Kryzys w Sudanie: rodzina utknęła na granicy z Egiptem, ponieważ kierowcy żądają 40 000 dolarów za przekroczenie
![Kryzys w Sudanie: rodzina utknęła na granicy z Egiptem, ponieważ kierowcy żądają 40 000 dolarów za przekroczenie](https://oen.pl/wp-content/uploads/2023/04/129543472_fadiatabaniand2ofhiskids-770x470.jpg)
- Gabriela Pomeroy
- wiadomości BBC
Źródło obrazu, Fadi Ataban/BBC
Fadi Atabani i dwoje jego dzieci
Rodzina uciekająca z Sudanu twierdzi, że znalazła się wśród tysięcy osób, które utknęły na granicy z Egiptem, ponieważ kierowcy żądają 31 810 funtów (40 000 dolarów) za wynajęcie autobusu na przejazd.
Granicę mogą przekraczać tylko osoby podróżujące autobusami ze specjalnymi zezwoleniami. Zakaz przechodzenia pieszo.
Siedmioosobowa rodzina – w tym troje dzieci poniżej 10 roku życia – uciekła przed walkami w Chartumie dwa dni temu.
Fadi Atabani powiedział, że jego rodzina, w tym 88-letnia kobieta, znalazła się w pułapce.
„Są tu tysiące ludzi. Nie ma zakwaterowania. Ludzie śpią w szkołach lub [on] materace” – powiedział w rozmowie z BBC z przygranicznego miasta Wadi Halfa.
Większość rodziny ma obywatelstwo brytyjskie, a pan Atabani apeluje do władz Wielkiej Brytanii o pomoc.
„Nie mogę zagwarantować zdrowia medycznego moich dzieci tutaj, na środku pustyni. Chcę, aby rząd brytyjski pomógł mi w ewakuacji lub autobusie, który przewiezie nas przez granicę” – powiedział.
Pan Atabani oskarżył lokalnych kierowców autobusów o wykorzystywanie rozpaczliwej sytuacji, w jakiej znaleźli się podróżni.
„W normalny dzień koszt wynajęcia autobusu wynosi 3000 USD (2385 GBP). Na dzień dzisiejszy ludzie płacą 40 000 USD (31 810 GBP) za wynajęcie autobusu do granicy – tylko 30 km” – powiedział.
„Kto ma takie pieniądze? Banki były zamknięte, bankomaty nie działają” – powiedział 53-latek.
15 kwietnia rozpoczęły się starcia między armią sudańską a paramilitarną grupą Sił Szybkiego Wsparcia (RSF). Od tego czasu w konflikcie zginęły setki ludzi, a tysiące zostało rannych.
W poniedziałek obie strony uzgodniły trzydniowe zawieszenie broni, które zostało przedłużone w czwartek. Mimo to w niektórych obszarach nadal trwają starcia.
Walki niszczą stolicę i jej okolice, które do niedawna liczyły około 10 milionów mieszkańców, pozostawiając ludzi bez zapasów żywności, wody i paliwa.
Pan Atabani powiedział, że opuścił swój dom w Chartumie z zaledwie kilkoma ubraniami.
„Opuściłem Chartum ze wszystkimi moimi kosztownościami w moim domu. Czy nadal mam tam dom? Bóg wie na końcu tego. Po prostu chwyciliśmy, co się dało”.
Krewni w Wielkiej Brytanii twierdzą, że wielokrotne próby uzyskania pomocy z Ministerstwa Spraw Zagranicznych do niczego nie doprowadziły.
Urzędnicy powiedzieli im, że obywatele brytyjscy mogą być ewakuowani tylko z lotniska Wadi Seidna w pobliżu Chartumu, oddalonego o niebezpieczną dwudniową podróż autobusem.
„Tak trudno dostać się na to lotnisko” – powiedział BBC Atabani. „Mówią, że jedziesz na lotnisko na własne ryzyko, dlaczego miałbym narażać swoją rodzinę?”
W oświadczeniu dla BBC Ministerstwo Spraw Zagranicznych stwierdziło, że od wybuchu przemocy w Sudanie „intensywnie pracuje nad ewakuacją obywateli brytyjskich w złożonym i bardzo niestabilnym środowisku”.
„Obywatele brytyjscy w Sudanie są naszym najwyższym priorytetem i zachęcamy tych, którzy chcą opuścić kraj, do jak najszybszego udania się do Brytyjskiego Centrum Ewakuacyjnego. Nie jesteśmy w stanie zorganizować żadnej pomocy w podróży na lotnisko” – dodano w oświadczeniu.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało, że do czwartkowego wieczoru z lotniska Wadi Saeedna wyleciało 897 osób.
Jednak BBC rozmawiało z brytyjskim lekarzem z Sudanu, który jest ewakuowany przez RAF w mieście Port Sudan we wschodniej części Morza Czerwonego. Dziesiątki brytyjskich obywateli Sudanu czeka na ewakuację z Port Sudan, ale do tej pory nie było żadnych lotów ewakuacyjnych.