Świat

Manifest Putina na sześć lat skierowany jest poza Ukrainę

  • 1 marca, 2024
  • 7 min read
Manifest Putina na sześć lat skierowany jest poza Ukrainę


Orędzie Putina o stanie narodu powinno być jedynie formalnością przedwyborczą, ale pozostawiło niezwykle mrożące krew w żyłach wrażenie nierozwikłanej spirali eskalacji.

Ponieważ Władimir Putin przygotowywał się do ubiegania się za niecałe trzy tygodnie o reelekcję na piątą kadencję prezydencką, rosyjski przywódca nie zadał sobie trudu napisania manifestu. Zamiast tego zdecydował się wykorzystać platformę, na której wygłasza swoje coroczne orędzie o stanie narodu w czwartek, jako dogodną okazję do prowadzenia kampanii.

Nic więc dziwnego, że Putin zaczął od tego, co dla niego osobiście najważniejsze: wojny na Ukrainie. Przemówienie skierowane do obu izb rosyjskiego parlamentu dało namacalne poczucie, że jest to moment kluczowy: w oczach rosyjskich przywódców Rosja przekroczyła swego rodzaju geopolityczny kamień milowy, ustanawiając swoją długoterminową przewagę strategiczną.

W zeszłorocznym wystąpieniu Putin wydawał się wierzyć, że wynik konfrontacji nie został jeszcze przesądzony. Przemówienie to było pełne wybuchów emocji, nut goryczy, urazy i wzburzenia. Tym razem Putin zachowywał się tak, jakby był pewien, że granica krytyczna została już przekroczona, a jego retoryka była dumna i pewna siebie. Zapowiedział, że Rosja przejęła inicjatywę wojskową i przeszła do ofensywy.

Horyzonty tej „świętej wojny” rozszerzyły się. O ile rok temu Putin skupiał się na ochronie „naszej ziemi” i opierał się na defensywnej, a nawet ofiarnej retoryce, w tym roku brzmiał zwycięsko, wypowiadając się nie w imieniu geopolitycznej ofiary, ale jako „potężna i niezwyciężona siła”. Zmianę tę można tłumaczyć rosnącą wiarą Kremla w militarną przewagę Rosji w wojnie z Ukrainą oraz poczuciem słabości i fragmentacji Zachodu.

Putin dał także jasno do zrozumienia, że ​​jego program nie kończy się na Ukrainie. W tym przemówieniu przedstawił Rosję jako „twierdzę tradycyjnych wartości, na których opiera się cywilizacja ludzka” oraz jako ideologa geopolitycznego, którego popiera „większość ludzi na świecie, w tym miliony w krajach zachodnich”.

Warto przeczytać!  Naukowcy użyli potężnego lasera do odbicia błyskawicy

Byłoby poważnym błędem nie docenić ambicji tych słów. To nie jest pusta propaganda, ale odzwierciedlenie planów ekspansji ideologicznej, eksportu „putinizmu” do krajów zachodnich i aktywnej pracy z potencjalnymi „przyjaciółmi”. Innymi słowy, geopolityczne pole bitwy o wartości ponownie przenosi się na terytorium Zachodu, a Putin czuje się pewniej niż kiedykolwiek.

Jednocześnie Kreml zmienia znaczenie wojny dla krajowych odbiorców. Kiedy Putin mówi o „legendarnej rosyjskiej wiośnie” i „Noworosji” – kiedy gloryfikuje personel wojskowy walczący w tej wojnie i przechwala się jego oddaniem ojczyźnie, solidarnością, gotowością do całodobowej pracy i dawania z siebie wszystkiego – on wyznacza polityczny wektor prowojennej mobilizacji.

Staje się drogowskazem dla administracji prezydenckiej, policji i służb bezpieczeństwa, władz regionalnych, dyrektorów szkół i uniwersytetów, dyrektorów generalnych spółek państwowych oraz wyższej kadry kierowniczej mediów. Prezydent skutecznie wzywa ich do tłumienia wszelkich przejawów nielojalności, nastrojów antywojennych czy kwestionowania działań reżimu. Przesłanie Putina jest dość jasne: „wszyscy ludzie są z nami”. Wszystko, co nie pasuje do tego obrazu „solidarności”, jest siłą kryminalizowane.

Na razie zachęca się ludzi do dobrowolnego przyłączenia się do działań wojennych: każdy rodzaj uczestnictwa jest mile widziany. Każdej osobie przydzielono część odpowiedzialności za przyszłe „zwycięstwo”, a przestrzeń pozostawiona nawet na „neutralność” zniknęła. W ramach rekompensaty za ten nowy ciężar odpowiedzialności Putin oferuje świadczenia socjalne, obniżone oprocentowanie kredytów hipotecznych, podwyżkę płacy minimalnej oraz szansę dla osób bezpośrednio zaangażowanych w „specjalną operację wojskową” na stanie się „prawdziwą elitą”.

Warto przeczytać!  Rosja uderza Ukrainę rakietami Korei Północnej, zwraca się do Iranu o pomoc, gdy USA kończą się fundusze pomocowe

Jednak jego głównym przedwyborczym darem jest gwarancja ochrony przed „strategiczną porażką”: przed nikczemnymi planami Zachodu przekształcenia Rosji w „zależną, podupadającą i umierającą przestrzeń, w której mogą robić, co im się podoba”. Ten konkretny fragment przemówienia Putina jest ucieleśnieniem słynnego komentarza byłego pierwszego zastępcy szefa sztabu Wiaczesława Wołodina: „nie ma Putina, nie ma Rosji”. Dziś można by go zaktualizować do: „bez wojny nie będzie Rosji”.

To przesłanie do Zachodu było bodaj najważniejszym elementem przemówienia. Putin w swoich groźbach był liberalny, zauważając, że „siły nuklearne są w pełnej gotowości bojowej”, żołnierzom dostarczono strategiczny system rakietowy Sarmat, a w użyciu są już m.in. systemy rakiet hipersonicznych Kinzhal i Zircon. Następnie prezydent płynnie przeszedł do tematu dialogu ze Stanami Zjednoczonymi, który jego zdaniem jest możliwy (a więc niemożliwy) jedynie na warunkach rosyjskich.

Władze rosyjskie dały już jasno do zrozumienia, że ​​są gotowe rozpocząć strategiczny dialog z Waszyngtonem jedynie na zasadach „inkluzywnych”, tj. w ramach poszukiwania rozwiązania w sprawie Ukrainy. W rzeczywistości oznacza to, że Rosja żąda od Stanów Zjednoczonych zgody na podział Ukrainy, co w obecnych okolicznościach jest nierealne. W swoim przemówieniu Putin nazwał propozycje dialogu „demagogią”, zaprzeczył, jak donosiły ostatnio zachodnie media, jakiekolwiek plany rozmieszczenia broni nuklearnej w przestrzeni kosmicznej i stwierdził, że takie zarzuty stanowią próbę przez Zachód wciągnięcia Rosji w negocjacje, które przyniosłyby jedynie korzyść Stany Zjednoczone.

Warto przeczytać!  Joe Biden zwiększa zaangażowanie w południowokoreańską obronę nuklearną

Putin uznał także za konieczną reakcję na rosnące obawy, że Rosja zamierza zaatakować Europę. Traktując takie obawy jako „bzdury”, natychmiast wysunął te same zarzuty pod adresem Zachodu, zarzucając mu planowanie ataków na terytorium Rosji. Putin odniósł się także do niedawnej odmowy prezydenta Francji Emmanuela Macrona wykluczenia wysłania wojsk NATO na Ukrainę, mówiąc, że miałoby to „znacznie poważniejsze konsekwencje” niż poprzedni wrogowie, ponieważ groźba konfliktu nuklearnego „potencjalnie oznacza koniec cywilizacji”.

Przemówienie Putina powinno być jedynie formalnością przedwyborczą, ale w rzeczywistości wywołało niezwykle mrożące krew w żyłach wrażenie rozwijającej się spirali eskalacji. Rosja stopniowo rozpoczyna wszechogarniającą mobilizację polityczną i wojskową. Ludzie nie są jeszcze masowo wysyłani na front (i rzeczywiście jest mało prawdopodobne, że stanie się to w najbliższej przyszłości), ale kontekst frontu zaczyna przenikać wszystkie aspekty życia cywilnego, od narzucania „tradycyjnych wartości” po kultywację „bohaterów specjalnej operacji wojskowej”, których Putin stara się obecnie wypromować na stanowisko „prawdziwej elity”.

„To my tu rządzimy” – zdaje się mówić Putin: zarówno do świata, jak i do tych zrezygnowanych i bezradnych Rosjan, którzy sprzeciwiają się wojnie. W obliczu szokującej śmierci uwięzionego przywódcy opozycji Aleksieja Nawalnego i cynicznych działań władz mających na celu utrudnianie jego pogrzebu wszędzie narasta rozpacz: na Ukrainie, w Rosji wśród przeciwników reżimu i wojny oraz na Zachodzie wśród tych, którzy boją się Rosyjskie „zwycięstwo”. To samo w sobie jest kolejnym elementem eskalacji, ponieważ rozpacz może prowadzić do strasznych konsekwencji.

Przez:




Źródło