Filmy

Gorący asfalt i zimna zemsta

  • 21 maja, 2024
  • 7 min read
Gorący asfalt i zimna zemsta


Bez pozwoleń, ostrożności i czegokolwiek do udowodnienia poza wszystkim, reżyser George Miller nakręcił „Mad Maxa” w 1977 roku na pięknie opuszczonych odcinkach australijskich dróg z grupą zapalonych maniaków aktywizujących i hiperaktywujących opowieść o opuszczonej niedalekiej przyszłości. W pewnym momencie bardzo młody Mel Gibson w roli Maxa Rockatansky’ego, drogowego wojownika i stróża prawa na granicy szaleństwa, opłakuje śmierć swojego szefa i towarzysza. – Był taki pełen życia, wiesz? – mówi, walcząc ze łzami w superzdrowy, męski sposób. „Zarządzał na tym franczyzą”.

Czterdzieści sześć lat wyboistej drogi później dotarliśmy do piątego filmu „Mad Max”. Obecnie 79-letni Miller pozostaje fantastą akcji najwyższej klasy i stał się duchowym, choć bardzo żywym kuzynem wychwalanej postaci ze swojego pierwszego przeboju. (Budżet wyniósł 350 000 dolarów, czyli około 1,5 miliona dolarów w 2024 roku). „Furiosa: Saga Mad Maxa” to prequel niezwykle szalonego „Mad Max: Na drodze gniewu” z 2015 roku i jest dziełem reżysera pełny życia, choć kieruje się coraz mroczniejszą wizją ludzkości zmierzającej w stronę urwiska. Prowadził na nim franczyzę.

Spróbuję wyjaśnić, dlaczego jestem na autostradzie „Furiosa”, mimo że ją polecam. To, co najlepsze, jest spektakularne i wykorzystuje tak wiele różnych sposobów tworzenia i łączenia obrazów we współczesnym, wysokobudżetowym filmie, że ledwo można je śledzić.

Historia należy do Furiosy, którą poznajemy jako młodą dziewczynę graną przez Alylę Browne. W ledwie ludzkich patriarchach tej spalonej, postapokaliptycznej pustynnej krainy jedynie Vuvalini, czyli Plemię Wielu Matek, żyjące w rajskim raju znanym jako Zielone Miejsce, wskazują lepszą drogę.

Optymizm trwa w ujęciu filmowym około 45 sekund. Od razu Furiosa zostaje porwana przez warczącą i śliniącą się Hordę Motocyklistów, rządzoną przez doktora Dementusa. To jest główna nowa postać; gra go Chris Hemsworth, który ma większość sformułowań zawartych w scenariuszu, na dobre i na złe. Wizualnie postać pożycza nos Charltona Hestona, rydwan „Ben-Hur” Hestona (ciągnięty tutaj przez trzy oszukane motocykle; pojazdy w uniwersum „Mad Maxa” pozostają niezrównanie dziwne i fantastycznie przekonujące) oraz brodę Hestona z „Dziesięciorga przykazań” .

Warto przeczytać!  Wejdź do biur Daily Planet na nowych zdjęciach z planu „Supermana”.

Jak napisali reżyser Miller i współscenarzysta „Na drodze gniewu”, Nick Lathouris, „Furiosa” jest właściwie dość luźna pod względem narracji. Tytułowa przebiegła machina przetrwania spotyka szereg wyczerpujących, ogólnie sadystycznych okoliczności. Zarówno Dementus, gadatliwy, pokręcony ojciec psychopaty, jak i jego dawny wróg, Immortan Joe (Lachy Hulme, zastępujący zmarłego Hugh Keays-Byrne’a), mają dla Furiosy zastosowania. Zna lokalizację Zielonego Miejsca, chociaż nieszczęścia, które boleśnie przeżyła, i wściekłość w jej sercu, sprawiają, że jest niema na lata. Nawet jako młoda osoba dorosła, gdy Anya Taylor-Joy przejmuje tę rolę po godzinie filmu, Furiosa nie potrzebuje słów.

Jest mnóstwo sposobów na budowanie świata. Jedno z lenn, Cytadela, przypomina zasypane piaskiem Śródziemie lub ambitną nową inwestycję mieszkaniową Wieży Babel. Dementus zawiera układ ze swoim wrogiem i przejmuje kontrolę nad pobliskim Gastown. Krainy „Fury Road”, a teraz „Furiosa”, podobnie jak ich poprzednicy z serii „Mad Max”, napędzane są ropą naftową (rzadko), wodą (rzadko) i krwią (ciągłe rozlewanie, zwłoki i wiwisekcjonowane kończyny porozrzucane po całej pustyni).

Scena pościgu według reżysera George'a Millera "Furiosa: Saga Mad Maxa." (Zdjęcia Warner Bros.)
Scena pościgu z filmu Furiosa: A Mad Max Saga w reżyserii George’a Millera. (Zdjęcia Warner Bros.)

Choć filmy „Mad Max” są satysfakcjonująco różne, w głębi serca Miller tworzy coraz wspanialsze filmy o motocyklach, ale nie tylko o rowerach. „Furiosa” żyje i oddycha sprawiedliwą zemstą, bez mrugnięcia okiem skupiając się na świniach, którzy zabili jej matkę i zniewalają kobiety jako majątek haremu.

Warto przeczytać!  Recenzja filmu Maharadża telugu | Vijay Sethupathi, Mamta

Nowy film, dość złowieszczo podzielony na uroczyście brzmiące rozdziały, obejmuje wiele lat, co stanowi różnicę w stosunku do poprzednich sag „Mad Maxa”. Bardziej adekwatny do ogólnych wrażeń związanych z oglądaniem (przynajmniej moich), „Furiosa” jest najbardziej ponurą i najbardziej celowo karzącą z wizji Millera. Sporadyczne ataki na czarną komedię wydają się trochę nie na miejscu. W tej okropnej, choć bajecznie zaprojektowanej niedalekiej przyszłości, jak mieszkaniec Dementusa Historyk (George Shevtsov, pomarszczony szekspirowski głupiec) pyta w tle: „Jak mamy stawić czoła okrucieństwu?” Film zawiera odpowiedź trwającą dwie godziny i 28 minut.

Wewnętrzne napięcia w „Furiosie” wypełniają ekran, nawet jeśli nie potrafią rozwiązać ich sprzecznej natury. Miller nie żartuje. Nie podoba mu się, jak ludzkość źle traktuje swój dom lub degraduje kulturę poprzez „śmieszne wypaczenia i dowcipne okaleczenia”. To zdanie faktycznie słychać tutaj w lektorze; to Miller i cała seria bawią się paradoksem w centrum wszechświata „Mad Maxa”. Tanie emocje, pięknie zrealizowane i niepokojący materiał do przemyśleń: taki jest pomysł. Pięknie zrealizowane tanie thrillery bez części „niepokojącej” są dość rzadkie.

Zobaczę „Furiosa” ponownie z wielu powodów, żaden nie jest czystszy ani przyjemniejszy niż winieta szczytowej akcji, około 15-minutowy pościg z udziałem cysterny (znanej również jako War Rig), steroidowych buggy wydmowych, motocykli i wojowników na parasailingu . To cud, przewyższający nawet to, co najlepsze w „Na drodze gniewu”. Trzeba przyznać, że Miller i redaktorzy Eliot Knapman i Margaret Sixel sprawiają, że dłuższe ujęcia pędzących wojowników i ich miotającej płomieniami broni zagłady płyną w przejrzysty i ekscytujący sposób. Tak, w „Furiosa” dzieje się znacznie więcej cyfrowego futzowania w porównaniu z „Fury Road” (który nie był w pełni analogowy). Ale pełna pasji sztuczka i dbałość Millera o szczegóły — w tym marzycielskie, cyfrowo renderowane widoki, takie jak armia motocyklistów Dementusa, rojąca się jak jedna przez pustynię — są tak dobre, jak to tylko możliwe w przypadku nowoczesnych efektów wizualnych.

Warto przeczytać!  Recenzja „Jazzy” – wspaniały film drogi Lily Gladstone z kontynuacją, którą trzeba zobaczyć
Chris Hemsworth gra watażkę doktora Dementusa
Chris Hemsworth gra wodza doktora Dementusa w filmie „Furiosa: A Mad Max Saga”. (Jasin Boland/Warner Bros. Pictures)

Czy film jest zabawny? Cóż, historia Furiosy nie bardzo lubi to słowo. Trzyma w napięciu, nawet jeśli wymaga trochę wysiłku. Miller jest geniuszem wizualnym. I kafar. Jest także dorosły, z wrażliwością dojrzałego mistrza filmowego i poważnymi intencjami, które podążają za jego wiecznie młodzieńczą miłością do szybkości i hałasu. Budżet najnowszego filmu Millera szacuje się na 168–233 mln dolarów, czyli odrobinę więcej niż 350 000 dolarów, jakie przewidywał „Mad Max”. Ale niektóre rzeczy się nie zmieniają. Nawet w obliczu nowej głębi nieszczęścia „Furiosa” nadal zapewnia czystą, elektryzującą perspektywę kamery kilka cali nad asfaltem, która sprawiła, że ​​nakręcony w Cinemascope „Mad Max” był tak porywający prawie dwa pokolenia temu.

Niektórzy reżyserzy, nawet jeśli nie są najlepszymi scenarzystami w swoim rodzaju, po prostu wiedzą, co robią.

„Furiosa: Saga Mad Maxa” — 3 gwiazdki (z 4)

Ocena MPA: R (dla sekwencji silnej przemocy i makabrycznych obrazów)

Czas trwania: 2:28

Jak oglądać: Premiera w kinach 23 maja

Michael Phillips jest krytykiem Tribune.


Źródło