Fotowoltaikę w Polsce czekają duże zmiany

– Mamy teraz do czynienia z przesunięciem się dynamiki rozwoju z indywidualnych instalacji fotowoltaicznych w kierunku dużych instalacji przemysłowych. Spada przy tym opłacalność instalacji domowych – mówi Marcin Biechowski, założyciel firmy OZE Biomar.
- W najbliższych latach czeka nas gwałtowny wzrost rozwoju instalacji fotowoltaicznych na dachach zakładów produkcyjnych, halach magazynowych i budynkach użyteczności publicznej.
- Zbliża się moment, kiedy indywidualnym prosumentom bardziej będzie opłacało się magazynować energię i sprzedawać w godzinach szczytu, niż oddawać ją do sieci na bieżąco.
- Od 1 lipca 2024 r. zmienia się w Polsce system rozliczeń – prosumenci będą rozliczani nie po średniej miesięcznej cenie energii z rynku hurtowego, ale po średnich cenach godzinowych.
Przed branżą fotowoltaiczną są ciekawe czasy. Zgodnie z dyrektywą unijną od 2029 r. każdy nowo budowany dom jednorodzinny będzie musiał posiadać instalację fotowoltaiczną.
Wcześniej, bo od 2026 r., instalacje fotowoltaiczne mają znajdować się we wszystkich nowych obiektach publicznych i komercyjnych o powierzchni użytkowej ponad 250 mkw.; rok później taki obowiązek obejmie wszystkie istniejące obiekty komercyjne i publiczne. Zdaniem przedstawicieli branży oznacza to gigantyczną rewolucję dla branży fotowoltaicznej – i złote czasy dla firm w niej działających.
Ogromny postęp technologiczny widoczny w fotowoltaice
– W najbliższych latach czeka nas gwałtowny wzrost rozwoju instalacji na dachach zakładów produkcyjnych, halach magazynowych i budynkach użyteczności publicznej. Taka inwestycja w świetle dyrektywy unijnej nie tylko będzie obowiązkowa, ale już teraz jest bardzo opłacalna, bo zwrot kosztów osiąga się w okresie od 8 miesięcy do 5 lat – w zależności od charakteru inwestycji – mówi Marcin Biechowski, założyciel firmy OZE Biomar.
Jak przekonuje, postęp technologiczny jest tu ogromny. Co prawda ogniwa fotowoltaiczne oparte na krzemie są już prawdopodobnie blisko maksimum wydajności (20-25 proc.), ale bardzo obiecująco wyglądają prace związane z użyciem perowskitów i innych materiałów cienkowarstwowych.

– W perspektywie kilkunastu lat dojdziemy pewnie do sytuacji, kiedy budynki (nie tylko dachy) będą pokrywane farbą zawierającą ogniwa fotowoltaiczne i wszyscy będziemy właścicielami minielektrowni w swoim domu czy mieszkaniu. Dodatkowo rozwijać się będzie mikrofotowoltaika i nietrudno sobie wyobrazić, że będziemy ładować komórki, podpinając je do noszonej przez nas marynarki czy koszuli – mówi Marcin Biechowski.
Jak przekonuje, już dziś zapotrzebowanie na farmy fotowoltaiczne i instalacje dachowe ogniw opartych na technologii krzemowej na różnego rodzaju magazynach, zakładach produkcyjnych, stacjach benzynowych, salonach samochodowych, sklepach, a nawet zakładach karnych jest rekordowe.
Ich właściciele już teraz dostosowują się do przyszłych wymogów unijnych, ale potrafią też liczyć. Średnio taka instalacja zwraca się w 2-3 lata. Poza tym – jeśli towarzyszy jej duży magazyn energii – daje sporą niezależność od sieci zewnętrznej.
Wąskie gardło rozwoju energetyki odnawialnej to sieci energetyczne
Pytanie, czy ten dynamiczny rozwój fotowoltaiki wytrzyma system przesyłu i magazynowania energii, który jest mało wydolny, co powoduje, że spółki energetyczne niekiedy odmawiają nowych przyłączeń elektrowni o mocy ponad 50 kW.
– Wszyscy wiemy, że system przesyłu i magazynowania energii nie nadąża za rozwojem instalacji fotowoltaicznych. Tempo rozwoju fotowoltaiki wszystkich zaskoczyło, choć – analizując prawidłowości z innych rynków – należało się spodziewać szybkiego wzrostu – mówi Dawid Moździerz, menedżer departamentu fotowoltaiki w spółce OEM Energy.

Inwestycje w sieci energetyczne to nie jest jednak prosta sprawa.
– Głównym celem musi być stabilizacja pracy całego miksu energetycznego, łączącego różne źródła energii odnawialnej z dotychczasowym systemem opartym na surowcach. To wymaga gigantycznych nakładów, przebudowy zwłaszcza linii niskiego i średniego napięcia, rozbudowy GPZ (główne punkty zasilające – red.) oraz instalowania inteligentnych magazynów energii, które mogłyby pracować jako stabilizatory lokalnych węzłów pozwalające na płynne gospodarowanie zasobami energii – mówi Przemysław Kozłowski, dyrektor ds. inwestycji w Bruk-Bet Energia.
Spodziewany jest wielki boom na magazyny energii
Firma Almides – we współpracy z OZE Biomar – uruchomiła farmę fotowoltaiczną, która ma obecnie moc 1 MW.
– To była pierwsza w Polsce farma fotowoltaiczna zasilająca magazyn energii wyposażony w inwertery hybrydowe dużej mocy – mówi Jerzy Nadolski, właściciel firmy Almides.
W planach spółki pozostaje znacznie większa inwestycja, o mocy kilkudziesięciu megawatów.
Producenci magazynów energii – nie tylko tych przemysłowych, ale także małych, obsługujących instalacje przydomowe – zacierają ręce.
Zbliża się moment, kiedy także indywidualnym prosumentom dużo bardziej będzie się opłacało magazynować energię i sprzedawać w godzinach szczytu, niż oddawać ją do sieci na bieżąco.
Wszystko dlatego, że od 1 lipca 2024 roku zmienia się w Polsce system rozliczeń – prosumenci będą rozliczani nie po średniej miesięcznej cenie energii z rynku hurtowego, ale po średnich cenach godzinowych.

Oznacza to, że o cenach zdecyduje bieżące zapotrzebowanie na energię i jej dostępność, a więc popyt i podaż w czasie rzeczywistym. Może to oznaczać, że w godzinach o najwyższej produkcji energii z fotowoltaiki jej cena będzie bardzo niska.
Chwilami cena energii może być także ujemna, czyli prosument chwilowo dopłaci do produkowanej w nadmiarze energii.
I tu wchodzą do gry magazyny energii. Niestety – ciągle drogie, co znacząco wydłuża termin zwrotu z inwestycji: najtańsze z nich (chińskiej produkcji) do domowej instalacji to wydatek 20-30 tys. zł.
Zatem zwrot z inwestycji w instalację fotowoltaiczną, połączoną z magazynem energii, nastąpi najwcześniej po około sześciu latach, uwzględniając dofinansowanie z programu „Mój prąd 5.0” i ulgę termomodernizacyjną.
Taka jest kalkulacja przy założeniu mikroinstalacji o mocy 5,1 kW z magazynem energii 9,5 kW.
Można jednak przypuszczać, że zwiększone zapotrzebowanie na niewielkie magazyny energii z czasem spowoduje obniżenie ich ceny. Relatywnie bardziej opłacalne są duże magazyny energii budowane na potrzeby dużych instalacji przemysłowych, gdzie zwrot z inwestycji powinien nastąpić przed upływem 4-5 lat.
Zdaniem Marcina Biechowskiego z OZE Biomar mamy teraz do czynienia z przesunięciem się dynamiki rozwoju z instalacji indywidualnych w kierunku dużych instalacji przemysłowych. Po napędzających koniunkturę programach „Mój Prąd” rynek drobnych prosumentów jest teraz dosyć nasycony.