Biznes

Halę Targową czeka przerwa. Patryk Maćkowiak wydał oświadczenie

  • 22 stycznia, 2024
  • 9 min read
Halę Targową czeka przerwa. Patryk Maćkowiak wydał oświadczenie


Halę Targową na razie czeka przerwa. Przedstawiciel dzierżawcy obiektu Patryk Maćkowiak zrzuca większość winy za niepowodzenie projektu na najemców.

Otwarta w sierpniu 2023 roku Hala Targowa – wbrew kreowanym wizjom i zapowiedziom – stała się jedynie foodhallem, czyli miejscem wypełnionym lokalami gastronomicznymi. Dzierżawca obiektu, zamiast obiecywanych atrakcji typu browar rzemieślniczy czy barber, ustawił jedynie automaty do gier. Przypomnijmy, że jeszcze na długo przed otwarciem działania dzierżawców wzbudzały spore kontrowersje.

Po uruchomieniu lokali gastronomicznych wielu bydgoszczan przybyło na ulicę Magdzińskiego – efekt nowości został jednak przykryty niedogodnościami. Klienci skarżyli się na duchotę w upalne dni, zbyt duży hałas; wielu było też negatywnie zaskoczonych cenami. Z kolejnymi miesiącami hali coraz bardziej zaczął doskwierać brak czegoś innego niż gastronomia. Czarna wizja zaczęła urzeczywistniać się wraz z początkiem 2024 roku okazało się jednak, że pięć lokali kończy swoją działalność w budynku na Starym Mieście.


CZYTAJ WIĘCEJ: Hala Targowa upada? Pięciu najemców opuszcza strefę gastronomiczną


Zgodnie z pojawiającymi się informacjami, obiekt mieli z czasem opuścić kolejni przedstawiciele gastronomii. W obliczu dramatycznej sytuacji obiektu, miasto Bydgoszcz zapowiedziało, że dojdzie do spotkania Maćkowiaka z zastępcą prezydenta Bydgoszczy Łukaszem Krupą.

Przewidywania o fatalnej sytuacji sprawdziły się. W poniedziałek, 22 stycznia rano Patryk Maćkowiak opublikował długie oświadczenie. Streszczając: Hala w obecnym kształcie będzie funkcjonować do końca stycznia, a następnie czeka ją przerwa.

Patryk Maćkowiak: Większość najemców nie była gotowa do prowadzenia takiego biznesu

W komunikacie umieszczonym na fanpage obiektu Maćkowiak przedstawia perspektywę dzierżawcy hali. Podkreśla, że jako jedyny podjął ryzyko dzierżawy. – Nie był i nie jest to los wygrany w loterii. Wręcz przeciwnie – wydzierżawienie obiektu wiązało się wyłącznie z dużą odpowiedzialnością, ale też wieloletnim zaangażowaniem (czasowym i finansowym). Na etapie modernizacji spotkaliśmy już wiele przeszkód (pandemia, niesprawny obiekt z wadami, uzgodnienia, pozwolenie na budowę, wojna i inflacja) czego efektem było półtora roku opóźnienia w otwarciu oraz dwukrotny wzrost kosztu inwestycji – tłumaczy się twórca konceptu.

Maćkowiak twierdzi, że zainteresowanie halą było spore, lecz z uwagi na „bardzo duże ryzyko” inne firmy postanowiły nie podchodzić do przetargu. – Okazaliśmy się jedynymi szaleńcami i wariatami. My podjęliśmy to ryzyko – zainwestowania milionów złotych z prywatnych środków, bez żadnej pomocy z zewnątrz. Dodatkowo w nie swój obiekt (właścicielem jest miasto). Jesteśmy lokalnymi przedsiębiorcami i chcieliśmy zrobić coś wyjątkowego dla Bydgoszczy poświęcając również ogrom czasu i pracy (oraz oczywiście z perspektywy biznesowej – podjąć próbę inwestycji, która miałaby się spłacić w przyszłości) – czytamy w jego oświadczeniu.

Warto przeczytać!  Wiadomości z rynku akcji i akcji, Wiadomości z gospodarki i finansów, Sensex, Nifty, Rynek globalny, NSE, BSE Wiadomości z IPO na żywo

Przedstawiciel Hali uważa, że pojawiające się negatywne informacje na temat funkcjonowania obiektu to wina najemców. To oni, zdaniem Maćkowiaka, ponoszą dużą część winy za upadek koncepcji. W oświadczeniu niewiele jest słów samokrytyki i przyznania się do własnych błędów. Należy przypomnieć, że dzierżawcy nie wprowadzili do hali zapowiadanego handlu. Miasto – zgodnie z umową – nie mogło jednak zastosować żadnych kar poza jej rozwiązaniem.

Maćkowiak uważa, że w obiekcie – według najemców – miało być rzekomo 40 stopni gorączki w lato, natomiast 15 stopni w zimę. – Faktycznie w przeciągu niespełna pół roku – blisko 180 dni aktywności obiektu termometry wskazywały temperaturę pokojową – średnio 21 stopni. Oczywiście pojedyncze dni zdarzyły się jak opisane powyżej, które można policzyć na palcach jednej ręki – tak odpiera zarzuty. Zaraz potem dodaje, że „mieliśmy jedynie wyzwania z wysoką temperaturą (należy pamiętać, że przyjmowaliście dziennie tysiące osób, a na zewnątrz był piekarnik)”.

Podjęliśmy szybko kroki naprawcze i wprowadziliśmy ulepszenia, które spowodowały, że kolejne tygodnie były już w normie. Pierwsza zima to również na nowo pierwszy test grzania i utrzymywania ciepła w obiekcie. Pojawiły się dni gdzie temperatura mogła być niezadowalająca i musiały zostać zmienione ustawienia fabryczne w centralach grzewczych. Przez cały pozostały okres – kilkuset dni temperatura w normie, a w mediach przedstawione iż jest 15 lub 40 stopni. Ktoś nie będący nigdy w obiekcie może mieć prawdziwe obawy czy wyjdzie z tego obiektu cały – twierdzi Maćkowiak.

Operator uważa, że w mediach pojawiły się nieprawdziwe kwoty czynszu (podawano m.in. stawkę wynosząco 50 tysięcy złotych miesięcznie). – Czynsze to 9-15% wyżej wymienionej kwoty. Jest to chyba znaczna różnica? – dodaje. Kwota 50 tysięcy złotych ma jednak obejmować wszystkie koszty najemcy (prądu, wody, personelu hali, eventów, marketingu) – i to z dwóch lokali – twierdzi Maćkowiak. I „stanowczo zaprzecza informacjom”, że to najemcy wypowiedzieli umowy.

Warto przeczytać!  Tata Motors prawdopodobnie uczyni Tamil Nadu centrum pojazdów elektrycznych JLR

Po pierwsze nie dopuszczają one w ogóle takiej możliwości. Zawarte umowy są na czas określony i nie ma możliwości wypowiedzenia umowy ze strony najemcy. Wyłączną możliwość wypowiedzenia mamy my jako Wynajmujący (oczywiście na określonych zasadach, gdy najemca nie realizuje podstawowych warunków umowy, w tym między innymi płatności za swoje zobowiązania). Powodem rozstania i wypowiadania przez nas umów jest nie realizowanie umowy – brak regulowania płatności. Jest to oczywiście próba zmiany retoryki przez najemców i próby obracania sytuacji w drugą stronę – czytamy we wpisie na fanpage Hali.

Czemu do tego wszystkiego doszło? – zastanawia się Maćkowiak. Jego zdaniem winni są przedstawiciele gastronomii. – Większość najemców nie była gotowa do prowadzenia takiego biznesu (mimo tego iż większość z nich posiadało doświadczenie w gastronomii). Twarde dane pokazują, że branża gastronomiczna jest w dużym stopniu „upośledzona” – stawia mocną tezę. Dodajmy, że po uwadze bydgoskiego społecznika Przemysława Majkowskiego Maćkowiak edytował słowo „upośledzona” na „specyficzna”.

Operator uważa, że teraz potrzebuje silnych partnerów, „którzy są lepiej przygotowani do prowadzeniu biznesu”. Dotychczasowych krytykuje. – Daliśmy im „założyć nasze kapcie”. Rozmawialiśmy już przed otwarciem o wszystkim – jak razem tworzyć miejsce przyjazne i dobre. Zadawaliśmy dużo pytań, wgłębialiśmy coraz bardziej w projekt, coraz mniejsze elementy i szczegóły. Nie dawaliśmy gotowców. Pytaliśmy się, jak to widzą. Przed otwarciem odpuściliśmy również pobieranie zaliczek na opłaty eksploatacyjne (które były wymagane już wtedy umową) – bo nas o to poprosili – stwierdza.

Zdaniem Maćkowiaka, najemcy wykorzystali to gdyż mieli coraz więcej oczekiwań i życzeń – „światła mniej natężone, głośniki innej jakości, eventy tylko z moim ulubionym dj’em, jest za jasno, za ciemno, za głośno, za cicho muzyka, za ciepło i duszno, za zimno… a jeśli nie zrobicie tak jak my chcemy to nie płacimy Wam”. Operator uznał, ze najemcy „weszli mu na głowę” i nawet doszło do sytuacji, że spółka była odcięta od przychodu.

Dużą grupą i siłą chcieli dokonać zmiany zasad. Powiedzieliśmy pierwszym najemcom z największymi długami i co do których byliśmy w 100% przekonani, że nie rokują w zmianie podejścia do umowy – basta! Regulujecie płatności, albo wypowiadamy Wam Umowy 2 stycznia. Dostali 14 dni na płatność. Postanowili 1 stycznia (dzień przed terminem wypowiedzenia) położyć bezskuteczny papier „unieważnienia umowy” i pójść do mediów mówiąc, że to oni wypowiadają umowę – uważa Maćkowiak. Należności miały według niego sięgać kilkuset tysięcy złotych.

Warto przeczytać!  Ryczałt za wczasy pod gruszą 2023: dostaniesz wyższe dofinansowanie, ale musisz wstrzymać się z wnioskiem

Co dalej z Halą Targową?

Jak pisze Mackowiak, Halę Targową będzie można odwiedzać wyłącznie do końca stycznia. Potem ma nastąpić „nowe rozdanie”. – Obiekt zostanie wyłącznie z najemcami, którzy potrafią prowadzić biznes i być rzetelnym. Są to poważne firmy. Ci którzy podjęli złe, nieracjonalne decyzje, możliwe, że nawet pod wpływem grupy – nie realizowali umowy mają przez nas rozwiązywane umowy jednostronnie. Ponadto będziemy podejmować wszelkie działania przewidziane prawem i egzekucje roszczeń.

Przedstawiciel obiektu obiecuje „dokładanie kolejnych powierzchni i kolejnych działań, które mieliśmy zaplanowane, a przez obecną sytuacje nie mogliśmy skutecznie realizować”. Twierdzi, że rozmawia z „doświadczonymi partnerami” i ma plany „otwarcia niesamowitych konceptów – nowych przestrzeni jakich nie ma w Bydgoszczy, ani w województwie kujawsko-pomorskim, ani w żadnym innym mieście w Polsce”. Podobne zapowiedzi słyszeliśmy jednak już przed sierpniowym otwarciem.

Maćkowiak przekonuje, że od teraz operator nie będzie pobierać „ani złotówki, gdy nie będzie żadnej sprzedaży”. – Proponujemy wyłącznie model prowizyjny – od wartości sprzedaży. Jeżeli sprzedajesz mało to płacisz mniej, jeżeli generujesz duży obrót płacisz proporcjonalnie więcej – dodaje. Ponadto, najemca ma sam określić długość umowy.

Teraz Hala ma znów przejść modernizację – ma ona potrwać kilka miesięcy, lecz Maćkowiak zaprasza chętnych do organizacji w niej wydarzeń. – Dzisiaj mimo wszystkiego co nie dobrego się wydarzyło jesteśmy szczęśliwi, że ten etap dobiega końca – pisze Maćkowiak (pisownia oryginalna).

Niebawem przedstawimy stanowisko urzędu miasta w sprawie zmian w hali.

Latest posts by Błażej Bembnista (see all)





Źródło