Rozrywka

Komedie erotyczne powrócą tego lata z niespodzianką w 2023 roku

  • 13 czerwca, 2023
  • 7 min read
Komedie erotyczne powrócą tego lata z niespodzianką w 2023 roku


Krytycy i widzowie od dawna rozpaczali: gdzie podziały się wszystkie komedie romantyczne? Swobodne burzenie minionych Harry’ch, Sally i Bridget Jones; jasny aspiracyjny połysk produkcji Nancy Meyers (jej ostatnia została wycofana przez Netflix w marcu, kiedy jej cena podobno przekroczyła 130 milionów dolarów).

Zamiast tego, to, co współcześni widzowie najczęściej dostają, to blade, pracowite imitacje – szalony kaprys Jennifer Lopez-Josh Duhamel „Shotgun Wedding”, pusty rdzeń pojazdu Ana de Armas-Chris Evans „Ghosted”. W takich projektach romans jest pustym gestem; chemia, odległe marzenie. („Your Place or Mine”, suchy pocałunek zalotów na odległość, wydany na początku tego roku, dosłownie nie mógł znieść fizycznego trzymania Reese Witherspoon i Ashtona Kutchera w tej samej klatce przez więcej niż trzy sceny.)

Widzowie tęsknili za czymś bezwstydnie dorosłym i, z wolą bogów filmowych, właściwie zabawa, prawdopodobnie będzie miał więcej szczęścia, znajdując go tego lata w odrodzeniu innego słabnącego gatunku: bardziej napalonego kuzyna komedii romantycznej, komedii erotycznej. Chociaż to, jak wyglądają hard-R shenanigans w 2023 roku – po #MeToo, po pandemii, w połowie internetowych wojen kulturowych – może z konieczności wyglądać zupełnie inaczej niż w 1993, a nawet 2013.

W krajobrazie tak zdominowanym przez rozdęte hity kinowe i zabójcze kontynuacje przyznanie, że świeża perspektywa może być zasygnalizowana przez coś tak prostego i tak radykalnego, jak pozwolenie, by obiektywem była kobieta, jest nieco przygnębiające. Mimo to jest coś nowego w zobaczeniu, jak zdobywczyni Oscara, Jennifer Lawrence, podpisuje się pod lubieżnym głupkiem, takim jak „No Hard Feelings”, którego premiera ma się ukazać 23 czerwca. zamożna nowojorska para. Zwiastun z czerwonym paskiem przekroczył 45 milionów wyświetleń w ciągu pierwszych 24 godzin online – być może świadectwo zbyt długo niewykorzystanego apetytu kinomanów na wesołe slapstickowe fragmenty i „Czy mogę dotknąć twojej parówki?” żarty.

Warto przeczytać!  Fanka Taylor Swift zmarła na koncercie w Rio w wyniku skarg na nadmierne upały

Podobnie rozpustny „Joy Ride”, rodzaj słonecznej przeróbki „Kac Vegas” z udziałem i stworzony przez azjatyckie Amerykanki, zdobył niemal powszechne uznanie, gdy miał swoją premierę na festiwalu filmowym South by Southwest w marcu. (Premiera jest zaplanowana na 7 lipca.) Przez ponad 95 ekstrawaganckich, szalonych minut Ashley Park z „Emily w Paryżu” i gwiazda „Everything Everywhere All at Once” Stephanie Hsu prowadzą luźną czwórkę do Chin w podróż przyjaźni i samo- odkrycie, łamiąc po drodze kilkadziesiąt przepisów dotyczących narkotyków klasy A i nieprzyzwoitości publicznej.

Zaprezentowany w tym samym tygodniu na SXSW, tandetny, niskobudżetowy „Bottoms” (w kinach od 25 sierpnia) został okrzyknięty queerową wariacją na temat klasycznej licealnej opowieści o dziewictwie z pokolenia Z. Wyreżyserowany przez Emmę Seligman („Shiva Baby”) film przedstawia gwiazdę „Shivy” Rachel Sennott i Ayo Edebiri z „Niedźwiedzia” jako nastoletnie lesbijki, które zakładają klub walki, by zabiegać o względy cheerleaderek swoich marzeń. Pojawiają się maliny i krwiaki.

Seks, który wszyscy przedstawiają na ekranie, jest szalony i niechlujny, a czasem niezdrowy z medycznego punktu widzenia. Bez skrupułów skupia również kobiece pragnienia i przyjemności we wszystkich załamaniach i paskach — „Będę miał to, co ona ma” do n-tego stopnia. Jeśli te filmy odniosą sukces, dołączą do krótkiej listy równorzędnych sprośności w multipleksie: źle zachowujące się kobiety, takie jak skatologiczna gwiazda polarna z 2011 r. Girls Trip”, który z dnia na dzień zmienił Tiffany Haddish w mema z grejpfrutami. (Pomyśl o „Easy A” (2010), w którym wystąpiła Emma Stone ze szkarłatnymi literami, jako zestaw startowy PG-13.) Wszystkie miały jednak reżyserów płci męskiej, często w średnim wieku; o wiele mniej powszechne są te, które faktycznie są nadzorowane przez kobiety, jak „Blockers” Kay Unger i „Booksmart” Olivii Wilde.

Warto przeczytać!  Fani Menu żartują, że film jest odpowiedzialny za zamknięcie najlepszej restauracji na świecie

Niektóre zmiany demograficzne wydają się warte wyróżnienia: „Joy Ride” to debiut reżyserski malezyjskiej amerykańskiej scenarzystki Adele Lim, która jest współautorką scenariusza „Bajecznie bogaci Azjaci”, a scenariusz napisała absolwentka „Family Guy”, Cherry Chevapravatdumrong i Teresy Hsaio. Większość graczy po obu stronach kamery w filmie „Bottoms” – który płynnie przełącza się między odniesieniami do bell hooks i Avril Lavigne w średnim wieku – urodziła się po pierwszej administracji Clintona.

Ale widzowie, oczywiście, rzadko mierzą swój wolny czas w dobrej wierze różnorodności. Zmaltretowani przez Covida, wystraszeni chwiejną gospodarką i wreszcie, być może, ochłodzeniem na niekończących się biegunach Marvela, wydaje się, że ich jedyną dyrektywą jest: Zabawiaj mnie. Biorąc pod uwagę mocną, ale ezoteryczną przynętę z nagrodami, taką jak „Tár” i „Women Talking”, w których odpowiednio dyrygent muzyki klasycznej popada w narzuconą sobie hańbę, a mennonitki debatują w stodole o gwałcie, zamiast tego gromadzą się, by beztrosko niedorzeczne karty, takie jak „M3gan” i „Kokainowy miś”. (Ten ostatni dzieli dwóch ze swoich trzech producentów z „Bottoms”).

Jednak nawet dowcipy o wienerach są obciążone ciężarem historii. Seth Rogen, którego kariera rozpoczęła się w wybiegu dla zwierząt, który zbudował Judd Apatow i który jest uznawany za producenta „Joy Ride”, przyznał w licznych wywiadach, że duża część jego katalogu nie wytrzymuje dzisiejszej analizy. Pobieżna powtórka kanonicznych klasyków, takich jak „Porky’s”, „American Pie” i większość filmów z rozszerzonego uniwersum Apatowa („Wpadka”, „40-letni prawiczek”, „Supersamiec”) przywołuje momenty mrugającej mizoginii, przypadkowy rasizm i niezbyt ukryta homofobia, które teraz wydają się oczywistymi trzeciorzędami.

Sposób, w jaki Hollywood może przystosować się do epoki tak bardzo świadomej tożsamości i izmów – a pokolenie młodych ludzi podobno uprawia znacznie mniej seksu niż ich poprzednicy – ​​wydaje się ciągłym eksperymentem społecznym, równie mrocznym jak przyszłość samych filmów. Darem najbardziej oburzających komedii jest przecież to, że pozwalają nam przez godzinę lub dwie w zaciemnionym pokoju zostawić najlepsze zachowanie i bezpieczne przestrzenie przy drzwiach. Podczas kwietniowej zapowiedzi prasowej Sydney Sweeney i Glenn Powell z dumą sprzedali swój nadchodzący film „Anyone but You”, współczesny riff do „Wiele hałasu o nic” Szekspira, który ma się ukazać w grudniu w reżyserii „Easy A” Willa Glucka. jako wojowniczy romans między „prawdziwym koszmarem” a tyłkiem, z niemałą ilością nagości. Internet oszalał.

Warto przeczytać!  Uczestnicy DNC usłyszeli Beyoncé — ale tylko przez głośniki

Jednak ci, którzy pasują do określonego archetypu, jak Powell i Sweeney, w naturalny sposób otrzymają więcej swobody niż inni, aby przesuwać granice głównego nurtu. Projekty, które pokazują bardziej tradycyjnie niedostatecznie reprezentowane grupy – lub naprawdę każdego, kto mieści się w granicach nieheteroseksualnych, nie chudych, nie białych – wciąż często są zmuszane do dźwigania pełnego ciężaru reprezentacji. Zobacz performatywne załamywanie rąk nad ubiegłoroczną porażką kasową „Bros”, dobrze recenzowanego gejowskiego komedii romantycznej z oceną R i odlotową obsadą, po tym, jak z zapartym tchem reklamowano go jako pierwszy film tego rodzaju, który spotkał się z szerokim odzewem wydanie teatralne.

Być może z tych wszystkich powodów nie ma momentów, których można by się nauczyć, wyraźnie osadzonych w delirycznym, szalejącym nastolatku „Bottoms”, nawet gdy pewne lekcje życia wymykają się bokiem z marginesów. Albo w „Joy Ride”, w którym jednak jedna główna bohaterka szuka swoich biologicznych rodziców w Chinach, druga jest niebinarna, a jeszcze dwie traktują seks jak coś w rodzaju bufetowego bufetowego kłusowania po całym świecie. Tutaj medium jest wiadomość; reszta jest tak paskudna — i ostatecznie chaotyczna, czuła i tak, radosna — jak chce być.


Źródło