Filmy

„Jak ożyć z Normanem Mailerem”: uchwycono doświadczenie Mailera

  • 16 lipca, 2024
  • 8 min read
„Jak ożyć z Normanem Mailerem”: uchwycono doświadczenie Mailera


Reżyser Jeff Zimbalist uosabia Mailera – pisarza, celebrytę, nieudacznika, pijaka i ćpuna, poszukiwacza półświatka lat 50., wojownika kultury, literackiego mieszańca fikcji z rzeczywistością i wiele więcej.

Norman Mailer to taki pisarz, na którego ludzie teraz patrzą i oceniają, mówiąc: „Dzisiaj nigdy by mu się to nie udało”. I może to prawda. W przypadku Mailera jednak To Mogą mieć na myśli następujące rzeczy: jego konfrontacyjne wypowiedzi publiczne; jego niewłaściwe zachowanie w talk-show; jego żarliwe rozważania o niegrzecznym chłopcu na tematy takie jak seksualność i przemoc; jego skłonność do picia, brania narkotyków i bijatyk (lubił dosłownie spierać się z ludźmi na imprezach); a także świetne teksty w jego twórczości.

Zapomnijmy, co Mailer mógł lub nie mógł zrobić dzisiaj. Podsycał ogień kontrowersji i prowokacji 50 i 60 lat temu; nawet wtedy uważano go za postać wyjątkowo oburzającą. A jednak wszystko to było częścią jego misji, aby dokonać zmiany w jego czasach, obudzić nas wszystkich — do tego, co działo się w społeczeństwie (nie tylko na ruchliwej powierzchni, ale pod nią), do tego, jak rząd i korporacja działały w zmowie, aby udoskonalić nowy rodzaj autorytaryzmu (coś, co wyraźnie rozumiał — tak — w 1948 r.), do sekretów i tajemnic, w których żyliśmy w środku. Kiedy Diana Trilling, czcigodna lwica krytyka literackiego, ogłosiła Mailera „najważniejszym pisarzem naszych czasów”, nie żartowała.

Nikt nie napisał zdania jak Norman Mailer. Zdania i myśli takie jak ta, którą słyszysz w przejmującym dokumencie „How to Come Alive with Norman Mailer“: „Wszyscy odczuwamy słabnące poczucie światła, co uważam za współczesną chorobę — stajemy się coraz bardziej tępi, konwencjonalni, pozbawieni wyobraźni. Technologia oddala nas coraz bardziej od naszych instynktów. Spłaszczamy ludzkie dusze. Jesteśmy otoczeni twarzami, ale każdy jest zawsze niesamowicie samotny”. Dla Mailera taki fragment jest naprawdę rodzajem rękawicy, wezwaniem do nas wszystkich, abyśmy odwrócili się od maszyny i ponownie podłączyli do czegoś elementarnego.

To jedna z rzeczy, za którymi się opowiadał; to właśnie sprawiło, że niektórzy z nas przylgnęli do jego pisarstwa jak do totemu. Jednak Mailer był także w pełni rozwiniętym medialnym postaćwyznaniowo szczery, ale stworzony przez siebie (jak mógłby to ująć: Jego publiczna tożsamość była produktem jego własnej wyobraźni i zbyt wielu opinii). A część uroku „How to Come Alive with Norman Mailer” polega na tym, że chociaż jest to stosunkowo prosty portret biograficzny, w 100 minutach splata ze sobą wiele poziomów i wymiarów The Mailer Experience. Chodzi o Mailera jako pisarza, celebrytę, nieudacznika, pijanego poszukiwacza podziemnego świata lat 50., wojownika kultury i prowokatora, literackiego mieszacza fikcji i rzeczywistości, filmowca, seryjnego męża i ojca rodziny, podżegacza talk-show, samodramatyzującego się chuligana, który dźgnął nożem swoją żonę… ORAZ obsesyjnego artystę.

Warto przeczytać!  Zeenat Aman dzieli się zdjęciami ze swojego „ruchliwego poranka w Goa”; Shilpa Shetty nazywa ją „diamentem”

Film zaczyna się, niemal jak thriller, od pchnięcia nożem, które jest najbardziej niesławnym epizodem Mailera i tym, który w pewnym sensie spędził resztę swojego życia. Od samego początku staje się niemal czarnym charakterem swojej własnej historii. Incydent miał miejsce w godzinach porannych przyjęcia w 1960 roku. Jego małżeństwo z Adele Morales stawało się coraz bardziej burzliwe, oboje zaczęli się atakować, a kiedy ona wyśmiała go na przyjęciu, on rzucił się na nią z scyzorykiem; mogła umrzeć. Można by nakręcić cały dokument o tym wydarzeniu, a dla wielu ludzi, zwłaszcza dzisiaj, jest to czynnik decydujący. Nie byliby zainteresowani zwracaniem uwagi ani wiarygodnością na mężczyznę, który zrobiłby coś takiego.

Ale nie trzeba się rozwodzić nad tym momentem upadku Mailera w aż nazbyt ludzkie zło. Film nie próbuje tego racjonalizować ani bronić; Mailer też tego nie robi. Ale film podkreśla jednocześnie skomplikowaną dostojność jego pisarstwa — i to, jak w tym przypadku próba rozliczenia się Mailera z tego, co zrobił, wpłynęła na jego transformacyjną powieść z 1965 r. „Amerykański sen”, która była niczym „Zbrodnia i kara” w świecie nowojorskiego blichtru i władzy. Ta powieść, podobnie jak film, rozumie, że najciemniejszy moment Mailera był lustrem, przez które przeszedł.

Warto przeczytać!  Brandy świętuje powrót do horroru po 26 latach w filmie A24

Reżyser Jeff Zimbalist (który stworzył również świetny dokument o wspinaniu się na wieżowce Skywalkers: A Love Story, który pojawi się na Netfliksie w ten piątek), patrzy na Mailera z doskonałym połączeniem zrozumienia i krytycznej mądrości. Archiwalne materiały, które Zimbalist zebrał z niezwykłą zręcznością, pozwalają nam rozkoszować się kudłatą, wściekłą, seksowną, zmarszczoną charyzmą osobowości Mailera. Miał dar zamieniania każdego spotkania w rodzaj gry umysłowej. (Kiedy spotkałem go raz, na przyjęciu z okazji jego filmu z 1987 roku „Tough Guys Don’t Dance”, który skrytykowałem, spojrzał prosto na mnie, trzymając drinka w każdej ręce, i powiedział: „To, że myślisz, że jesteś w mojej głowie, nie oznacza, że ​​ja nie jestem w twojej”).

Ale film jest również ostrym portretem psychologicznym, który śledzi podróż ewolucji Mailera, którą przedstawia jako jego „zasady ożywienia”, zaczynając od „Nie bądź miłym żydowskim chłopcem”, a kończąc na „Bądź bardziej w błędzie niż masz rację” i „Bądź gotów umrzeć za ideę”. „Bądź bardziej w błędzie niż masz rację” jest jednym z kluczy do Mailera. Był gotów wędrować po obrzeżach swoich idei, naciskać na to, co myślał, dopóki nie zaczął latać bardziej na intuicji niż na apollińskiej racjonalności. Dlatego nie zawsze miał „rację”. I dlatego jego pisarstwo mogło cię ukamienować; przeniknął pod powierzchnię i dotknął wewnętrznego szumu tego, co było prawdziwe.

Mailer był żonaty sześć razy i miał dziewięcioro dzieci, z których sześcioro zostało przesłuchanych w dokumencie. Był nieobecnym ojcem (mówiąc delikatnie), zbierając dzieci na lato w Hamptons, ale wszystkie wydają się go uwielbiać. Miał niedźwiedzią cechę opiekuńczą. Film zagłębia się również w oszałamiające miejsca, do których zaprowadziła go jego impulsywność w kierunku medialnego ekshibicjonizmu sztuki performatywnej. Pierwszym z nich jest jego samodzielnie wyreżyserowany film „Maidstone” (1970), wzmocniony bełkot vérité, który film słusznie sugeruje, że był nieświadomym początkiem reality show; osiągnął punkt kulminacyjny, gdy Rip Torn zdecydował, że film musi się zakończyć „zabiciem króla”, więc zaatakował Mailera młotkiem przed kamerą (Mailer odpowiedział, gryząc Torna w ucho), co widzimy i co sprawia, że ​​uświadamiasz sobie, dlaczego lata 60. musiały się skończyć.

Warto przeczytać!  Day One” robi szum w kasie, ale nie może zająć pierwszego miejsca w „Inside Out 2”

Innym objawieniem vérité jest konfrontacja Mailera z czterema wybitnymi myślicielkami — Germaine Greer, Jacqueline Ceballos, Jill Johnston i wspomnianą wcześniej Dianą Trilling — która miała miejsce 30 kwietnia 1971 r. w nowojorskim ratuszu, a wszystko to związane z premierą filmu „The Prisoner of Sex”, dociekliwej medytacji Mailera na temat mężczyzn i kobiet oraz seksualności w epoce feminizmu. Została ona uchwycona w filmie DA Pennebakera „Town Bloody Hall”, którego obszerne fragmenty tutaj widzimy. Można by pomyśleć, patrząc na tę akcję, że Mailer był wrogiem szowinistycznym, ale bogactwo tej nocy polega na tym, że miał głęboko zaangażowaną odpowiedź na wzrost znaczenia kobiet, a te feministyczne podżegacze, zwłaszcza Germaine Greer, żywiły do ​​niego niechętną sympatię. Łatwo jest krytykować Mailera jako intelektualnego obrońcę macho, ale prawda jest taka, że ​​rozpalał on pełne pasji batalie eksploracyjne, które trwają do dziś.

Zbyt często w dzisiejszych czasach dokumentom o artystach brakuje przenikliwych głosów krytycznych. „How to Come Alive with Norman Mailer” ma ich wiele, od ciętego Jamesa Wolcotta po mistrzowskiego biografa Mailera J. Michaela Lennona, ironiczną Daphne Merkin i ponadczasowo błyskotliwego Davida Denby’ego, który przywołuje duchowy silnik pisarstwa Mailera z niezwykłą intymnością. „How to Come Alive with Norman Mailer” niesie ze sobą niespodzianki nawet dla fanów Mailera. Jednak mimo że Mailer, ze swoją przechwałką i odurzającą męską pewnością siebie, może nie wydawać się idealnie pasować do dzisiejszych czasów, podejrzewam, że jeśli jesteś młodym człowiekiem, który czyta i nigdy nie przeczytałeś ani jednego słowa napisanego przez Normana Mailera, a obejrzałeś ten film, w ciągu dnia zacząłbyś szukać któregoś z jego tomów. A gdybyś zaczął go czytać, miałbyś takie samo wrażenie, jakie ma wielu z nas. Byłbyś uzależniony.


Źródło