Man City i Arsenal rozgrywają nudny remis z przewagą Liverpoolu nad tytułem – 5 punktów do dyskusji
MANCHESTER CITY – ARSENAL 0:0: Pep Guardiola i Mikel Arteta rozegrali chaotyczny mecz, który nie spełnia oczekiwań i zapewnia Liverpoolowi prowadzenie na szczycie Premier League
Arsenal zakończył passę porażek w Premier League na stadionie Manchester City, ale nie udało mu się zadać nokautującego ciosu potrzebnego do powrotu na szczyt tabeli.
Kanonierzy przybyli na stadion Etihad po ośmiu zwycięstwach z rzędu w lidze, ale nie zadali ciosu swoim przeciwnikom, którzy wcześniej w lidze pokonali ich siedem razy z rzędu u siebie. City przedłużyło swoją passę meczów bez porażki u siebie do 39 we wszystkich rozgrywkach, a mimo to traci trzy punkty do Liverpoolu na dziewięć meczów przed końcem wyścigu o tytuł, podczas gdy Arsenal jest o jeden punkt lepszy.
W nudnej pierwszej połowie największą szansę miał Nathan Ake, ale nie był on w stanie wygenerować żadnej siły po strzale główką z bliskiej odległości po rzucie rożnym. Najlepsze debiuty Arsenalu przypadły Gabrielowi Jesusowi, który z niewielką szansą trafił w boczną siatkę w tylny słupek.
Zarówno Pep Guardiola, jak i Mikel Arteta wprowadzili atakujących zawodników z ławek, ale w drugiej połowie nadal nie było powodów do ekscytacji, gdy obrona zwyciężyła. Arsenal będzie zastanawiał się nad ciężko zdobytym punktem przeciwko drużynie, która strzelała gole w 57 kolejnych meczach u siebie, ale finał nie odbył się na trybunach. Oto najważniejsze wnioski z pierwszego bezbramkowego remisu w Premier League od dwóch miesięcy.
Piłka nożna > szachy
To była pierwsza połowa godna wszystkich typowych piłkarskich zwrotów, które określają to, co lepiej byłoby określić jako „nudne”. Czy to był „mecz szachowy”? „Bitwa taktyczna”? Czy drużyny Guardioli i Artety „wyczuwały się nawzajem”? Cokolwiek to było, oglądanie tego nie było szczególnie przyjemne.
Jest zrozumiałe – choć rozczarowujące – że te ważne mecze często rozczarowują, gdy zapewnimy im szum i wzmocnienie, na jakie zasługują. Stawka jest wysoka i dlatego być może można wybaczyć graczom, że na początku przyjęli konserwatywne podejście, spokojnie wkraczali w grę i unikali ryzykownych podań.
Powinniśmy byli wiedzieć, że to nadchodzi, skoro obaj menedżerowie tak dobrze się znają, a obie drużyny grają czterema środkowymi obrońcami na linii obrony. Ale możesz sobie wyobrazić, ilu niezadowolonych neutralnych widzów obserwowało tę sytuację z pubów w całym kraju. Po gwizdku kończącym pierwszą połowę nawet słynne sformułowanie Petera Drury’ego nie mogło być ubrane w nic innego jak rozczarowanie.
Haaland zakuty w kajdany
Być może nie był to najbardziej porywający mecz, ale należy pochwalić obronę Arsenalu, która udowodniła, dlaczego Arsenal jest najlepszym klubem w Premier League i dlaczego w tym sezonie miał siedem czystych kont na wyjeździe. Gabriel Magalhaes i William Saliba to solidna jak skała spółka zbudowana na organizacji, przewidywaniu i fizyczności, która zdominowała Erlinga Haalanda.
Haaland jest znany z tego, że ledwo dotyka piłki, nie pozwala jej dosięgnąć, a potem wciąż strzela bramką, dwoma, trzema. Ale wielki Norweg milczał i gol nie padł niespodziewanie. Kiedy piłka podeszła do niego, Gabriel był tam, mocno dotknięty, gotowy przejąć piłkę lub go sfaulować. A kiedy piłka wpadła w pole karne, Brazylijczyk Saliba lub ich pomocni środkowi obrońcy, Ben White i Jakub Kiwior, byli już gotowi do ataku.
Taylor trzyma swoje karty z daleka
Pobieżne spojrzenie na media społecznościowe w niedzielne popołudnie pokazało, że Anthony Taylor nie był osobą popularną wśród fanów Arsenalu i Man City. Sędziowie rzadko są witani – ludzie nie logują się, aby napisać na Twitterze „Brawo sędzio!” w końcu – ale Taylor ciekawie podszedł do najważniejszego meczu sezonu.
Anglik w zasadzie zdecydował, że zachowa swoje żółte kartki dla siebie, chyba że uzna, że nie ma innego wyjścia. Pomysł polegał na tym, aby „niech gra błyszczała”, to zdanie, które tak często słyszysz. Nie było zbyt wiele płynności gry, faule taktyczne zdarzały się regularnie, ale to nie była wina sędziego. Jezus został ukarany mandatem za sprzeciw, a David Raya za marnowanie czasu, ale to wszystko.
Subwoofery nie oświetlają tego
Gdy wybiła godzina, Guardiola pierwszy zamrugał. Postawił na swoich dwóch najbardziej ekscytujących napastników – Jacka Grealisha i Jeremy’ego Doku – i poprosił ich, aby poszli i siali spustoszenie na skrzydłach. Arteta zareagował wezwaniem Takehiro Tomiyasu i Thomasa Parteya i tyle. W meczu, w którym obie strony bały się pozwolić drugiej stronie na kontratak, nie było powodów do ekscytacji.
Leandro Trossard i Gabriel Martinelli byli atutami Artety i chociaż Belg w końcówce meczu wymusił obronę Stefana Ortegi, nie było to zbyt kłopotliwe dla drugiego wyboru bramkarza City.
Przewaga Liverpoolu
Liverpool załatwił swoje sprawy przed rozpoczęciem meczu, po raz kolejny odrabiając straty i pokonując Brighton 2:1 na Anfield. Musieli ciężko pracować na swoje trzy punkty, a zawodnik meczu Alexis Mac Allister powiedział Sky Sports, że wróci do domu, aby obejrzeć rywali w akcji. Zwycięzca Pucharu Świata nie dał się zastraszyć tym, co zobaczył.
Punkt dla Arsenalu to oczywiście niezły wynik, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Arsenal przegrał ostatnie siedem meczów wyjazdowych z Man City w Premier League. Jednak i tak oddali pierwsze miejsce na rzecz Liverpoolu i nie udało im się uzyskać zwycięstwa, jakiego oczekiwał każdy ekspert. Ostatecznie największymi zwycięzcami tego emocjonującego dnia wyścigu o tytuł Premier League został Liverpool. Objęli prowadzenie i nadal wypracowywali wyniki, podczas gdy ich rywale – niepowstrzymana siła i nieruchomy obiekt – zatrzymali się.
Dołącz do naszej nowej społeczności WhatsApp i otrzymuj dzienną dawkę treści Mirror Football. Zapewniamy także członkom naszej społeczności oferty specjalne, promocje i reklamy oferowane przez nas i naszych partnerów. Jeśli nie podoba Ci się nasza społeczność, możesz ją sprawdzić w dowolnym momencie. Jeśli jesteś ciekawy, możesz przeczytać nasze Informacja o ochronie prywatności.