Filmy

Inteligentna przędza okresowa ma szokujące żądło

  • 15 maja, 2024
  • 6 min read
Inteligentna przędza okresowa ma szokujące żądło


W pięknej i urzekającej opowieści Magnusa von Horna z epoki jest moment trzymający w napięciu, który dzieli jego dramat na „przed” i „po”. Jest to świadectwo bogatej i pewnej opowieści, jaką oferuje jego praca konkursowa w Cannes „Dziewczyna z igłą”, która choć wydaje się, że ten moment pojawia się znikąd, natychmiast nabiera sensu i służy podniesieniu napięcia, napędzając ponadczasowe wątki opowieści w nowy, konfrontacyjny rejestr.

W Kopenhadze po I wojnie światowej wpadamy do Karoliny (Vic Carmen Sonne), która zostaje eksmitowana z przyjemnego pokoju w szanowanej części miasta. Jej mąż-żołnierz MIA nie pokrywa czynszu w fabryce i popada w zaległości. Raptowna potrzeba tego czasu została przekazana telegraficznie, gdy zaledwie kilka minut po otrzymaniu przez Karoline rozkazu wymarszu zastępująca ją kobieta przybywa, aby rozejrzeć się po pomieszczeniu.

DAISY MILLER, Cybill Shepherd, 1974.
Martina Scorsese, „Thora” i Francisa Forda Coppoli

Towarzyszy mu anielska córka, którą Karoline próbuje terroryzować, mówiąc, że kiedy śpi, po jej stopach będą pełzać szczury. Córka jęczy, że nie chce się tu przeprowadzać. Na pierwszym w filmie obrazie matczynej ambiwalencji matka uderza córkę ostro w twarz, pozostawiając ślad. Podobnie jak w najnowszym neorealistycznym włoskim hicie Paoli Cortellesi „Jest jeszcze jutro”, może to być czarno-biały obraz z epoki, ale kobiety, które go napędzają, są nieprzewidywalnie kolorowe.

Narracja toczy się w epizodycznym trybie „The House of Mirth”, gdy podążamy za bohaterką w stanie pół swobodnego upadku, której szczere motywy nie są wspierane przez społeczeństwo o wąskim spojrzeniu na miejsce kobiet. Dramatyczna ironia pomiędzy światem, w którym Karoline myśli, że żyje, a tym, który ukazuje film, jest dotkliwa, choć stroni od jawnego sadyzmu i często podważa nasze oczekiwania.

Warto przeczytać!  „Jeśli moja niania jest zła, to jestem skończony!”: reżyser horrorów Ti West o oburzaniu moralnej większości | Filmy grozy

Kobiety na tego typu zdjęciach są często brutalnie karane za odwagę okazywania autonomii. „Dziewczyna z igłą” nie jest kolejnym wpisem w ten kanon. Jest raczej ciekawy postaci, które ukształtowały się w wyniku miażdżących rozczarowań wywołanych patriarchatem. Rzeczywiście, łączy się z tymi postaciami dzięki pomysłowej oprawie. Widać to w nastrojowej, atonalnej ścieżce dźwiękowej Frederikke Hoffmeiera, która przenosi brudne zaułki Kopenhagi w krainę współczesnego folkloru.

Po przeprowadzce do mniej zamożnej części miasta Karoline wdaje się w namiętny romans z właścicielem fabryki i synem baronowej Jørgenem (Joachim Fjelstrup). Najpierw ruchają się pod ścianą w brukowanej uliczce. Jørgen jest zachwycony Karoline. To wrażliwy chłopczyk mamusi, nieprzyzwyczajony do cielesnych przyjemności. Jeśli chodzi o Karolinę, ona wierzy, że to jest miłość. Kiedy więc mężczyzna w przerażającej masce zakrywającej zniekształconą twarz wykrzykuje jej imię przed bramą fabryki – a mężczyzną okazuje się być jej mąż, Peter (Besir Zeciri) – mówi mu, że poszła dalej. W rzeczywistości, po tym, jak pozwoliła mu podążać za swoim domem, krzyczy na niego, aby się wydostał.

Historia Petera ma charakter przypominający „Nightmare Alley”. Jest człowiekiem odrzuconym (jak wielu powracających żołnierzy), cieniem promiennego, bogatego Jørgena i jedyną pracą, jaką może znaleźć, jest bycie dziwakiem cyrku. Podobnie jak konferansjer, film otwarcie wpatruje się w jego zniekształconą twarz, odtwarzając to okrutne spojrzenie z gwałtownością dorównującą jedynie puenty, jaką rzuca w stronę Jørgena. Operator Michał Dymek („Zimna wojna”, „Eo”) tworzy kontrastujące obrazy z przestrzeni zajmowanych przez różne klasy, dając wgląd w życie, jakie mogłaby wieść Karoline. Matka Jørgena porusza się po przestronnych, wysokich pomieszczeniach prestiżowego kina, podczas gdy Peter czai się w obskurnych, wodewilowych zakątkach. Mistrzowski język wizualny współpracuje ze scenariuszem von Horna i Line Langebek Knudsenów, aby z każdego scenariusza wydobyć absurdalny, egzystencjalny humor.

Warto przeczytać!  Balmain x „Król Lew”: wywiad z Olivierem Rousteingiem

Vic Carmen Sonne to postać zdumiewająca – wszechstronna, uważne oczy i oszołomiona cisza, gdy przygląda się każdemu nowemu zwrotowi losu. Karoline to kobieta przywiązana do każdego rozwijającego się momentu, niezdolna do planowania poza kolejnym krokiem niezbędnym do przetrwania. Niemniej jednak jest ona żywo żywa, a jej emocje zakotwiczają stale zmieniające się horyzonty narracji.

Wygląda na to, że Karoline spotyka pokrewną duszę w publicznych łaźniach, gdy pragmatyczna Dagmar (Trine Dyrholm) pomaga jej wyjść z kłopotów. Później – gdy Karoline jeszcze bardziej brakuje szczęścia – pojawia się w cukierni Dagmar i zamieszkuje z kobietą i jej młodą córką Ereną (Ava Knox Martin). Cukiernia to tylko jedno z zajęć Dagmary, w drugim Karoline pracuje jako mamka, podczas gdy dominujący w filmie temat macierzyństwa wślizguje się w kadr. Co to oznacza, ile kosztuje i kto decyduje, czy kobiety są zobowiązane, to pytania badane, na które nie widać ostatecznej odpowiedzi.

Kiedy Karoline przenosi się do tego domowego mikrokosmosu, von Horn zwiększa swobodę filmu, tworząc kameralny utwór przepełniony niewypowiedzianymi pragnieniami. Dagmar to postać budząca grozę, jednocześnie onieśmielająca i zdesperowana. Erena jest posłuszną córką, gotową robić dziwne rzeczy, aby spełnić życzenia swojej matki. Tymczasem siły, które pchnęły Karoline do tej po części współpracy, a po części domu, wciąż pustoszą jej umysł i ciało, a Sonne jest niesamowity w swoim bardzo fizycznym występie. Historia toczy się w przyjemnym klipie, a atmosfera staje się coraz bardziej pełna stłumionych emocji.

Warto przeczytać!  Niespodziewana nowa obsada Mufasy ujawnia KOLEJNY film Disneya o Królu Lwie na żywo

Wkomponowany w scenę, która wcześniej odgrywała się tak samo jak pozostałe, moment wyciągania dywanika stanowi dramatyczny szczyt, który odbija się echem podczas kulminacyjnego przemówienia sądowego, które bezpośrednio odnosi się zarówno do bulgoczących tematów, jak i do historii, która skrywała to, co w rzeczywistości było prawdziwą zbrodnią. Decyzja Von Horna o zagrywaniu kart blisko piersi aż do chwili, gdy zaprezentuje je z kocią finezją, opłaca się spektakularnie. Inny rodzaj prowokatora pozwoliłby, aby film opierał się na jego obskurnym wydaniu, niczym Lars von Trier uderzający młotkiem w swoje domki dla lalek. Von Horn jednak troszczy się o swoich bohaterów i każdy może otrzymać ciężko wywalczony list łaski. Z kina wychodzi się rozbawionym i wstrząśniętym, niepewnym, co w innym kontekście byłoby tak łatwe do oceny.

Ocena: B+

„Dziewczyna z igłą” miała swoją premierę na Festiwalu Filmowym w Cannes w 2024 roku. Obecnie poszukuje dystrybucji w USA.


Źródło