Świat

Dzień Zwycięstwa Rosji nie jest tym, czym był kiedyś

  • 12 maja, 2023
  • 12 min read
Dzień Zwycięstwa Rosji nie jest tym, czym był kiedyś


W okresie poprzedzającym paradę z okazji Dnia Zwycięstwa na Placu Czerwonym 9 maja rosyjski rząd był wyraźnie zaniepokojony możliwością ataku ukraińskiego drona, zwłaszcza po tym, jak kilka dronów uderzyło w kopułę Kremla we wczesnych godzinach porannych 3 maja Po wstydliwym incydencie władze w Moskwie zakazały lotów dronami, wprowadziły nową jednostkę policji do walki z dronami i zaczęły zagłuszać GPS, wprowadzając chaos w aplikacjach do współdzielenia przejazdów. Ostatecznie parada zakończyła się bez widocznych dronów (chociaż były ludzie z bronią przeciw dronom). Ale Władimir Putin i jego reżim nie potrzebowali dronów obsługiwanych przez Ukraińców lub partyzantów, aby upokorzyć ich w Dzień Zwycięstwa. Zrobili to całkiem sami.

Wiele komentarzy po tym wydarzeniu koncentrowało się na biedzie okrojonej defilady, która trwała zaledwie 45 minut (w porównaniu z godziną w zeszłym roku i godziną i 10 minutami w 2021 r., ostatnim Dniu Zwycięstwa przed rozpoczęciem „specjalnej operacji”) i nie zawierał żadnych samolotów, nowych, błyszczących pocisków (chociaż stare zostały wyrzucone) i, co najbardziej niezwykłe, tylko jeden samotny czołg — T-34 z czasów II wojny światowej.

Wyobraźcie sobie napiętą kalkulację stojącą za tą decyzją: jeśli paradujecie z wieloma czołgami, prowokujecie oczywiste pytania o to, dlaczego te czołgi nie są używane na Ukrainie. Jeśli nie paradujesz czołgami, wyglądasz słabo. Więc wybierasz tylko jeden i symbolicznie wybierasz jeden z legendarnych modeli czołgów, którymi Armia Czerwona zaszokowała nazistów — model zbudowany oryginalnie na Ukrainie.

Przewodnicząc tym skróconym obradom, Putin wyglądał na zmęczonego i nieszczęśliwego. Jego krótkie przemówienie dotyczyło wszystkich typowych kwestii – miłującej pokój Rosji, perfidnego Zachodu, którego elity propagują „rusofobię” i nienawidzą tradycyjnych wartości rodzinnych, Ukrainy jako pionka „przestępczego reżimu jej zachodnich panów” – i zawierało uśmieszek: podnosząca linia, którą można łatwo odczytać jako freudowską własność: „Bezgraniczna ambicja, arogancja i bezkarność nieuchronnie prowadzą do tragedii”. Dwaj ciężko odznaczeni starcy, którzy otaczali Putina siedzącego na trybunach, prawdopodobnie reprezentujący weteranów II wojny światowej, okazali się weteranami sowieckiej tajnej policji. Po prawej: 98-letni Jurij Dwoikin, którego rola w II wojnie światowej polegała na udziale w operacjach NKWD w celu wyeliminowania partyzantów ukraińskich nacjonalistów w obwodzie lwowskim na Zachodniej Ukrainie w 1944 roku. Po lewej: emerytowany oficer KGB Giennadij Zajcew, lat 89, którego jedyne doświadczenie „bojowe” miał na czele zespołu, który zajął budynek rządowy podczas sowieckiego stłumienia Praskiej Wiosny w 1968 roku.

U boku Putina stoją też głowy państw siedmiu krajów należących do Wspólnoty Niepodległych Państw, zadowego sojuszu dziewięciu z 22 byłych republik radzieckich. Pierwotnie miał przybyć tylko jeden, Kirgistan Sadyr Japarow; zapowiedzi udziału innych głów państw zaczęły napływać 5 maja, na kilka dni przed defiladą. Mnożyły się spekulacje: czy Kreml zaprosił spóźnionych gości w ostatniej chwili, czy też zwiększył presję, by przybyli? Czy było to po prostu dla lepszej optyki i wzmocnienia public relations, czy też chodziło o coś więcej – na przykład o związek między atakami dronów z 3 maja a pospiesznie zaplanowanymi wizytami kolejnych sześciu zagranicznych przywódców?

Warto przeczytać!  Rosja blokuje odnowienie panelu ONZ monitorującego sankcje wobec Korei Północnej | Wiadomości Organizacji Narodów Zjednoczonych

Taka przynajmniej była hipoteza wysunięta przez rzecznika ukraińskiego wywiadu wojskowego Andrija Jusowa w ukraińskiej telewizji: Nowi goście – wszyscy mężczyźni, którzy „nie mogli odmówić” spóźnionemu zaproszeniu Rosji – byli „żywymi tarczami”, które miały zapewnić, że Kijów nie wykorzystać okazji do zabicia Putina dronem, bo zabicie kilku innych przywódców sąsiednich krajów źle by wyglądało i rozzłościłoby zachodnich partnerów Ukrainy (lub władców, jak widzi ich Kreml).

To oczywiście czyste spekulacje — choć biorąc pod uwagę notoryczną paranoję człowieka znanego jako „dziadek z bunkra” dla jego wielu przeciwników, nie jest to aż tak naciągane. W każdym razie ukraińskim i niezależnym rosyjskim dziennikarzom spodobał się ten pomysł – zwłaszcza w połączeniu z dziwnym momentem, kiedy podczas spaceru przez Plac Czerwony do Grobu Nieznanego Żołnierza Putin wydawał się zaskoczony głośnym hukiem (właściwie rozpoczynającym się bębnieniem marsz grany przez orkiestrę wojskową) i zdawał się ukrywać wśród zagranicznych dygnitarzy. Dodajmy do tego fakt, że najbliższy sojusznik Putina w tej grupie, tyran Aleksander Łukaszenko z Białorusi, został zabrany do grobu zmotoryzowanym wozem i opuścił uroczystości poparadne, albo dlatego, że był naprawdę chory, albo dlatego, że chciał zminimalizować swój udział – a to, co dostajesz, to „fiasko spektaklu”, jak ujął to dysydencki rosyjski dziennikarz Dmitrij Oreszkin w wygnanym obecnie niezależnym kanale telewizyjnym Dozhd TV.

Co gorsza, większą część światła reflektorów Dnia Zwycięstwa skradł szef grupy najemników Wagnera Jewgienij Prigożyn, którego najnowszy wirusowy film nie tylko omawiał rosyjskie porażki w Bakhmut (gdzie Putin desperacko liczył na zwycięstwo jako prezent świąteczny 9 maja) i narzekał na rosyjskich generałów i biurokratów z ministerstwa obrony, ale wydawało się, że kierował jadowity język do samego Putina.

To był ostatni rozdział długiego dramatu, w którym Prigożyn oskarża generałów i biurokratów o zbrodnicze głodzenie Wagnera amunicji; jego wcześniej ogłoszona umowa na więcej amunicji i lepszą komunikację z ministerstwem obrony okazała się fiaskiem. W słynnym momencie Prigożyn, ubrany w mundur i stojąc na polu obok jednego ze swoich ludzi, wygłaszał zjadliwe uwagi o „szczęśliwym dziadku”, który myśli, że wszystko jest w porządku, podczas gdy żołnierze niepotrzebnie umierają. Następnie podsumował: „Co zrobimy z krajem, z naszymi dziećmi, z przyszłością Rosji i jak możemy wygrać wojnę, jeśli okaże się, przez czysty przypadek, a ja tylko spekuluję, że ten dziadek to totalny dupek? (Rosyjskie słowo, którego naprawdę użył, to trudny do przetłumaczenia epitet mudakwywodzący się ze slangowego określenia jąder i kojarzący się z szeroką gamą paskudnych cech, od głupoty i nieudolności po nieznośność i ogólnie zły charakter).

Warto przeczytać!  Ustawa o pomocy dla Ukrainy usuwa krytyczną przeszkodę w Izbie Reprezentantów, gdy Demokraci zdobywają głosy

Prawie każdy słuchacz zakładał, że „szczęśliwym dziadkiem” był Putin. W odpowiedź na zapytanie nowojorskiej rosyjskojęzycznej stacji telewizyjnej RTVI Prigożyn wymienił trzech potencjalnych „dziadków”: szefa Sztabu Generalnego Walerija Gierasimowa; były wiceminister obrony ds. logistyki i świeżo upieczony oficer Wagnera Michaił Mizincew; oraz, w dziwnym, naginającym płeć zwrocie, była modelka, która została „patriotyczną” aktywistką Natalią Khim, która zgłosiła się na ochotnika do zdobycia większej ilości amunicji dla Wagnera. Innymi słowy, Prigożyn, założyciel kremlowskiej fabryki trolli, jest także mistrzem trollingu – a Putin, jedyna ważna osoba publiczna w Rosji kojarzona z pseudonimem „dziadek”, nadal jest prawdopodobnym celem jego tyrady „szczęśliwego dziadka”. . W każdym razie nie ma wątpliwości, że wideo Prigożyna z 9 maja, w którym również zasadniczo oskarżono obecne rosyjskie kierownictwo o przywłaszczenie sobie zwycięstwa wcześniejszego pokolenia dla pompatycznego pokazu skradzionej męstwa, było sposobem na deszcz (nie krępuj się zastąpić bardziej kolorowym czasownikiem Prigożyn przydałby się tutaj) na paradzie Putina.

Jak poważnie traktować wypowiedzi Prigożyna o czym kolwiek, czy naprawdę jest w buncie przeciwko Putinowi, i czym naprawdę jest jego gra, to tematy na inny dzień. Ale dla innych komentatorów, od rosyjskich dysydentów na wygnaniu, takich jak Julia Łatynina i Stanisław Biełkowski, po Ukraińców, takich jak dziennikarz Witalij Portnikow, prawdziwą hańbą parady Putina było to, że zamieniła się w święto, które znaczyło coś prawdziwego i dobrego dla milionów Rosjan, Ukraińców i innych ludzi w byłym Związku Radzieckim – koniec straszliwej wojny i zwycięstwo nad globalnym złem – w święto de facto neofaszystowski reżim, który wydawał się próbować odtworzyć II wojnę światową, grając złych. Istnieją niesamowite podobieństwa: „Wielka Wojna Ojczyźniana” Związku Radzieckiego przeciwko niemieckiej inwazji rozpoczęła się bombardowaniem Kijowa 22 czerwca 1941 r. W dniu rosyjskich obchodów zwycięstwa 9 maja 2023 r. nad Kijowem leciały rosyjskie pociski ( i zostać zestrzelonym). Żyją dziś Ukraińcy, którzy uciekali przed niemieckimi bombardowaniami jako mali chłopcy i dziewczynki, a teraz uciekają przed rosyjskimi bombardowaniami jako starzy mężczyźni i kobiety. Tymczasem w Rosji, podczas defilady z okazji Dnia Zwycięstwa w Chabarowsku, czołgiem prowadzącym kolumnę ciężkich czołgów kierował płk Azatbek Omurbekow, medalista „Bohatera Rosji”, oskarżony przez wielu byłych podwładnych o zlecenie wymordowania ukraińskiej ludności cywilnej w Buczy ostatni rok.

W tych okolicznościach trudno się dziwić, że Ukraina dystansuje się od 9 maja, historycznie uznawanego za Dzień Zwycięstwa w ZSRR, krajach bloku sowieckiego i następcach Związku Radzieckiego, podczas gdy Europa Zachodnia i Stany Zjednoczone świętowały zwycięstwo w Europie na 8 maja. Prezydent Wołodymyr Zełenski wykorzystał zwyczajową zachodnią datę, aby ogłosić projekt ustawy oficjalnie przenoszący Dzień Zwycięstwa Ukrainy na 8 maja i zmieniający wyznaczenie 9 maja na Dzień Europy. W swoim przemówieniu wideo z 9 maja Zełenski, podobnie jak jego przeciwnik na Kremlu, podkreślił podobieństwa między II wojną światową a obecną wojną:

Dzień Pamięci i Zwycięstwa nad nazizmem w II wojnie światowej, a zaraz po nim Dzień Europy, Europa jako zrealizowane marzenie o pokojowym kontynencie. I tylko kwestią czasu jest przywrócenie trwałego i sprawiedliwego pokoju dla naszej części Europy, dla Ukrainy. To tylko kwestia czasu, zanim obecny agresor przegra, tak jak agresor, który przegrał 78 lat temu, zanim rosyjski rewanżyzm zostanie zmiażdżony przez męstwo naszych wojowników i wspólną potęgę wolnego świata.

„Wspólna władza” jest trafna: Zełenski rozmawiał też o spotkaniu tego dnia z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, z którą rozmawiał o potrzebach obronnych Ukrainy i nowym pakiecie sankcji wobec Rosji; zwrócił również uwagę na nowy pakiet obronny o wartości 1,2 miliarda dolarów ze Stanów Zjednoczonych.

Warto przeczytać!  EKSKLUZYWNIE: USA twierdzą, że rzekomy sojusz morski Iranu z Arabią Saudyjską i krajami Zatoki Perskiej „przeczy rozumowi”

Rrosyjscy propagandyści, już jak na szpilkach w oczekiwaniu na ukraińską ofensywę, nie przyjęli dobrze Dnia Zwycięstwa. Władimir Sołowjow ponuro zanotował na swoim Sołowow na żywo online pokazał, że na Placu Czerwonym nie było zbyt wiele sprzętu, ale pocieszeniem był pokaz międzykontynentalnych pocisków balistycznych, które odczytał jako groźbę „uderzenia” zachodniego wroga. („Najwyraźniej nie chodzi już o to, czy [the ICBMs] poleci czy nie, ale kiedy [they] będzie latać.”) Zgromadził także apatycznych Rosjan, którzy nie będą „wyciągać głów z tłustych tyłków”, aby zrozumieć „egzystencjalne zagrożenie” stojące przed krajem (to prawda, ale nie tak, jak Sołowjow przypuszczalnie zamierza) oraz przeciwko mężczyznom migrantów, którzy odmawiają wstąpienia do sił zbrojnych.

(Nawiasem mówiąc, wszystko to zostało poprzedzone rasistowskim uderzeniem w sekretarza prasowego Białego Domu Karine Jean-Pierre, która rozgniewała Sołowjowa odnosząc się do „zwycięstwa Stanów Zjednoczonych i sił alianckich nad faszyzmem i agresją na kontynencie”; zirytowany propagandysta wyśmiewał Jean-Pierre’a jako „kobietę nie do odróżnienia od Chunga-Changa”, stereotypowo narysowanego afrykańskiego dziecka w kreskówce z czasów sowieckich. Potem zaatakował zachodnich „nazistów”).

Ale nawet charakterystycznie obrzydliwa tyrada Sołowjowa blednie w porównaniu z programem innej propagandystki Olgi Skabejewej z 10 maja na kanale Rossija-1, którego głównym tematem była decyzja Zełenskiego o zmianie wyznaczenia 9 maja na Dzień Europy. (Podczas gdy większość dwugodzinnego programu koncentrowała się na grabieżach Ukrainy i perfidii NATO, Skabeyeva i jej goście zgodzili się, że zarówno zwolnienie Tuckera Carlsona z Fox News, jak i werdykt jury uznający Donalda Trumpa za odpowiedzialnego za wykorzystywanie seksualne wobec E. Jean Carroll były częścią bezwzględnej kampanii administracji Bidena mającej na celu stłumienie i uciszenie wewnętrznych wrogów). obchody się skończyły: „Zamiast tamtego 9 maja będzie parada gejów”. Zawsze do tego się wraca.

W ciągu 24 godzin Ukraińcy z Wagnerem i regularnymi oddziałami wyparli Rosjan z powrotem pod Bachmutem oskarżający nawzajem o ucieczce w pierwszej kolejności; pogłoski, że wreszcie rozpoczęła się długo oczekiwana ofensywa ukraińska coraz głośniej NA kanały prorosyjskiego telegramu; i byli gośćmi ostatniej edycji codziennego programu Skabeyevej wariować nad pociskami dalekiego zasięgu Storm Shadow, które Anglia podobno dostarczyła Ukrainie.

Może Plac Czerwony powinien się przygotować na gejów.




Źródło