Filmy

Film żałobny Cronenberga ociera się o autoparodię

  • 20 maja, 2024
  • 7 min read
Film żałobny Cronenberga ociera się o autoparodię


Vincent Cassel gra swego rodzaju surogatkę Cronenberga, który opłakuje śmierć swojej żony… oglądając jej zwłoki przez cyfrowy nagrobek.

„Jak ciemno chcesz iść?” Mężczyzna, który o to pyta, nazywa się Karsh (Vincent Cassel) i siedzi w minimalistycznej, artystycznej restauracji, jedząc lunch z randką w ciemno (choć, jak ona podkreśla, jak ślepa może być randka w erze Google?). Jednak tym, który tak naprawdę zadaje to pytanie, jest David Cronenberg, scenarzysta i reżyser „The Shrouds”. Zadawał to pytanie – publiczności – przez całą swoją karierę i dla niego odpowiedź zawsze była taka sama: im ciemniejszy, tym lepszy.

Jednak Cronenberg ma szczególny rodzaj ciemności. W „The Shrouds” Karsh jest biznesmenem produkującym filmy o tematyce industrialnej, posiadającym eleganckie mieszkanie w Toronto z widokiem na CN Tower, ale jest także współwłaścicielem restauracji, w której siedzą, i dostawcą tego, co jest w niej ogród obok: cmentarz, na którym nagrobki są urządzeniami technologicznymi, a zwłoki owinięte są w futurystyczne całuny, które pozwalają zajrzeć do znajdującej się poniżej trumny i zobaczyć, jak bliska Ci osoba… gnije. Pod jednym z tych kamieni pochowana jest zmarła na raka żona Karsha. Używając kamery całunu, lubi patrzeć z bliska na jej zwłoki i wyobrażać sobie, że jest razem z nią w trumnie i przytula się. Jak ciemno chcesz iść?

Druga żona Cronenberga, Carolyn Zeifman, zmarła w 2017 roku (są małżeństwem od 1979 roku), a on doskonale zdaje sobie sprawę, jak bardzo „Całuny” są dla niego filmem osobistym. W roli Karsha francuski aktor Vincent Cassel ma fryzurę w biało-szary pompadour, który nawiązuje do zaczesanej do tyłu grzywy Cronenberga, choć nie należy przesadzać z tym, co to oznacza. Gdyby Cronenberg chciał zrobić z Karsha swojego całkowitego surogata, mógłby dać mu okulary lub mógłby nie obsadzić przebiegłego Europejczyka Cassela, by zagrał wersję męskiego Kanadyjczyka Cronenberga. Cassel jest dość podobny do Cronenberga, ale w „The Shrouds” jego aura jest zupełnie inna. Bardziej przypomina Borisa Karloffa z fetyszyzmu śmierci w Eurotrash.

Warto przeczytać!  Debiut w Wilderness przypomina dziecięcą zabawę

Cronenberg od dawna jest niespokojnym królem body horroru, gatunku, który w zasadzie wymyślił. Można powiedzieć, że wiele horrorów, nawet stare filmy o potworach z systemów studyjnych, nawiązuje do horroru ciała (pomyśl o traumatycznych scenach transformacji w „Wilkołaku”). Ale dotyk Cronenberga nie polega tylko na tym, że jest bardziej wyraźny. Chodzi o to, że zawsze sprawia, że ​​horror wydaje się czymś medyczny. Jego thrillery opowiadały o pasożytach pochodzących z wnętrza, o demonach, które przybrały postać raka, o DNA człowieka łączącym się z DNA muchy. („Videodrome” opowiadał o człowieku łączącym się z magnetowidem, ale zostawmy to na bok.) Po 20 latach takich filmów nawet Cronenberg wydawał się mieć dość.

Począwszy od lat 90. jego filmy podążały w kilkunastu różnych kierunkach. Zrobił „Nagi lunch”… i „M. Motyl”… i „Historia przemocy”… i „Wschodnie obietnice”… i „Niebezpieczna metoda”… i „Cosmopolis”… a także film, który był lepszy od nich wszystkich: podstępny thriller psychologiczny „Pająk. ” I choć momenty w tych filmach dotknięte były charakterystyczną dla Cronenberga biotraumą, z wyjątkiem „Crash” przez 20 lat mniej więcej trzymał się z daleka od horroru ciała.

Ale teraz wrócił do tego z okropną zemstą. „Zbrodnie przyszłości”, jego psychodrama sprzed dwóch lat, zapożyczył tytuł eksperymentalnego filmu fabularnego Cronenberga z 1970 r. (w zasadzie filmu o zastoju o ludziach leżących i wyciekających z ust) i zawierał opowieść o przyszłości w w którym ludzie hodują narządy, a bohater zamienia chirurgiczne pobieranie własnych narządów w rodzaj sztuki performance, mającej na celu wywołanie u widzów pełnego Cronenberga wstrząsu. „Zbrodnie przyszłości” z pewnością nie były nudne, ale było w nich coś dziwnie akademickiego. Był to horror o ciałach, w którym wciąż pojawiały się nowe „pomysły”, fantazja, która nosiła swoje metafory na fartuchu operacyjnym. Kiedy recenzowałem go w Cannes, miałem bardzo mieszane uczucia i myślę, że tam wylądowała większość świata. (Film zarobił na całym świecie łącznie 4,5 miliona dolarów).

Warto przeczytać!  Mallory Everton o swoim „największym” jak dotąd projekcie – Deseret News

Ale w „The Shrouds” Cronenberg potroił poziom horroru ciała. Ma teraz 81 lat i być może w ten sposób chce powiedzieć, że nie zamierza spokojnie wejść w tę dobrą noc. Chce ożywić sytuację cichym hukiem. Chciałbym móc powiedzieć, że rezultat był imponujący, ale dziwna zagadka związana z najnowszymi filmami Cronenberga polega na tym, że im większą ma on obsesję na punkcie ciała, tym bardziej wydaje się, że kieruje się głową. „The Shrouds” mógłby być niemal parodią „Saturday Night Live” Cronenberga. Film opowiada o miłości, śmierci, raku, spisku, halucynacjach i Bóg wie o czym jeszcze. Za każdym razem, gdy dodaje nowy element, film zdaje się pytać: „Jak ciemno chcesz wyjść?” Ale czy to dramat, czy konkurs?

Karsh założył GraveTech, swoją futurystyczną firmę zajmującą się podglądaniem nagrobków, chcąc pozostać z żoną. Mówi: „To odsączyło płyn żalu, który mnie tonął”. Ale kto, jeśli wolno spytać, według Cronenberga będzie się z tym utożsamiać? Może ci sami ludzie, którzy obejrzeli „Crash” i myśleli, że okaleczenie w wypadku samochodowym jest seksowne. Problem z tymi pomysłami nie polega na tym, że są zbyt ekstremalne – lecz na tym, że są na granicy absurdu.

Warto przeczytać!  Nadchodzący film akcji Netflixa z porównaniami do Rambo i Reachera to coś, na co czekaliśmy 6 lat

Ale Cronenberg to utalentowany patolog fantasy, który w swoich pomysłach posuwa się tak daleko, że tworzy z nich świat. Czy polipy rosnące na kościach żony Karsha to jakiś dziwny rodzaj nowotworu pośmiertnego – czy może są to urządzenia śledzące? Kiedy kilkanaście nagrobków zostaje zbezczeszczonych, w grę może wchodzić korporacyjny plan. Guy Pearce to nieszczęsny, zaniedbany hacker-maniak, były mąż siostry zmarłej żony Karsha, który wnosi do filmu nutę paranoi, która potęguje perwersję.

Współpracująca z filmem Diane Kruger gra kilka ról, zwłaszcza zmarłą żonę Karsha (widzianą w retrospekcjach) i jej zgryźliwą siostrę weterynarza, która została opiekunką psów. Obie są kobietami siły, a Kruger pozwala sobie na pójście na całość zarozumiałości Cronenberga, pozwalając, aby jej nagość stała się rodzajem płótna, na którym może nabazgrać swój dramat zniszczeń. Jest jeszcze jedna postać, Soo-Min (Sandrine Holt), która w wyobraźni Karsha łączy się z jego żoną, jakby film próbował skrzyżować „Personę” z „Mózgiem, który nie umrze”. W miarę upływu czasu „The Shrouds” staje się on coraz poważniejszy i bardziej szalony. Myślę, że Cronenberg myśli, że robi filmy, które widzowie będą odbierać jako pełnometrażowe wersje jego własnych marzeń. Oto różnica: kiedy śnisz, wierzysz w to, co się dzieje.


Źródło