Świat

Machu Picchu zamknięte przez protesty Peru przeciwko Boluarte

  • 26 stycznia, 2023
  • 9 min read
Machu Picchu zamknięte przez protesty Peru przeciwko Boluarte


Mieszkańcy Machu Picchu w Peru, miasta położonego jakieś 20 minut drogi od XV-wiecznych ruin Inków, twierdzą, że rząd w Limie od dawna ich ignorował. We wtorek maszerują przez miasto, domagając się dymisji prezydent Diny Boluarte. (Michael Robinson Chávez/The Washington Post)

Komentarz

MACHU PICCHU, Peru — Gdyby to był normalny dzień, tysiące turystów wysiadałoby z pociągu i wjeżdżało do tego bajkowego miasta wysoko w Andach, bramy do starożytnych ruin Inków.

Ale tego dnia XV-wieczna cytadela była zamknięta, a jej wspaniałe kamienne tarasy były niedostępne dla zwiedzających. Tory, które prowadzą pociągi turystyczne do jednej z najczęściej odwiedzanych atrakcji Ameryki Południowej, zostały usunięte lub zablokowane, odcinając miasto od reszty Peru. A hotele, restauracje i targi rękodzieła, które zwykle tętnią życiem płacących klientów, milczały.

Wtedy mężczyzna na centralnym placu zaczął uderzać w wielki bęben. Ludzie niosący jaskrawoczerwone i białe peruwiańskie flagi tworzyli tłum. A kobieta z megafonem wezwała sąsiadów, by zażądali, by rząd ich kraju – i świat – ich wysłuchał.

„Dzień dobry, sąsiedzi”, krzyknęła 49-letnia Irma Pereyra, która sprzedaje wyroby rzemieślnicze na targu. „Dzisiaj rozpoczyna się radykalny strajk!”

Mieszkańcy Machu Picchu zamknęli firmy i maszerowali ulicami w solidarności z ogólnokrajowymi demonstracjami 23 stycznia. (Wideo: The Washington Post)

W Peru od tygodni trwają protesty domagające się ustąpienia prezydent Diny Boluarte. Po tym, jak w zeszłym tygodniu liczba ofiar śmiertelnych przekroczyła 50, ludzie, którzy polegają na pieniądzach turystów z Machu Picchu, aby wyżywić swoje rodziny, zagłosowali za zajęciem stanowiska.

Miasteczko liczące około 7000 mieszkańców, często sprzedawane jak Aguas Calientes, zgodził się w zeszły piątek złożyć deklarację „strajk totalny”, zamykający wszystkie firmy w solidarności z ogólnokrajowymi demonstracjami. Wezwali Ministerstwo Kultury kraju do zamknięcia ruin dla publiczności, aby powstrzymać protestujących z sąsiednich miast przed inwazją na ich sanktuarium przodków. Urzędnicy ministerstwa zamknęli cytadelę w sobotę, powołując się na bezpieczeństwo turystów.

Miejsce wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, które co roku generuje dziesiątki milionów dolarów dla Peru, dopiero co wychodziło z pandemii koronawirusa. Zerwanie połączenia kolejowego już spowolniło napływ turystów do strużki i odcięło jedyną drogę zaopatrzenia miasta w żywność i paliwo. Teraz strajk doprowadził lokalną gospodarkę do zastoju, na czas nieokreślony.

Warto przeczytać!  Podsumowanie Bliskiego Wschodu: Sudan pogrąża się w chaosie | Aktualności

Ale ofiara będzie opłacalna, mówią tutejsi ludzie, jeśli wyśle ​​​​przesłanie do rządu centralnego, który od dawna korzysta z miasta, ale ignoruje jego żądania. Zgodnie z prawem peruwiańskim gmina Machu Picchu otrzymuje 10 procent dochodów z parku. Ale od lat, jak twierdzą mieszkańcy, skorumpowani politycy pozwalają dużym biznesom na monopolizowanie tutejszej turystyki, pozostawiając niewiele do spłynięcia do ludzi.

„Ta demokracja nie jest już demokracją!” dziesiątki skandowały, maszerując obok zamkniętych okiennic hosteli, restauracji i salonów masażu w kierunku wejścia do ruin. Pokryli zamkniętą okiennicą bramę czarno-białą flagą antykorupcyjną i okrążyli.

„Jeśli nie ma rozwiązania”, skandowali, „przejmiemy Machu Picchu!”

David Moreno Riveros, przywódca strajku, powiedział, że nie pozwoli, by to zaszło tak daleko. Powiedział tłumowi, że tej nocy mieszkańcy spotkają się ze swoim burmistrzem i zdecydują, czy kontynuować strajk.

Przekonywał, że powinni. Tygodnie protestów i co najmniej 56 zgonów nie powaliło Boluarte. Moreno miał nadzieję, że gdyby mogli złożyć oświadczenie na temat uwielbianego na całym świecie cudu, rządy, organizacje i osoby za granicą zaczęłyby zwracać na to uwagę.

– Jesteśmy na miejscu – krzyknął Moreno. „Ale nikt nas nie słucha”.

Bez pociągów dziennikarze Washington Post mogli dotrzeć do miasta tylko pieszo.

Jechaliśmy nocą, aby ominąć korki. Najpierw nasz kierowca, Pit Bull, kierował naszym SUV-em Toyotą po ostrych zakrętach górskich dróg usianych głazami posadzonymi przez protestujących. Następnego ranka, prowadzony przez 62-letniego przewodnika nałogowego palacza, rozpoczęliśmy naszą wędrówkę: prawie siedem mil wzdłuż nieużywanych torów kolejowych, a przez całą drogę podążał mały, czarny bezpański pies.

Jedynym sposobem, w jaki dziennikarze Washington Post mogli dotrzeć do miasta Machu Picchu, był spacer z pomocą małego, czarnego bezpańskiego psa. (Wideo: The Washington Post)

Mijaliśmy puste kempingi i restauracje, a od czasu do czasu mijaliśmy ludzi z taczkami lub jutowymi torbami, którzy wozili jedzenie i zapasy do ich miast. Wędrówka, która zwykle obejmuje szybką przejażdżkę pociągiem, która kosztuje miejscowych około 1 dolara, teraz wymagała dwu- lub trzygodzinnego spaceru w jedną stronę.

Warto przeczytać!  Zabójstwo przywódcy Hamasu „chwila wstydu” dla Hezbollahu – byłego izraelskiego szpiega

„Turystyka utrzymuje nas wszystkich” – powiedział 54-letni Carlos Soncco, który na co dzień prowadzi mały bar w mieście. „Strajk boli nas wszystkich”

Juan Carlos Durán, lat 39, sprzedaje pocztówki przy wejściu do ruin. W poniedziałek rano wędrował godzinami, aby kupić kurczaka do sprzedaży w domu.

Po prawie trzech godzinach dotarliśmy do miasteczka Machu Picchu, którego hotele i restauracje były gęsto ułożone na wąskich uliczkach wzdłuż rzeki Urubamba. Gmina, położona 20 minut spacerem od ruin, została założona zaledwie kilka pokoleń temu, w 1941 roku, 30 lat po tym, jak amerykański odkrywca Hiram Bingham III zwrócił uwagę świata na to miejsce.

Miejsce to wkrótce zaczęło przyciągać turystów, a miasto rozrosło się. Ale w ostatnich latach ludzie są sfrustrowani tym, co postrzegają jako rynek kontrolowany przez właścicieli kolei i dużych hoteli. Turyści coraz częściej rezerwują swoje podróże za pośrednictwem agencji, a nie lokalnych firm, a wielu z nich odwiedza i wraca do Cusco tego samego dnia. Niewielu turystów spędza dużo czasu w mieście, mówią miejscowi.

Pandemia zamknęła turystykę na siedem miesięcy. Kiedy cytadela została ponownie otwarta, rząd ograniczył liczbę turystów do 2244 dziennie. Po proteście mieszkańców miasta limit podniesiono do 4044, ale miejscowi twierdzą, że to za mało.

Machu Picchu, zwykle tętniące życiem od tysięcy turystów, jest cicho schowane w Andach, ponieważ ogólnokrajowe protesty ograniczają podróże. (Wideo: The Washington Post)

Biedacy z peruwiańskiej wsi wierzyli, że w końcu mają swojego orędownika w Pedro Castillo, byłym lewicowym nauczycielu, który został wybrany na prezydenta w 2021 roku. Ale kiedy objął urząd, okazał się nieudolny, chaotyczny i rzekomo skorumpowany. Kiedy w grudniu próbował rozwiązać Kongres i rządzić dekretem, Kongres postawił go w stan oskarżenia.

Boluarte był jego wiceprezesem. Odkąd została jego następczynią, jego zwolennicy twierdzą, że została schwytana przez prawicę.

We wtorek Boluarte wezwał do zawarcia rozejmu z protestującymi. Ale oskarżyła również niektórych o powiązania z „radykalnymi grupami, których program polityczny i gospodarczy oparty jest na handlu narkotykami, nielegalnym wydobyciu i przemycie”.

Warto przeczytać!  Historyk Greg Grandin: Błyszczące nekrologi Henry’ego Kissingera ujawniają „moralne bankructwo” amerykańskich elit

Kilka godzin po tym, jak przemówiła, na torach tuż za miastem Machu Picchu, mieszkańcy spalili tekturowe trumny z napisem „DINA” i oskarżyli ją o morderstwo.

Poza Machu Picchu mieszkańcy spalili tekturowe trumny z napisem „DINA” po protestach domagających się rezygnacji prezydent Diny Boluarte. (Wideo: The Washington Post)

Ale ich protesty mają wysoką cenę.

Gdy firmy są zamknięte, ludzie walczą o czynsz. Niektórzy zaczęli codziennie przygotowywać wspólny posiłek na placu miejskim, aby pomóc nakarmić nowo potrzebujące rodziny. Niedobór żywności spowodował gwałtowny wzrost cen. Pomidory, które kosztują około 75 centów za kilogram (2,2 funta), kosztują teraz ponad 2,5 dolara.

Felícitas Vilca Ochoa, 62-latka, która sprzedaje soki na rynku, powiedziała, że ​​myślała o opuszczeniu Machu Picchu w poszukiwaniu nowego źródła dochodu gdzie indziej.

Yushara Roque, lat 33, nie otwierała swojego sklepu. Czuła, że ​​nie ma wyboru — właśnie wykorzystała ostatnie oszczędności na opłacenie rachunków tego dnia. Poparła ideę protestów, powiedziała, ale nie widziała sensu.

„Odtąd nie sądzę, żebyśmy mogli cokolwiek zrobić” – powiedziała, karmiąc piersią swoje 6-miesięczne dziecko.

Po trzech dniach protestów mieszkańcy ul Machu Picchu wypełniło teatr miejski w poniedziałek wieczorem, aby podjąć decyzję: czy warto było kontynuować walkę?

Burmistrz Elvis La Torre przekazał ostrzeżenie. Turyści odwoływali plany zwiedzania. Miasto przeżywało kryzys, a strajk tylko go pogłębiał.

„Nasze dzieci muszą jeść” – powiedział. „Zabijamy linię złota, a to przyniesie poważne konsekwencje teraz i w nadchodzących miesiącach”.

Ale gdy rezydent po rezydencie zabierał głos, stało się jasne, że ich umysły zostały podjęte.

Pereyra powiedział, że nawet jeśli zniosą strajk, turystyka nie wróci do normalnego poziomu, a miasto nadal będzie walczyć. To była ich szansa, by zażądać zmian.

„Machu Picchu to ludzie, a ludzie muszą mieć możliwość czerpania korzyści z naszego cudu” – powiedziała. „Może służyć nie tylko dużym. Turystyka musi nam przynosić korzyści”.

Głosowanie było jednomyślne: strajk będzie kontynuowany. Tłum wiwatował: „El pueblo unido jamás será vencido” — „Lud, zjednoczony, nigdy nie zostanie pokonany”.

Urzędnicy powiedzieli, że następnego dnia pociąg humanitarny przewiezie mieszkańców przez większą część drogi do najbliższych miast, aby kupić żywność i zapasy. Ale kiedy nadszedł ten dzień, żadnego pociągu przybył. Znaleźliśmy alternatywny sposób powrotu: mały drewniany wagonik napędzany motorem. Wcześniej tego dnia przetransportował burmistrza.

Ponieważ nie kursują żadne pociągi, dziennikarze Washington Post opuszczają Machu Picchu na małym drewnianym wózku napędzanym motorowerem. (Wideo: The Washington Post)

Zdjęcia i filmy autorstwa Michaela Robinsona Chaveza/The Washington Post


Źródło