Podróże

Grecja przed początkiem ery hippisów

  • 22 stycznia, 2023
  • 8 min read
Grecja przed początkiem ery hippisów


Był czerwiec 1965 roku, kiedy odjeżdżaliśmy ze spektakularnego Wybrzeża Amalfitańskiego. Mój przyjaciel i ja bardzo chcieliśmy dostać się do Grecji, ale najpierw mieliśmy trudną jazdę przez góry południowych Włoch. Ruch był bardzo mały, gdy wjeżdżaliśmy na zakurzone, źle uformowane drogi, a nasz wierny minivan dobrze radził sobie w terenie.

Gdzieś na tym słabo zaludnionym terenie dotarliśmy do małej wioski, gdzie targ był w pełnym rozkwicie. Kiedy wybieraliśmy pomidory i sałatę, właściciel straganu dał znak „poczekaj”, zanim wysłał młodego chłopca w pośpiechu.

Kilka minut później chłopak wrócił ze świeżymi produktami dla nas. Byliśmy bardzo wdzięczni, ponieważ wydawało się, że jest to bardzo biedny obszar. (Około 40 lat później mój mąż i ja podróżowaliśmy przez ten obszar doskonałymi drogami, zatrzymując się na noc w pobliskiej Matera, która na nowo stała się fascynującym miejscem turystycznym. Nie było już zubożałych wieśniaków żyjących w jaskiniach wykutych w górach. Zostały one zamienione w luksusowe hotele i kawiarnie).

Kilka dni później dotarliśmy do Brindisi i wsiedliśmy na prom samochodowy „Egnatia”. W końcu byliśmy w drodze do Grecji. Wycieczkę przerwaliśmy na wyspie Korfu, gdzie spędziliśmy kilka dni relaksu. Miejscowi byli przyjaźni, dzielili się z nami świeżymi owocami i pysznymi wypiekami, doradzali nam najlepsze miejsca do pływania i uczyli nas energicznych greckich tańców. Przykro nam było wyjeżdżać.

CZYTAJ WIĘCEJ:
* Moja europejska przygoda z minivanem z lat 60. XX wieku
* Koktajle z krewetek i minivany Austina: zrobiłem swój OE w swingującym Londynie lat 60
* Radości i emocje związane z jazdą po Sycylii i Sardynii

Po powrocie na prom wylądowaliśmy w Igoumenitsa na kontynencie i przedzieraliśmy się przez ledwo uformowane drogi ze spektakularnymi widokami na morze daleko w dole.

Było niewiele śladów zamieszkania, ale kiedy zjechaliśmy na pobocze drogi na piknik, pojawili się mężczyzna i małe dziecko. Wydawały się być zaintrygowane tymi zakurzonymi, cudzoziemskimi kobietami. To tutaj zobaczyliśmy naszego pierwszego węża ślizgającego się po drugiej stronie drogi. Później mijaliśmy chłopów pracujących w polu i mnicha goniącego świnię.

Warto przeczytać!  Chcesz przenieść się do Europy? Oto wszystkie kraje, w których możesz ubiegać się o wizę cyfrowego nomada
„Kim są te cudzoziemki?”  pewnie się zastanawiali.

Bev Wood

„Kim są te cudzoziemki?” pewnie się zastanawiali.

Dalej przeprawiliśmy się małym promem do Patras i udaliśmy się do Olimpii. Cóż za niesamowite uczucie być na miejscu pierwszych igrzysk olimpijskich, które po raz pierwszy odbyły się tutaj tysiące lat wcześniej.

Zostaliśmy zabrani na stadion i do fascynującego muzeum z wieloma pamiątkami z przeszłości. Odwiedzało nas niewielu zagranicznych turystów, a miejscowi witali nas ciepło. Starszy pan w muzeum wręczył nam białą różę, a inni krzyczeli nam kieliszki retsiny, wina tradycyjnie o smaku sosny.

Do Sparty, gdzie grzebaliśmy w ruinach teatru i wspominaliśmy bitwy toczone w tych okolicach tak dawno temu. Odwiedziliśmy starożytne miasto Mystras z licznymi ruinami – pałacami, klasztorami i bizantyjskimi kościołami. Widoki na równiny ze Spartą pośrodku i wielkie, wysokie góry ze śladami śniegu były spektakularne.

Mój przyjaciel z greckim strażnikiem.

Bev Wood

Mój przyjaciel z greckim strażnikiem.

Następnego ranka natknęliśmy się na targ, kolorowe, hałaśliwe miejsce, z owocami i warzywami ułożonymi wysoko wśród kur w klatkach, jajkami i parą świń śpiących na ścieżce. Tkanie i na zewnątrz wśród bałaganu byli ludzie, osły, konie i wozy.

Oprócz zakupu kilku zapasów otrzymaliśmy bezpłatne próbki, w tym mój pierwszy smak fety. Zauważyłem w mojej mleczarni, że na śniadanie każdy z nas miał bułkę, mały tort czekoladowy, pół szklanki retsiny i kupę wiśni. Zbalansowana dieta?

Bardzo chcieliśmy dostać się do Aten, ale plaże i lśniące morze na Peloponezie sprawiły, że zostaliśmy na dłużej, wykorzystując maksymalnie czas na pływanie, opalanie i delektowanie się lokalną kuchnią. Jakże uwielbialiśmy jeść ryby prosto z morza, grillowane do perfekcji i podawane po prostu z cytryną.

Marina w Vouliagmeni, niedaleko Kavouri.

Bev Wood

Marina w Vouliagmeni, niedaleko Kavouri.

Ale w końcu dotarliśmy do bajecznego miasta, które po raz pierwszy odwiedziliśmy podczas postoju, kiedy nasz statek z Nowej Zelandii zacumował w pobliskim porcie w Pireusie. Obiecaliśmy sobie, że wrócimy, i tak oto byliśmy tutaj przez kilka miesięcy.

Warto przeczytać!  Za niecałą dekadę nie będzie Cię stać na podróżowanie do tych miejsc

Było tak wspaniałe i ekscytujące, jak zapamiętaliśmy. Po spotkaniu z miejscowymi, którzy poinformowali nas, że na pobliskiej plaży Kavouri jest wolne pole namiotowe, udaliśmy się tam. To było idealne miejsce nad wodą.

Poza prymitywną toaletą nie było żadnych innych udogodnień. Utrzymywaliśmy czystość, pływając codziennie i od czasu do czasu biorąc prysznic w mieście, gdzie nasze pokryte solą włosy na krótko straciły swój słomiany wygląd. Właściciel kawiarenki przy plaży zaopatrywał nas w wodę i często wykrzykiwał nam pyszne posiłki.

Co za miejsce do pisania listów.  Na Akropolu w Atenach.

Bev Wood

Co za miejsce do pisania listów. Na Akropolu w Atenach.

Kiedy przyjechaliśmy w połowie czerwca, było bardzo mało obozowiczów. Od czasu do czasu inni turyści odkrywali nasz tajemniczy raj, ale nie było śladu mieszkańców aż do rozpoczęcia sezonu wakacyjnego. Potem tłumnie zeszli na pole namiotowe. Ku naszemu zdumieniu przybyli ze wszystkim poza zlewem kuchennym, nawet odpowiednimi łóżkami.

Wielu nie miało nawet namiotu i spało pod gołym niebem. Jedna rodzina ze starszym dziadkiem, który kaszlał i prychał przez większość nocy, rozciągnęła brezent między drzewami prawie na szczycie naszego miejsca biwakowego. W ciągu dnia dziadek wałęsał się po okolicy sprzedając pistacje, nowe doznanie smakowe, od którego się uzależniłem.

Z Kavouri łatwo było dojechać do Aten, więc mieliśmy to, co najlepsze z obu światów, idealne miejsce do pływania i opalania się, a jednocześnie w niewielkiej odległości od cudów, jakie miasto miało do zaoferowania – Akropolu, gdzie usiedliśmy na schodach, które oczywiście jest teraz surowo zabronione, nie bez powodu – muzea, Partenon, tętniące życiem ulice dzielnicy Plaka. I oczywiście nie mogliśmy się oprzeć wspaniałym lodom i ciastkom. Bakława ktoś?

Warto przeczytać!  Malownicze europejskie miasto z własnym parkiem rozrywki, do którego lot z lotniska w Manchesterze kosztuje 15 funtów
Próbuję sprzedawać gazety.

Bev Wood

Próbuję sprzedawać gazety.

Chcieliśmy zostać dłużej, ale sprawdzając nasze salda bankowe, zdecydowaliśmy, że desperacko potrzebują uzupełnienia. Kiedy zobaczyliśmy ogłoszenie o ludziach do sprzedaży Athens News, anglojęzycznej gazety skierowanej do turystów, zdecydowaliśmy, że to jest odpowiedź. Byliśmy wyposażeni w białe T-shirty z nazwą gazety wyhaftowaną czarną wstążką z przodu.

Czy to było przed erą sitodruku? We dwójkę udaliśmy się do różnych części miasta obładowani plikami gazet. Wkrótce odkryliśmy, że nie będzie to rozwiązanie do zarabiania pieniędzy, jakie sobie wyobrażaliśmy. Turyści, do których się zwróciliśmy, byli albo podróżnikami z ograniczonym budżetem, jak my, albo wkrótce opuszczali Ateny i nie byli zainteresowani gazetą.

Kiedy porównaliśmy notatki po pierwszym dniu sprzedaży, zdaliśmy sobie sprawę, że wjechanie furgonetką do centrum miasta kosztowało nas więcej, niż zarabialiśmy. Wyobraź sobie, jak niezadowolony był nasz pracodawca, kiedy już następnego dnia złożyliśmy wypowiedzenie i nasze niepochlebne koszulki.

Greckie wyspy zawsze brzmiały romantycznie, więc nie mogliśmy opuścić Aten bez odwiedzenia przynajmniej jednej z nich. Po pozostawieniu mini-vana „Min” w porcie w Pireusie wsiedliśmy na prom płynący na Mykonos. To było tuż przed początkiem ery hipisowskiej.

Przydrożne spotkanie z dwoma greckimi chłopcami.

Bev Wood

Przydrożne spotkanie z dwoma greckimi chłopcami.

Para amerykańskich studentów wprowadziła nas w spanie na plaży i od tamtej pory często to robimy. Budzenie się przy dźwiękach delikatnego uderzenia fal o piasek i czucie pierwszych promieni słońca na skórze było magicznym przeżyciem.

Po spędzeniu większości dni w morzu zawsze byliśmy gotowi na porządny posiłek. Czy to ta sama ośmiornica, którą rybacy rzucali się na skały, którą podano nam w kawiarni przy plaży? Czy to było, czy nie, było pyszne.

Po kilku dniach na wyspie wiedzieliśmy, że czas ruszać dalej. Tak nazad do Aten i nazad do naszego wolnego biwakowego gruntu dla kilku ostatecznych nocy. Pożegnaliśmy właściciela kawiarni, człowieka, który sprzedawał nam gorące wypieki serowe (tyropitas) na śniadanie, sprzedawcę pistacji i innych nowych przyjaciół. Smutno nam było, gdy spakowaliśmy nasze nieliczne rzeczy do „Min” i wyruszyliśmy z Aten. Miało być więcej przygód…


Źródło