Mój mąż stracił zainteresowanie mną, kiedy zdecydowałam się zatrzymać nasze dziecko
Instynkt macierzyński jest taki sam dla kobiety i zwierzęcia. Czyhamy, gotowi rzucić się na każdego i wszystko, co grozi skrzywdzeniem naszych młodych. Następnie, tak szybko, jak się napinamy, zmieniamy pozycję i relaksujemy się, gdy niebezpieczeństwo zniknie, z miłością skupiając się na naszym potomstwie.
Lwica zawsze będzie chronić swoje młode. Bez wątpienia byłam lwicą.
Byłam w ciąży przed pierwszą rocznicą. Miałam dwadzieścia lat, byłam na trzecim, ostatnim roku studiów i podobnie jak wiele innych rzeczy, które działy się z moim ciałem, moja ciąża była dla mnie nieco tajemnicza. Wiedziałem tyle samo o reprodukcji, ile wiedziałem o menstruacji czy seksualności, zanim stanąłem przed tymi zmianami, czyli praktycznie nic.
Nie chciałam być matką, przynajmniej nie w tamtym okresie mojego życia. Wciąż nie mogłam się otrząsnąć po nagłym i gwałtownym końcu mojego dzieciństwa. Dodanie dziecka do tego zamieszania wydawało się niemożliwe.
Podczas pierwszej wizyty u lekarza rodzinnego byłam ambiwalentna.
Kiedy zapytałam o przerwanie ciąży, lekarka, kobieta, z powagą powiedziała mi, że jeśli dokonam aborcji, już nigdy nie będę mogła mieć dzieci. Wyjaśniła, że przerwanie mojej pierwszej ciąży zniszczyłoby moją zdolność do poczęcia w przyszłości.
Nie miałam pojęcia, że to, co powiedział mi lekarz, było kłamstwem mającym na celu ograniczenie moich możliwości co do tego, co zrobić z własnym ciałem. W wyniku mojego braku doświadczenia uwierzyłem jej i zacząłem przygotowywać się do nowego życia, które miało wejść do mojego świata.
Po raz kolejny poczułem się popychany i ciągnięty przez potężne prądy życia, które coraz bardziej wymykały mi się spod kontroli.
Chociaż aborcja jest bardzo powszechna w Indiach, mój mąż nalegał, abyśmy mieli dziecko. Podobnie jak mój ojciec, uważał swojego pierworodnego za istotną część swojej spuścizny. Całkiem prawdopodobne, że wierzył, podobnie jak moja matka w stosunku do mojego ojca, że dziecko scementuje nas, tworząc żywe, oddychające połączenie między dwojgiem ludzi walczących o nawiązanie więzi.
Dla mnie wybór nie polegał na posiadaniu dziecka i nieposiadaniu dziecka, ale między posiadaniem tego dziecka w tej chwili a nigdy nie byciem matką. Zdecydowałam się kontynuować ciążę i rozpocząć swoją podróż do macierzyństwa, jakkolwiek wyboista i nieprzewidywalna może się okazać.
Nie czułam się gotowa na bycie matką, ale kiedy moje ciało zaczęło się zmieniać, poczułam się ciepło w mojej nowej fizycznej rzeczywistości.
Odkryłam, że jest coś naprawdę pięknego w byciu w ciąży. Nie miało to nic wspólnego z rezygnacją z miejsc w środkach transportu publicznego lub częstszym uśmiechaniem się w miejscach publicznych, z łagodzeniem społecznym, które czasami towarzyszy widocznej ciąży. Zamiast tego było to coś, co wydarzyło się wyłącznie we mnie.
Moja akceptacja macierzyństwa zaczęła się, gdy po raz pierwszy dziecko przyspieszyło i poczułam jej trzepotliwe kopniaki.
Nagle ta maleńka iskierka w moim wnętrzu stała się dla mnie rzeczywista — mała osoba rosnąca i rozwijająca się w moim ciele.
Kiedy zaakceptowałem, że tworzy się we mnie nowe życie, często z nią rozmawiałem. Od początku czułam, że to ona, córka, moja córka. Nazywałem ją Mana, moim umysłem, i prowadziłem z nią niekończące się rozmowy o świecie io tym, kim może się stać.
Na szczęście mój mąż nie uważał tak jak mój ojciec, że córki są gorsze od synów.
Ucząc się matkowania, często myślałem o lwicy i jej młodych.
Lwica stała się dla mnie wzorem do naśladowania. Chciałem dać mojemu dziecku to, co ona dała swojemu, przestrzeń do rozwoju w aurze ochrony. Aby to zrobić, musiałam nauczyć się stać z boku i czekać — jak odróżnić chwilowe wyzwania, które moja córka powinna sama rozwiązać, od prawdziwych niebezpieczeństw, które wymagały mojej interwencji.
Gdy tylko zdecydowałam, że nie poddam się aborcji, mój mąż stracił większość zainteresowania moją ciążą i mną.
Podobnie jak lwica, doświadczałam macierzyństwa jako stanu samotności. Miałem poczucie zaściankowości, jakbyśmy z córką stanowili odrębną całość. Byliśmy naszą własną dumą.
Ukończyłam licencjat w czasie ciąży, nawet w szóstym miesiącu przystępowałam do egzaminów końcowych. Byłem już wtedy tak duży, że nie mieściłem się w ławkach w sali egzaminacyjnej i musiałem uzyskać zwolnienie, aby pisać egzamin w pokoju nauczycielskim, gdzie było jedno krzesło i osobne biurko.
Pomimo zmagań, z jakimi borykałem się w ciągu ostatnich sześciu miesięcy programu, zdałem z wyróżnieniem.
Podobnie jak moja matka, chciałam urodzić dziecko w miejscu, w którym czułabym się jak w domu, czyli w Houston.
Mój mąż był zadowolony z tego pomysłu, ponieważ oznaczał on, że nasza córka będzie miała obywatelstwo amerykańskie. Bardziej martwiłam się obecnością matki i szerszym wachlarzem opcji porodowych dostępnych w amerykańskim szpitalu.
Wróciłam więc sama do kraju, żeby urodzić. Kiedy udałam się na poród i w końcu otrzymałam znieczulenie zewnątrzoponowe, moje dziecko nagle przestało się poruszać. Nie rozwijała się w kanale rodnym, a mój poród zwolnił.
Lekarze i pielęgniarki krzątali się wokół mnie, dyskutując, która interwencja jest właściwa. W końcu postanowili sięgnąć kleszczami i wyciągnąć na świat moją niechętną córkę.
Gdy schodziła, nagle dała potężnego kopniaka — tak mocno, że złamał mi kość ogonową. Dzięki temu ostatecznemu pchnięciu narodziła się Bhakti.
Mimo silnej więzi z córką macierzyństwo było trudne.
Jedną z najtrudniejszych lekcji, których musiałam się nauczyć, była troska o kogoś innego, kiedy cierpiałam na tak wiele sposobów. Nie mogłem siedzieć przez pierwsze trzy miesiące jej życia, podczas gdy moja kość ogonowa się goiła. Nie mogłam jej karmić piersią.
Jednak podobnie jak lwica miałam niemal pierwotne poczucie odpowiedzialności za moje dziecko. Jesteś pierwszy. Zawsze jesteś pierwszy.
Rani Puranik jest wizjonerskim liderem, który wywarł znaczący wpływ na sferę biznesową, kreatywną i filantropijną. Jest współwłaścicielem, wiceprezesem wykonawczym i globalnym dyrektorem finansowym firmy Worldwide Oilfield Machine z siedzibą w Houston.
Fragment z 7 listów do moich córek: lekkie lekcje miłości, przywództwa i dziedzictwa