Świat

Doxing czy w interesie publicznym? Wolność słowa, „odwoływanie” i etyka wycieku z grupy WhatsApp żydowskich twórców

  • 14 lutego, 2024
  • 11 min read
Doxing czy w interesie publicznym?  Wolność słowa, „odwoływanie” i etyka wycieku z grupy WhatsApp żydowskich twórców


Niedawne ujawnienie wyciekłej transkrypcji prywatnej grupy WhatsApp dla żydowskich pisarzy, artystów, muzyków i naukowców wywołało kontrowersje, które doprowadziły do ​​gróźb przemocy, ukrywania się rodziny i przyspieszonego wprowadzenia nowego ustawodawstwa federalnego kryminalizującego doxing .

Wspomniana grupa WhatsApp, zarządzana przez pisarza Lee Kofmana, została utworzona, aby zapewnić żydowskim kreatywnym ludziom prywatną i wspierającą przestrzeń do kontaktu po atakach Hamasu z 7 października i wojnie Izraela w Gazie. Nie wszyscy członkowie od początku wiedzieli, że zostali dodani do grupy, a wielu nie brało udziału w rozmowach, które doprowadziły do ​​wycieku.

W zeszłym tygodniu transkrypcja czatu grupowego wyciekła i została przesłana do mediów społecznościowych przez zwolenników Palestyny, w tym pisarkę Clementine Ford. Wyciek obejmował arkusz kalkulacyjny z linkami do kont w mediach społecznościowych oraz „oddzielny plik z galerią zdjęć ponad 100 Żydów”.

W tym tygodniu wspólne oświadczenie „Pierwszych Narodów, palestyńskich, libańskich i antysyjonistycznych kolektywów aktywistów żydowskich, przywódców społeczności, artystów” oraz tych, którzy twierdzili, że byli „celem” poszczególnych członków czatu, argumentowało transkrypcję WhatsApp

wyraźnie pokazuje zbiorowe działania podejmowane przez syjonistów w celu skontaktowania się z pracodawcami, organami finansującymi, wydawcami i dziennikarzami w celu potępienia każdego, kto zostanie uznany za zagrożenie dla narracji syjonistycznej.

Wyciek powoduje złożoną splot współczesnych problemów etycznych, w tym obaw związanych z prywatnością, doxingiem, wolnością słowa i „anulowaniem”.

Pisarka i feministka Clementine Ford stała się celem niektórych członków grupy ze względu na jej propalestyńskie poglądy.
Allena i Unwina


Przeczytaj więcej: Wojna Izrael-Hamas: czym jest syjonizm? Historia ruchu politycznego, który stworzył Izrael, jaki znamy


Prywatność i interes publiczny

Grupa WhatsApp była grupą prywatną i jej członkowie mieli uzasadnione oczekiwania, że ​​ich rozmowa nie zostanie upubliczniona.

Każdy potrzebuje miejsca, w którym będzie mógł się wyładować, snuć domysły i spekulacje, a także swobodnie rozmawiać w gronie zaufanych osób. Naruszanie prywatności ludzi (zwłaszcza poprzez wyciek informacji do Internetu, który można zawsze przeszukiwać) zawsze wiąże się z kosztami moralnymi.

Czasami jednak trzeba ponieść ten koszt, szczególnie jeśli narażenie leży w interesie publicznym. Na przykład sygnaliści często w uzasadniony sposób ujawniają informacje poufne.

Można postawić tezę, że ujawnienie działalności grupy WhatsApp był w interesie publicznym. Propalestyńscy pisarze i redaktorzy obawiali się, że ich publiczne wypowiedzi stały się celem w sposób zagrażający ich źródłom utrzymania, lub obawiali się podobnego ryzyka dla innych. Istnieją dowody na to, że zagrożenie to było realne.

Jedną z wybranych postaci propalestyńskich była nadawczyni Antoinette Lattouf, która została zwolniona i złożyła przeciwko ABC pozew o niezgodne z prawem rozwiązanie umowy.

Dziennikarka Antoinette Lattouf (druga od lewej) została wyrzucona z ABC. Opuszcza przesłuchanie Komisji ds. Uczciwej Pracy.
Toby’ego Zerny/AAP

Podjęto także zbiorowy wysiłek, aby wycelować w wyraźnie propalestyńskie czasopismo literackie Overland i jego współredaktorów Jonathana Dunka i Evelyn Araluen. Niektórzy członkowie grupy Whatsapp wzywali do składania skarg na Uniwersytecie Deakin, gdzie Araluen i Dunk są zatrudnieni jako pracownicy naukowi, a także do Creative Victoria, która finansuje Overland.

„The Guardian” doniósł, że inni członkowie grupy zachęcali członków do skontaktowania się z wydawcą Forda, zagorzałym zwolennikiem Palestyny, i skierowania swoich działań do innych osób w mediach w związku z ich relacjami o Izraelu i Palestynie.



Czytaj więcej: Piątkowy esej: „Co jeszcze powinienem stracić, żeby przeżyć?” Młodzi pisarze mieszkający – i umierający – w Gazie


Etyka doxingu

„Doxing” odnosi się do publicznego udostępnienia (zwykle w Internecie) informacji umożliwiających identyfikację danej osoby. Zwykle odbywa się to bez zgody danej osoby i ma na celu jej zdemaskowanie lub w jakiś sposób ukaranie.

W oświadczeniu autorów tej informacji stwierdzono, że nie zamieszczono żadnych linków do adresów, numerów telefonów ani e-maili członków, które zostały celowo zredagowane. To jest ważne.

„Ukierunkowany doxing” – polegający na ujawnieniu informacji o fizycznej lokalizacji lub adresie danej osoby – jest szczególnie złowrogi. Jednakże ujawnianie tożsamości osób nadal jest formą doxingu i poważnym problemem moralnym. Dowody na działalność grupy leżącą w interesie publicznym można było prawdopodobnie przedstawić bez podawania nazwisk. Opinia publiczna niewiele zyskała, wiedząc dokładnie, kto znalazł się w prawie 600-osobowej grupie.

Co gorsza, tylko niektórzy członkowie tej grupy byli aktywni w działaniach przeciwko propalestyńczykom, które doprowadziły do ​​wycieku, ale nie miało to znaczenia, czyja tożsamość była wspólna. Stwarza to dodatkowe wątpliwości etyczne i wiąże się z ryzykiem, że niewinne strony zostaną niewłaściwie ukarane lub prześladowane za działania popełnione przez innych członków grupy.

Identyfikacja poszczególnych osób wiązała się z prawdziwymi kosztami. Jak można się było spodziewać, niektóre strony dołączyły do ​​ujawnionej transkrypcji informacje o nazwiskach, zawodach, profilach w mediach społecznościowych, a nawet zdjęcia.

Niestety, później grożono przemocą nawet dzieciom.



Przeczytaj więcej: Czym jest doxing i jak się chronić?


Co robiła grupa WhatsApp?

Rozmowy grupowe na WhatsApp były szeroko zakrojone, a niektórzy członkowie wygłaszali oświadczenia, które wielu mogło uznać za obraźliwe lub denerwujące.

Jedna z części działalności grupy obejmowała zorganizowane pisanie listów, w tym do pracodawców lub wydawców pisarzy lub dziennikarzy, którzy ich zdaniem przekroczyli granicę antysemityzmu.

Jednym z aspektów działalności grupy WhatsApp było pisanie listów.
BigTunaOnline/Shutterstock

Na pierwszy rzut oka taka komunikacja jest wyraźnie uzasadniona i stanowi część życia demokratycznego. Listy można wykorzystywać do podnoszenia świadomości w zakresie kwestii etycznych, dzielenia się informacjami i pomysłami oraz do przekonywania.

Ale listy mogą mieć także inne cele, a nieszkodliwa praktyka może czasami stopniowo przerodzić się w bardziej napięty obszar. Zamiast przekonywać, listy mogą wywierać presję na innych, być może grożąc ich organizacjom publicznym zawstydzeniem. Mogą także próbować nakłonić ludzi do postępowania w sposób budzący wątpliwości moralne, na przykład do zwolnienia kogoś za poglądy polityczne.

Jedna z członkiń zaproponowała na czacie grupowym, że może „dogłębnie zagłębić się” w posty w mediach społecznościowych Nadine Chemali, niezależnej pisarki i okazjonalnej współpracowniczki SBS, która opisuje siebie jako zagorzałą prożydowską, ale antyizraelską, i zobaczyć, czy jest coś takiego tam, co mogłoby naruszyć jej kontrakt z SBS. (To głębokie nurkowanie nie zostało wykonane.)

Praktyki takie, choć z pewnością legalne, budzą wątpliwości etyczne, ponieważ celowo i systematycznie stwarzają wyzwania w miejscu pracy dla osób i organizacji prezentujących kontrowersyjne poglądy.



Przeczytaj więcej: 10 książek, które pomogą Ci zrozumieć Izrael i Palestynę, polecanych przez ekspertów


Czy artyści powinni być chronieni?

Zanim sprawa rozeszła się po mediach, ale po tym, jak fragmenty rozmów grupowych zaczęły krążyć w mediach społecznościowych, Zarząd Australijskiego Towarzystwa Autorów opublikował list, w którym odnotował „rosnące obawy”, że artyści i autorzy w Australii grożą konsekwencjami za wyrażanie swoich stanowisk politycznych publicznie lub w swojej pracy.

Towarzystwo wyraziło swoje zaangażowanie na rzecz wolności słowa (w granicach określonych przez prawo) i sprzeciw wobec prób uciszania lub zastraszania autorów.

Australijskie Towarzystwo Autorów oświadczyło, że jest zaangażowane w wolność słowa.
Pla2na/Shutterstock

Moglibyśmy spróbować sformułować podstawową zasadę moralną w działaniu jako zasadę tolerancji politycznej. Ludzie nie powinni doświadczać reperkusji w miejscu pracy, dyskryminacji ani być wypychani ze źródeł utrzymania ze względu na swoje poglądy polityczne (a tym bardziej ze względu na religię lub rasę).

Proste, prawda? Nie do końca.

Społeczeństwo sprzeciwiało się także próbom zastraszania lub uciszania ludzi poprzez mowę nienawiści, wyraźnie odnotowując antysemityzm oraz retorykę antypalestyńską i antyarabską.

Wskazuje to na inną, również istotną zasadę moralną – zapobieganie szkodzie. Należy położyć kres mowie nienawiści, rasizmowi i bigoterii oraz szkodliwej dezinformacji i stereotypom, a mówcy powinni ponieść konsekwencje swoich niewłaściwych zachowań.

Istnieją przypadki, w których zasady tolerancji i zapobiegania szkodom można rozsądnie połączyć. Na przykład wiele osób zgodzi się, że nikt nie powinien być wypychany z pracy za to, że wspiera partię polityczną głównego nurtu, ale że ludzie powinni ponieść konsekwencje społeczne i zawodowe, jeśli rzucają rasistowskie obelgi.

Jednakże kuszące jest interpretowanie zapobiegania szkodom poza tym absolutnym minimum. W końcu z pewnością dobrze jest zapobiegać rozpowszechnianiu dezinformacji, szkodliwych stereotypów i mowy nienawiści – a także, szerzej, przeciwstawiać się złemu postępowaniu.

W tym miejscu te dwie zasady zaczynają być ze sobą bezpośrednio sprzeczne. To, co postrzegamy jako niebezpieczną dezinformację lub szkodliwą mowę (jak antysemityzm czy islamofobia), nieuchronnie będzie zabarwione przez nasz światopogląd kulturowy, polityczny i moralny.

Innymi słowy, wielu zgodzi się co do zasady, że powinniśmy tolerować tych, którzy myślą inaczej. Ale to właśnie ci, którzy myślą inaczej, nie zgodzą się z nami w kwestii tego, co uznaje się za szkodliwą lub niewłaściwą mowę.



Czytaj więcej: Piątkowy esej: Rai Gaita i moralna siła rozmowy


Obawy etyczne

Karanie, podważanie i uciszanie innych na podstawie naszych przekonań politycznych rodzi dwie potencjalne obawy etyczne (oba wynikają z współczesnego zjawiska „kultury anulowania”).

Pierwszą z nich jest hipokryzja. Każda ze stron oświadcza: „My to grupa wsparcia, która szlachetnie przeciwstawia się szkodliwej bigoterii i nienawiści. Ty to tłum linczujący, który złośliwie planuje uciszyć innych, dokuczyć im i zniszczyć ich kariery”.

Jeśli uważamy, że to w porządku, że ludzie tacy jak my wyrzucają innych za przemówienia, które uważamy za szokujące i okropne, musimy zaakceptować, że jest to w porządku, inni wyrzucenie nas (i tych, którzy myślą podobnie jak my) za przemówienie, uważają za szokujące i okropne.

Ale niewielu jest skłonnych to zaakceptować. Wydaje się to wyraźnym naruszeniem spójności moralnej.

Drugim problemem jest eskalacja konfliktu typu „wet za wet”. Jeśli ukarzesz mnie (publicznym zawstydzeniem lub zwolnieniem) za powiedzenie czegoś, co uważasz za szkodliwe (czego nie uważam za szkodliwe), nieuchronnie uznam twój czyn za bezprawne naruszenie zasady tolerancji politycznej. Teraz mam powód, aby się przeciwstawić – przestać tolerować twój przemówienie.

W tym przypadku możemy zaobserwować tę eskalację. Jedną z początkowych obaw związanych z utworzeniem grupy była obawa przed rosnącą nietolerancją wobec Żydów – w tym niesprawiedliwym narażeniem ich karier na niebezpieczeństwo.

Jednak ich kampanie pisania listów wzbudziły strach wśród twórców propalestyńskich ich kariery były niesprawiedliwie zagrożone.

Może to sprawić, że niektórzy z nich poczują się usprawiedliwieni w ujawnianiu szczegółów członków grupy WhatsApp (nie tylko tych, którzy brali udział w tych rozmowach lub działaniach) i udostępnianiu prywatnych wiadomości grupy. Niestety, niektóre izolowane osoby – niekoniecznie powiązane z propalestyńczykami – poczuły się usprawiedliwione, aby posunąć się dalej, nawet grożąc przemocą.

Ostatecznie tolerancja nie jest łatwa – szczególnie w odniesieniu do innych osób o odmiennych światopoglądach politycznych i moralnych.

Trudno jednak dostrzec realne rozwiązanie takich konfliktów, chyba że wszystkie strony akceptujące innych muszą mieć szerokie prawo do wypowiadania się, pisania i tworzenia w sposób, który wydaje im się właściwy – bez groźby odwołania, zwolnienia, naruszenia prywatności lub doxingu .




Źródło

Warto przeczytać!  Brazylia protestuje: grafika doznaje uszkodzeń nie do naprawienia