Izrael mówi, że walka w „sercu” Khana Younisa w Gazie: aktualizacje na żywo
Kiedy dr Yael Mozer-Glassberg, starszy lekarz w Izraelskim Centrum Medycznym dla Dzieci Schneider, została początkowo poproszona o dołączenie do zespołu osób odpowiedzialnych za przyjęcie dzieci-zakładników powracających do Izraela, jej wewnętrzna reakcja była natychmiastowa.
„O mój Boże, nie” – przypomniała sobie, mówiąc sobie. „Ale jak mógłbym odmówić? To misja narodowa.”
Została wybrana do przyłączenia się do grupy w Petah Tikva niedaleko Tel Awiwu, składającej się z pierwszych lekarzy, którzy opiekowali się grupą dzieci i ich matkami powracającymi do Izraela. Podczas zawieszenia broni, które trwało od 24 listopada do 1 grudnia, w szpitalu przyjęto 19 dzieci i 6 kobiet, które 7 października zostały porwane w Izraelu przez Hamas i inne grupy bojowników.
Ku początkowemu zdziwieniu wielu dzieci szybko zaczęły swobodnie opowiadać o swoich doświadczeniach. Pracownicy socjalni i psycholodzy z uwagą słuchali, jak dzieci opowiadały historie głosem ledwie dochodzącym do szeptu.
Jedno z dzieci stwierdziło, że liczyło czas, odrywając kawałki paznokci i zapisując wycinki, aby liczyć dni. Doktor Efrat Bron-Harlev, dyrektor Izraelskiego Centrum Medycznego Dziecięcego Schneider, powiedział, że inne dziecko zadało lawinę pytań: „Czy wolno nam wyglądać przez okno? Czy możemy otworzyć drzwi? Czy możemy wyjść na zewnątrz pokoju?” Inna dziewczynka stwierdziła, że była zdezorientowana widokiem ludzi czekających na nią, ponieważ powiedziano jej, że nikt jej nie szuka, że nikt się nią nie interesuje i że nie będzie już dla niej Izraela.
Czasami pracownik socjalny lub psycholog wychodził z pokoju, żeby płakać.
„Rozmawiali o śmierci, jakby szli do sklepu spożywczego i rozmawiali o tym, jakie lody kupią” – stwierdziła dr Mozer-Glassberg.
Wojna szczególnie mocno dotknęła kobiety i dzieci także w Gazie. Według urzędników ONZ i urzędników ds. zdrowia w Gazie stanowią oni wiele z 15 000 osób zabitych w Gazie od rozpoczęcia wojny 7 października.
Doktor Bron-Harlev od dawna planowała, jak jej szpital powita dzieci przetrzymywane jako zakładniki. Nieco ponad tydzień po 7 października wysłała e-mail do Ministerstwa Zdrowia: „Pomyślmy o optymistycznych dniach, kiedy dzieci wrócą z niewoli”.
Zaczęła budować zespół, który przypominał zupełnie nowy oddział. Jak stwierdziła, nie wiedziała, czy któryś z zakładników przeżył traumę seksualną, dlatego stworzyła zespół składający się głównie z kobiet. Nie wiedziała, czy ktoś wróci z ostrym urazem fizycznym, dlatego wezwała na wezwanie zespół, w skład którego wchodzili ordynator oddziału intensywnej terapii, kierownik anestezjologii, kierownik zespołu chirurgicznego i kierownik ortopedii.
Następnie dr Bron-Harlev zbudowała mały wewnętrzny krąg, w skład którego wchodzili starsi lekarze i pielęgniarki, pracownicy socjalni i psycholodzy, personel pomocniczy szpitala i personel kuchenny. Pomyślała, że jedzenie może być poważnym problemem. Co byliby w stanie znieść i czego by chcieli?
Kiedy dzieci przybyły, niektóre z matkami, powitano je powoli. Najpierw ponownie spotkali się z rodzinami i otrzymali wspólny czas. Zespoły medyczne delikatnie podeszły do każdego dziecka i matki.
„Robiliśmy to powoli, jeden krok do przodu, dwa kroki do tyłu, aby zobaczyć, jakie są ich potrzeby” – powiedział Efrat Harel, dyrektor ds. opieki społecznej w centrum medycznym. Każdemu pacjentowi przydzielono lekarza, pielęgniarkę, pracownika socjalnego i psychologa.
Znaleźli pacjentów, którzy stracili od 10 do 15 procent masy ciała, mieli głowy pełne wszy i tułowia pełne ukąszeń, a ich higiena nie przypominała niczego, co szpital kiedykolwiek widział. Wiele z nich kąpało się tylko raz w niewoli, tuż przed planowanym wypuszczeniem, z wiadrem zimnej wody i szmatą.
Jedna z pacjentek szczególnie dobrze czuła się w towarzystwie doktora Mozera-Glassberga, dlatego przez cztery dni powoli czesała włosy dziewczynki grzebieniem na wszy i cicho płakała. Doktor Mozer-Glassberg pamięta, jak pytała, czy powinna ogolić głowę, ponieważ infekcja jest tak poważna. „W końcu znikną” – zapewnił ją o wszach dr Mozer-Glassberg. „Oni pójdą.”
Początkowo obawiała się, że u dzieci wystąpi zespół ponownego odżywienia – niebezpieczny stan, w którym niedożywiona osoba zaczyna znowu normalnie jeść, zanim organizm jest w stanie strawić większe porcje.
Jednakże, gdy podano im jedzenie, wiele dzieci brało kilka małych kęsów, tylko po to, by odłożyć jedzenie na bok. Zapytana dlaczego dr Mozer-Glassberg odpowiedziała: „Aby jedzenie wystarczyło na resztę dnia”.
Pomimo zapewnień, że dostępnych jest więcej jedzenia, wiele dzieci miało trudności z jedzeniem.
Następnie jedno z dzieci o pierwszej w nocy w szpitalu poprosiło o sznycel i puree ziemniaczane – co było radosnym wydarzeniem – a personel kuchni z entuzjazmem przygotował jedzenie i znalazł ładny talerz, sztućce i szklankę do podania.
Dzieci zaczęły mówić głosami głośniejszymi niż szepty i bawić się z krewnymi poza swoimi pokojami.
Jednak pytania i zmartwienia wciąż nękają ich rodziców i opiekunów.
Jedna z matek opowiedziała historię, jak ona i jej dziecko zostały zabrane do Gazy na plecach traktora z ciężko rannym żołnierzem. Kiedy dotarli do Gazy, jej córka była cała w jego krwi, a dziecko zapytało matkę: „Co się stało z mężczyzną, który lał się czerwienią?” Doktor Bron-Harlev powiedział, tłumacząc.
Dziecko wciąż pyta o mężczyznę. Matka nie wie, co się z nim stało.
W poniedziałek, gdy w Petah Tikwa zawyły syreny, wysyłając dziewczynkę i jej matkę do bezpiecznego pomieszczenia w szpitalu, dziewczynka zapytała matkę, czy wracają do tuneli. Kiedy zapewniła córkę, że tak nie jest, dziewczyna zapytała, czy zmieniają lokalizację, tak jak miało to miejsce w Gazie.
Praca w szpitalu rozdziera serce, a pracownicy wspierają się nawzajem, powiedziała Dani Lotan, dyrektor usług psychologicznych w Schneider Children’s. Wiele osób mówiło, że będzie musiało zwolnić tempo i zdać sobie sprawę, że nie będzie w stanie zrehabilitować dzieci i matek w dzień lub dwa ani „zrekompensować im wszystkiego, co stracili” – powiedział Lotan.
Podobnie jak większość Izraelczyków, dr Mozer-Glassberg ma nadzieję, że uda jej się wyleczyć jeszcze dwójkę dzieci, Kfira Bibasa, który miał 9 miesięcy, gdy został porwany ze swoim 4-letnim bratem Arielem Bibasem. Hamas twierdził, że w wyniku izraelskich nalotów zginęły zarówno dzieci, jak i ich matka, Shiri, ale izraelskie władze nie potwierdziły tych doniesień. Rodzina Bibas wyraziła nadzieję, że twierdzenia zostaną „odrzucone przez urzędników wojskowych”.
Kiedy dr Mozer-Glassberg przemawiała, na zewnątrz zaczęła dzwonić wyjąca syrena, a jej telefon ogłosił po hebrajsku „cevah adom” – czerwony alarm.
„Ach” – powiedziała, chwytając swoje rzeczy i idąc z resztą personelu do pobliskiej klatki schodowej, gdzie słychać było, jak izraelski system obronny Żelaznej Kopuły przechwytuje rakiety.
Jej praca i wojna jeszcze się nie skończyły.