Kontynuacja historii
Mimo sankcji i niepowodzeń na polu walki Putin nie wykazuje oznak wycofania się. We wrześniu zmobilizował 300 000 rezerwistów i rozpoczął kampanię mającą na celu sparaliżowanie ukraińskiego systemu elektroenergetycznego za pomocą ataków rakietowych i dronów.
Przez ponad cztery dekady studiowałem gospodarkę sowiecką i rosyjską. Uważam, że istnieją cztery powody, dla których niebo jeszcze nie spadło na rosyjską gospodarkę.
1. Energetyczna linia życia Rosji
Rosja może wydawać ponad 300 mln USD dziennie na walkę z wojną, ale przez większą część 2022 roku zarabiała 800 mln USD dziennie na eksporcie energii. Ten strumień dochodów wystarczył, aby zapobiec załamaniu się standardu życia i uzupełnić rosyjskie zapasy broni i amunicji.
Wojna wraz z ograniczeniem przez Rosję dostaw gazu do Europy w 2021 roku spowodowała skok cen ropy i gazu. W pierwszym miesiącu wojny światowe ceny ropy wzrosły o 50 proc., osiągając w kwietniu szczyt 139 dolarów za baryłkę, podczas gdy hurtowe ceny gazu w Europie wzrosły o 500 proc., osiągając szczyt 300 euro (320 dolarów) za megawatogodzinę. To stworzyło nieoczekiwane zyski dla Rosji.
Mimo że wielkość rosyjskiego eksportu ropy i gazu do Europy spadła w 2022 r., jej przychody z energii wzrosły do 168 miliardów dolarów w ciągu roku, najwyższego poziomu od 2011 roku. Rosja zakończyła rok z rekordową nadwyżką na rachunku obrotów bieżących w wysokości 227 miliardów dolarów.
2. Rosja ma wielu innych klientów
Po drugie, 49 krajów objętych sankcjami odpowiada za zaledwie 60% światowej gospodarki. To pozostawia 40% wciąż gotowych robić interesy z Moskwą.
Większość krajów spoza Zachodu odmówiła przystąpienia do sankcji. Wielu postrzega wojnę na Ukrainie jako wynik rywalizacji wielkich mocarstw i nie obwinia Rosji. Indie i Chiny kupują jeszcze więcej rosyjskiej ropy i gazu – choć przekonały Rosję, by dała im znaczną zniżkę w wysokości 20-30 dolarów za baryłkę. Turcja jest również kluczowym partnerem: jej handel z Rosją wzrósł o 45% w 2022 r.
I pomimo wysiłków zmierzających do ograniczenia zakupów z Rosji, kraje europejskie nadal kupiły rosyjską ropę i gaz za 125 miliardów dolarów od początku inwazji, w porównaniu z 50 miliardami dolarów w Chinach, 20 miliardów dolarów w Turcji i 18 miliardów dolarów w Indiach.
3. Rosyjska gospodarka jest zahartowana w bojach
Trzecim czynnikiem jest to, że obserwatorzy przewidujący Armagedon nie docenili wyjątkowych cech rosyjskiej gospodarki.
Rosyjski rząd przygotowywał się i planował tę wojnę od wielu lat i nauczył się żyć i obchodzić sankcje, które zostały nałożone po aneksji Krymu w 2014 roku.
Burzliwe lata 90. nauczyły rosyjski biznes, konsumentów i pracowników, jak przystosować się do przypadkowych wstrząsów – takich jak wysoka inflacja, która zniweczyła oszczędności wielu ludzi, czy rabusie korporacyjni i policja podatkowa, która okradała firmy. Wiele osób spodziewało się najgorszego i przygotowało się na nie. Jako całość obaj są odporni na wyzwania i pogodzili się z niższymi oczekiwaniami.
Rosyjski rynek pracy generalnie absorbuje wstrząsy nie przez firmy zwalniające pracowników, ale płacące im mniej, dopóki sytuacja się nie poprawi. Ponadto 15% siły roboczej to imigranci, głównie z Azji Środkowej – i można ich zwolnić i odesłać do domu, a następnie ponownie zatrudnić w razie potrzeby.
4. Oligarchowie i decydenci pozostają lojalni
Jedno z kluczowych założeń politycznych leżących u podstaw początkowej strategii sankcji było błędne.
Teoria głosiła, że usankcjonowani oligarchowie mogą stracić dziesiątki milionów dolarów i dostęp do swoich zachodnich luksusów, i przekonają Putina do zmiany kursu, aby uratować swoje fortuny.
Cóż, twierdzę, że Rosja jest dyktaturą, a nie kleptokracją, a Putin przedkłada władzę narodową nad majątek osobisty. Oligarchowie stracili połowę lub więcej swojego majątku, ale niewielu publicznie skrytykowało wojnę. Wiedzieli, że rzucanie wyzwania Putinowi oznaczałoby co najmniej utratę ich interesów w Rosji.
Tymczasem „liberalni” ekonomiści kierujący bankiem centralnym i ministerstwem finansów – którzy odegrali kluczową rolę w pomaganiu Rosji w przetrwaniu sankcji – pozostali lojalni. Jak ujął to Financial Times, „technokraci Putina uratowali gospodarkę, by stoczyć wojnę, której się sprzeciwiali”.
Niektórzy obserwatorzy mieli nadzieję, że sankcje spowodują protest zwykłych Rosjan. Tak się nie stało. Były protesty, ale zmniejszyły się one w obliczu represji policyjnych, w wyniku których aresztowano ponad 19 500 osób, a niektórych przywódców skazano na osiem lat więzienia.
Główną reakcją przeciwników wojny było opuszczenie kraju. Wyjechało około 500 000 osób, w tym wielu pracowników technologicznych – co niewątpliwie zahamuje wzrost gospodarczy Rosji.
Oznaki słabości gospodarczej
Ponieważ wojna wkracza w drugi rok, istnieją powody, by sądzić, że sytuacja ta może się zmienić.
Należy zauważyć, że rosyjski rząd zaprzestał publikowania większości zagregowanych statystyk ekonomicznych, więc wszystkie dane należy traktować z ostrożnością – a możliwe, że rzeczywistość jest gorsza, niż sugerują dane.
Linia ratunkowa Putina może się wyczerpać, a europejskie zakupy znacznie spadną w 2023 r. 5 grudnia 2022 r. UE nałożyła pułap cenowy na rosyjską ropę w wysokości 60 USD za baryłkę, blokując ubezpieczenie tankowców przewożących ropę sprzedawaną po cenie wyższa cena. Limit na produkty ropopochodne wszedł w życie 5 lutego.
Budżet federalny Rosji był już pod ogromną presją. Rosja miała w 2022 roku deficyt w wysokości 47 miliardów dolarów, który został pokryty z Narodowego Funduszu Opieki Społecznej. Ale ten fundusz, który na koniec roku wynosił 187 miliardów dolarów, szybko się kurczy. W styczniu 2023 r. gwałtowny spadek przychodów z ropy i gazu spowodował deficyt w wysokości 38 miliardów dolarów w ciągu jednego miesiąca. Styczeń może być wyjątkiem, ale jeśli trend się utrzyma, rosyjskiemu rządowi będzie coraz trudniej kontynuować finansowanie wojny w miarę upływu roku.
Ale przynajmniej na razie uważam, że jest jasne, że sankcje nie osłabiły władzy Putina ani jego determinacji – i zdolności – do dalszego prowadzenia wojny z Ukrainą.
Ten artykuł został ponownie opublikowany z The Conversation, niezależnej witryny informacyjnej non-profit, której celem jest dzielenie się pomysłami ekspertów akademickich. Podoba Ci się ten artykuł? Zapisz się do naszego cotygodniowego newslettera.
Napisali go: Peter Rutland, Uniwersytet Wesleyański.
Czytaj więcej:
Peter Rutland nie pracuje, nie konsultuje się, nie posiada udziałów ani nie otrzymuje finansowania od żadnej firmy lub organizacji, która odniosłaby korzyści z tego artykułu, i nie ujawnił żadnych istotnych powiązań poza swoim stanowiskiem akademickim.