Jadłam z Włochem obiad w Warsie. Tak skomentował posiłek i ceny
- Udało mi się kupić bilety w ramach jednej z promocji PKP Intercity i zaoszczędzić 120 zł!
- W trzecim wagonie Express Intercity Premium z Warszawy do Krakowa był Wars. Zaprosiłam mojego włoskiego towarzysza na obiad
- W ciągu 10 miesięcy niektóre dania podrożały nawet o 6,50 zł
- Czy było smacznie? Mieliśmy podobne opinie
- Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Zamieszanie wokół cen przejazdów PKP Intercity wywołało wiele emocji. Ostatecznie ceny biletów wróciły do wcześniejszych wartości, wciąż w mojej opinii wysokich. Za bilet na trasie Warszawa-Kraków, którą dość często pokonuję, trzeba w Express Intercity Premium (EIP) zapłacić obecnie 169 zł (druga klasa) i 259 zł (pierwsza klasa). Przejazd pociągiem TLK, który wynosi kilkadziesiąt minut dłużej, kosztuje 68 zł (druga klasa) i 88 zł (pierwsza klasa), w związku z tym najczęściej wybieram właśnie TLK.
Regularnie jednak zaglądam na stronę „Łowcy Promo”, gdzie pojawiają się promocyjne oferty na wybrane przejazdy. Przeglądam także poszczególne połączenia. Tak trafiłam na bilet za 49 zł („superpromo”) na odjeżdżający ze stacji Warszawa Centralna we czwartek o godz. 15.47 pociąg EIP (EIP5306) i zaoszczędziłam… 120 zł!
Z szerokim uśmiechem chwaliłam się rodzinie i znajomym swoją zdobyczą. Nie chcę zliczyć, ile razy usłyszałam pytanie, „jak to zrobiłaś?!” i „jak to możliwe?”. Brzmiało to, co najmniej, jakbym wygrała w zdrapkach, albo kupiła bilet lotniczy za 1 euro… No, ale niestety.
Uczta na stojąco? No, nie…
Przedziały były pełne pasażerów i… psów! W każdym wagonie w ramionach albo przejściu był jakiś zwierzak. Tuż obok naszych foteli leżał piękny kundel Tadeusz, który chciał być głaskany w nieskończoność. Skradł serca dosłownie wszystkich wokół!
Po kilkunastu minutach podróży zaproponowałam mojemu włoskiemu towarzyszowi obiad w Warsie. Choć wielokrotnie jeździł na tej trasie różnymi pociągami, nigdy nie wybrał się do wagonu restauracyjnego. — Ja stawiam — stwierdziłam odważnie, chyba nie zdając sobie sprawy, jak bardzo podrożało.
Kiedy dotarliśmy do wagonu trzeciego, okazało się, że do dyspozycji są tylko miejsca stojące. Przy wszystkich stolikach stali pasażerowie z napojami: kawą, herbatą, piwem.
— Rozumiem, że nie ma miejsc, żeby sobie zjeść? — zapytałam uprzejmie kobiety z obsługi. — Jak pani widzi, na razie wszystkie stoliki zajęte — odpowiedziała.
Dalsza część tekstu pod wideo:
Ceny poszybowały także tutaj
Zaczęliśmy przeglądać menu.
Wybrane strony menu 16 marca br.:
Szybko okazało się, że w ciągu 10 miesięcy w górę poszły praktycznie wszystkie dania i napoje.
Wybrane strony menu 9 maja 2022 r.:
Jak widzimy, pierogi podrożały o 6,50 zł, racuchy z jabłkami o 5,50 zł, kotlet schabowy o 5,50 zł, szarlotka o 3 zł, żurek na zakwasie o 2,50 zł.
„Zjemy na swoich miejscach”
— Możemy zjeść na swoich miejscach? Siedzimy przy stoliku. Nawet jeśli tutaj coś się zwolni, to chyba żadna przyjemność jeść na stojąco — stwierdziłam. — Przechodziłam przez kolejne wagony i prawie każdy coś je — powiedziała stojąca obok pasażerka z pocieszającym uśmiechem. Nieprzekonana, przytaknęłam.
Zamówiliśmy kotleta schabowego w tradycyjnej odsłonie (kotlet schabowy, ziemniaki, zestaw surówek, koperek), pierogi galicyjskie z rumianą cebulą 7 szt. (pierogi z nadzieniem ziemniaczano-twarogowym, cebula), sok pomarańczowy i herbatę. Napoje dostaliśmy od razu, dania miała niebawem dostarczyć nam do wagonu pracownica obsługi. Warto pamiętać, że gdybyśmy zamówili alkohol, moglibyśmy go wypić tylko w wagonie gastronomicznym.
Za wszystko zapłaciłam kartą 86 zł — nie było problemów z zasięgiem.
W drodze powrotnej przypomniałam sobie, że przecież obok nas siedzi psi pasażer, który na pewno będzie zachwycony zapachami naszego posiłku, o innych osobach nie wspominając. Mimo wszystko zaryzykowaliśmy przyjęcie niepochlebnych komentarzy.
Po kilku minutach dostaliśmy zamówienie w kartonowych pudełkach. — Kiedy je się na miejscu, posiłek podawany jest na normalnej zastawie. Na wynos nie, w dodatku zapłaciłam dodatkowo za opakowania — wyjaśniłam partnerowi.
Nasze dania wyglądały nieźle, zwłaszcza kotlet.
Mnie również smakowało. Młode ziemniaczki i dwie surówki były odpowiednio przyrządzone i doprawione.
Gorzej z pierogami, które wydawały się przegotowane, a cebula mokra. — Duże, farsz niezły, ale nieprzyjemne, kleją się — komentował.
Chwilę po tym, jak zaczęliśmy jeść pasażerka z psem, wyszła na chwilę. — Przepraszam, ale nie mieliśmy, jak zjeść w Warsie — kajałam się. Dziewczyna odpowiedziała uśmiechem.
Dosłownie kilka minut później przejeżdżał pracownik i zbierał śmieci, więc nie musieliśmy siedzieć przed pustymi pudłami. Do przedziału wróciła też pasażerka z zadowolonym psem, który chwilę wcześniej zjadł kiełbaski. — Ufff — westchnęłam.
Włoch o Warsie: szkoda
Zapytałam mojego towarzysza, czy chciałby jeszcze wrócić do Warsu na obiad i co sądzi o gastronomicznej ofercie, czy jednak weźmie następnym razem ze sobą kanapki.
— Mimo wszystko uważam, że to świetna opcja i powinna być dostępna w każdym pociągu, zwłaszcza na długich trasach. Czasem nie masz czasu nic zjeść, czy kupić na dworcu, tylko biegniesz prosto do pociągu. Dobrze mieć perspektywę, że w podróży zamówisz, chociaż ciepłą zupę — skwitował.
Przypomnijmy, o tym, czy w naszym pociągu jest Wars lub sprzedaż z minibaru, możemy dowiedzieć się z rozkładu jazdy. Przy wybranym przez nas połączeniu będzie piktogram skrzyżowanych łyżki i widelca, który oznacza wagon gastronomiczny albo kanapka i napój — wózek.
Wasze kolejowe przygody
Podróżujecie koleją po Polsce i za granicą? Chcecie podzielić się waszymi przygodami? Skomentować je? Śmiało! Na wasze relacje czekam pod adresem: karolina.walczowska@redakcjaonet.pl
