Elizabeth Banks rozgrzewa w thrillerze o pięknie
Hollywood ma długą historię kierowania kamery z powrotem na siebie – filmy takie jak Sunset Boulevard i Under the Silver Lake obnażają całą odpychającą maszynerię, która produkuje sławę, nierealistyczne standardy piękna i inne potencjalnie niebezpieczne produkty uboczne w stolicy kulturalnej Stanów Zjednoczonych. Skincare, pierwszy fabularny film reżysera teledysków Austina Petersa, rozwija tę tradycję, opowiadając o popadnięciu pewnej kosmetolog w paranoję po tym, jak konkurent biznesowy wprowadza się po drugiej stronie ulicy od jej efektownego biura w Los Angeles. Chociaż scenariusz, który Peters napisał wspólnie z Samem Freilichem i Deeringiem Reganem, nie ma pazura i równowagi, Elizabeth Banks daje porywający występ główny z silną pomocą Lewisa Pullmana z Top Gun: Maverick.
Banks ma talent do tego, co wyolbrzymione i skandaliczne: zyskała sławę w filmach Kevina Smitha, Judda Apatowa i Davida Waina; nosiła ekstrawaganckie peruki Effie Trinket z Igrzysk śmierci; i płynnie przeszła do reżyserii kontynuacja Pitch Perfect I horror-komedia o niedźwiedziu na kokainie. Ale pozostaje stosunkowo twardo stąpająca po ziemi jako Hope Goldman, wieloletnia kosmetyczka gwiazd na skraju swojej wielkiej kariery. Hope jest kobietą, która sama doszła do wszystkiego i wierzy, że charyzma – i darmowe próbki jej nadchodzącej linii produktów – mogą ją wszędzie zaprowadzić. Ale gdy trzeba zapłacić czynsz, a jej biznes i zdrowie psychiczne są zagrożone przez prześladowcę, nasza pozbawiona porów księżniczka zaczyna tracić równowagę. Na szczęście Banks jest równie biegła w udawaniu czarującej, jak i w byciu niezrównoważoną.
Dodatkowo wspiera ją obsada drugoplanowa męskich błaznów, na czele z Pullmanem. Tutaj klasa Top Gun z 2022 roku, ukochany nerd gra Jordana, obślizgłego „trenera życiowego” z zamiłowaniem do zamożnych starszych kobiet. Wśród innych okropnych mężczyzn w jej otoczeniu są Brett (Nathan Fillion), rozwiązły gospodarz talk-show, i Armen (Erik Palladino), jej nadopiekuńczy mechanik. Gdy reputacja Hope spada jeden po drugim, a jej perspektywy na wprowadzenie udanej linii nawilżaczy, serum, maseczek na twarz i innych opatentowanych środków zaradczych słabną, zaczyna podejrzewać, że konkurent, Angel (Luis Gerardo Méndez), jest prawdziwym złoczyńcą w jej historii – nieważne, że wydaje się być jedynym facetem, jakiego zna, który kiedykolwiek zajmuje się swoimi sprawami.
To właśnie tam zaczynają się problemy z fabułą tego filmu. Może być oparte na prawdziwych wydarzeniachale Skincare nie potrafi wymyślić, jak poprowadzić własną zawiłą narrację. Czy Hope jest mistrzynią manipulacji, czy ofiarą, która kończy jako girlbossing zbyt blisko słońca? Skincare skłania się ku temu drugiemu, ale ma problem z traktowaniem naprawdę okropnych rzeczy, które prześladowca Hope robi jej – w tym zapraszanie przypadkowych mężczyzn z Internetu do gwałtu w jej miejscu pracy – z odpowiednią powagą. Miałoby sens, gdyby poświęciła pięć minut na atak paniki; zamiast tego przeskakuje od jednego niekompetentnego faceta do drugiego.
Wątpliwy osąd Hope’a to jeden ze słabych punktów scenariusza, który nigdy nie opanowuje tonu. Pielęgnacja skóry waha się między humorem, dreszczykiem emocji i czarnym jak smoła cynizmem, a chociaż pewna reżyseria Petersa gra na tych nutach z wprawą, jego historia nigdy nie ląduje nigdzie na stałe. Otwarcie (i przyczepa) sugerują złowieszczą opowieść o zaplanowanej przemocy, ale w miarę rozwoju fabuły sprawy zaczynają zmierzać w kierunku szaleństwa. Jako film skupiony wokół branży kosmetycznej, w której kobieta jest stale zawiedziona przez mężczyzn w swoim życiu, Skincare obiecuje również żyzny grunt dla krytyki i samoświadomości na temat show-biznesu, linii pracy Hope i ich różnych skrzyżowań, ale nie udaje mu się w pełni zrealizować żadnego z tych celów.
Opakowanie Skincare jest naprawdę dobre, nawet jeśli produkt nie jest cudowny. Bez wątpienia dzięki reżyserowaniu filmów dla Orville Peck, Haim i Bastille, Peters tworzy bezproblemowo stylowy film, który jest przyjemnością dla oka. Zanim życie Hope wymknie się spod kontroli, kamera rozkoszuje się jej niesamowitą pracą, grając złowrogą stronę piękna za pomocą zbliżeń na lepkie czerwone maski błotne i terapię światłem w stylu science fiction. Wszystkie epickie krople igieł również nie szkodzą fajnemu czynnikowi tego filmu – czerpiąc od artystów, w tym zamaskowanej ikony queer-country Peck i divy popu Katy Perry, ścieżka dźwiękowa wykorzystuje rozbrajające uderzenia, aby zrównoważyć nikczemne czyny swoich bohaterów.