Handlarze wracają na chińskie ulice, gdy ożywienie gospodarcze się chwieje
SZANGHAJ/PEKIN, 30 maja (Reuters) – Wang Chunxiang pcha wózek po ruchliwych dzielnicach Szanghaju, bawiąc się z władzami w kotka i myszkę, próbując sprzedać ciastka. Praca, którą mogłaby zdobyć, nie wystarcza jej na związanie końca z końcem.
„Wynagrodzenia są za niskie” – powiedział 43-latek po podaniu klientowi słodkich ciastek ryżowych gotowanych na parze z woka.
„W moim wieku, bez dużej wiedzy, jako sprzątaczka mogłabym zarabiać tylko od 5000 do 6000 juanów (868 USD) miesięcznie. Czynsz w Szanghaju jest bardzo drogi. Nawet domy niskiej jakości kosztują 2000-3000 juanów” — powiedział Wang, który niedawno wznowił hawking po sześcioletniej przerwie.
W dobrym miesiącu może zarobić około 10 000 juanów, sprzedając ciastka po 15 juanów za pudełko.
Gdy życie w Chinach wraca do normy po pandemii, na ulice wychodzą straganiarze. Chcą przynajmniej uzupełnić swoje dochody w obliczu nierównomiernego ożywienia gospodarczego, w którym zatrudnienie i wzrost płac były powolne.
Przez dziesięciolecia stragany uliczne i straganiarze – powszechne w innych częściach Azji – były zakazane lub ściśle regulowane w wielu chińskich miastach, a władze postrzegały je jako brzydkie.
Istnieją jednak oznaki, że samorządy dają straganiarzom więcej swobody i oczekuje się, że trend ten będzie się utrzymywał.
Zibo we wschodnich Chinach stało się w tym miesiącu sensacją medialną po tym, jak napływ turystów odwiedzających uliczne stragany z jedzeniem zmusił władze do wydania ostrzeżeń o przeludnieniu.
Technologiczne centrum Shenzhen, które w 1999 roku zakazało handlu jastrzębiami, od września złagodzi ograniczenia dotyczące ulicznych straganów. Szanghaj szuka opinii publicznej w sprawie zmiany przepisów dotyczących straganiarzy iw kwietniu powiedział, że utworzył 74 miejsca dla sprzedawców.
Lanzhou na północnym zachodzie powiedziało w tym miesiącu, że wyznaczy obszary na stragany uliczne, ponieważ będzie to zachęcać do innowacji i przedsiębiorczości.
„To naturalne, że niektóre samorządy lokalne wypróbowują sprzedaż uliczną, ponieważ stoją przed ogromną presją w zakresie stabilizacji lokalnych gospodarek i rynku pracy” – powiedział Bruce Pang, główny ekonomista w Jones Lang Lasalle.
Dochody gospodarstw domowych wzrosły w pierwszym kwartale o 3,8% rok do roku, pozostając w tyle za szerszym wzrostem gospodarczym. Rynek pracy pozostaje słaby, a bezrobocie wśród młodzieży jest rekordowo wysokie.
Presja ekonomiczna zmusza straganiarzy do narażania się na grzywny lub konfiskatę ich produktów.
28-letnia Wang Xuexue, która sprzedaje kwiaty ze swojego skutera w Szanghaju, woli sprzedawać swoje towary z dala od wyznaczonych miejsc, które, jak twierdzi, znajdują się na uboczu i pobierają opłaty.
„Oczywiście władze próbują nas złapać. W przeciwnym razie nie biegalibyśmy tak szybko” – powiedział Wang Xuexue, który do niedawna pracował w kwiaciarni.
Nawet w Pekinie, który zdaniem prezydenta Xi Jinpinga powinien pozostać przede wszystkim „centrum politycznym” bez gospodarki ulicznej, w miejscach turystycznych widywano straganiarzy.
Lu Wei, sprzedawca długopisów, miał własny sklep przed pandemią, ale w 2020 r. wypowiedział umowę najmu, ponieważ sprzedaż spadła i nie było go już stać na czynsz. Teraz zachwala swoje długopisy za 30 juanów nad jeziorem Houhai w Pekinie, chociaż interes idzie wolno.
„Ludzie nie mają pieniędzy w kieszeniach. Nawet jeśli mają, nie chcą ich wydawać” – powiedział Lu.
(1 USD = 6,9121 chińskiego juana)
Sprawozdania Nicoco Chana, Ellen Zhang i biura w Szanghaju; Montaż przez Sama Holmesa
Nasze standardy: Zasady zaufania Thomson Reuters.