Komisja Europejska zatwierdziła wypłatę miliardów z KPO. Znamy szczegóły

- Kolegium unijnych komisarzy zaakceptowało dziś wniosek Polski o dodatkowe 25 mld euro (23 mld tanich pożyczek i 2,76 mld bezzwrotnych dotacji), z czego 5 mld, czyli 5 proc., ma być uruchomione w formie zaliczki już nawet w ciągu najbliższych tygodni
- Na zaliczkę, jak ustalił Onet, będzie składać się 551 mln euro bezzwrotnych dotacji i 4,5 mld tanich pożyczek. Pieniądze pochodzą z unijnego programu REPower UE służącego energetycznemu uniezależnianiu się od Rosji
- O te środki Polska wnioskowała pod koniec sierpnia
- Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu
W rozmowie z Onetem szef delegacji PO w Europarlamencie Andrzej Halicki stwierdził, że to on i Jan Olbrycht apelowali do rządu w Warszawie już wczesną wiosną, by ten nie przegapił terminu (końca marca) na zgłoszenie zainteresowania tą dodatkową pulą pieniędzy.
— Oczywiście, że by przegapili, brakowało decyzji politycznej. Po naszym e-mailu w końcu to zrobili, ale po cichu, nie ogłaszając, a nawet dementując. Minister Szynkowski vel Sęk obawiał się działać, bo nie wiedział, czy go nie spotka kara za to tylko, że działa — przekonuje Halicki.
Inną wersję przedstawia PiS Anna Zalewska. — Rząd Zjednoczonej Prawicy robił wszystko, żeby środki płynęły zgodnie z harmonogramem, ale był to okres wyborczy i Komisja Europejska postanowiła inaczej — twierdzi.
Andrzej Halicki liczy na to, że być może w walce z czasem o unijne fundusze, pierwszy wniosek o wypłatę środków w ramach zaliczki zdecyduje się złożyć jeszcze odchodzący rząd. — Zaliczka też wymaga złożenia wniosków o wypłatę, może przed odejściem jeszcze minister Puda je złoży — mówi europoseł PO.
— Tego nie wiem, przed premierem Morawickim jeszcze expose. To Sejm zdecyduje, czy dostanie wotum zaufania i czy nasz rząd jeszcze będzie składał wniosek o zaliczkę — komentuje Zalewska.
Choć wydawać by się mogło, że po wyborach przeszkód politycznych już na tej drodze nie powinno być. Na pewno nie ma barier merytorycznych, bo wypłata zaliczki z dodatkowej puli KPO/RePowerUE nie jest obwarowana spełnieniem kamieni praworządnościowych.
Jakie dalsze kroki?
— Wypłata kwot prefinansowania nie jest zatem uzależniona od osiągnięcia przez państwo członkowskie jakichkolwiek kamieni milowych lub „superkamieni milowych”. Wynika to z faktu, że wszelkie kwoty prefinansowania wypłacone państwu członkowskiemu zostaną odliczone od przyszłych regularnych wniosków o płatność. Ponadto Komisja odzyska wszelkie kwoty prefinansowania, które mogły nie zostać skompensowane z regularnymi wnioskami o płatność do końca okresu obowiązywania RRF — przekazał Onetowi serwis prasowy Komisji Europejskiej.
Jeśli odchodzące władze postanowią na sam koniec „podjąć korzystną dla Polaków decyzję”, to — jak mówi europoseł PO — „pieniądze z tego tytułu mogą popłynąć do Polski jeszcze nawet w tym roku”.
Czas goni, bo zgodnie z art. 9 porozumienia o funduszu odbudowy, umowa KE z rządem kraju członkowskiego automatycznie wygasa, jeśli do końca tego roku nie nastąpi złożenie wniosków, nie zostanie wykonany żaden ruch w sprawie rozliczenia projektów.
Co więcej, ostatnie w tym roku posiedzenie unijnych ministrów finansów, którzy ostatecznie zatwierdzają ustalenia dotyczące dodatkowych środków dla Polski (i kilku innych państw członkowskich, odbędzie się w Brukseli 8 grudnia.
Nawet jeśli tego dnia uda się zdobyć zielone światło unijnej „27” dla polskiego wniosku, to Komisja Europejska ma kolejne dwa miesiące na zawarcie umowy o finansowaniu z Polską, poprzedzającej pierwszy przelew. To oznacza, że pierwsza transza zaliczki (2,5 mld z 5 mld euro) mogłaby popłynąć do Polski dopiero w pierwszym kwartale przyszłego roku.
Płatności zaliczkowe byłyby wypłacane po zatwierdzeniu przez radę pozytywnej oceny RRP danego państwa członkowskiego, w tym rozdziału RePowerEU.
„W takim przypadku Komisja dokona maksymalnie dwóch płatności zaliczkowych na łączną kwotę do 20 proc. dodatkowego finansowania wnioskowanego przez państwo członkowskie w celu sfinansowania rozdziału REPowerEU” — przekazał Onetowi serwis prasowy Komisji Europejskiej.
„Nowe polskie władze zrobią wszystko, by dodać pracom nad KPO gazu”
— Najważniejsze, że popłynie, a nie przepadnie! — przekonuje Halicki, przypominając, że przez „zaniechanie” albo raczej „polityczne kalkulacje” Polska już raz prawo do zaliczki i to dużo większej, bo wynoszącej aż 13 proc. głównego KPO (36 mld euro), straciła. Rząd Mateusza Morawieckiego zbyt długo negocjując treść polskiego KPO, przekroczył wyznaczony w tym celu termin końca 2021 r.
Dlatego Halicki zapowiada, że tuż po objęciu władzy nowy polski rząd zrobi wszystko, „by dodać pracom nad KPO gazu” i będzie jednocześnie wprowadzać ustawy przywracające praworządność w kraju i składać wnioski o pieniądze. W przypadku środków z głównej części KPO (nieenergetycznej) zatwierdzenie wypłat będzie już zależało od spełnienia kamieni milowych.
„Żadna regularna płatność w ramach RRF (Recovery and Resilience Fund/Fundusz Odbudowy) nie jest możliwa, dopóki Polska nie wdroży w pełni i prawidłowo trzech superkamieni milowych — przypomina serwis prasowy Komisji Europejskiej.
— To nie jest kwestia wykonania na gębę jakichś czynności i zadań — zaznacza szef polskiej delegacji PO-PSL w europarlamencie, odrzucając oskarżenia o „specjalne układy Tuska z Brukselą”.
„Komisja Europejska oczekuje reform, ale czeka też na wnioski o płatności”
Na tym punkcie bardzo skupiona jest też zresztą sama Komisja Europejska. Didier Reynders, komisarz ds. sprawiedliwości, na ostatnim posiedzeniu ministrów ds. europejskich poświęconemu funduszom, jak mantrę powtarzał: „Czekamy na reformy. Czekamy na nowe władze w Polsce, by z nimi ustalić jak najszybsze przeprowadzenie reform w celu realizacji kamieni milowych. Do naszej ostatecznej oceny polskiego KPO potrzeba jest przeprowadzenia reform w kraju”.
„Żadna regularna płatność w ramach RRF nie jest możliwa, dopóki Polska nie wdroży w pełni i prawidłowo trzech superkamieni milowych” — przekazał Onetowi serwis prasowy Komisji Europejskiej.
— Komisja Europejska oczekuje reform, ale czeka też na wnioski o płatności. Musimy zająć się realizacją kamieni milowych, ale jednocześnie wykonywać plany wykorzystania środków, bo pieniądze z Brukseli popłyną na już zrealizowane projekty — tłumaczy Halicki. Wnioski o wypłaty środków z głównej części KPO nowe polskie władze chcą zacząć składać już na przełomie roku.
— Ich analiza potrwa dwa miesiące, potem musi zapaść decyzja unijnych ministrów finansów. Ten proces zajmie około czterech miesięcy — mówi Halicki. Jak dodaje, nowe polskie władze mogą w tym samym czasie wprowadzać wymagane przez Brukselę zmiany w wymiarze sprawiedliwości.
Chodzi przede wszystkim o test niezależności sędziego i zapewnienie dostępu do niezależnego sądu w postępowaniach dyscyplinarnych. Te dwa rozwiązania były uwzględnione w projekcie ustawy uzgodnionej z Komisją Europejską w grudniu ubiegłego roku, która jednak utknęła w Trybunale Konstytucyjnym, dokąd odesłał ją prezydent Duda.
Odblokowanie KPO przez nowe polskie władze nadal może w dużej części zależeć od prezydenta i jego zgody na nowe ustawy spełniające oczekiwania Brukseli.
— Prezydent wielokrotnie podkreślał, że wszystkie zmiany muszą być zgodne z konstytucją. On nie wyobraża sobie, że przyjdzie projekt ustawy do podpisu, który unieważni jego nominacje na sędziów — tłumaczy Zalewska.
„Tusk na pewno nie będzie miał powodów, by ogłaszać sukces z KPO”
Na zwlekanie i polityczne negocjacje nowe polskie władze nie będą miały jednak czasu, bo zgodnie z zasadami funduszu odbudowy, wypłaty mogą odbyć się tylko do końca 2026 r.
Sęk w tym, że Polska do wydania z tego tytułu ma 59,8 mld euro (34,5 miliarda euro pożyczek i 25,3 miliarda euro bezzwrotnych grantów), a Komisja Europejska do tej pory w przypadku innych państw przelewała rocznie maksymalnie około 20 mld euro w dwóch transzach. W przypadku Polski taki scenariusz przelewów nie jest realny.
— Polska może wykorzystać art.21 rozporządzenia o KPO, który mówi o tym, że jeżeli z przyczyn niezależnych od rządu nie zdążyliśmy, to mamy prawo ubiegać się o dodatkowy czas — podpowiada europoseł Janusz Lewandowski, były polski komisarz ds. budżetu UE i ekspert od derogacji i wyjątków w unijnym finansowaniu. Lewandowski tłumaczy, że zastosowanie tego artykułu odbywałoby się „na fundamencie wiarygodności i kredytu zaufania dla rządu Tuska” oraz działań takich jak ostatnie zmiany w KRS.
— Tusk na pewno nie będzie miał powodów, by ogłaszać sukces z KPO, bo nie stało się tak, jak zapowiadał. Gdy po wyborach przyjechał na rozmowy do Brukseli, to otrzymał informacje, że to wcale nie jest takie proste i nie odblokował z miejsca KPO — kwituje Anna Zalewska.