KOCHAM CHOPINA we Wrocławskim Teatrze Pantomimy
![KOCHAM CHOPINA we Wrocławskim Teatrze Pantomimy](https://oen.pl/wp-content/uploads/2024/05/Review-I-LOVE-CHOPIN-at-Wroclaw-Mime-Theatre-1716728489-770x470.jpg)
Lubię konfrontować i rzucać wyzwanie istniejącym ikonom życia i sztuki, no wiecie, pomnikom, których nie da się przesunąć buldożerem. Takim tu pomnikiem (w kształcie nosa) jest Chopin i ten wielki, i niezrównany. I tak pozostanie, prawdopodobnie na zawsze. To dobrze, my mamy naszego artystę wszechczasów, choć być może będziemy o niego walczyć z Francuzami. Teatr oferuje nam opowieść o nieznanych niuansach z życia kompozytora i nowych domysłach. Jak postrzegają go muchy cmentarne, studenci, lesbijki na idyllicznej wsi, fanatycy nauki, profesorowie i ludzie, którzy przed popełnieniem samobójstwa postanowili odtwarzać jego utwory jako ostatnie?
Duet Piaskowski/Sulima pokazał nam swoją wizję skojarzeń z Wielkim Chopinem, ale ja nie byłem w stanie uchwycić jej istoty. Nie mogłam się nabrać na ciąg mniej lub bardziej powiązanych ze sobą historii, wprowadzonych na scenę i połączonych postacią obsesyjnego profesora granego przez Sarę Celler-Jezierską (głównie dlatego, że bardzo brakowało mi pantomimy). Chopin był wielkim artystą i zespół Wrocławskiego Teatru Pantomimy też, ale brakowało mi ich wiedzy, ruchów, świata bez słów i dodatków, ale z wyobraźnią, bo zamiast tego mamy na scenie animowaną wersję tezaurusa.
W tym miejscu pojawia się kilka ważnych pytań, np. kto jest odpowiedzialny za „wyjaśnianie” sztuki i wykonywania muzyki. W końcu każdy widzi co chce. Najbardziej podobał mi się moment na lekcji gry na fortepianie, kiedy Karoliny Paczkowskiej nie dało się zatrzymać w szaleńczym pośpiechu, wepchnęła na scenę starego profesora na wózku inwalidzkim, tylko po to, by przeżyć serię niesprawiedliwych ocen i poczuć się bezradna, nie spotykając się z cudzym niezdrowym podejściem. oczekiwania. Każdy, kto choć raz uczęszczał do szkoły muzycznej, wie o czym mówię, a Paczkowska jest perfekcją. Jej energia, ruchy i przesadna mimika są genialne, nie ogranicza się, jest flow. Jej duet z Janem Kochanowskim, który ma niesamowity styl Co się stało z Baby Jane? jest fantastyczna! Jego komentarz: wczoraj ćwiczyłeś lewą rękę przez 4 godziny, to za mało, F, sprawia, że śmiejesz się, gdy cierpisz. Kiedy Paczkowska w szalonym transie gra dwie piosenki na raz, ma się ochotę na więcej (i wtedy uświadamiasz sobie, jaki jesteś okrutny…)! A+ dla obu!
Od tego momentu przedstawienie toczy się już bardziej swobodnie, gdy nauczyciel prowadzi zajęcia z rytmiki, czujesz energię grupy i jest to wspaniały moment! Na koniec pojawia się Eloy Moreno Gallego w ogromnej peruce, którego szalenie kocham (Eloy i peruka też) i wprowadza kolor wraz z naprawdę dobrą (i smutną) historią, ale wciąż odczuwałem brak najwyższego ruchu pantomimy, który wiemy tak dobrze.
Podziwiam pomysł, odwagę i mnóstwo wzorów, miotły, ziemię, kwiaty, fortepian, peruki, muchy, dramaty, cekiny, świece i wiele innych rzeczy, ale brakowało mi pantomimy i piękna ruchu tak prostego, jak to tylko możliwe, w pewnym momencie patrząc na scenę miałem ochotę patrzeć na Ferrari stojące w korku. Jak każda chmura ma dobre strony, bardzo podobała mi się muzyka, chęć napisania polskiego dziedzictwa na nowo i swobodnej zabawy z nim (i oczywiście peruką Eloya). Przecież wszyscy kochamy Chopina.
Fot. Natalia Kabanow
Uwagi
Aby opublikować komentarz, musisz to zrobić rejestr I Zaloguj sie.
![]() |
![]() |