Rozrywka

Ezra Miller o Bender of High Lęk – Różnorodność

  • 6 czerwca, 2023
  • 6 min read
Ezra Miller o Bender of High Lęk – Różnorodność


Flash Millera cofa się w czasie, aby zmienić przyszłość i łączy się z Batmanem Michaela Keatona. Ale film, po inteligentnej i zabawnej pierwszej połowie, poddaje się komiksowej bombastyce.

W filmach komiksowych, jeśli chodzi o supermoce bohatera — latanie, podnoszenie przedmiotów, odpychanie kul, niezłomność tarczy lub młota — widzowie prawie zawsze patrzą z zewnątrz. tytułowy bohater mknie do przodu z prędkością rozpalonej błyskawicy lub unosi się w powietrzu w zwolnionym tempie, tak że sekunda wydaje się ciągnąć w nieskończoność, film sprawia, że ​​stajemy się częścią tego doświadczenia . Wiemy, przez co przechodzi, dlatego ta scena przyprawia cię o dreszcze.

Na początku Barry Allen (Ezra Miller), chemik medycyny sądowej w Departamencie Policji Central City, otrzymuje telefon od Alfreda (Jeremy Irons) — tak, tego Alfreda — informującego go, że trwa atak i że żaden z pozostałych Członkowie Justice League, zwłaszcza Batman, są w pobliżu, aby pomóc. Tak więc Barry, w swoim dopasowanym czerwonym kasku i kombinezonie z kryształu termicznego, biegnie z zoomem aż do Gotham City, gdzie konfrontuje się ze szpitalem w wieżowcu, którego wschodnie skrzydło się zawala, pozostawiając przedszkole pełne noworodków spadających w powietrze. Wydłużona sekwencja, w której je ratuje, chwytając energetyczne kęsy cukierków i burrito pomiędzy nimi, przypomina podwodny balet komediowy. To sprawa życia lub śmierci, ale bezczelna jak diabli. Zupełnie jak nasz zwariowany bohater.

Miller’s the Flash to oczywiście stary przyjaciel z „Batman v Superman: Dawn of Justice”, „Suicide Squad” i obu wersji „Justice League”. Ale Ezra Miller nigdy nie był tak pełny jak Ezra Miller w „The Flash”. Z wyrzeźbionymi ciemnymi brwiami, migdałowymi oczami i intrygującymi ustami aktor jest hipnotyzującym obiektem dla kamery, podobnie jak młody Jimmy Fallon skrzyżowany z młodym Bobem Dylanem. Ale to głos cię dopada. W „The Flash” Miller jest niefrasobliwy, zirytowany, porywczy i nie można mu się oprzeć, jak Andy Cohen w stanie silnego niepokoju. Już samo obserwowanie, jak Barry zamawia wymyślną kanapkę z masłem orzechowym w scenie otwierającej, z jego głodnym drżeniem i nerwowym demonem prędkości, jest hipnotyzujące. Z możliwym wyjątkiem Deadpoola, żaden superbohater DC ani Marvel nie wykazał takiego poziomu psychicznej nonszalancji, tej antycznej dysocjacji od własnego bohaterstwa.

Warto przeczytać!  Selena Gomez dołącza do Swifties na drugim koncercie Taylor Swift „Eras Tour” w Arlington

Umiejętności Flasha związane są ze względnością czasu, więc dobrze się stało, że „The Flash” zaczyna się jako znaczący riff w „Powrocie do przyszłości”. Barry’ego, będącego lustrzanym odbiciem Batmana (granego w starszym i mądrzejszym epizodzie przez Bena Afflecka), prześladuje widmo gwałtownej utraty rodzica — w przypadku Barry’ego jego uwielbiającej matki Nory (Maribel Verdú), która została zamordowana po jego ojciec, Henry (Ron Livingston), wyszedł kupić puszkę zmiażdżonych pomidorów. Kiedy jego tata wrócił, został aresztowany i oskarżony o zabójstwo Nory; teraz odwołuje się od kary więzienia. Sfrustrowany nagraniem z supermarketu, które powinno dać alibi (Henry nigdy nie patrzył w kamerę), Barry pędzi w kosmos, poruszając się tak szybko, że cofa się w czasie. Decyduje, że to do niego należy przepisanie tego, co się stało, do cholery z „efektem motyla”. (To jest zjawisko, w którym najmniejsza zmiana może zmienić bieg historii.) Więc ratuje życie swojej matki, ale och, czy to zadziera z rzeczywistością.

Nagle pojawia się dwóch Barrysów: ten, który cofnął się w czasie, i ten, który jest 18-letnim studentem pierwszego roku, z dłuższymi włosami, jeszcze bardziej wrednym usposobieniem i bez supermocy; jeszcze nie miał tego fatalnego wypadku, w którym piorun uderza w laboratoryjną półkę ze zlewkami, porażając Barry’ego prądem podczas chrztu chemikaliami. I nagle świat też jest innym miejscem, ze skrzyżowanymi drutami popkultury, tak że gwiazdą „Powrotu do przyszłości” jest teraz… Eric Stoltz. (Dobra, to poważne zakłócenie we wszechświecie.) Barry próbuje doprowadzić do wypadku i poniekąd mu się to udaje. Młody Barry staje się Flashem; starszy Barry całkowicie traci swoje moce. Czy wspominałem, że generał Zod (Michael Shannon), groźnie wyglądający ciężki z Krypton, właśnie wylądował na Ziemi?

Warto przeczytać!  Vanessa Lachey wysyła kwiaty do gwiazdy „Miłość jest ślepa” po tym, jak oskarża ją o stronniczość

W „The Flash” dużo się dzieje i przez chwilę jest to zabawnie mocna komiksowa kaprys bohaterstwa i tożsamości zakrzywionej w czasie. Miller, dodając szczyptę bezczelności do każdej kwestii, jest idealnym aktorem do roli tego korkociągowego superbohatera. Kiedy dwaj Barrys, którzy są teraz zespołem (mimo że są tą samą osobą), włamują się do Wayne Manor, tylko po to, by odkryć, że Bruce Wayne, grany przez Michaela Keatona w multiwersum, w którym teraz się znajdują, jest włochatym emerytowany pustelnik w klapkach, film wydaje się pełen możliwości. Keaton jest teraz bardziej uprzejmym Brucem niż w 1989 roku, a kiedy włoży garnitur i powie: „Jestem Batmanem”, widzowie poczują dojrzałą nostalgię.

Problem z „Flashem” polega na tym, że w miarę jak film posuwa się do przodu, emanuje mniej zabawy z „Powrotu do przyszłości”, a więcej tego mitologicznego, ale arbitralnego, przebojowego poczucia własnej ważności. Wyreżyserowany przez Andy’ego Muschiettiego (filmy „To”), na podstawie scenariusza Christiny Hodson („Bumblebee”), film zmienia się w hałaśliwy i ruchliwy łobuz, gromadząc po drodze postacie i motywy. Spójrz, to Kara Zor-El (Sasha Calle), znana również jako Supergirl! Spójrz, to starszy Barry odzyskuje swoje supermoce, a teraz Zod potrzebuje DNA Supergirl, aby odtworzyć Krypton. A co z kontinuum czasoprzestrzennym? W kulminacyjnym momencie filmu stało się to kulą wielkości, z miejscem na zadowalające tłumy występy wszystkich, od starego telewizyjnego Batmana i Supermana po nieco nowszego Batmana. To jest strategia „Spider-Man: No Way Home”: zbierz grupę ikonicznych aktorów na ekranie i pozwól widzom skakać z radości na widok odniesienia.

Warto przeczytać!  Codzienna aktualizacja: Oceny SmackDown, Raw, Kofi Kingston – WON/F4W

Rzecz w tym, że nic z tego nie ma większego sensu. W „The Flash” multiwersum możliwości, które otwiera się, bawiąc się przeszłością, staje się pretekstem do rzucenia w publiczność wszystkim oprócz zlewu w Jaskini Batmana. Pomimo żywości swojej gwiazdy, film zmienia osobowość Ezry Millera w miarę upływu czasu. Kulminacyjna bitwa z generałem Zodem, z jego śmiercionośnymi zbliżeniami kamikaze Batplane, jego pióropuszami czarnego dymu unoszącymi się z ziemi, jego przesadnym dźwiękiem i wściekłością, pracuje zbyt ciężko, aby nas pochłonąć po historii, która wykonała świetną robotę, by nas zwieść. Przez chwilę przynosi go Ezra Miller. Ale oni zasługiwali na coś lepszego, my też.


Źródło