Rozrywka

„Godzilla Minus One”: film o potworze o wielkim sercu

  • 30 listopada, 2023
  • 5 min read
„Godzilla Minus One”: film o potworze o wielkim sercu


(3,5 gwiazdki)

Pomimo tytułu fabularnego „Godzilla Minus One” można łatwo pomylić z romantycznym melodramatem z lat 50. XX wieku. Z jednej strony jest to historia japońskiego małżeństwa wychowującego małe dziecko po II wojnie światowej. Koichi (Ryunosuke Kamiki), były pilot kamikaze, który przeżył tylko dlatego, że porzucił misję, czuje wstyd za swoje tchórzostwo i chce naprawić swój błąd. Noriko (Minami Hamabe) jest jego nietradycyjną partnerką; śpią w oddzielnych łóżkach, ale łączy ich silna więź emocjonalna. Razem mieszkają w zbombardowanym Tokio – po drugiej stronie ulicy od swojej czasami opiekunki do dzieci i częstego doradcy ds. rodziców – z córeczką, którą Noriko przyjęła po tym, jak obiecała umierającej kobiecie, że zaopiekuje się jej dzieckiem. Pracy jest za mało, dach przecieka i Koichi ma coś, co dziś nazwalibyśmy zespołem stresu pourazowego (PTSD).

Aha, i jest tam wysoka na 200 stóp jaszczurka terroryzująca kraj.

W wznowieniu „Godzilli” z 1954 roku reżyser Takashi Yamazaki – łącząc pracę scenarzysty, reżysera i kierownika ds. efektów wizualnych – łączy sprawdzone rytmy współczesnego hitu kinowego z emocjonalnym i politycznym tonem oryginalnego filmu. Rezultat jest po prostu magiczny: uczta dla oczu, zabawna epopeja w każdym tego słowa znaczeniu.

Warto przeczytać!  Disney próbuje przywrócić magię, odsłania zmiany w parku

Film rozpoczyna się późną nocą, podczas ostatnich dni wojny na odizolowanym pasie startowym, który zostaje nagle zaatakowany przez tajemnicze stworzenie. Podczas gdy wiele współczesnych adaptacji Godzilli opiera się na rozmiarze i spektaklu, Yamazaki woli napięcie, strzelając od dołu, aby przywrócić tytułowemu stworzeniu, czyli kaiju, jego korzenie horroru. Ta Godzilla po raz pierwszy od dłuższego czasu jest naprawdę przerażająca. Dopiero później Yamazaki pokazuje szaleństwo z szerszej perspektywy. Spektakl powraca, ale z dodatkowym akcentem: Godzilla nie jest bokserem walczącym na ringu z innym kaiju, ale pewną śmiercią powoli zbliżającą się do ciebie.

Chociaż najnowsze amerykańskie filmy o Godzilli (część wersetu o potworach, w którym pojawia się King Kong i inni tak zwani tytani) mają swoje mocne strony, skupienie się na science fiction, zaawansowanej technologii i fabułach związanych ze starożytną cywilizacją wyeliminowało część ludzkich emocji oryginalny film. Tutaj to zwykli ludzie, a nie inne potwory, muszą powstrzymać Godzillę. To podnosi stawkę emocjonalną.

Filmy o potworach żyją i umierają dzięki takim inwestycjom w uczucia — i to właśnie tam „Minus One” kwitnie. Pierwsza godzina niewiele przedstawia tytułowego gada, zamiast tego skupia się na związku między Koichim i Noriko, który zaczyna się od tego, że podaje mu dziecko, gdy ucieka przed, jak sądzimy, wściekłym sklepikarzem. W końcu Noriko wprowadza się i czują do siebie sympatię na ruinach ich kraju.

Warto przeczytać!  Apple TV Plus właśnie wypuściło nowy serial komediowo-dramatyczny — i ma 92% na Rotten Tomatoes

Pierwsza połowa filmu to najcięższa część filmu, ustanawiająca intensywne emocje, które są niezbędne w drugiej połowie. Nawet po powrocie Godzilli delikatna istota filmu jest starannie pielęgnowana.

Nie oznacza to, że spektakl nie jest również skuteczny. Sceny dewastacji miast mają fachową choreografię i wspaniałe zdjęcia (autor: Kozo Shibasaki). Jeśli w niektórych wielkoformatowych scenach można odczuć wpływ stosunkowo niewielkiego budżetu filmu, to większość efektów jest dobrze skonstruowana. Na przykład filmowa interpretacja „atomowego oddechu” Godzilli – niebiesko-białego promienia wystrzeliwającego z jego ust – jest zdumiewająca. Nawarstwienie już po pierwszym pojawieniu się jest elektryczne, daje wrażenie surowej mocy, która nie słabnie w miarę ponownego wykorzystania efektu.

Seria Godzilla miała – i nadal ma – głęboko polityczne implikacje. Film z 1954 r. skrytykował erę atomową i szerzej wpływ broni nuklearnej na planetę (a dokładniej na Japonię). Ta implikacja pozostaje aktualna, a sekwencje w Tokio niesamowicie przywodzą na myśl fotografie Hiroszimy i Nagasaki. Na to nakłada się krytyka imperialnego rządu Japonii i polityki poświęcenia armii, podkreślona przez odmowę Koichiego „umrzeć honorowo”.

Warto przeczytać!  Książę William prywatnie uregulował roszczenie dotyczące włamania do telefonu, powiedział sąd

Akt finałowy to jeden z najlepszych hitów filmowych ostatnich lat. Wynik Naoki Sato rośnie, gdy przebudowane krążowniki Marynarki Wojennej walczą z Godzillą na otwartych wodach. W najlepszym przypadku takie sekwencje akcji działają jak symfonie: poszczególne instrumenty poruszają się jak jeden i reagują na siebie. Dobrze zorganizowane powodują katharsis. Yamazaki osiąga to, tworząc kulminację przypominającą najlepsze dzieło reżyserów akcji Kathryn Bigelow, Jamesa Camerona i Christophera McQuarrie.

„Top Gun: Maverick” pokazał nam, że wciąż istnieje publiczność dla filmów, które łączą zwięzłą i kreatywną akcję z postaciami rezonującymi emocjonalnie. „Godzilla Minus One” to kolejne przypomnienie – i prawdopodobnie lepszy film z tych dwóch.

PG-13. W okolicznych teatrach. Zawiera przemoc i akcję stworów. W języku japońskim z napisami. 125 minut.


Źródło