Mieszkaniec obozu drugiej szansy zarzuca niewłaściwą eksmisję | 31 maja – 6 czerwca 2023 r
Lex mieszka w swoim vanie. Taki był luźno plan, żeby być uczciwym, ale nie w ten sposób.
W środku pandemii ona i jej ówczesna żona, podróżująca pielęgniarka, planowały przenieść się do autobusu i śledzić koncerty żony w całym kraju. Hashtag vanlife i tak dalej. Jak to zwykle bywa, sprawy nie potoczyły się zgodnie z planem.
„Mieliśmy jechać autobusem, a potem moja żona zdecydowała, że nie będzie już moją żoną. A potem gówno oszalało. Cóż, gówno zrobiło się pandemią – powiedział Lex.
Jej żona była żywicielką rodziny, powiedział Lex, zostawiając ją na pastwę losu. Doprowadziło to do innego rodzaju vanlife, w „przytulnym” miejscu obok Home Depot na Delridge Way Southwest. Jej pobyt tam trwał do czasu, gdy pracownik socjalny z REACH przekonał Lex do przeniesienia się do obozu drugiej szansy Instytutu Mieszkalnictwa dla osób o niskich dochodach (LIHI). Zgodziła się, zarówno dlatego, że rozpaczliwie tęskniła za dostępem do prysznica, jak i dlatego, że myślała, że da jej to trochę czasu na naprawę furgonetki.
Powiedziała, że sytuacja pogorszyła się wcześnie, kiedy została skonfrontowana z kierownikiem obozu za używanie marihuany w jej furgonetce.
„Spędzam czas w mojej furgonetce [a lot] — plus to zajebista furgonetka, pieprzona furgonetka — i zaczęła palić trawkę, a ona mówi: „Cóż, wygląda na to, że palisz narkotyki, które [need] dwie zapalniczki. Nawet nie wiem, co to znaczy. Na przykład narkotyki z dwiema zapalniczkami? Palę trawkę i jest to legalne. Nie obchodzi mnie, jak to wygląda – powiedział Lex.
Lex powiedziała, że kierownik powiedział jej, że „nie wygląda to zbyt dobrze” i dodał, że inny mieszkaniec obozu powiedział jej, że to problem, na co Lex odpowiedział: „Dobra, cóż, myślę, że nie próbuję zrobić wielu przyjaciele.”
Reakcja kierownika, powiedział Lex, była tym, co naprawdę postawiło ich w złej sytuacji.
Według Lexa: „Powiedziała:„ Cóż, dobrze, to nie jest twój dom ”. I jestem jak, całkowicie jest. To jest mój dom”.
Od tego momentu sprawy potoczyły się dość szybko, dlatego Lex znów mieszka w swojej furgonetce. Nowe miejsce jest mniej przytulne niż to na Delridge, ponieważ jest to brudny parking przed małą rodzinną wioską, z której została eksmitowana 8 maja.
Lex otrzymała datowaną listę wykroczeń, które doprowadziły do eksmisji zaledwie 15 minut przed wyrzuceniem z obozu, powiedziała, oddzielając ją od jej rzeczy i domowego kota, Wyna.
– Większość z nich jest trafna – przyznał Lex. „Nie otrzymałem jednak żadnego powiadomienia o nich, a większość z nich dotyczy mowy”.
Lista naruszeń obejmuje zarzuty nadużyć, a także dwa przypadki wypowiedzi homofobicznych i jeden przypadek wypowiedzi rasistowskiej. Lex powiedziała, że nigdy nie użyła rasistowskich obelg ani nie powiedziała niczego rasistowskiego, ale przyznała, że raz czy dwa razy użyła homofobicznego epitetu, tradycyjnie skierowanego do gejów.
Dwa zarzuty są związane z przyjmowaniem gości. Jeden z nich był jej kierownikiem sprawy REACH, powiedział Lex, a drugi był jej kuzynem, który miał migrenę i musiał się położyć. Kierownictwo wezwało policję po raz drugi, a Lex odmówiła ich wpuszczenia, ponieważ nie popełniła żadnego przestępstwa, powiedziała. Numer sprawy dotyczący tego incydentu został przekazany Lex jako część zawiadomienia o eksmisji.
Lex był sfrustrowany, że Camp Second Chance nie pozwala odwiedzającym, twierdząc, że „po prostu nie chcą, aby ludzie widzieli, co się tam dzieje”.
Dodała, że warunki panujące w obozie były żenujące: w kuchni brakowało palnika, grille gazowe nie były zasilane propanem, a dostęp do czystych talerzy i przyborów kuchennych był ograniczony.
Sharon Lee, dyrektor wykonawczy LIHI, powiedziała, że chociaż obecnie obowiązuje zakaz odwiedzin, „zachęca się” kierowników przypadków do spotykania się z mieszkańcami. „Jest mało prawdopodobne, aby kierownik sprawy z odpowiednią identyfikacją nie został wpuszczony na stronę”, napisał Lee w e-mailu w odpowiedzi na zarzuty Lexa. Jeśli chodzi o kuchnię, Lee powiedział, że obóz ma zbiorniki z propanem do maksimum dozwolonego przez straż pożarną w Seattle i że jeśli te zbiorniki się wyczerpią, mieszkańcy mogą w każdej chwili poprosić personel o uzupełnienie. To samo dotyczy talerzy i sztućców; obozowicze mogą żądać więcej od personelu. Dodała, że każda strona utrzymuje miesięczny zapas zapasów, aby uniknąć wyczerpania.
Lex przyznaje się do rzucenia plastikowym koszem na śmieci w chatę ochrony, co jest jednym z bardziej brutalnych przypadków na liście, po tym, jak wdał się w spór o dostęp do pralni. Chciała zapisać się na pierwsze otwarcie, o 6 rano, ale powiedziano jej, że nie może, ponieważ nowa karta zgłoszeniowa nie została wydrukowana. Później, kiedy poprosiła personel obozu, aby wpuścił ją do pralni, powiedzieli: „Nie, nie możemy. Nie ma cię na liście”.
Inną skargą Lexa było to, że obóz nie egzekwował swojej polityki czystości i trzeźwości, ani nie oferował tyle wsparcia w zakresie zdrowia psychicznego i zarządzania przypadkami, jak reklamowano. Powiedziała, że kierownik sprawy przydzielony Lexowi odwołał na przykład dwa spotkania w terminie, w którym mieli się spotkać, i trudno było z nim współpracować, gdy Lex musiał przełożyć dwa inne.
„Byłam po prostu zajęta robieniem rzeczy i jestem tutaj, mają mój numer telefonu” – powiedziała. „Próbowali zadzwonić? Czy próbowali mnie znaleźć? NIE.”
Powiedziała, że najbardziej brutalny zarzut – ściganie współmieszkańca z maczetą – został całkowicie błędnie przedstawiony.
„Zdarzyło się, że inny uczestnik programu i ja zostaliśmy kumplami. Potem drugi uczestnik programu i ja zostaliśmy nieprzyjaciółmi, ponieważ narkotyki czynią ludzi brzydkimi” – powiedziała.
Lex powiedziała, że sytuacja się zagotowała, kiedy jej była przyjaciółka wtargnęła do jej małego domu, by skonfrontować Lexa z różnic między nimi.
„W tym momencie znam tę osobę od trzech miesięcy” — powiedział Lex. Po kilku minutach Lex była w stanie zmusić swojego byłego przyjaciela do fizycznego opuszczenia domu, choć z pewnym poważnym oporem. Powiedziała, że w tym momencie Lex bała się o swoje bezpieczeństwo.
„Nie wiem, co ona zamierza zrobić. Więc właśnie wziąłem moją maczetę, która była na moim małym stojaku na buty przy drzwiach. I podnoszę to, i po prostu to trzymam. Trzymam go, stoję w drzwiach lub jestem na najwyższym stopniu. Nigdy nie poszedłem dalej. Nigdy nim nie wymachiwałam – powiedziała.
„To była absolutnie samoobrona, ponieważ byłam we własnym domu” – przekonywała.
Lee powiedziała, że chociaż nie mogła omówić szczegółów poszczególnych mieszkańców ze względu na poufność klienta, „[We] mogę zapewnić, że zabronione używanie narkotyków i alkoholu w przestrzeniach wspólnych jest egzekwowane.” Dodała, że mieszkańcy naruszający te zasady prawdopodobnie zostaną ukarani dyscyplinarnie i ostatecznie sami zostaną eksmitowani.
– Nie zrobiłem nic złego – powiedział Lex. „Naruszyłem ich zasady cytowania, ale nie otrzymałem powiadomienia o tych zasadach. A także każde naruszenie, które miałem, było albo kłamstwem, albo chronioną działalnością wynikającą z Pierwszej Poprawki. Wolność słowa”.
Lee zakwestionował wersję wydarzeń przedstawioną przez Lexa, mówiąc, że Lex uzyskała dostęp do jej rzeczy natychmiast po eksmisji i że była wielokrotnie powiadamiana o naruszeniu obozowego kodeksu postępowania. Lee powiedział, że zawiadomienia o naruszeniu zostały dostarczone do Lexa 17 marca, 4 kwietnia i 5 maja.
Lee dodał, że Lex opuścił cztery spotkania związane z prowadzeniem sprawy, podczas gdy kierownik sprawy opuścił jedno, ponieważ pomagał innemu klientowi w przeprowadzce.
Lee zauważył, że po ostatnim incydencie, w którym Lex został oskarżony o włamanie do frontowej bramy, zarząd wezwał policję i kazał Lexowi wkroczyć. Lee nie mógł potwierdzić, czy rzeczy Lexa znajdowały się w obozie, czy poza nim.
Lee powiedziała, że niezależnie od wersji wydarzeń Lex, została poproszona o opuszczenie budynku, ponieważ sprawiała, że personel i mieszkańcy czuli się zagrożeni i wykorzystywani.
„Myślę, że daliśmy jej mnóstwo okazji, mnóstwo powiadomień. Próbowaliśmy się z nią spotkać. A sytuacja stawała się coraz gorsza” – powiedział Lee.
Jest to oczywiście prerogatywa jej organizacji. Ze względu na sposób, w jaki organizowane są obozy LIHI, mieszkańcy nie są w rzeczywistości mieszkańcami i nie są uprawnieni do takiej samej (lub jakiejkolwiek) ochrony przed eksmisją jak typowi najemcy.
Przyjaciel Lexa, który nadal mieszka w obozie, podsumował sytuację obozowiczów w ten sposób: „Moim zdaniem to naprawdę uciążliwe i problematyczne, że decydują się na ten specjalny, niestandardowy system, który pozwala im biegać dookoła podstawowe, pieprzone prawa lokatorów, które dali każdemu w stanie na mocy prawa.
18 stycznia koalicja grup wzajemnej pomocy kierowana przez sąsiadów z North Seattle wysłała list otwarty do LIHI, w którym narzekała na brak uczciwości i przejrzystości w procesie opuszczania obozu dla mieszkańców obozu, a także listę innych skarg.
LIHI pozwala eksmitowanym mieszkańcom odwołać się od decyzji, chociaż Lex powiedziała, że nie otrzymała żadnych informacji o tym, jak rozpocząć ten proces. Lee napisał: „Każdy, kto został wycofany z Programu Schronienia, otrzymuje List Wyjściowy, który określa przyczynę wyjścia, wraz z kopią procesu wyjścia i odwołań. Ponadto uczestnicy programu otrzymują kopię zasad składania skarg, zasad dotyczących wyjść i odwołań oraz kopię Kodeksu postępowania przy przyjęciu”.
Lex utrzymywała, że od 30 maja nie otrzymała żadnych informacji na temat procesu odwoławczego. Lex twierdziła również, że po eksmisji nie udzielono jej żadnej porady, gdzie iść dalej, co Lee powiedziała, że jej organizacja robi zgodnie z polityką, gdy proszą kogoś o opuszczenie obozów.
W tym przypadku, powiedział Lee, nie zrobili tego, ponieważ nie wyglądało na to, żeby Lex tego chciał.
„Gdyby to nie było takie szalone, normalnie byśmy się umawiali i mówili:„ Oto inna opcja ”- powiedział Lee. „Ale myślę, że w tym przypadku sprawy potoczyły się tak szybko, prawda? Tam, gdzie mówiła, że zadzwoni na policję, zamierzała zadzwonić do swojego adwokata. I w zasadzie przez cały czas, nawet na spotkaniach z kierownikami spraw, nie chciała pomocy. Chciała robić wszystko po swojemu”.
Lex jest zdecydowanie kimś, kto robi rzeczy po swojemu, powiedziała jej przyjaciółka.
„Ma ją w dupie uprzejmość wobec faktu, że robią rzeczy, których nie wolno im robić” — powiedział. „Nie była w żaden sposób dyskryminująca, jeśli chodzi o sposób, w jaki robi rzeczy, ale zamierza robić to, co robi, a jeśli staniesz jej na drodze, powie ci o tym, kurwa”.
Jakkolwiek bałagan jest w tej sytuacji, jest w tym mała pozytywka: Lex ponownie nawiązała kontakt z Wynem i odzyskała swoje rzeczy w większości nienaruszone (chociaż powiedziała, że jej kawa została wrzucona do kuwety Wyna). Ale co dalej?
Chce odzyskać swoje miejsce — a potem trochę.
„Ja robię. Chcę odzyskać swoje miejsce – powiedziała. „Chcę [Sharon’s] pracy i chcę, aby każdy menedżer zatrudniony przez LIHI we wszystkich tych małych wioskach stracił pracę jako menedżer. Już nie. To będzie kierownik rezydent z ich własnego mieszkania. To jest to czego chce.”
Lex skarżył się, że personel LIHI „traktuje nas jak więźniów [or] pacjentów”.
W końcu, powiedziała, wioskami powinni kierować ich mieszkańcy, bo mieszkańcy mają więcej do stracenia.
— To nasza społeczność — powiedział Lex. „Ty pracujesz tutaj; mieszkamy tutaj. Nie mów mi, że to nie jest mój dom.
Przeczytaj więcej w numerze od 31 maja do 6 czerwca 2023 r.