Świat

Kościół pomaga społeczności górniczej ewoluować w ciemnej, ocieplającej się Arktyce

  • 26 stycznia, 2023
  • 11 min read
Kościół pomaga społeczności górniczej ewoluować w ciemnej, ocieplającej się Arktyce


Autorstwa GIOVANNY DELL’ORTO

26 stycznia 2023 GMT

LONGYEARBYEN, Norwegia (AP) — Ciepły blask świateł Svalbard Kirke błyszczy na pokrytym śniegiem zboczu góry, skąd kościół stoi jak latarnia morska nad tą odległą norweską arktyczną wioską, spowitą w ciągłą ciemność nocy polarnej.

Sto lat po założeniu, aby służyć górnikom, którzy osiedlili się w Longyearbyen, luterański dom wiary jest otwarty 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, służąc jako kluczowe miejsce spotkań społeczności przechodzącej drastyczną zmianę tożsamości.

Ostatnia norweska kopalnia węgla na Svalbardzie – archipelagu będącym jednym z najszybciej ocieplających się miejsc na świecie – miał zostać zamknięty w tym roku i otrzymał odroczenie dopiero w 2025 roku z powodu kryzysu energetycznego spowodowanego wojną na Ukrainie.

Wyzwaniem dla samotnego pastora w tym kruchym, uderzająco pięknym środowisku jest wypełnienie historycznej misji Kościoła polegającej na posłudze osobom w kryzysie, przy jednoczesnym zajęciu się palącym i dzielącym współczesnością wyzwaniem.

„Modlimy się w każdą niedzielę za wszystkich dotkniętych zmianami klimatycznymi” – powiedział wielebny Siv Limstrand. „Mamy również rolę do odegrania jako kościół, jeśli chodzi o myślenie teologiczne o tym, co robimy ze stworzeniem”.

Warto przeczytać!  Rośnie liczba frachtów lotniczych, ponieważ ryzyko związane ze statkami na Morzu Czerwonym powoduje niepokój większej liczby spedytorów

Na bezdrzewnej krainie otoczonej lodowcami, górami i głębokimi fiordami Longyearbyen jest miastem widocznych paradoksów.

Otwarte wody szybko ocieplającego się morza uderzają o stare przenośniki węgla kamiennego. Turyści przybywają nieprzyjaznym dla środowiska samolotem w poszukiwaniu dziewiczej dziczy, którą mogą odkrywać tylko z przewodnikami uzbrojonymi w niedźwiedzie polarne.

Tuż poniżej miejsca, w którym zbudowano pierwszą kopalnię, Svalbard Kirke zaprasza do ogrzewanego kominkiem salonu, który otwiera się na sanktuarium. Filiżanka kawy lub śpiewniki w wielu językach są zawsze dostępne – o ile odwiedzający najpierw zdejmą buty w wejściu, tak jak to robili górnicy z butami pokrytymi sadzą.

„Nie musisz być bardzo religijny. Mają miejsce dla wszystkich” – powiedział Leonard Snoeks, którego córka śpiewa w Polargospel, kościelnym chórze dziecięcymi którego żona pracuje nad przejściem miasta na energię odnawialną.

Oczekuje się, że przejście w tym roku z produkcji energii z węgla na produkcję energii z oleju napędowego w zakładzie, które skłoniło kopalnię do zamknięcia pierwotnej decyzji, zmniejszy o połowę emisję dwutlenku węgla, nawet jeśli trwają poszukiwania długoterminowych, czystszych alternatyw, powiedział Torbjørn Grøtte, lider projektu transformacji energetycznej w Longyearbyen.

Ponieważ zmiany wirują szybciej niż zaspy śnieżne pokrywające kilka mil utwardzonych dróg Longyearbyen, wydaje się, że rola kościoła jako kotwicy pozostanie jedyną stałą.

Przyciąga górników, którzy brali udział w pogrzebach kolegów, którzy zginęli w pracy przez dziesięciolecia, a także nowo przybyłych naukowców i pracowników turystyki, którzy chcą zintegrować się z coraz bardziej zróżnicowaną społecznością, w której ludzie przebywają teraz tylko przez kilka lat.

Store Norske, norweska firma nadal zarządzająca pozostałą kopalnią, zbudowała pierwszy kościół w 1921 roku w Longyearbyen – co tłumaczy się jako „miasto Longyear”, nazwisko Amerykanina, który założył tu pierwszą kopalnię.

Jak mówią weterani, przez dziesięciolecia naczelną władzą miasta był dyrektor kopalni i proboszcz kościoła.

Pierwszy proboszcz był jednocześnie nauczycielem w miasteczku zakładowym, które przez większą część XX wieku zamieszkiwali samotni górnicy i rodziny dyrektorów górniczych. Poza granicami miasta kilku traperów kontynuowało polowania, co jest długą tradycją na tych pokrytych lodowcami wyspach.

Górnicy i ich rodziny również tworzyli rosyjskie miasta na Svalbardzie. W ocalałym, Barentsburgu, nadal wydobywa się węgiel na mocy stuletniego traktatu międzynarodowego, który przyznaje prawa wszystkim krajom-sygnatariuszom. Stosunki z Longyearbyen, które unormowały się po zakończeniu zimnej wojny, kiedy górnicy wymieniali wizyty łodzią i skuterem śnieżnym, zostały ponownie nadwyrężone przez rosyjską inwazję na Ukrainę prawie rok temu.

Trond Johansen miał 17 lat, kiedy przybył do Longyearbyen w 1971 roku samolotem wyczarterowanym przez firmę górniczą, który wylądował na polu lodowym – lotnisko miało powstać kilka lat później.

Popijając czarną kawę w styczniowy poranek w eleganckiej kawiarni w mieście, która oferuje odzież na drutach i rzemieślnicze czekoladki, emerytowany górnik przypomniał sobie, kiedy główna rozrywka odbywała się w kościele.

Zanim pojawiły się telewizory, nie mówiąc już o luksusowym kinie, które wkrótce zostanie otwarte w nowej galerii sztuki w mieście, Johansen i inni górnicy zbierali się w środy, aby oglądać czterotygodniowe kasety wideo z wiadomościami z kontynentu – choć pomijali prognozę pogody, Johansen dodał z chichotem.

„To było fantastyczne miejsce do dorastania, prawdopodobnie bardziej wolne niż wiele innych miejsc, a ty miałeś dzikość i ekscytację z czających się niedźwiedzi polarnych”, powiedział Bent Jakobsen, który urodził się na Svalbardzie i pracuje w norweskiej kopalni węgla, tak jak jego przed nim ojciec i bracia.

Ale dzisiaj żartuje, że zamknięcie kopalni zmieni go w zagrożony gatunek, tak jak kultowy arktyczny drapieżnik.

„Mogę zostać wypchany i umieszczony w muzeum, ja i niedźwiedź polarny” – powiedział Jakobsen.

Środowisko naturalne Svalbardu również szybko się zmienia. Nie ma już lodu na Isfjorden, co tłumaczy się jako „lodowy fiord”, a którego pokrywę lodową grubości stóp jeszcze kilkanaście lat temu przemierzały zimą niedźwiedzie polarne.

„Wszystko poza ciemnością się zmieniło” – powiedział Kim Holmén, specjalny doradca Norweskiego Instytutu Polarnego, który od dziesięcioleci bada klimat na Svalbardzie. Na tej szerokości geograficznej przez całą dobę świeci tylko styczniowy księżyc.

Ogarnięty prądem oceanicznym Prądu Zatokowego i coraz bardziej otoczony otwartymi wodami, które przyspieszają ogrzewanie, Svalbard ociepla się nawet szybciej niż reszta Arktyki, zarówno według Holmén, jak i danych Norweskiego Instytutu Meteorologicznego.

W porównaniu do normalnych lat 1961-1990, zimowe temperatury ostatniej dekady były średnio o 7,3 stopnia Celsjusza (13,2 stopnia Fahrenheita) wyższe. Minęło kilkanaście lat, odkąd Svalbard osiągnął -30 stopni Celsjusza (-22 stopnie Fahrenheita), co zdarzało się regularnie kilkadziesiąt lat temu.

„Rośliny, zwierzęta, ptaki, cały ekosystem się zmienia” – dodał Holmén, gdy gatunki przystosowane do zimna walczą i przybywają nowe.

Niezwykłe zimowe deszcze zakłócają pokrywę śnieżną, co doprowadziło do kolejnych lawin, w tym śmiertelnej na kilka dni przed Bożym Narodzeniem w 2015 roku, która przetoczyła się przez miasto, zabijając dwie osoby.

Jednym z nich był przyjaciel ówczesnego proboszcza Svalbard Kirke, ksiądz Leif Magne Helgesen, który już wcześniej pracował nad uświadamianiem zmian, jakie obserwował na wyspie.

„Jako pastor na Svalbardzie jesteś najbardziej wysuniętym na północ przywódcą religijnym na świecie. To daje ambonę” – powiedział Helgesen.

„Istnieją trzy główne wyzwania etyczne, z którymi musimy sobie poradzić i mieć proroczy głos w Kościele: ubóstwo, konflikty i klimat” – dodał. „To hipokryzja mówić tylko o życiu po śmierci. Mocno wierzymy również w życie na ziemi i życie dzisiaj”.

Zaczął włączać modlitwy o klimat do regularnych nabożeństw. Współpracował także z ówczesnym dyrektorem muzycznym kościoła, Espenem Rotevatnem, nad stworzeniem wokali i instrumentów do mszy poświęconej zmianom klimatycznym – w tym obrzędu pokuty na fortepian z głębokimi, zapadającymi w pamięć nutami i optymistycznymi fragmentami inspirowanymi bluesem.

„Niektóre teksty są mroczne, ale większość jest pełna nadziei” – powiedział Rotevatn. Lobbował za zamknięciem kopalni, co, jak powiedział, było bardzo niepopularną sprawą jeszcze kilka lat temu.

Z chrześcijańskiego punktu widzenia niektórzy mogliby argumentować, że Bóg może wszystko naprawić – ale Rotevatn podziela inny pogląd, który jego zdaniem jest bardziej powszechny w kościołach norweskich.

„Ponosimy odpowiedzialność za ziemię, która została nam dana, aby ją (nie) niszczyć, co być może teraz robimy” – powiedział.

Rotevatn jest teraz dyrektorem Svalbard Folkehøgskole, alternatywnej instytucji szkolnictwa wyższego w Longyearbyen, którą ma nadzieję prowadzić jak najbardziej „ekologicznie”, w tym dzięki panelom słonecznym. Przez kilka miesięcy wiosną i latem na Svalbardzie słońce nigdy nie zachodzi, tak jak nigdy nie wschodzi zimą.

W tej ciągłej ciemności trzymanie płonącego światła staje się czymś więcej niż metaforą Svalbard Kirke.

„Fizyczna otwartość i dostępność dla mnie nie tylko symbolizuje, ale jest także… ideałem tego, czym powinien być kościół” – powiedziała Limstrand, która została tu pastorem w 2019 roku, prawie trzydzieści lat po święceniach. „Ludzie mogą przyjść całkowicie na własnych warunkach”.

Wśród kilkudziesięciu wiernych na niedzielnej popołudniowej mszy w połowie stycznia była hinduska rodzina z indyjskiego stanu Uttar Pradesh – dwóch naukowców i ich 18-miesięczna córka, którą nazwali Svalbie na cześć archipelagu.

„Bóg jest Bogiem, nie ma znaczenia jaka religia. Czujemy się dobrze, spokojni i spokojni, podobnie jak czujemy się, gdy idziemy do świątyni” – powiedział Neelu Singh, chemik środowiskowy.

Ona i Svalbie zaczęły przychodzić do kościoła na cotygodniową „godzinę piosenki dla dzieci”. Przy akompaniamencie kościelnego fortepianu świeżo upieczeni rodzice śpiewają swoim dzieciom w kręgu, zanim zjedzą obiad z pastorem i pracownikami kościoła.

„Czujesz więź ze społecznością i masz szansę być towarzyska” – powiedział Singh, który uważa, że ​​jej rodzina była jedyną indyjską rodziną w Longyearbyen, kiedy przeprowadzili się tu cztery lata temu.

To, co Limstrand nazywa „duchową gościnnością”, rozciąga się również na zewnątrz kościoła z czerwonymi listwami.

Przed pandemią regularnie gościła księży katolickich i prawosławnych, którzy służyli swoim zborom – w tym Polaków na odległych stacjach badawczych, Rosjan i Ukraińców w Barentsburgu oraz kilku filipińskich pracowników jedynego supermarketu w mieście, którzy ostatnio radośnie wspominali tamte chwile.

Pastor sam podróżuje, aby odprawiać nabożeństwa poza kościołem – w tym raz w Green Dog, psim zaprzęgu pół tuzina mil od Longyearbyen w szerokiej dolinie.

„Ilu księży możesz poprosić, aby przyszli na psie podwórko w temperaturze -11 (stopni Celsjusza, 12 stopni Fahrenheita), aby ochrzcić dwoje dzieci?” powiedziała ich matka, Karina Bernlow, która wraz z mężem prowadzi Green Dog i przybyła na Svalbard 11 lat temu po pobycie na Grenlandii.

W tym czasie Bernlow widział już, jak Longyearbyen zmienia się ze społeczności, w której rodziny górnicze żyły od pokoleń i serdecznie witały osoby z zewnątrz, w mieszankę pracowników krótkoterminowych, którzy prawie nigdy nie spotykają się poza pracą.

„Miejsce bez historii, oto, w co się zmienia. Widzę, jak znika” – powiedziała, gdy wiatr i psy wyły przed chatą z bali w pobliżu jej podwórka. Jasne światła oznaczały wejście do ostatniej prowadzonej przez Norwegię kopalni na przeciwległym zboczu góry.

„Kościół jest budowniczym mostów. Miejsce takie jak to, z tak wieloma narodowościami, jest naprawdę ważne” – dodała. „Nie chodzę do kościoła zbyt często, ale wiem, że tam jest, jeśli go potrzebuję”.

Właśnie taki kościół Limstrand chce wspierać, aby służył tej zmieniającej się społeczności.

Tutaj ludzie czują się jak w domu, kiedy przychodzą na nabożeństwo przy ołtarzu wypełnionym różami, ponieważ byli już na koncercie, spotkaniu społeczności lub we wtorkowej wieczornej kawie, kiedy gorące gofry z patelni są duszone w brunost, tradycyjny norweski ser o karmelowym smaku.

„To nie jest kościół pastora, to nie jest kościół Kościoła, to nie jest kościół rady kościoła, ale to nasz kościół” – powiedział Limstrand. „To coś, co jest wspólne, a nie coś, co jest strzeżone”.

___

Relacje związane z religią Associated Press otrzymują wsparcie dzięki współpracy AP z The Conversation US, przy wsparciu finansowym Lilly Endowment Inc. Wyłączną odpowiedzialność za te treści ponosi AP.

__

Klimat i ochrona środowiska Associated Press otrzymuje wsparcie od kilku prywatnych fundacji. Więcej informacji na temat inicjatywy klimatycznej AP można znaleźć tutaj. AP ponosi wyłączną odpowiedzialność za wszystkie treści.




Źródło

Warto przeczytać!  Kijów mówi, że mieszkańcy Bachmutu muszą wyjechać – DW – 17.02.2023