Filmy

Jia wykorzystuje stare nagrania w poetycki sposób

  • 18 maja, 2024
  • 6 min read
Jia wykorzystuje stare nagrania w poetycki sposób


Zhao Tao występuje w roli kobiety poszukującej zagubionej kochanki w epickim, lirycznym dramacie, który jest zarówno retrospektywnym odkryciem kariery chińskiego mistrza Jia, jak i definiującym portretem współczesnych Chin.

Chiński tytuł hipnotyzującego filmu Jia Zhangke „Caught by the Tides”, mistrzowsko poetyckiego i pionierskiego połączenia starego i nowego, można przetłumaczyć na kilka sposobów. Sam Jia sugeruje „Pokolenie dryfujące”, ale może to również oznaczać „Pokolenie romantyczne”, którego etymologia słowa „romantyczny” kryje się w chińskich słowach oznaczających wiatr i prąd. Niespokojny ruch świata przyrody z pewnością został ujęty w nawiązaniu do angielskiego tytułu, odnoszącego się do przypływów i odpływów oceanu. Jednak to, czego ta wersja nie jest w stanie odpowiednio oddać, to lekkość i tęsknota, jakie Jia wnosi do „Caught by the Tides” – co jest czymś zupełnie cudownym, biorąc pod uwagę, że w dużej mierze pracuje on z materiałami filmowymi z przerobionymi materiałami z ostatnich 23 lat swojej słusznie celebrowanej kariery.

Mówiąc luźno, jest to historia miłosna. „Przypływy” to także być może najbardziej ostateczny portret narodowy, jaki kiedykolwiek stworzył Jia, czołowy kronikarz filmowy współczesnych Chin. Tak mogłoby to wyglądać, gdyby oko burzy, która nękała Chiny XXI w. i liczne przemiany, mogło nam powiedzieć, co widziało… lub być może mogłoby nas zaśpiewać. W większości nowy-stary film Jii zawiera niewiele synchronizowanych dialogów i rozwija się jako płynna seria rozbudowanych montaży z muzykalnością, która jest wspaniałym świadectwem pracy trzech montażystów, Yang Chao, Lin Xudong i Matthieu Laclau – nie po to, by wspomnieć o wykorzystaniu prawdziwej muzyki. Charakterystyczne dla Jii zamiłowanie do nieoczekiwanego cięcia ścieżki dźwiękowej osiąga tutaj swój zenit, gdy muzyka rave, muzyka rockowa, pop i taneczne hymny kontrastują z czasami ponurymi wizualizacjami, dodając odrobinę koloru do szarych krajobrazów, niczym wyrzucona guma balonowa utarta na asfalcie.

Warto przeczytać!  Oficjalna przeróbka Batmana autorstwa Johna Cleese’a jest zabawnie dosłowna

Dlatego też wypada, aby „Caught by the Tides” zaczynało się od śpiewu. Na niskiej jakości cyfrowym filmie grupa kobiet skulonych przed zimnem wokół pieca świętuje Dzień Kobiet dobrodusznym śpiewem. Jeden po drugim są namawiani do wzięcia udziału, a ich niespodziewanie piękne, niewytrenowane głosy podnoszą na duchu obskurne otoczenie. To dokumentalne wprowadzenie (Jia w swojej karierze zajmował się fikcją, literaturą faktu i formami hybrydowymi) może początkowo wydawać się niezwiązane z szerszą narracją, z wyjątkiem umieszczenia nas w Datong, gdzie rozgrywa się akcja wielu jego filmów, około 2001 roku. Ale tak naprawdę właśnie tutaj istnieje już wiele jego makromotywów, w pieśniach miłosnych, pieśniach ludowych i sentymentalnych balladach popularnego patriotyzmu, które wybierają kobiety. „Tides” będą w dużej mierze opowiadać o kobietach – a przynajmniej o kobiecie – stawiającej czoła romansowi i walce o życie w ukochanych, trudnych Chinach.

Tą kobietą jest Qiao Qiao, grana przez żonę Jia, Zhao Tao, której kluczowa pozycja w kanonie Jia wymaga znalezienia słowa mniej pasywnego niż „muza” i mniej antyseptycznego niż „współpracownik”. Wykorzystując sekwencje z „Nieznanych przyjemności” (2002), ich drugiego wspólnego filmu, Qiao Qiao zostaje nam przedstawiona promieniująca młodością, zalotnie reagująca na wilcze gwizdki lokalnych chłopaków z jej sąsiedztwa. Zakochuje się w Binie, granym przez Li Zhubina, który zagrał wraz z Zhao w filmach „Unknown Pleasures”, „Still Life” (2006) i „A Touch of Sin” (2013). Jednak w motywie, który powtarza się w całej filmografii Jii, zwłaszcza w podpórkach do książek „Nieznane przyjemności” i „Ash is Purest White” (2018), młody człowiek zostawia Datonga i jego zrozpaczoną miłością dziewczynę, aby odnaleźć fortunę. Qiao Qiao spędza wiele lat na jego poszukiwaniu, zanim ponowne spotkanie w wieku średnim zmusi ją do melancholijnego wniosku, że osoba, którą się stała podczas poszukiwań, wyrosła ze swojego obiektu pod niemal każdym możliwym względem.

Warto przeczytać!  5 najlepszych filmów, które warto obejrzeć już teraz, zanim opuszczą Netflix w tym miesiącu

Filmy Jii nie są jawnie feministyczne, ale jego podziw dla przetrwania kobiet jest stałym elementem. A Qiao Qiao, która tutaj nie jest technicznie niema, ale prawie w ogóle się nie odzywa, przeżyła: w filmach, które Jia sampluje, przetrwała nie tylko złych chłopaków, niedostatek ekonomiczny, masowe wstrząsy społeczne, przestępczość, przemoc i uwięzienie, ale także wiele zmiany nastroju i gatunku, który obejmuje jego twórczość. Oznacza to, że „Caught by the Tides” – pomimo pozornie donkiszotowskiej ambicji stworzenia nowej (choć smukłej) narracji z różnorodnych wątków fabularnych i postaci – może wyłonić się jako niezwykle spójny portret samotnej kobiety, od młodości do wieku średniego, mimo że tylko kilka odcinków nakręcono specjalnie na potrzeby tego filmu, w tym część końcowa, kiedy Qiao Qiao wraca do Datong w 2023 r. Dzięki temu komentarz społeczny jest aktualny dzięki dowcipnym winietom opisującym społeczność bezzębnego lokalnego ekscentryka, liczącą 1,2 miliona osób śledzenie mediów i dziwnie urocze spotkania Qiao Qiao z uprzejmym robotem z supermarketu.

Ryzykowny eksperyment Jii jest tak niesamowicie udany, że można wyjść z „Pływów” z dziwacznym wrażeniem, że to właśnie do tego filmu przygotowywał się przez cały ten czas, jakby wszystkie te wychwalane poprzednie filmy były po prostu jego zbieraniem surowca do produkcji. ten. Ponieważ formy „Tides”, która jest nierozerwalnie związana z tematyką i utrzymującym się efektem jej cudownie zapętlonej struktury wewnętrznej, nie da się zignorować, ale jest też mniej niż istotna do zrozumienia w najdrobniejszych szczegółach. Wielbiciel Jia może chcieć przeanalizować każdą scenę pod kątem jej pochodzenia, a w niepodważalnie autentycznym procesie starzenia się aktorów, ich kostiumów, proporcji czy jakości materiału znajdzie wystarczające dowody, aby móc umieścić większą część filmu z powrotem do poprzedniego kontekstu. Ale „Tides” ma swoją nieubłaganą siłę przyciągania i jako moment transcendencji w połowie kariery Jii wydaje się nie tyle miłym akcentem, ile aktem wyzwolenia. Chiński tytuł „Nieznanych przyjemności” oznacza „wolny od ograniczeń”, a po tym majestatycznym dziele przemyślanej retrospekcji Jia rzeczywiście wydaje się wolna i może zwrócić się w stronę przyszłości, gdy wiatry ucichną, odpływ ustąpi, a plaża będzie wyglądać jak odcinek nieograniczonych, nieskażonych możliwości.

Warto przeczytać!  Twórcy filmów dokumentalnych liczą się z nagłym zakończeniem


Źródło