Filmy

Jak Andrew McCarthy pogodził się ze stadem bachorów — a potem nakręcił o tym dokument

  • 14 czerwca, 2024
  • 11 min read
Jak Andrew McCarthy pogodził się ze stadem bachorów — a potem nakręcił o tym dokument


Maj 1985 był dobry moment na bycie atrakcyjnym, młodym aktorem. Twórcy filmowi tacy jak John Hughes przedstawiali doświadczenia nastolatków w sposób, który przemawiał do nastoletniej publiczności. Miałeś studia, które nagle chętnie kręciły filmy dla tej lukratywnej grupy wiekowej od 14 do 24 lat, więc praca była stała. Miałeś filmy zespołowe, takie jak Klub Śniadaniowy, który ukazał się właśnie w lutym poprzedniego roku i był doskonałą wizytówką tak dużej liczby talentów poniżej 30. roku życia. To nie przypadek, że jeden z najbardziej oczekiwanych filmów sezonu, Ogień Świętego Elma, zdarzyło się, że wystąpiły trzy z nich Klubczłonkowie obsady, a także dwie gwiazdy komedii o seksie dla nastolatków z 1983 roku Klasai popularny Szpital Ogólny aktorka, która została wyróżniona mianem kolejnej It Girl. Dramat o agoniach i ekstazach bycia współczesnym dwudziestokilkulatkiem, który miał trafić do kin w następnym miesiącu, miał wrażenie, że czeka go bardzo, bardzo dobre lato.

A przede wszystkim miałeś grupę rówieśniczą, z którą możesz dzielić całe to szczęście, grupę aktorów, którzy poważnie traktowali swoje rzemiosło, a jednocześnie byli gotowi wykorzystać zalety sławy. Miałeś poczucie, że cały świat był twój do wzięcia.

Przejdźmy szybko do czerwca, a dokładnie do 10 czerwca 1985 roku, i nagle bycie seksownym, młodym aktorem nie wydawało się już tak magiczne jak w poprzednim miesiącu. Magazyn Nowy Jork opublikował artykuł o twoich przyjaciołach i współpracownikach, który przedstawił nowe pokolenie gwiazd filmowych jako bogatych, uprawnionych, hedonistycznych celebrytów, których nie obchodziło nic poza skakaniem po klubach. Jakby tego było mało, dziennikarz, który napisał ten artykuł, przedstawił wam wszystkim chwytliwy, pełen kalamburów chwyt. Nazwał was „Stadem Bratów”. Wyrażenie to miałoby w rezultacie dużą siłę oddziaływania. Skończyło się to również na tym, że był to rodzaj pseudonimu, który szybko zamienił się w puentę. Wydawało mi się to żartem, dopóki tak nie było.

Andrew McCarthy pojawił się w tym artykule tylko przelotnie, ale jego ukłucie – i skojarzenie z tak lekceważącym, niezbyt pochlebnym określeniem – pozostało w nim przez lata. „Napiętnowano nas w sposób, w jaki nie chcieliśmy być etykietowani” – mówi, siedząc w kawiarni w nowojorskiej dzielnicy Upper West Side. „W pewnym momencie odebrano nam narrację o naszych karierach. Przynajmniej tak się czuł. Wielką ironią losu „The Brat Pack” jest to, że w chwili, gdy nazwa stała się etykietą, wszystko się skończyło. Bo ludzie, którzy w nim grali, nie chcieli już być z nim kojarzeni, a ludzie, którzy kręcili tego typu filmy zespołowe z młodymi aktorami, nie chcieli już robić filmów „Brat Pack”.

„Niektórzy otrząsnęli się z tego i bardzo dobrze sobie poradzili” – dodaje. „Inni tego nie zrobili.”

McCarthy zaliczał się do drugiej grupy i przez długi czas miał wrażenie, że to określenie przyczyniło się do pogorszenia jego kariery. Mimo to nadal grał, coraz częściej zaczął pracować za kamerą i stał się płodnym pisarzem podróżniczym z kilkoma książkami na koncie. Kiedy ludzie zaczęli sugerować, aby McCarthy napisał o swoim czasie, gdy był w centrum uwagi lat 80., natychmiast odmówił; dlaczego miałby chcieć wrócić do tego bolesnego momentu? Potem ponownie się zastanowił i w 2021 roku McCarthy opublikował Bachor, wspomnienia o jego związkach z tą epoką, tymi ukochanymi filmami i tym konkretnym terminem. „To było: «OK, zrobiłem to». Udało mi się” – wspomina. „Myślałem, że już skończyłem”.

Warto przeczytać!  Nowe komiksy Marvela z 12 czerwca: pełna lista

Pogodząc się w końcu z byciem Brat Packerem, McCarthy zaczął się zastanawiać: co inni niechętni członkowie tej grupy czuli w związku z tym okresem swojego życia? Zdeklarowany samotnik — „Nie jestem aktorem-aktorem i nie przypominam sobie, żebym miał żadnych bliskich przyjaciół-aktorów” – wyznaje ze śmiechem – Ładnie w różowym Star nagle zapragnął poznać zdanie swoich starych współpracowników na temat dobrych, złych i brzydkich stron bycia w centrum sławnej supernowej. Wynik to bachory, dokument (obecnie odtwarzany w Hulu), który śledzi reżysera-przewodnika, który podróżuje po całym kraju, rozmawiając z byłymi członkami obsady, twórcami filmowymi i fanami takimi jak Malcolm Gladwell na temat zjawiska znanego jako Brat Pack. To z jednej strony dziennik z podróży w stylu filmu drogi, z jednej strony wyboisty spacer po ścieżkach wspomnień, a z kilku części zbiorowe katharsis.

„To zabawne, ponieważ nigdy z nikim z tego kręgu na ten temat nie rozmawiałem, oni tak naprawdę o tym nie rozmawiali. [in public] — i to my tego doświadczyliśmy!” on mówi. „Ale w zeszłym roku skończyłem 60 lat, dużo myślałem o cytacie Eugene’a O’Neilla o przeszłości będącej teraźniejszością i przyszłością i… Moja żona mówi, że ludzie potrzebują wspólnoty, w przeciwnym razie wszyscy po prostu się pieprzymy samotnie w naszych głowach i są oderwani od rzeczywistości. Mój stosunek do tych filmów wciąż ewoluuje, mimo że mają już kilkadziesiąt lat, i nagle zapragnąłem dowiedzieć się, jaki jest stosunek do nich wszystkich innych osób. Muszę napisać o mojej przygodzie z tym czymś. Jakie jest ich?

McCarthy robi pauzę, jakby był zamyślony. „Łatwo byłoby nakręcić film o Stadzie Bratów, będącym po prostu tą cudowną rzeczą, którą ludzie pamiętają” – mówi po kilku sekundach. „Ale nie chciałem robić utworu nostalgicznego. Chciałem zrobić coś bardziej osobistego.”

Był też całkowicie przekonany, że będzie to film dokumentalny, ponieważ „Stado Brat naprawdę istniało tylko na filmie. W prawdziwym życiu nie istnieliśmy. To znaczy, naprawdę czułem, że istnieje ekscytujące pokolenie aktorów w moim wieku i miałem wrażenie, że w filmie pojawiło się nowe poczucie młodości, ponownie pokazywane widzom w sposób, jakiego nie było wcześniej. Ale to był bardziej pomysł niż rzeczywistość. To było tak, jakbyśmy wszyscy spotkali się na filmie – więc dlaczego nie powrócić do tego wspólnego doświadczenia również w filmie?”

Demi Moore i reżyser Andrew McCarthy w scenie z filmu „Brats”.

Studia ABC News

Biorąc pod uwagę zakres rozmów, które McCarthy udaje się uchwycić bachory, masz szczęście, że miał włączone te kamery. Emilio Estevez wstępnie opowiada o tym, jak wytwórnia zmieniła postrzeganie go w branży; kiedy McCarthy pyta go, czy wolałby, aby to się nigdy nie wydarzyło, długa cisza, zanim odpowiada, mówi wiele. („Mój montażysta cały czas chciał usunąć tę pauzę” – mówi reżyser – „ale ja powtarzałem: pozwól mu w tym posiedzieć. Zobaczmy, jak myśli. Jest to film.”). Demi Moore, którą McCarthy nazywa czule „Obi-Wanem”, opowiada o tym wczesnym starciu z supergwiazdą z charakterystycznym dla zen poczuciem spokoju i refleksji. Ally Sheedy chichocze, gdy McCarthy przyznaje, że się w niej zakochał. Rob Lowe nie mógłby być bardziej entuzjastycznie nastawiony do wspominania – emanuje zawrotami głowy na poziomie Chrisa Traegera w związku z tą minioną chwilą – i namawia McCarthy’ego, aby opowiedział noc, kiedy wylądowali w domu Sammy’ego Davisa Jr. („Stado szczurów spotkało stado bachorów!”)

Warto przeczytać!  Wyczyny kaskaderskie „Thelmy” zmieniają 93-letnią June Squibb w bohaterkę akcji

Fakt, że kilku prominentnych aktorów związanych z wytwórnią skorzystało z okazji, aby opowiedzieć o swoich indywidualnych doświadczeniach z Pack, tylko podkreśla to, co według McCarthy’ego było powodem, dla którego chciał nawiązać współpracę Braty na pierwszym miejscu. „Ich nieobecność pokazuje ci coś, wiesz, w bardzo cudowny sposób” – zauważa. „Sama wzmianka o „The Brat Pack” wywołuje bardzo szeroką gamę intensywnych emocji, więc jest to prawie jak dowód słuszności koncepcji filmu”. Rozmawiając z Jonem Cryerem, McCarthy wspomina, że ​​ich Ładnie w różowym Costar Molly Ringwald natychmiast podziękowała, ale nie. Judd Nelson początkowo zgodził się wziąć udział, ale potem zmienił zdanie.

„Na początku jest scena, w której widzisz mnie rozmawiającego przez telefon i mówię osobie po drugiej stronie: «Nie, nie mów mi teraz, zachowaj to dla kamery!»” – mówi McCarthy. „To był Judd, który do mnie oddzwonił. Powiedział: „Tak, bardzo chciałbym się tym zająć”, a następnie rozpoczął 20-minutowy monolog o tym, co to wszystko dla niego znaczyło. Powtarzałem: „Przestań, przestań, muszę to nagrać na taśmę, Judd!”. Ciągle próbowaliśmy znaleźć czas, aby to zrealizować, aż w końcu oddzwonił i powiedział: „Tak, nie jestem pewien, czy dam radę teraz to zrobić”. McCarthy jednak daje mu ostatnie słowo, kończąc na Kulminacyjne podniesienie pięści Nelsona Klub Śniadaniowy. „Moim zdaniem jest to najlepszy obraz Brat Pack. To my!’ moc.”

I w prawdopodobnie najbardziej fascynującej sekwencji dokumentu McCarthy rozmawia z Davidem Blumem, dziennikarzem, który napisał ten niesławny Nowy Jork artykuł i ukuł termin Brat Pack. Reżyser zauważa, że ​​do każdej rozmowy na temat filmu podchodził z „zero oczekiwań i żadnych planów. Miało to służyć eksploracji, a mnie interesowały szczere reakcje i uczucia ludzi”. Zauważa, że ​​w przypadku Bluma było to podwójnie korzystne, ponieważ zbyt łatwo byłoby, gdyby dekady złej woli ubarwiły ich pogawędkę. „Kiedy zadzwoniłem do niego po raz pierwszy, zapytał: «Jaki jest twój punkt widzenia? Idziesz po mnie? A ja mu powiedziałam, że nie, bo naprawdę chciałam poznać jego wersję wydarzeń. Nie chciałam go nigdzie prowadzić. Ponieważ chciałem zrobić dokładnie to samo, co on nie zrobić dla nas. Chciałem go wyraźnie zobaczyć.

Warto przeczytać!  „Firebrand” to bałagan, ale Jude Law jest świetny

Mimo to, kiedy Blum zaczyna narzekać, że krytyk filmowy powiedział o nim niemiłe rzeczy w jednym z odcinków Donahue, praktycznie widać, jak oczy McCarthy’ego błyszczą. „Pomyślałem sobie: «Naprawdę, stary? Naprawdę?!” – mówi. „Ale nie chciałem pisać artykułów redakcyjnych. To było po prostu OK, OK. Tak właśnie tutaj postrzegasz sprawy. Pod koniec wywiadu McCarthy zastanawia się głośno, czy Blum z perspektywy czasu uważa, że ​​mógł być trochę milszy w swoim utworze. Pisarz odpowiada: „Ech, kije i kamienie”.

„Tak, szczęka mi opadła” – przyznaje McCarthy ze śmiechem. „Dlatego kamera kręci się nawet po zakończeniu wywiadu. Pamiętam, jak powiedziałem mu w pewnym momencie: „Stary, jesteś jak piąty Beatles”. Od tego też nie da się uciec. Powiedział: „Mam nadzieję, że nie tylko dlatego mnie zapamiętano”. I to jest tak, że brzmisz teraz jak Brat Pack! Tylko wtedy widziałem go użądlonego. Ale to prawda. Ciągnęło się to za nim przez całą karierę, całe życie. On też nie wie, co zrobić z tym dziedzictwem. Pomyślałem, że to interesujące.

Tym, co zaskoczyło McCarthy’ego bardziej niż reakcję Bluma, było jednak jego szczere uczucie do człowieka, który trzema krótkimi słowami zamienił jego życie w piekło. Tak naprawdę samozwańczy samotnik, który nie rozmawiał z niektórymi swoimi braćmi ze Stada Brat od ponad 30 lat, był zszokowany tym, jak bardzo kochał wszystkich ludzi, których kiedyś wiązał z traumatycznym okresem w swoim życiu. Pismo Bachor był pierwszym krokiem do pogodzenia się z pseudonimem i kropką. Zrobienie Braty a możliwość dzielenia się osobistymi żalami innych, wspomnieniami o przeszłych wydarzeniach i ponowna analiza ich zbiorowej Bratywności posunęła się jeszcze dalej, mówi. McCarthy nie jeży się już na to określenie. Właściwie zaczyna to akceptować całym sercem.

Trendy

„Przez długi czas nienawidziłem tego szczególnego aspektu mojej przeszłości” – wyznaje McCarthy. „A teraz zacząłem myśleć, że to jedno z największych błogosławieństw w mojej karierze. Piękno tego – dlaczego tu teraz siedzimy – polega na tym, że przekształciło się w ikoniczne, czułe określenie, do którego możemy powiedzieć: „Wow, jestem awatarem młodości przez całe pokolenie?”. Jak to się stało? A potem w pewnym sensie nie potrzebuję różowych okularów, żeby spojrzeć wstecz i pomyśleć: to naprawdę jest kurwa Wspaniały, Wiesz, że?”


Źródło