul, profesor prawa na Uniwersytecie w Dhace, powiedział Al Jazeerze, że przesłanie, jakie studenci chcieli przekazać za pomocą swoich haseł, było jasne. „Wątpię, aby którykolwiek student Uniwersytetu w Dhace identyfikował się jako Razakar” – zauważył.

Warto przeczytać!  Wściekły tłum szturmuje posterunek policji w Pakistanie, zabija mężczyznę oskarżonego o bluźnierstwo

Nazrul skrytykował również reakcję rządu, sugerując, że zależało mu na stłumieniu trwających protestów i znalazł wygodny pretekst, aby to zrobić.

Systemy kwotowe w rządowych posadach zostały pierwotnie wprowadzone w celu zapewnienia reprezentacji i włączenia. Ustanowiony w 1972 r. dla bojowników o wolność, system kwotowy został wycofany, ale przywrócony w 1996 r.

Obecnie 56 proc. stanowisk rządowych zarezerwowanych jest dla określonych grup, przy czym najwięcej, bo aż 30 proc., przypada potomkom bojowników o wolność, kobietom, mniejszościom i osobom z dystryktów znajdujących się w gorszej sytuacji społeczno-ekonomicznej.

System ten od dawna jest krytykowany za to, że wyklucza innych wykwalifikowanych kandydatów i pozostawia stanowiska nieobsadzone, jeśli wybrani kandydaci nie przejdą testów rekrutacyjnych.

W 2018 r., w związku z wcześniejszymi protestami przeciwko reformie kwot, premier Hasina nagle zniosła kwoty w naborze do służby publicznej, aby stłumić niepokoje społeczne.

Jednak decyzja ta spotkała się z krytyką za zaniedbanie historycznych niesprawiedliwości i marginalizację niektórych grup. Niedawno Sąd Najwyższy orzekł na korzyść osób pozostających na utrzymaniu bojowników o wolność, argumentując, że usunięcie kwot naruszyło ich prawa ustanowione w poprzednim wyroku sądowym.

Saiyed Abdullah, absolwent prawa i aktywista, powiedział Al Jazeerze, że istnieje błędne przekonanie na temat żądań studentów. „Studenci protestujący nie naciskają na całkowite zniesienie kwot; raczej opowiadają się za rozsądnym procentem kwot” dla tradycyjnie upośledzonych społeczności, powiedział.


Źródło