Biznes

Dramat na rynku aronii. Dla plantatorów to początek końca

  • 9 sierpnia, 2023
  • 6 min read
Dramat na rynku aronii. Dla plantatorów to początek końca


Ma supermoce, ale nikt jej nie chce. Czy to początek końca polskiej aronii?

Nie wiadomo, za jaką cenę i czy w ogóle zakłady kupią aronię. Plantatorzy, którzy krytykują zachowanie zakładów przetwórczych są “wykasowywani” z rynku, dlatego nie chcą wypowiadać się pod nazwiskiem.

Plantatorzy aronii postawieni pod ścianą

– Proszę wybaczyć, ale o czym mam mówić – mówi rozgoryczony plantator. – Że deszcz popadał? No popadał. Że aronia obrodziła? No obrodziła. I co z tego? Co z tego, że obrodziła, skoro nie wiadomo, czy ktoś ją kupi i za ile. 

Ogłoszona publicznie przez jeden z największych zakładów przetwórczych cena za kilogram nie daje zwrotu podstawowych kosztów, nie mówiąc o amortyzacji i zysku. Mimo że najwięksi plantatorzy mają podpisane umowy kontraktacyjne, to równie dobrze mogliby je podpisać “na wodzie”, bo zakłady nie czują się zobowiązane do odbioru zakontraktowanych ilości. Dlaczego? Nie wiadomo. W związku z tym niepewność plantatorów aronii jest paraliżująca – do tego stopnia, że nasi rozmówcy nie chcą nawet, by ujawniać ich nazwiska.

Plantatorzy aronii nie mają szans z zakładami przetwórczymi

– Gdy ktoś publicznie skrytykuje działania zakładów, zostaje skreślony z listy dostawców – mówi jeden z plantatorów. – A aronia jest owocem, który nie nadaje się do bezpośredniej konsumpcji i może być sprzedana tylko do zakładów przetwórczych.

– Zakłady traktują nas “z buta” – mówi inny plantator. – Kontraktują, potem rezygnują, ogłaszają ceny, potem je obniżają. Jesteśmy “na łasce pańskiej”, na wiecznej karuzeli. Nie pomaga produkcja integrowana, ekologiczna, to nie ma większego znaczenia – liczy się tylko to, żeby kupić maksymalnie tanio.

Warto przeczytać!  Wiadomości z rynku akcji i akcji, Wiadomości z gospodarki i finansów, Sensex, Nifty, Rynek globalny, NSE, BSE Wiadomości z IPO na żywo

 – To jest tak, jakby cały rok chodzić do pracy, a na koniec dowiedzieć się, że ta praca była nikomu nie potrzebna i w związku z tym dostanie się pensję za jeden miesiąc – mówi rozgoryczony plantator. – Trudno się dziwić, że kolejni plantatorzy rezygnują z produkcji i wyjeżdżają na zarobek za granicę.

– Nie ma szans na uczciwą kontraktację – mówi kolejny plantator. – Lobby przetwórców jest bardzo silne. Mają obowiązek podpisywania umów, i co z tego? Podpisują je na rampie po odbiorze towaru.

Zakłady przetwórcze rządzą ceną

Nasz rozmówca podkreśla, że zakłady są zainteresowane kontraktacją wtedy, gdy cena za surowiec jest wysoka, ale gdy mogą płacić niewiele zainteresowanie znika. Tymczasem “górki” cenowe na owoce wcale nie są dobre dla profesjonalnych plantatorów, którzy woleliby działać w stabilnym otoczeniu biznesowym.

Plantatorzy podkreślają, że zakłady sterują producentami przy użyciu cen – jednego roku dają ceny wysokie, by powstrzymać likwidację plantacji, a nawet sprowokować nowe nasadzenia, a w następnym roku skupują za maksymalnie niską cenę.

– W zeszłym roku płacili za porzeczkę 8 do 10 zł, a za ekologiczną 12. To była za wysoka cena, my nie chcemy takich cen – mówi plantator. – Nie chcemy jednego roku zarabiać bardzo dużo, a w kolejnym dopłacać z tego, co zarobiliśmy w poprzednim. Przecież w tym roku porzeczka była po 1,30, a ekologiczna na koniec po 2,80. To dramat.

Warto przeczytać!  Pokolenie Z nie potrzebuje własnego samochodu. Wystarczy, że uda im się znaleźć transport do celu

– Cały sektor polskiego ogrodnictwa upada – mówi inny plantator. – Czasy, gdy Polska była potęgą w tej dziedzinie, bezpowrotnie minęły. Teraz zamiast plantacji owoców będziemy mieli farmy fotowoltaiczne a owoce będą produkowane na Ukrainie.

Warto w tym miejscu przypomnieć wywiad, który już w roku 2019 przeprowadziliśmy z Witoldem Bogutą, prezesem Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw. W tekście zatytułowanym “Dominacja przetwórców trwa” Witold Boguta mówił:

“(…) swoją rolę odgrywają tu również globalne koncerny, które, podobnie jak w Polsce, prowadzą swoją grę w skali Europy i świata. Potrafią np. niszczyć produkcję włoską, gdy w Hiszpanii są w stanie kupić nieco taniej. Gdy realia produkcji powodują, że w danym kraju dany produkt w danym roku musi być droższy, koncerny nie kupują go, lecz kupują podobny tam, gdzie akurat jest tańszy. W ten sposób koncerny chcą zapewne doprowadzić do sytuacji, w której to one będą decydować, gdzie będzie produkowany dany produkt. I tam będą powstawały wielkie kompleksy upraw, a gdzie indziej te uprawy będą stawały się niedochodowe”.

Przetwarzanie owoców przez rolników nadal kuleje

Jednym ze sposobów na przeciwdziałanie wieloletniemu już kryzysowi w polskim sadownictwie i ogrodnictwie miało być przetwarzanie owoców przez rolników. W przypadku aronii, która nie jest owocem deserowym, wydawałoby się to rozwiązaniem idealnym – jednak tylko w idealnej rzeczywistości. W praktyce wygląda to inaczej.

– Który rolnik ma dziś zdolność kredytową żeby uruchomić taką przetwórnię? Żaden – mówi nasz rozmówca. – Nie stać na to ani indywidualnego rolnika ani organizacji rolniczej. Kiedyś wszędzie były małe, polskie przetwórnie owoców, dziś nie ma żadnej. Nie ma żadnej pomocy ze strony państwa polskiego ukierunkowanego na uruchomienie takich przetwórni przez rolników, nie pomagają tu ani, formalnie w tym celu powołana, KGS ani państwowe rolno-spożywcze rynki hurtowe, które, znów formalnie, powinny się tym zajmować.

Warto przeczytać!  Traktuj dane w eCommerce jak ropę naftową - Technologie

Brak zrzeszeń to brak siły przetargowej

Innym rozwiązaniem stale podejmowanym w dyskusji środowisk branżowych jest zrzeszanie się producentów w silne organizacje mogące być przeciwwagą dla dominacji zakładów przetwórczych. Jednak to rozwiązanie pozostaje wciąż tylko postulatem, opór rolników z każdej branży jest nieprzezwyciężony – mimo oczywistych korzyści, których przykładem jest to, że, jak informuje nasz rozmówca, te same zakłady rolnikom z Zachodu płacą dwukrotnie wyższe ceny.

– Tam producenci są silni, a u nas, jak w jakimś zrzeszeniu jest kilkudziesięciu na kilka tysięcy, to już jest dobrze – mówi nasz rozmówca. – W polskich realiach rozmowy o zrzeszaniu się rolników stały się już, szczerze mówiąc, nudne dla chyba każdego.

Czy mamy do czynienia z początkiem końca polskiej produkcji aronii? Trudno powiedzieć. Plantatorzy, którzy zajmują się profesjonalnie produkcją tego owocu mają całą infrastrukturę i park maszynowy dostosowany do uprawy i zbioru aronii, więc nie mogą tak po prostu zmienić profilu gospodarstwa. Choć są zrozpaczeni obecną sytuacją, nie mają chyba wyjścia – przynajmniej do czasu, gdy przejdą na emeryturę. Bo ich dzieci zajmować się tym już nie chcą.

 


Źródło