Rozrywka

Mistrzowski, zmienny świat Jeffa Becka

  • 13 stycznia, 2023
  • 11 min read
Mistrzowski, zmienny świat Jeffa Becka


Beck był prawdziwym wcieleniem brytyjskiej gwiazdy rocka, szczupły i skupiony, z godną pozazdroszczenia burzą włosów.
Zdjęcie: Gijsbert Hanekroot/Redferns

We wczesnych latach sześćdziesiątych w Londynie istniały małe kluby, które w typowy wieczór były pełne motłochu, w większości nieumytych chłopców z nijakich środowisk, w najlepszym razie porzuconych w szkołach artystycznych. Z pewnością zdarzały się noce, kiedy pewna grupa była obecna w tym samym czasie. W tamtych czasach niewielu poza najbliższymi przyjaciółmi i rodziną rozpoznałoby ich. Dziś są nazwiskami domowymi. Mick Jagger, Keith Richard i Brian Jones; Micka Fleetwooda i Johna McVie; Petera Townshenda i Rogera Daltreya; Ray Davies i jego brat Dave.

Wśród nich był gitarzysta Jeff Beck, którego ewentualna sława (i bez wątpienia konto bankowe) zawsze będzie nieco mniejsza niż innych. Jego powściągliwa mina maskowała zmienność, a wieloletnie muzyczne niezadowolenie sprawiało, że praca z nim była, według wielu relacji, trudna. Ale jego umiejętności gry na gitarze dorównywały wszystkim jego rówieśnikom, a nagrywał przez prawie 60 lat, raz po raz demonstrując mistrzostwo w dźwiękowych możliwościach instrumentu, które było jednym z najbardziej odważnych i zaawansowanych w jego pokoleniu.

Beck, którego śmierć w wieku 78 lat z powodu bakteryjnego zapalenia opon mózgowych została ogłoszona przez jego publicystę w tym tygodniu, stał się najbardziej znany z gry w Yardbirds podczas jego najbardziej udanego wcielenia. Wkrótce opuścił zespół, aby założyć Jeff Beck Group, z Rodem Stewartem jako głównym wokalistą, a następnie mocne trio, Beck, Bogert & Appice. W obu był prawdziwym wcieleniem brytyjskiej gwiazdy rocka, szczupły i skupiony, z godną pozazdroszczenia burzą włosów. („Miał to dziwne ananasowe cięcie, jakie miało kilka angielskich zespołów”, wspominał później perkusista Carmine Appice). Great American Songbook — nawet cover „Nessun Dorma”.

Gra Becka wyróżniała się; był jednym z najdzikszych graczy, ale także najbardziej kontrolowanym i precyzyjnym. Niewątpliwie miał najszerszy zakres wpływów ze wszystkich swoich rówieśników; Nigdy nie był doktrynerem w kwestii bluesa czy czegokolwiek innego, potrafił grać w każdym stylu. Był studentem efektów gitarowych i wyzwolił eseje o nieziemskich dźwiękach, ale zawsze z oszałamiającą klarownością i precyzją. Przez pewien czas był liderem zespołu, o którym niektórzy myśleli, że może ubiegać się o heavymetalową koronę Led Zeppelin, ale równie dobrze czuł się, prezentując łatwe do słuchania jazzowe kotlety w utworach Charlesa Mingusa czy Narady Michaela Waldena. A w branży popisów i socjopatów był popisowcem tylko na scenie, zwykle zdystansowany gdzie indziej, kimś, kto radził sobie prawie we wszystkim oprócz muzyki.

Beck dorastał w Wallington, na przedmieściach około dziesięciu mil na południe od Londynu; był zauroczony gitarą i jako młodzieniec poznał kogoś bardzo podobnego do niego, Jimmy’ego Page’a. Kilka lat później Beck zaczął grać w zespole The Tridents; w tym czasie Page był cudownym dzieckiem na londyńskiej scenie nagraniowej, pracując płodnie i dochodowo jako muzyk studyjny – i pchając Becka również do biznesu.

W końcu dołączył do Yardbirds. Zespół jest dziś prawie zapomniany, ale nadal interesuje fanów rocka, ponieważ stworzył imponującą wiosnę gitarzystów — najpierw Claptona, potem Becka, a na końcu Page. Oryginalni Yardbirds mieli poważnego frontmana w postaci Keitha Relfa. Podobnie jak The Stones, zaczynali jako trzeźwi i poważni wielbiciele amerykańskiej muzyki bluesowej i cieszyli się reputacją opartą na ich bluesowym „rave-up”, podczas którego rozpoczynali wysokoenergetyczne instrumentalne przerwy, doprowadzając klubową publiczność do szału.

Warto przeczytać!  Brian Cox, Emily Blunt o tajemnicach sukcesji, Gniew Logana, Metoda aktorska – Różnorodność

Ale bandy walczyły z akcją tylnej straży. W swoich umysłach szanowali muzykę, ale wokół nich menedżerowie i wytwórnie płytowe, które kontrolowały ich kariery, wyczuły pieniądze, które można było zarobić w wyniku pojawienia się Beatlesów. Jeden po drugim doktrynerska obrona padała. Clapton był zagorzałym bluesowcem. Nie podobał mu się popowy singiel nagrany przez zespół, więc odszedł. Yardbirds, chcąc zastąpić Claptona, zwrócili się do Page. Zdał i skierował ich do Becka. Przywołany Relf:

„Nasz menadżer… kazał nam przesłuchać Jeffa. Zrobiliśmy i wow! Na jaki wrak wyglądał. Jego włosy zwisały zmierzwione poniżej ramion, dżinsy miał rozdarte. [We] wymamrotał: „O nie!” A potem zaczął grać i to było tak, jakby zdrowy kawałek nieba spadł nam na kolana”.

Beck dołączył, gdy „For Your Love” — singiel, którego nie lubił Clapton — rozpoczął swój wyścig na pierwsze miejsce brytyjskich list przebojów i do pierwszej dziesiątki w USA The Yardbirds nagrali z Beckiem kolejny singiel. „Heart Full of Soul” stał się kolejnym solidnym hitem, a Beck dostarczył rozmyty gitarowy riff, który wraz z wcześniejszym „You Really Got Me” The Kinks i niedługo później „Satisfaction” Stonesów nowe granice w brzmieniu elektronicznym.

Zespół na swój sposób poszerzył brzmienie muzyki, operując nietypowymi instrumentami i wprowadzając nieoczekiwane instrumentalne przerwy. Beck był kierowcą ich zapalającej okładki „Train Kept a Rollin’” i dał niesamowity występ w „You’re a Better Man Than I”. Ale ich historia jest również przypomnieniem, że grupy, które się zjednoczyły i przetrwały w tamtej epoce, były oczarowane. Inni, jak The Yardbirds, nie mieli tyle szczęścia.

The Yardbirds zaczynali jako trzeźwi i poważni wielbiciele amerykańskiej muzyki bluesowej.
Zdjęcie: Dezo Hoffman/Shutterstock

Wszyscy w zespole byli nieszczęśliwi. Beck kupował coraz większe wzmacniacze, zagłuszając Relfa na scenie. Refl szybko padł ofiarą alkoholizmu i niepewności. Beck stał się bardziej gburowaty i zaczął niszczyć sprzęt pod koniec pokazów. „Wyładowywał swoje emocje za pomocą gitary i ekstremalnych ilości na wpół przemocy” — wspominał Yardbird Chris Deja w rozmowie z biografem Trevorem Jonesem. „Stał się bardzo, bardzo kapryśny. Stał się nieprzewidywalny. I rzeczywiście, czasami było to dość nieprzyjemne, ponieważ nie było częścią przedstawienia. … A to było krępujące i stresujące dla wszystkich innych”.

Basista Paul Samwell-Smith ostatecznie zrezygnował; Page, znudzony pracą sesyjną, zajął jego miejsce jako basista, po czym szybko przeszedł na gitarę. Nagle The Yardbirds mieli dwóch najlepszych gitarzystów rockowych na czele ich występu. Ale dwaj przyjaciele nigdy się nie kłócili, a Beck w końcu się rozpadł. Miał ambicje zbudowania własnej grupy, która połączyłaby bluesa, pop, Motown i wschodzący heavy metal. Został zatrzymany przez machinacje producenta Mickiego Mosta, który zasadniczo zmusił Becka do nagrania singla zatytułowanego „Hi Ho Silver Lining”. Amerykanie nigdy nie słyszeli tej piosenki, ale stała się niewielkim hitem w Anglii, a potem, z niewyjaśnionych przyczyn, przez dziesięciolecia ulubieńcem schlock-popu w Wielkiej Brytanii. Stewart napisał później, że Beck uważał tę piosenkę za „wielką różową deskę klozetową”, która wisiała mu nad głową do końca jego kariery.

Warto przeczytać!  Kourtney Kardashian i Travis Barker ujawniają płeć dziecka – SheKnows

W 1967 roku wraz ze Stewartem i Ronem Woodem założył Jeff Beck Group. Podczas gdy podczas trasy koncertowej zachwycili niektóre części Stanów Zjednoczonych, perfekcjonizm, chamstwo i niezadowolenie Becka oznaczały, że nigdy nie osiągną wyżyn, o których sugerował talent ich członków. Okres ten był dla Becka tym trudniejszy, że jego kumpel Page wypuszczał wtedy Zeppelina. „Myślę, że Jeff żywi urazę, ponieważ wzięli jądro tego, co mieliśmy i uczynili to bardziej komercyjnym” — pomyślał Stewart. „Grupa Jeffa Becka mogłaby we właściwym czasie być Led Zeppelin, szczerze mówiąc, z wyjątkiem kluczowego szczegółu, że byli o krok przed nami w wymyślaniu oryginalnego materiału”.

Plany supergrupy z perkusistą Appicem i basistą Timem Bogertem rozpadły się, gdy Beck został ranny w wypadku samochodowym. Trio nagrało album kilka lat później i wyruszyło w trasę, ale ten sojusz również upadł, gdy dwóch pozostałych muzyków uznało Becka za zmiennego i niegodnego zaufania. Następnie Beck rozpoczął dziką, a czasem dziwaczną karierę solową. Jego wczesne solowe nagrania, Cios za ciosem oraz Przewodowy, zaprezentował szeroką gamę swoich podejść, od niesamowitej fuzji po świetne, łatwe do słuchania treningi jazzowe. (Oba albumy ostatecznie pokryły się platyną.) Następnie przeszedł na pełną fuzję z Janem Hammerem, czeskim klawiszowcem, który wyszedł z high-fusion Mahavishnu Orchestra z Johnem McLaughlinem.

W tamtym czasie Beck był bardzo szanowanym muzykiem, który od czasu do czasu potrafił zaistnieć swoimi własnymi kompozycjami, takimi jak ulubiony koncert „Beck’s Bolero” oraz obdzieranie ze skóry, a czasem filetowanie wszelkiego rodzaju standardów, od „Jailhouse Rock” po „Ol Man River”, od „Superstition” Steviego Wondera po „She’s a Woman” Beatlesów.

Znany jest również z różnorodnych występów sesyjnych. To Beck wykonuje palącą solówkę w środku skądinąd bardzo głupiego „Blaze of Glory” Jona Bon Joviego. Mógł też wygodnie gościć na płytach Waldena czy Stanleya Clarka. Można go również usłyszeć w długiej wersji „Private Dancer” Tiny Turner. A oto całkiem niesamowite spotkanie Becka i Johna McLaughlinów, którzy robią podejście do piosenki „Django”, nad którą Beck siedział w wersji studyjnej.

Osobowość Becka, po tylu latach, pozostała nieco nieprzejrzysta. Niewiele wspomnień z tamtych czasów pozostawia po nim dobre wrażenie. Związek Becka z Claptonem wydaje się być nieco odległy. W autobiografii Claptona Clapton pozwolił, by „ocenił” (tj. docenił) talent Becka, ale potem zauważa, że ​​on, Clapton, był pogrążony w bluesie, gdzie Beck wywodzi się bardziej z rockabilly — i prawie nie wspomina o Becku inaczej. W innym wywiadzie Clapton odrzucił Becka jako „adaptującego się” – trafne określenie na kogoś, kto opuścił Yardbirds dla zasady.

Warto przeczytać!  Dlaczego gwiazda „Everything Everywhere” James Hong, lat 94, nie jest bliski przejścia na emeryturę

Rod Stewart również emanuje ambiwalencją w stosunku do Becka. Upierał się, że nie, jak najwyraźniej doniesiono, nienawidzi Becka, ale przyznaje, że Beck był niestabilny i przechodził przez muzyków wspierających w „niepokojącym tempie”. Zawsze chwaląc talenty Becka, spędza dużo czasu w swojej autobiografii, opisując z czasami ostrymi szczegółami sposoby, w jakie Beck nie został stworzony na lidera zespołu. (Stewart mówi, że Beck był w stanie wskoczyć do limuzyny i zostawić Stewarta i Wooda w poszukiwaniu własnej taksówki). To jest ukłucie lędźwiowe.

Rzeczywiście, w przesiąkniętych rock and rollem pamiętniku Carmine Appice’a, który przedstawia pełną historię wzlotów i upadków power trio Beck, Bogert i Appice, perkusista opowiada, jak radził mu Stewart nie wiązać się z Beckiem, a później dostrzegł mądrość w tej radzie. Mówi, że Beck wypadł z trasy koncertowej bez uprzedzenia, pozostawiając resztę zespołu i ekipę drogową w potrzebie – i że Bogert ostatecznie uderzył Becka. (Będąc uczciwym wobec Becka, wygląda na to, że Bogert i Appice, obaj dowcipnisie, spędzali dużo czasu próbując złapać Becka na gorącym uczynku z fankami.) Perkusista mówi również, że przez wiele miesięcy pracował z Beckiem nad Beckiem -Projekt Appice, tylko po to, by go wyrzucić i zmienić przeznaczenie jego piosenek na potrzeby Cios za ciosem album, bez kredytu.

W miarę upływu lat kultura zamykała się w sobie i nawet tak surowa obecność jak Beck nie mogła tego uniknąć. Kilka lat temu stał w kolejce z Claptonem, Page i Brianem Mayem z Queen, by spotkać się z królową Elżbietą II. Jak na ironię, jego ostatnim nagraniem była współpraca z Johnnym Deppem, 18, głównie dziwne covery, które ukazały się w 2022 roku. Nadal grał na żywo, obnażając swój rekombinowany styl – psychodelię, fusion, blues – przed intensywnym, małym podkładem. Za nim często szedł basista Tal Winkenfeld, którego spokojne linie czaiły się muzycznie za dzikimi wyprawami Becka. W tych późniejszych latach, w klubach i jako niezachwiana obecność na wielkich zgromadzeniach gwiazd rocka, Beck wciąż potrafił zachwycić tłum swoim grzmiącym instrumentalnym podejściem do „A Day in the Life” Beatlesów i prezentować uderzającą postać; ubrany w koszulę bez rękawów, jego nagie, napięte ramiona i wciąż krzaczaste kudły klasycznej brytyjskiej gwiazdy rocka, nadające mu namacalną seksualność na scenie po siedemdziesiątce. Pozostał „gitarowym bohaterem gitary”, jak nazywał go Guitar World, dla kolejnych pokoleń muzyków. Vernon Reid, po tweetowaniu „KURWA NIE!” gdy usłyszał nowinę, napisał później, „Najwspanialszą rzeczą w Jeffie Becku jest to, że NIE rozłączył się z tym, jaki jest WSPANIAŁY. W ten sposób zawsze było dla niego miejsce na rozwój. Mniej więcej wielkości garażu.




Źródło