Polska

„Jej wspomnienia staną się pomnikami”: O Polsce, Irenie Klepfisz i poszukiwaniu domu

  • 11 kwietnia, 2024
  • 10 min read
„Jej wspomnienia staną się pomnikami”: O Polsce, Irenie Klepfisz i poszukiwaniu domu


To właśnie w samolocie do Warszawy pisanie Ireny Klepfisz zaczęło przypominać mniej poezję, a bardziej proroctwo. Patrząc przez okno na mgliste chmury, moje palce kreśliły słowa na moim zniszczonym egzemplarzu książki Klepfisza Kilka słów w języku ojczystym. Ona wygląda przez okno. Wszystko jest obecne. Cienie przeszłości padają gdzie indziej. Powtarzałem te słowa w myślach, gdy samolot wylądował. Wszystko jest obecne. Było to łatwiejsze niż myślenie o tym, co oczywiste – o tym, że byłem pierwszą osobą, która wróciła do Europy Wschodniej, odkąd moja rodzina opuściła Strefę Osiedlenia w biedzie, uciekając przed pogromami. Co to znaczyło, że wracałem do miejsca, które było tak niebezpieczne, że moi przodkowie musieli je opuścić? Jak by zareagowali, gdybym wrócił? nie wiedziałem. Cienie przeszłości padają gdzie indziej.

Wsiadając do autobusu jadącego do hotelu, przyglądałem się otoczeniu. Przede wszystkim moja grupa. Osiemnastu studentów z Kolumbii i Barnard: liczba przypadkowa w judaizmie. 18 reprezentuje życie (חי); dobry znak. Dwóch bardzo oddanych pracowników firmy Hillel to kolejny dobry znak. Na trasie: trzy miasta – Warszawa, Lublin i Kraków – jednodniowa wycieczka do małego miasteczka Chęciny oraz dwa szabaty.

Wycieczka została starannie zaplanowana, aby poprowadzić nas przez 2000 lat historii Żydów. Mieliśmy zbadać kwitnące życie żydowskie, które istniało na wieki przed Holokaustem, a obecnie jest odbudowywane. Byłem wdzięczny, że mogłem wziąć udział w wycieczce, która w całości odbywała się po Polsce i nie kończyła się w Izraelu, jak Marsz Żywych czy inne podobne programy, o których słyszałem. Przejście z komór gazowych do klubów w Tel Awiwie w niecały miesiąc wydawało się niepełnym obrazem historii Żydów, w której Polska i jej obozy koncentracyjne są ostatecznym miejscem zagłady, a Izrael ostatecznym miejscem odrodzenia. W tej narracji Język i kulturę jidysz należy odrzucić i pogardzać, a dzisiejsze polskie społeczności żydowskie zostają wymazane. Nie chciałem odrzucić i pogardzać historią moich przodków w imię żydowskiego nacjonalizmu. Chciałem to odkryć, wystawić na światło dzienne i zobaczyć piękno i przeciwności żydowskiej pamięci. Tak więc wraz z osiemnastoma kolegami z klasy i dwoma profesjonalistami z Hillela przeleciałem jak ptak nad morzem, nad górami.

Po raz pierwszy przeczytałam Irenę Klepfisz w 2021 roku jako stypendystka Jewish Women’s Archive Rising Voices. Pisałam post na blogu o poczuciu braku korzeni w obliczu braku wiedzy na temat historii mojej rodziny. Kiedy opisałam, jak bardzo czułam się nieswojo, moja mentorka Sarah przysłała mi wiersz w języku jidysz i angielskim zatytułowany „Di rayze aheym / Podróż do domu” autorstwa Ireny Klepfisz. In der fremd, iz ir heym, powiedziało. Wśród obcych jest jej dom.

Warto przeczytać!  Data, miejsce i podgląd meczu przed starciem Lewandowskiego z Van Dijkiem na Euro 2024

Lektura tego pierwszego wiersza była niemal biblijnym objawieniem. Nigdy, aż do teraz, nie czułem, że moje zamieszanie co do tego, gdzie przynależę, da się wyrazić. A jednak było na stronie. In der fremd, iz ir heym. Im więcej dowiadywałem się o Klepfiszu, tym lepiej mogłem pogodzić różne części mojej tożsamości z moim judaizmem. Czytałam jej wiersze o queerowości, zastanawiałam się nad własną seksualnością i nad tym, jak chciałam siebie oznaczyć. Czytałam jej poezję pt Bundyzmi rozważał mój stosunek do ideałów socjalistycznych. Czytałem jej poezję o antysyjonizmie i zastanawiałem się nad moim własnym stosunkiem do Izraela i trudną sytuacją Palestyńczyków. Czytałam jej dwujęzyczne wiersze w jidysz i po angielsku i uświadomiłam sobie, że chcę studiować kulturę jidysz na uniwersytecie. Wiersze Klepfisza są wieloaspektowe – nie są jedynie żydowskie, queerowe czy socjalistyczne. Są to wszystkie te rzeczy i więcej.

Klepfisz to żydowska poetka, która urodziła się w getcie warszawskim w 1941 r. Duża część jej wierszy dotyczy przeżycia Holokaustu w Polsce, jej bundowskich rodziców i powrotu do Polski w 1983 r. z okazji 40. rocznicy powstania w getcie warszawskim. Kiedy kładę Kilka słów w języku ojczystym w walizce miałam nadzieję, że będzie ona drogowskazem w mojej podróży po Polsce.

Irena Klepfisz napisała „Warszawę 1983: Umschlagplatz” czterdzieści lat przed tym, jak trafiłam w jej ślady pod pomnikiem Umschlagplatz. Hebrajski, jidysz, polski i hebrajski wyryty w zimnym, szarym kamieniu. Niezapalona świeca pamiątkowa i trzy więdnące kwiaty. Poczułem głęboki smutek. Czy to wystarczyło? Co może kiedykolwiek wystarczyć? Wiatr to rozwiewa.

„To był punkt załadunku, z którego wysłano ponad 300 000 Żydów z getta do Treblinki i innych obozów” – powiedział nasz przewodnik. Spojrzałem na sklep obuwniczy po drugiej stronie ulicy. Minął go mężczyzna na hulajnodze elektrycznej. Nasz przewodnik wskazał na niepozorny biurowiec po drugiej stronie ulicy i podniósł laminowaną fotografię. „To stąd SS nadzorowało działania na Umschlagplatzu.” Może widział, Myślę, że. Przebiegła obok nas kobieta w spodniach do biegania.

Na początku pamiętam, że poczułem złość. Dlaczego jest tu sklep obuwniczy? Jak ludzie radzą sobie tutaj z bieganiem? Idąc ulicą w kierunku ruin getta warszawskiego, próbowałem sobie przypomnieć, że to była zwykła ulica, na której mieszkali zwykli ludzie. Historia nie zatrzymuje się dla nikogo– pisze Klepfisz. Rzeczywiście historia nie zakończyła się w 1945 roku. Kim byłem, żeby oceniać tych ludzi żyjących swoim życiem? Te budynki istnieją na starych? Na popiołach? Historia nie zatrzymuje się dla nikogo.

Warto przeczytać!  Pożar strawił kompleks handlowy mieszczący 1400 placówek w stolicy Polski

Bunkier Anielewicza przy Miłej 18, pomnik Powstania w Getcie Warszawskim, otoczony był pięknymi białymi budynkami mieszkalnymi. Kiedy kładłem kamień pod pomnikiem, spojrzałem na setki otaczających nas balkonów. Czy ludzie, którzy tam mieszkali, mogli mnie zobaczyć? Czy widzieli Żydów przychodzących codziennie, kładących kamienie na grobach, upamiętniających śmierć, opłakujących przeszłość? Czy w ładne dni, siedząc na balkonach, mogli zobaczyć pomnik? Czy wiedzieli, co się stało?

Cała Warszawa czuła się tak. To centrum handlowe znajduje się na szczycie miejsca, w którym kiedyś znajdowała się ogromna synagoga. Apartamentowiec powstał na gruzach dawnego getta warszawskiego. Nigdy się do tego nie przyzwyczaiłem.

Zwiedzanie starych cmentarzy żydowskich było jedną z moich ulubionych części wycieczki. Może to zabrzmi dziwnie, ale były to jedne z najpiękniejszych miejsc, jakie w życiu widziałem. Gościnny prelegent wyjaśnił nam przed wyjazdem do Polski, że cmentarze są oznaką tego, jak bardzo Żydzi kwitli w Polsce przez wieki. „Nie tworzyliby cmentarzy w miejscu, które myśleli, że będą musieli opuścić” – powiedział. „Cmentarze oznaczają, że ludzie planują pozostać na nich przez długi czas”.

W Warszawie widziałem grób ojca Ireny Klepfisz, Michała Klepfisza. W Lublinie widziałem setki chasydów zgromadzonych wokół grobu Widzącego z Lublina na cmentarzu założonym w 1541 roku. W Krakowie widziałem mur zbudowany z potłuczonych nagrobków. Położyłem kamienie na tylu grobach, ilu tylko mogłem.

Polska ma długą historię negowania i zniekształcania Holokaustu, a wielu Polaków, których spotkaliśmy, upierało się, że Polska jest okupowana, a nie okupant, która ma tu budować niemieckie obozy na polskiej ziemi. A co było po zakończeniu wojny, kiedy Żydzi wrócili do swoich miast tylko po to, żeby być zamordowani przez swoich polskich sąsiadów? A co z pogromy w Jedwabnem, Radziłowie, Szczuczynie i Wąsoszu?

Te przykłady żarliwego europejskiego nacjonalizmu mogą wydawać się odległe zarówno w czasie, jak i miejscu, dla amerykańskich Żydów, takich jak ja. Już Inspiracją był sam Hitler przez zniewolenie Afroamerykanów, unicestwienie społeczności rdzennych Amerykanów, prawa Jima Crowa i ultrarestrykcyjną ustawę o imigracji z 1924 r. Nacjonalizm jest zaraźliwy.

W Auschwitz myślałem o tym, jak wielu moich rówieśników widzi obozy i myśli tylko o potrzebie żydowskiej ojczyzny narodowej. Ale po cichu zastanawiam się, czy wzięli pod uwagę, że żarliwy nacjonalizm zapewnił podatny grunt dla rozkwitu nienawiści do Żydów. Patrząc wstecz na historię Żydów, uważam, że jestem ostrożny w stosunku do kultu państwa, idei, że w jakiś sposób naród nas ocali.

Warto przeczytać!  Polska zatrudnia byłego gracza MLB Dennisa Cooka do zarządzania zespołem

Kiedy nasz autobus jechał przez wieś, patrzyłem na pagórkowate pola i maleńkie miasteczka i czekałem, aż jakaś głęboko zakorzeniona wiedza pokoleniowa ostrzeże mnie o tym, gdzie kiedyś mieszkali moi przodkowie. Wyobraziłem sobie, jakie to uczucie, mieć pełną listę członków rodziny, skąd pochodzą w Europie, jak wygląda ich życie, czy przestrzegają szabatu, co pozostawili po przybyciu do Ameryki. Czy były położne? Uzdrowiciele ludowi? Handlarze? Rewolucjoniści? Zawsze wydawało mi się, że moje drzewo genealogiczne jest pełne pustych miejsc i za każdym razem, gdy próbuję je wypełnić, moje wysiłki są udaremniane przez ogrom czasu. To było zbyt dawno temu, zbyt daleko. Nie ma już odpowiedzi, które można znaleźć.

W Polsce nie wiedziałam dokładnie, gdzie mieszkałaby moja rodzina. Więc gdziekolwiek poszliśmy, wyobrażałem sobie, że oni tam byli. Mogli tu być, Myślałem, że w Warszawie. Mogli tu być, Myślałem, że w Krakowie.

Irena Klepfisz nauczyła mnie, że w moim żydowskim życiu jest więcej, niż kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić. Choć moja podróż do Polski zakończyła się ponad rok temu, cały czas o niej myślę. I nie mogę myśleć o czasie spędzonym w Polsce, nie myśląc o jej poezji.

Momenty, które najlepiej pamiętam z Warszawy, Lublina i Krakowa, układają się w mozaikę ciemności i światła. Pamiętam bogato zdobione synagogi, zamglone cmentarze, długie podróże autobusem z przyjaciółmi, śpiewanie pieśni w szabat, bezgraniczną radość Purim i wiele, wiele pierogów. Ale pamiętam też gruzy warszawskiego getta, jaskrawo kolorowe lubelskie domy zbudowane na piwnicach żydowskich mieszkań, budynek za budynkiem i miasto za miastem, które kiedyś było pełne Żydów i wciąż odbudowuje się 80 lat później. Jej wspomnienia staną się pomnikami, będą rzucać cienie.

W samolocie do domu zastanawiałem się, jak sposób, w jaki myślałem o Nowym Jorku jako tętniącym centrum różnorodnego życia żydowskiego, jest tym, jak Żydzi w moim wieku myśleli o Warszawie przez wieki. Rozumiem instynkt tak wielu Żydów, którzy mówią: „żadne miejsce nie jest dla nas bezpieczne, ani na zawsze”. Jednak poezja Ireny Klepfisz pokazała mi walkę o kontynuację wielokulturowości, która pozwalała Żydom rozwijać się w Polsce, dopóki nie przezwyciężył go nacjonalizm. Właśnie tutaj musi mieszkać. Właśnie tutaj muszę żyć, marząc o żydowskiej przyszłości opartej na żydowskiej przeszłości.


Źródło