Świat

Kolumbijskie dzieci uratowane w dżungli uciekały, by ratować życie

  • 17 czerwca, 2023
  • 7 min read
Kolumbijskie dzieci uratowane w dżungli uciekały, by ratować życie


Dysydenci z Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii, znanych jako FARC, podczas spotkania z mieszkańcami wioski Yarò, południowa Kolumbia, 16.04.2023 r. (Federico Rios/The New York Times)

Dysydenci z Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii, znanych jako FARC, podczas spotkania z mieszkańcami wioski Yarí, południowa Kolumbia, 16.04.2023 r. (Federico Rios/The New York Times)

BOGOTÁ, Kolumbia — Czworo dzieci, które przeżyło prawie niezgłębione 40 dni w kolumbijskiej dżungli po tym, jak ich mały samolot rozbił się w amazońskim lesie deszczowym, wsiadło do samolotu, ponieważ ratowało życie.

Manuel Ranoque, ojciec dwóch najmłodszych ocalałych, wyjaśnił w wywiadzie, że uzbrojona grupa, która przymusowo rekrutowała dzieci grożąc przemocą, przejęła kontrolę nad ich rodzinnym regionem w południowej Kolumbii.

Obawiając się, że ich rodzina będzie następna, krewni próbowali wywieźć dzieci z terytorium, do miasta, w którym mogłyby bezpiecznie żyć.

Zapisz się do biuletynu The Morning z New York Times

Potem samolot ratunkowy dzieci rozbił się, zabijając ich matkę i dwoje innych dorosłych i wysyłając kwartet w traumatyczną tygodniową podróż przetrwania w amazońskiej dżungli. Najstarsza z dzieci, 13-letnia Lesly, pełniła rolę przewodnika i matki swojego rodzeństwa, pomagając im poruszać się po lesie.

„Bardzo się bałam, że dzieci zostaną zwerbowane” – powiedział Ranoque, który podobnie jak inni rozmawiał przez telefon. Dodał, że grupy zbrojne w tym kraju „nie mają szacunku – są w stanie zwerbować dziecko w wieku zaledwie 2 lat”.

Uratowanie dzieci w zeszłym tygodniu zapewniło rzadki moment zjednoczonego świętowania w głęboko podzielonym narodzie, z szerokimi grupami społecznymi, od lewej do prawej, chwalącymi pracę zespołu poszukiwawczego. Gustavo Petro, lewicowy prezydent kraju, nazwał akcję ratunkową „magiczną”, a Iván Duque, jego konserwatywny poprzednik, nazwał ją „cudem”.

Ale historia dzieci — Lesly, Soleiny, 9 lat, Tien, 5 lat i Cristin, 1 lat — wszystkie z grupy tubylców Huitoto, jest również wyraźnym przypomnieniem niebezpieczeństw, z jakimi codziennie borykają się tysiące wiejskich kolumbijskich dzieci.

Warto przeczytać!  Blinken próbował zbudować podłogę w stosunkach amerykańsko-chińskich. Być może będzie musiał to robić dalej

Od dziesięcioleci kraj jest terroryzowany przez grupy zbrojne, w tym Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii (FARC). W 2016 roku FARC zgodził się złożyć broń. Ale państwo nigdy nie przejęło kontroli nad wieloma miejscami, w których niegdyś kwitli rebelianci.

Pod nieobecność rządu starzy rebelianci zjednoczyli się z nowymi rekrutami, walcząc z grupami przestępczymi o kontrolę nad terenami wiejskimi, przemysłem kokainowym i innymi nielegalnymi gospodarkami.

W środku tych walczących frakcji znajdują się kolumbijscy cywile, a dzieci są najmłodszymi ofiarami, które cierpią z powodu wysiedleń, rekrutacji oraz śmierci i zaginięć członków rodzin i przywódców społeczności.

Rezerwat rdzennych mieszkańców, w którym mieszkają dzieci, obok małego miasteczka Araracuara w departamencie Amazonas, jest bardzo odległy, jak twierdzi ich wujek, Fidencio Valencia. „Nie ma kanalizacji; nie ma prądu” – powiedział. „Tam nic nie ma. Wszyscy jesteśmy porzuceni przez państwo”.

Według kolumbijskiego rzecznika praw obywatelskich, mieszkańcy Araracuary i okolic byli w ostatnich miesiącach celem przemocy, która śledzi łamanie praw człowieka i przypisuje zabójstwa i rekrutację dzieci w okolicy grupie dysydentów FARC, którzy nazywają siebie Frontem Karoliny Ramírez.

„Ludzie żyją w strachu i bardzo boją się mówić, ponieważ trzeba chronić swoją rodzinę” – powiedziała jedna z mieszkanek Araracuara, kobieta z plemienia Huitoto, która w trosce o swoje bezpieczeństwo poprosiła o nieużywanie jej nazwiska.

Powiedziała, że ​​w regionie działają co najmniej dwie inne grupy zbrojne.

Ale dowódca Frontu Karoliny Ramirez, który używa pseudonimu Danilo Alvizu, powiedział, że jego grupa nie groziła dzieciom, zgodnie z wiadomościami głosowymi wysłanymi w wiadomości tekstowej do Timesa w środę. „To całkowicie fałszywe”, powiedział o wypowiedziach Ranoque.

Warto przeczytać!  Wielka Brytania podnosi ocenę zagrożenia terrorystycznego w Irlandii Północnej do „poważnego” przed wizytą Bidena

„Podobnie jak wszyscy Kolumbijczycy, cieszymy się, że czworo dzieci, które przeżyły katastrofę lotniczą w maju ubiegłego roku, zostało odnalezionych żywych” – napisała grupa w osobnym oświadczeniu przekazanym mediom.

Dowódca wojsk kolumbijskich, generał dywizji Helder Giraldo, powiedział podczas wtorkowego spotkania z dziennikarzami, że funkcjonariusze są świadomi oświadczeń Ranoque na temat grupy zbrojnej i monitorują sytuację.

W dżungli akcja odnalezienia dzieci po katastrofie ich samolotu, nazwana przez rząd Operacją Nadzieja, była prowadzona przez kolumbijskie wojsko i członków Gwardii Tubylczej, nieuzbrojonych cywilnych sił obronnych składających się z dziesiątek tysięcy ludzi z różnych plemiona. Według danych wojskowych w poszukiwaniach uczestniczyło około 300 osób.

Lesly pomogła swojemu rodzeństwu budując schronienie, znajdując jedzenie i podnosząc ich na duchu, powiedział Luis Acosta, krajowy koordynator Straży Tubylczej, który był częścią zespołu poszukiwawczego i rozmawiał z grupą, która ostatecznie znalazła dzieci.

Rdzenne dzieci w regionie od najmłodszych lat uczą się w domu iw szkole, jak rozumieć dżunglę zarówno w praktyce, jak i duchowo, powiedział Acosta, który pochodzi z innego plemienia, Nasa. Lesly najprawdopodobniej byłaby przygotowana do opieki nad młodszym rodzeństwem.

„Już od 13 roku życia przyjmujemy role dorosłych”, powiedział, „ponieważ musimy na tym terytorium. W życiu musieliśmy robić to w ten sposób”.

Dzikie zwierzęta, jadowite węże i trujące rośliny są obecne w kolumbijskiej Amazonii. Urzędnicy powiedzieli, że dzieci przeżyły, jedząc dzikie owoce i mąkę z manioku, które pochodziły z wraku samolotu i z zestawów ratunkowych zrzuconych przez helikoptery.

Acosta powiedział, że przez 20 nocy zespół poszukiwawczy spał w hamakach w pobliżu miejsca katastrofy, aw ciągu dnia podróżował w grupach w poszukiwaniu dzieci.

Warto przeczytać!  Chris Hipkins ma zastąpić Jacindę Ardern na stanowisku premiera Nowej Zelandii

Aby się pożywić, członkowie zespołu poszukiwawczego zjedli przypominający krakersy chleb znany jako casabe, a także konserwy, ryby rzeczne i mojojoy, rodzaj larw występujących na palmach.

Powiedział, że za każdym razem, gdy znajdowali ślad po dzieciach – odcisk stopy, pieluchę – który sugerował oznaki życia, byli zachwyceni. Za każdym razem, gdy padało zbyt mocno, by szukać, byli zniechęceni.

Bryg. Generał Pedro Sánchez, który kierował Operacją Nadzieja, powiedział, że w dżungli drzewa mogą urosnąć do 100 stóp lub więcej, blokując światło i utrudniając dostrzeżenie kogoś znajdującego się zaledwie kilka metrów dalej.

Zespół poszukiwawczy zrzucał ulotki z helikopterów i odtwarzał wiadomości od babci dzieci w języku Huitoto, nakazujące im pozostać na miejscu i czekać na pomoc.

Sánchez powiedział, że dzieci słyszały wiadomości i widziały ulotki, ale nadal się poruszały, co utrudniało ich znalezienie.

„Dlaczego się poruszali?” powiedział. „Tylko oni wiedzą”.

9 czerwca czterech rdzennych członków zespołu poszukiwawczego znalazło dzieci mniej niż 4 mile na zachód od miejsca katastrofy, powiedział Sánchez. Znaleźli Lesly z rocznym dzieckiem na rękach. Powiedział, że 5-letni chłopiec leżał pod moskitierą, a dzieci wyjaśniły, że są głodne. (Dwoje najmłodszych obchodziło urodziny w dżungli.)

Następnie ponownie spotkali się z komandosami, którzy udzielili dzieciom pierwszej pomocy i płynów. Wkrótce przybył helikopter, który zabrał ich z dżungli. Od wtorku przebywają w szpitalu wojskowym w Bogocie.

„Chłopiec, kiedy zobaczył rdzenną ludność, powiedział:„ Moja mama nie żyje ”- powiedział Sánchez. Ratownicy próbowali zmienić temat rozmowy, mówiąc: „Twoja babcia na ciebie czeka i cię szuka”.

ok. 2023 The New York Times Company


Źródło