Giganci technologiczni twierdzą, że użytkownicy ich oprogramowania powinni ponosić odpowiedzialność za naruszenia praw autorskich związanych ze sztuczną inteligencją

Twórcy sztucznej inteligencji twierdzą, że to nie ich wina, że ich programy uczenia maszynowego tworzą materiały chronione prawem autorskim, mimo że to oni przeszkolili swoje systemy w oparciu o materiały chronione prawem autorskim. Zamiast tego chcą, aby użytkownicy wzięli na siebie odpowiedzialność prawną za materiały generowane przez ich systemy.
Amerykański Urząd ds. Praw Autorskich zastanawia się nad nowymi regulacjami dotyczącymi generatywnej sztucznej inteligencji i w sierpniu opublikował prośbę o uwagi na temat sztucznej inteligencji i praw autorskich. Odpowiedzi na wniosek są publiczne i można je znaleźć tutaj.
Wśród odpowiedzi takie firmy, jak Google, twórca oprogramowania Dall-E OpenAI i Microsoft, napisały, argumentując, że jedynie nielicencjonowana produkcja materiałów chronionych prawem autorskim narusza istniejące zabezpieczenia. Według nich oprogramowanie AI jest jak urządzenia rejestrujące dźwięk lub wideo, kserokopiarki czy aparaty fotograficzne, z których wszystkie można wykorzystać do naruszenia praw autorskich. Producenci tych produktów nie są pociągani do odpowiedzialności, gdy tak się dzieje, więc dlaczego firmy zajmujące się sztuczną inteligencją miałyby ponosić odpowiedzialność, a przynajmniej tak się uważa.
Microsoft, który ma wielomiliardowe partnerstwo z OpenAI, napisał:
[U]Użytkownicy muszą wziąć odpowiedzialność za korzystanie z narzędzi w sposób odpowiedzialny i zgodny z ich przeznaczeniem. … Aby rozwiać obawy posiadaczy praw, twórcy sztucznej inteligencji podjęli działania mające na celu ograniczenie ryzyka niewłaściwego wykorzystania narzędzi sztucznej inteligencji do naruszenia praw autorskich. Firma Microsoft wprowadza wiele takich środków i zabezpieczeń w celu ograniczenia potencjalnych szkodliwych zastosowań naszych narzędzi sztucznej inteligencji. Środki te obejmują meta-podpowiedzi i klasyfikatory, czyli elementy sterujące, które dodają dodatkowe instrukcje do monitu użytkownika w celu ograniczenia szkodliwych lub naruszających prawa wyników.
Należy zauważyć, że zabezpieczenia, które rzekomo posiada Microsoft, niewiele zrobiły, aby zapobiec masowym naruszeniom znaków towarowych i praw autorskich. W rzeczywistości The Walt Disney Company zwrócił się niedawno do giganta technologicznego, aby uniemożliwił użytkownikom naruszanie jego znaków towarowych.
Tymczasem Google argumentowało:
Możliwość, że generatywny system sztucznej inteligencji można dzięki „szybkiej inżynierii” replikować treści z danych szkoleniowych, rodzi pytania dotyczące właściwej granicy między naruszeniem bezpośrednim i wtórnym. Jeżeli użytkownik poprosi system sztucznej inteligencji o wygenerowanie danych wyjściowych stanowiących naruszenie, wszelka wynikająca z tego odpowiedzialność powinna wiązać się z użytkownikiem jako stroną, której umyślne zachowanie bezpośrednio spowodowało naruszenie. … Zasada, która nakładałaby na twórców sztucznej inteligencji bezpośrednią (i ścisłą) odpowiedzialność za wszelkie naruszające prawa wyniki tworzone przez użytkowników, nakładałaby druzgocącą odpowiedzialność na twórców sztucznej inteligencji, nawet jeśli podjęliby oni rozsądne środki, aby zapobiec działaniom użytkowników naruszającym prawa. Gdyby ten standard obowiązywał w przeszłości, nie mielibyśmy legalnego dostępu do kserokopiarek, osobistych urządzeń do nagrywania dźwięku i obrazu ani komputerów osobistych – z których wszystkie można wykorzystać do naruszeń prawa, a także do istotnych celów pożytecznych.
A OpenAI napisało:
Oceniając roszczenia o naruszenie dotyczące wyników, analizę rozpoczyna się od użytkownika. W końcu nie ma wyników bez podpowiedzi ze strony użytkownika, a na charakter wyników bezpośrednio wpływa to, o co poproszono.
Warto zaznaczyć, że wszystkie powyższe firmy wykorzystały materiały chronione prawem autorskim i znakami towarowymi bez pozwolenia do szkolenia swojego oprogramowania, a OpenAI jest obecnie pozywane przez kilkunastu liczących się autorów, którzy oskarżają firmę o naruszenie jej praw autorskich.
Aby jeszcze bardziej zamącić sytuację, mimo że firmy te informują rząd USA, że użytkownicy powinni ponosić odpowiedzialność za wydajność swoich systemów, wiele z nich, w tym Google, OpenAI, Microsoft i Amazon, oferuje pokrycie kosztów prawnych swoich klientów w pozwy o naruszenie praw autorskich.
Ostatecznie jednak firmy przekonują, że obecne prawo autorskie jest po ich stronie i nie ma potrzeby, aby urząd ds. praw autorskich to zmieniał, przynajmniej nie teraz. Mówią, że jeśli urząd rozprawi się z programistami i zmieni jakiekolwiek prawo autorskie, może to sparaliżować rodzącą się technologię. W swoim piśmie OpenAI stwierdziło, że „wzywa Urząd ds. Praw Autorskich do ostrożnego postępowania, wzywając do wprowadzenia nowych rozwiązań legislacyjnych, które z perspektywy czasu mogą okazać się przedwczesne lub błędne ze względu na szybki rozwój technologii”.
Być może zaskakujące jest to, że największe studia filmowe stoją tutaj po stronie wielkich technologii, chociaż podchodzą do tego z innej perspektywy. W swoim przedstawieniu do Urzędu ds. Praw Autorskich Stowarzyszenie Motion Picture Association (MPA) dokonało rozróżnienia między generatywną sztuczną inteligencją a wykorzystaniem sztucznej inteligencji w przemyśle filmowym, w którym „sztuczna inteligencja jest narzędziem, które wspiera człowieka, ale go nie zastępuje”. tworzenie dzieł członków.” MPA sprzeciwiało się także aktualizacji obowiązującego prawodawstwa:
Członkowie MPA mają wyjątkowo wyważone spojrzenie na wzajemne oddziaływanie sztucznej inteligencji i praw autorskich. Treści członków chronione prawem autorskim są niezwykle popularne i cenne. Silna ochrona praw autorskich jest podstawą ich branży. Jednocześnie członkowie MPA są bardzo zainteresowani rozwojem narzędzi zorientowanych na twórców, w tym technologii AI, w celu wspierania tworzenia treści na światowym poziomie. Sztuczna inteligencja, podobnie jak inne narzędzia, wspiera i zwiększa kreatywność oraz wciąga widzów w historie i doświadczenia, które są cechą charakterystyczną branży rozrywkowej. Nadrzędny pogląd MPA, oparty na obecnym stanie, jest taki, że chociaż technologie sztucznej inteligencji rodzą wiele nowych pytań, pytania te implikują ugruntowane doktryny i zasady prawa autorskiego. Obecnie nie ma powodu, aby sądzić, że te istniejące doktryny i zasady będą niewystarczające, aby zapewnić sądom i Urzędowi ds. Praw Autorskich narzędzi potrzebnych do odpowiadania na pytania związane ze sztuczną inteligencją w miarę ich pojawiania się.
Chociaż MPA twierdzi, że istniejące przepisy dotyczące praw autorskich są wystarczające, stanowczo sprzeciwia się pomysłowi, zgodnie z którym firmy zajmujące się sztuczną inteligencją powinny mieć możliwość swobodnego trenowania swoich systemów na swoich materiałach. W swoim piśmie MPA napisała:
MPA uważa obecnie, że istniejące prawo autorskie powinno sprostać zadaniu, które odpowiada na te pytania. Właściciel praw autorskich, który stwierdzi naruszenie, powinien mieć możliwość skorzystania z dostępnych środków prawnych określonych w §§ 502-505, w tym odszkodowania pieniężnego i nakazu sądowego. … W tej chwili nie ma powodu sądzić, że właściciele praw autorskich i firmy zajmujące się szkoleniem modeli i systemów generatywnej sztucznej inteligencji nie mogą zawierać dobrowolnych umów licencyjnych, co wymagałoby interwencji rządu.