Motoryzacja

Firma nie dostarczyła ani jednego samochodu po wyprodukowaniu Mustanga EV z 1967 r.

  • 5 lipca, 2024
  • 4 min read
Firma nie dostarczyła ani jednego samochodu po wyprodukowaniu Mustanga EV z 1967 r.


Historia Charge Cars, brytyjskiej firmy, dobiegła nagłego i niespodziewanego końca, zanim mogła się naprawdę zacząć. To brytyjskie przedsiębiorstwo, które miało ambitne plany wyprodukowania elektrycznej wersji kultowego Forda Mustanga z 1967 r., ostatecznie nie dostarczyło klientom ani jednego pojazdu, zanim zostało zmuszone do zaprzestania działalności.

W 2022 roku Charge Cars wywołało poruszenie w świecie motoryzacji, prezentując zelektryfikowaną wersję klasycznego Forda Mustanga z 1967 roku. Projekt wydawał się być gotowy na sukces, wywołując znaczne poruszenie i ekscytację w branży. Firma zaprezentowała swoje dzieło na prestiżowym Goodwood Festival of Speed, gdzie miało ono swój dynamiczny debiut. Elektryczny Mustang mógł pochwalić się imponującymi specyfikacjami, w tym mocnym układem napędowym o mocy 536 koni mechanicznych (lub 544 koni mechanicznych) i oszałamiającym momentem obrotowym 1120 funtów na stopę (1520 niutonometrów). Ten potężny układ napędowy został zintegrowany z zaawansowanym systemem napędu na wszystkie koła, który Charge Cars nazwało „4iWD”.

Konstrukcja pojazdu łączyła stal i włókno węglowe, co dało lekką, ale wytrzymałą konstrukcję. Dane dotyczące osiągów były równie imponujące, a elektryczny Mustang był w stanie przyspieszyć od 0 do 60 mph (0 do 97 km/h) w zaledwie 3,9 sekundy. Zasięg samochodu był również godny uwagi, oferując do 200 mil (322 kilometrów) jazdy na jednym ładowaniu. Moc była dostarczana przez zamontowany na podłodze akumulator litowo-jonowy o pojemności 63 kW.

Warto przeczytać!  Magna zdobywa nagrodę PACE magazynu Automotive News 2024 i otrzymuje

Charge Cars nie poprzestało na modernizacji układu napędowego; zaktualizowano również wnętrze, dodając nowoczesne udogodnienia. Klasyczny Mustang otrzymał w pełni cyfrowy zestaw wskaźników i system dźwiękowy klasy premium, przenosząc zabytkową ikonę w XXI wiek. Firma dokonała również znaczących ulepszeń podwozia samochodu, w tym przeprojektowanego układu zawieszenia, ulepszonych hamulców i nowoczesnego oświetlenia LED.

Jednym z najbardziej intrygujących aspektów projektu było to, że Ford przyznał Charge Cars oficjalną licencję na projekt, a także zgodę na produkcję nadwozia dla klasycznego elektrycznego Mustanga. To poparcie od pierwotnego producenta nadało przedsięwzięciu wiarygodności i legitymacji.

Dzięki inspirowanemu stylem retro, wiernemu Mustangowi z 1967 roku, dzieło Charge Cars wydawało się godnym konkurentem dla innych zelektryfikowanych klasyków, takich jak koncept Charger Daytona EV Dodge’a, który czerpał inspirację z kultowego Daytona z 1969 roku. Jednak, jak później ujawniły wydarzenia, pozory mogą mylić.

Warto zauważyć, że chociaż sam Ford oferuje samochód elektryczny noszący nazwę Mustang – crossover Mustang Mach-E – model ten poza nazwą ma niewiele wspólnego z tradycyjnym muscle carem Mustang.

W przeciwieństwie do nich, Mustang Charge Cars z 1967 r. miał zachować istotę i estetykę oryginału, a jednocześnie wyposażyć go w zaawansowany elektryczny układ napędowy i nowoczesną technologię, w tym charakterystyczny zamknięty przód.

Warto przeczytać!  Liderzy branży motoryzacyjnej podkreślają pilną potrzebę kanadyjskiej reakcji na pojazdy elektryczne w związku z przepływami pieniężnymi w USA

Charge Cars planowało wyprodukować limitowaną serię zaledwie 499 egzemplarzy, każdy dostosowany do konkretnych preferencji poszczególnych klientów. Firma otworzyła showroom w Monako, aby obsłużyć potencjalnych klientów, wybór lokalizacji sugerował ekskluzywny charakter produktu. Rzeczywiście, cena odzwierciedlała tę ekskluzywność, a elektryczny Mustang zaczynał się od wysokich 450 000 USD.

Pomimo śmiałych zapewnień firmy o „odrodzeniu legendy”, projekt spotkał przedwczesny kres, zanim mógł naprawdę się ziścić. Charge Cars nie dostarczyło ani jednego ukończonego pojazdu z zaplanowanej serii produkcyjnej 499 sztuk. Raporty sugerują, że chociaż firma otrzymała kilka zamówień, nie była w stanie ukończyć montażu żadnego samochodu, pozostawiając chętnych klientów z pustymi rękami.

Kłopoty finansowe, które dotknęły Charge Cars, miały daleko idące konsekwencje. Firma została zmuszona do zwolnienia całej siły roboczej, która liczyła około 50 pracowników, zgodnie z Manufacturing Management. Na domiar złego spółka siostrzana Charge Cars, Arrival, ogłosiła upadłość w lutym, co jeszcze bardziej skomplikowało sytuację.

Pomimo tych niepowodzeń Charge Cars wyraziło chęć znalezienia sposobu na „powrót na właściwe tory”. Jednak droga naprzód pozostaje niepewna, a marzenie o wprowadzeniu na rynek zelektryfikowanego klasycznego Mustanga wydaje się utknąć w martwym punkcie, przynajmniej na razie. Historia Charge Cars służy jako przestroga w szybko ewoluującym krajobrazie startupów zajmujących się pojazdami elektrycznymi, podkreślając wyzwania i ryzyko związane z realizacją ambitnych projektów motoryzacyjnych.

Warto przeczytać!  Tesle tracą wartość odsprzedaży, gdy Musk tnie ceny


Źródło