Grasująca armia licząca 3500 naczelnych wszczęła zamieszki, zmuszając firmy do zamknięcia, a turystów i kupujących do ucieczki
- Lokalne centrum handlowe zostało wystawione na sprzedaż, ale cena została obniżona
- W czasie pandemii liczba małp wzrosła, a miejscowi nie mogą sobie z tym poradzić
Armia grasujących małp w tajskim mieście zmusza do zamykania firm, a turystów i kupujących do ucieczki.
Miasto Lopburi, około 150 km na północ od stolicy Bangkoku, jest dobrze znane z populacji małp, która przyciąga turystów z całego świata.
Jednak miastu, które miało tętniącą życiem lokalną gospodarkę, grozi teraz niebezpieczeństwo, że stanie się miastem duchów, ponieważ władzę przejęło 3500 małp małp.
Małpy w mieście są bardzo lubiane – miejscowi organizują nawet coroczny festiwal, aby je uczcić, ale teraz firmy i małe firmy zamknęły swoje sklepy, a turyści trzymają się z daleka.
Surachat Chanprasit, przedstawicielka centrum handlowego Pingya, powiedziała, że małpy często roiły się od lokalu i nękały klientów przychodzących do sklepu.
Uszkodzili także witryny sklepów, zmuszając właścicieli do wychodzenia na naprawy i przyspieszając ich wyjście.
Psotne małpy stały się takim problemem, że dwa lata temu lokalne centrum handlowe zostało wystawione na sprzedaż, ale centrum handlowe nadal istnieje na rynku, a jego cena została obniżona.
Centrum handlowe było pierwotnie wystawione na sprzedaż za 100 milionów bahtów (2,2 miliona funtów), ale cenę obniżono do 70 milionów bahtów (1,55 miliona funtów).
Próbując zachęcić przedsiębiorców do pozostania, pasaż handlowy obniżył także czynsze dla firm, aby pomóc właścicielom sklepów uporać się z ciosem w ich zyski, ale miasto wciąż walczy o poprawę sytuacji.
„Wcześniej chiński inwestor odwiedził ten obszar, aby sprawdzić wykonalność inwestycji” – powiedział Surachat.
„Kiedy jednak inwestor zorientował się, że problem populacji małp zagrażającej sercu miasta nie został rozwiązany, odłożył inwestycję na czas nieokreślony”.
Małpy Lopburi, które całkowicie nie boją się ludzi, wykazują niezwykle odważne zachowania, wspinając się po przednich szybach jadących pojazdów i przeskakując przechodniów na ulicy.
Miejscowi mówią, że istnieją nawet rywalizujące ze sobą gangi, które zaznaczają ich terytorium, co skutkuje starciami, gdy zwierzęta się spotykają.
W ostatnich latach urzędnicy rządowi próbowali kontrolować populację dzikich małp, ale nie byli w stanie ograniczyć jej liczebności ze względu na ciągłe rozmnażanie się zwierząt.
W 2020 r. w ramach programu rządowego wysterylizowano dużą liczbę małp, po tym jak ich liczba wymknęła się spod kontroli podczas pandemii.
Funkcjonariusze wydziału dzikiej przyrody zwabili zwierzęta do klatek z owocami i zabrali je do kliniki, gdzie zostały znieczulone, wysterylizowane i pozostawione z tatuażem na znak kastracji – ale władze po prostu nie nadążają.